Leniwe niedzielne przedpołudnie, kawka wchodzi jak złoto, obiad powoli pyka na kuchni. Wybija 11:00 a na socjal media wpada skład Nafciarzy. Pierwsza myśl, chyba jeszcze nie doszedłem do siebie po sobocie. Chwila refleksji, urodziny 6-latki nie byłyby w stanie aż tak bardzo sponiewierać nikogo. Drugi rzut oka na skład. Gdzie jest Steve? Jak wyglądać będzie zestawienie defensywy? Wolski, Szwoch, Furman, Rasak na boisku w tym samym czasie? Czemu znowu Kolar na szpicy?
Wiele pytań kłębiło się w głowach kibiców Wisły przed pierwszym gwizdkiem sędziego Gryckiewicza. Pierwsza wyjaśniła się absencja Steva Kapuadiego, uraz. Tego słowa Nafciarze w obecnej sytuacji boją się najbardziej w kontekście naszej defensywy. Wypadł Rzeźnik, Anton w rozkroku między Azja a Polską, wypadający Steve sprawia, że blok defensywny to duży eksperyment. Kolejna zagadka, ustawienie. Ten rebus rozwiązał nam trochę trener Staňo w przedmeczowym wywiadzie. Para środkowych obrońców Chrzanek i Sulek. Boki Olek i Igor, dwóch młodzieżowców ma zabezpieczać boczne sektory, grającej akurat tą strefą Miedzi.
3. minuta – rzut wolny z prawej strony Nafciarzy, dośrodkowanie Szwocha, strzał głową Chrzanowskieho i SŁUPEK! Dobitki próbował najpierw Kolar, niestety nieudanie. Druga próba Wolskiego powędrowała już nad bramką.
6. minuta meczu to już jakieś totalne kuriozum. Idealne podanie Rasaka do Wolskiego, wybiegającego z głębi pola. Rafał idealnie obsługuje Kolara, a ten postanawia, że nie umieści piłki w siatce. Nad Płockiem słychać było głośne wezwanie pracownicy najstarszego zawodu świata. Próba podania do Vallo to kolejna zbrodnia w wykonaniu sympatycznego, bądź co bądź, Chorwata. Akcję strzałem próbował kończyć jeszcze Rasak – niestety nieskutecznie.
W 16. minucie kolejne deja vu meczu z Lechem. Dośrodkowanie Matyni przed pole karne głową wybił Drapiński. Nikt z Nafciarzy nie postanowił zebrać tej piłki. Dzięki opatrzności Miedź to nie Lech, nie mają drugiego Radka Murawskiego, więc ten strzał sytuacyjny powędrował obok bramki. To było pierwsze poważne ostrzeżenie dla Nafciarzy.
W pierwszych 10 minutach Wiślacy już powinni prowadzić minimum 1:0. Niestety skuteczność formacji ofensywnej przypominała tą z meczu z Lechem Poznań przed tygodniem.
22. minuta to wybuch radości Nafciarzy! Piłkę w siatce umieszcza Marko KolarGol rehabilitując się trochę za akcję z 6. minuty. Ale od początku. Rasak do Vallo, Słowak trochę zakręcił się między własnymi nogami, ale ostatecznie uderza w kierunku bramki legniczan – POPRZECZKA po interwencji obroncy! Dobitka głową Marko na szczęście już skuteczna! Pierwszy gol dla Wisły wiosną 2023 roku stał się faktem!
11 minut później Wiślacy mogli podwyższyć prowadzenie, jednak dwukrotnie górą bramkarz Miedzi. Najpierw Kolar sprawdził koncentrację Greka, później dobitki próbował Vallo. Na tablicy niestety nadal widniał wynik 0:1!
W 39. minucie znowu zakotłowało się pod płocką bramką. I znowu niejako na własne życzenie podopiecznych trenera Staňo. Dwa zbyt krótkie wybicia, dwie próby strzału i wszystko zakończył sędzia, odgwizdujac faul jednego z ofensywnych graczy Miedzi.
Na zegarze wybiła 43. minuta, gdy stało się coś, czego nie spodziewał się chyba nikt. Z pozoru niegroźne dośrodkowanie łapie Kamyk, wpada jednak w Damiana Rasaka i wypuszcza piłkę z rąk. Próba ratowania sytuacji kończy się niestety bezdyskusyjnym faulem na Drygasie. Sędzia wskazuje na 11 metr. Do piłki podchodzi Henriquez i… broni Kamyk. Niestety sędziowie dopatrzyli się, że Krzysiek przy interwencji opuścił linię bramkową i decyzja może być tylko jedna. Powtórka. Tym razem góra już napastnik Miedzi. 45 minut bezdyskusyjnej przewagi Wisły kończy się wyrównaniem wyniku. Jak mówi stare piłkarskie powiedzenie. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak też było teraz.
Chwilę później sędzia Gryckiewicz kończy pierwszą połowę spotkania. 45 minut w Legnicy można podsumować jednym zdaniem. Wisła atakuje i Wisła sama sobie stwarza problemy. Zamiast prowadzić 2-3:0 remisujemy 1:1 i na druga połowę wychodzimy zaczynając mecz niejako od zera. Plusem postawa ofensywny, nie licząc skuteczności. 90 minut młodzieżowców i całkiem niezła postawa zarówno Olka Pawlaka, jak i Igora Drapinskiego. Minusy to wynik i fakt, że sami podłączamy Miedź pod tlen. Spokojnie mogliśmy zamknąć to spotkanie do przerwy.
Na drugie 45 minut oba zespoły wyszły bez zmian personalnych. Do 54. minuty nie działo się za wiele. Nudę na boisku postanowił przerwać Olek Pawlak. Szkoda, że pod własną bramką. Kolejne niegroźne zgranie piłki przed bramkę Nafciarzy, Olek chcąc zgrać piłkę do Kamyka odbija ją kolanem. Tak, dokładnie, ja też zadaję sobie pytanie JAK? Dobrze, że Krzysiek wykazał się refleksem i wyłapał to „podanie”. Sytuacja ta nakręciła legniczan do ataku, gdyż kolejne upływające minuty spędziliśmy pod bramką Nafciarzy, obserwując kolejne próby ataku podopiecznych trenera Mokrego.
61. minuta meczu i to Miedź wychodzi na prowadzenie. Dośrodkowanie Matyni z rzutu rożnego na gola zamienia kapitan Miedzi Mijuskovic. Zagadką pozostaje kto krył zawodników z Legnicy przy tym stałym fragmencie. Śmiem twierdzić, że nikt. Wakacji w defensywie ciąg dalszy. Chwilę później kolejny raz Krystian Vallo pokazał, że daleko mu do dobrej dyspozycji z początku tego sezonu, czym napędził kontratak Miedzi. Narsingh uderzał wprost w Krzyśka i skończyło się na strachu.
Reakcja trenera Staňo, przygotowane 4 zmiany. Do wejścia przygotowują się Chrupałła, Warchoł, Lewandowski i Tomasik. Wcześniej jednak dwie zmiany w Miedzi, na boisku pojawiają się Obieta i Drachal w miejsce Henriqueza i Narsingha. Ostatecznie w 71. minucie słowacki trener decyduje się na nietypowe zagranie. Boisko opuszcza aż 5 graczy, Furman, Szwoch, Vallo, Rasak, Drapiński, w ich miejsce pojawiają się Lewy, Tomasik, Wari, Chrupałła i Leśniak. Efekt? Zaskoczenie wśród kibiców, komentatorów i piłkarzy. Efekt boiskowy? Przez pierwsze kilka minut żaden.
Ozdobą rozpoczynającego się, ostatniego kwadransu było padolino Mijuskovica we własnej tercji obronnej. Co ciekawe, sędzia Gryckiewicz całkiem ładnie dał się na to nabrać. W szoku kolejny raz byli wszyscy, najbardziej chyba rzekomo „faulujący” Paweł Chrupałła.
Do 86. minuty można się było zdrzemnąć. Nagle Filip Leśniak z sytuacyjnej piłki huknął z linii 16. metra. Niestety udanie interweniował grecki bramkarz Miedzi. Dobitka i rzut rożny, z którego niestety nic nie wynikło. W 90. minucie próbował jeszcze Marko Kolar, ale bliżej jego strzał miał do gołębi na dachu niż siatki bramki. Cztery doliczone minuty to już chaos w ataku Wisły i murowanie bramki przez Miedź. Efekt końcowy – Wisła z Legnicy wraca bez punktu. Po 45. minutach coś, co było nie do pomyślenia, stało się faktem.
Gdy Nafciarze przystępowali do rundy rewanżowej wśród nas, kibiców dało się słyszeć głosy, że klub celuje w puchary. Po 4 kolejkach rundy wiosennej bilans mamy dramatyczny. 3 porażki, 1 strzelona bramka i jeden przełożony mecz. Czy to już pora by bić na alarm? Nie wiem. Ale niestety nie wygląda to dobrze. Jedyne, co w tej chwili ratuje Nafciarzy, to fakt, że na starcie rozgrywek udało się zebrać pokaźną zaliczkę punktową. Niestety jeśli nadal gra Wisły będzie dalej tak wyglądać, to zapas kiedyś się skończy i zamiast celować w puchary, trzeba będzie zacząć coraz bardziej niepewnie zerkać w dół tabeli.
Mój klub, moje serce, moja Wisła Płock
Oprócz tego mąż, ojciec i bimbrownik!