Nafciarze po srogiej lekcji jaką sprawił im Raków w poprzedniej kolejce, w miniony piątek mieli ostatnią okazję w tym roku do rehabilitacji. Tym ważniejszą, że przed własną publicznością. Czy im się to udało? Możliwe, że dla wielu wygrali zbyt mało okazale, jednak w moim odczuciu zmazali obraz z bezradności i kompromitacji Częstochowy w bardzo dużym stopniu.
Przed samym spotkaniem wielu z nas zadawało sobie pytanie czy po takim gangbangu uda się sztabowi szkoleniowemu odbudować morale zespołu. Bo kto z nas umiałby nad czymś takim przejść do porządku dziennego? Nawet kibice idący na stadion rozmawiali jeszcze głównie o tym co wydarzyło się w Częstochowie.
Już na przedmeczowej rozgrzewce widać było po naszych zawodnikach, że miejsce moralnego kaca po porażce zajęła szybko sportowa złość. Z murawy dało się wyczuć, że zawodnicy i sztab szkoleniowy mają tylko jeden plan na mecz, rehabilitacja bez względu na koszty.
Zanim sędzia Malec gwizdnął po raz pierwszy tego wieczoru kibiców czekało uroczyste odegranie hymnu, wszak spotkanie rozgrywane było 11 listopada. I tutaj pierwszy duży plus tego wieczoru. Ten dla kibiców, za odśpiewanie CAŁEGO HYMNU. Warto też dodać ze postawa kibiców nie odstawała od tej piłkarzy na boisku. Doping przez pełne 90 minut, i to doping niosący Nafciarzy a nie lżenie kogokolwiek czy inne dziwne wybryki.
Szybka relacja z boiska.
Pierwsza połowa to raczej mecz walki, takie wydarzenie dla koneserów naszej rodzimej ligi, Wisła nastawiona na wygrana, ale z bezpiecznikiem w tyle głowy, aby bramki nie stracić. Cracovia z bardzo prostym planem, nie przegrać. Nawet gdyby przyszło bronić się w jedenastu we własnym polu karnym, za wszelką cenę nie przegrać.
Najlepszy dowód na dominację Nafciarzy, posiadanie piłki po pierwszej połowie 74% płocczanie, 26% przyjezdni, podanie 319 do 111, celność podań 82% drużyna trenera Stano, 54% podopieczni trenera Zielińskiego. Zawodnicy w pasiastych strojach nastawieni byli na kontrataki i to przynosiło pewien efekt, w pierwszej połowie oddali 8 strzałów z czego 3 celne. Jednak żadne z tych uderzeń nie stworzyło większego zagrożenia pod naszą bramka. Furman i spółka natomiast szukali wyrwy w obronie gości. Systematycznie próbując różnych metod, od strzałów z dystansu, przez dośrodkowania (pozdrawiam Piotrka Tomasika, może kiedyś się uda dośrodkować celnie) aż po próby wjazdu indywidualnego w pole karne rywali. Niestety, nieprzypadkowo Cracovia do meczu z nami straciła zaledwie 11 bramek.
Po 45 minutach na tablicy świetlnej mieliśmy nadal wynik 0:0.
Co po gwizdku? Zwyczajowy obraz spotkania Pasów, zawodnicy „Najstarszego Klubu w Polsce” zaczynali próbować śmielszych ataków co stwarzało więcej miejsca w środkowej strefie i stanowiło wodę na młyn Nafciarskiego walca! I tak sobie płynął czas, kibice zaczynali się już powoli irytować i niecierpliwić. I wtedy wszedł on, a właściwie oni, bo było ich trzech. Najpierw bezpańską piłkę w środku pola pięknie zgasił Furman i ruszył, jak TGV środkiem placu. Dostrzegł Wolskiego po lewej stronie. Szybkie podanie, Rafał łamie akcje do środka, zagranie do Davo „na ścianę” Hiszpan ledwie dotyka piłki ustawiając ją Rafałowi do egzekucji. Jeszcze tylko Magic Touch Wolaka i Karol Niemczycki POKONANY, a Nafciarze na 3 miejscu w Wirtualnej tabeli Ekstraklasy. Zresztą, opisywanie tej bramki to jedno, zobaczenie to drugie.
Takie akcje i bramki przywracają tylko dyskusje czy Czesława Michniewicza i kadrę stać na niepowoływanie takiego magika, ale widać Rafał ma zbyt słabego agenta.
Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie, mieliśmy jeszcze kontrowersyjnie po podyktowany rzut karny za faul na Marko Kolarze czy czerwona kartkę dla Oshimy. Jednak co najważniejsze Nafciarze do przerwy zimowej podchodzą po zwycięstwie.
Wygrana w meczu z Cracovia, wiadomo cieszy. Dobra pozycja startowa przed runda rewanżową w tabeli została utrzymana. Ale dla mnie osobiście najważniejsze w tym meczu było coś zupełnie innego. Znowu zobaczyłem Wisłę z jajem, piłkarzy z taką energią i sportową złością, że gdyby zwycięstwo zależało od ilości przeżutej trawy to musielibyśmy po tym meczu wymienić całą murawę. W tym aspekcie największe brawa dla Kapitanów – Rzeźnika i Furmiego. Obaj byli wszędzie, od obrony po atak, od prawej do lewej i obaj w tym meczu byli niemal bezbłędni w swoim piłkarskim rzemiośle.
Dla tych którzy wolą oglądać zamiast czytać – skrót meczu tutaj:
Teraz przed Nafciarzami jeszcze krótkie zgrupowanie i klika spotkań na Słowacji. Później przerwa regeneracyjna i już przed świętami Nafciarze w komplecie spotkają się na treningach. Teraz pora ciszy w gabinetach, pora na transfery, wypożyczenia, rotacje w kadrze. Jednym słowem sezon ogórkowy czas zacząć.
A my? My będziemy to śledzić informować Was o wszystkim na bieżąco i już w styczniu widzimy się na stadionie!
Mój klub, moje serce, moja Wisła Płock
Oprócz tego mąż, ojciec i bimbrownik!
Pingback: Oceny po meczu #WPŁCRA - Nafciarski blog