Jakub Szymański dla Przeglądu Sportowego: „z Bartoschem Gaulem nie było mi po drodze.”

W dzisiejszym Przeglądzie Sportowym możecie przeczytać rozmowę z naszym nowym obrońcą, pozyskanym w końcówce ostatniego okna transferowego z Górnika Zabrze. Poniżej możecie się zapoznać z wybranymi przez nas fragmentami tego artykułu.

O początkach piłkarskiej kariery

Jakub Szymański urodził się w Opocznie. Z lokalnym klubem, Ceramiką, związany był przez większość dotychczasowej kariery. Na pierwsze piłkarskie zajęcia, w wieku sześciu lat, zaprowadził go tata.

Zaczynałem jako bramkarz. Miałem wtedy długie włosy. Bardzo dużo biegałem, a moje parametry były najlepsze w całym zespole, dlatego nie pasowało to trenerowi. Stwierdził, że mogę grać w polu, ale pod warunkiem, że zetnę włosy. Zrobiłem to z płaczem, ale dzięki temu przeniosłem się na prawe skrzydło. Z czasem zostałem przesunięty na obronę

Dobra gra na poziomie juniorskim w klubie z Opoczna zaowocowała w pewnym momencie możliwością rozwijania piłkarskich umiejętności w stolicy. W wieku 17-lat przeniósł się do Polonii Warszawa. Dla młodego stopera była to także szkoła życia.

Nie było już mamusi i jej obiadków. Mieszkałem w bursie, gdzie równocześnie byli zawodnicy Polonii i Legii Warszawa. Dochodziło do sprzeczek. Czasami na stołówce obrzucaliśmy się makaronem czy wrzucaliśmy do prania rzeczy, które powodowały, że zabarwiały się ubrania. To wszystko było z głową, a do bójek nie dochodziło. Na mieście nic się nie działo, bo nie chodziliśmy po Warszawie w klubowych dresach tak jak legioniści. Dla nas było to za duże ryzyko, a niestety pamiętam, jak Jakuba Kisiela, który szedł z rodziną, napadli przed bursą

Po dwóch latach w Warszawie, gdzie grał głównie w juniorskiej drużynie MKS Polonia, Szymański przeniósł się do Zabrza.

W Polonii wyrobiłem sobie markę. Byłem jednym z lepszych zawodników w całej akademii. Dlatego w Górniku nie poczułem dużego zderzenia z seniorską piłką. Tym bardziej że na początku grałem w trzecioligowych rezerwach, a tam w szatni w większości byli młodzi zawodnicy

W barwach Górnika Zabrze zadebiutował w Ekstraklasie / foto: sportdziennik.com

W Górniku dostawał już więcej szans w rozgrywkach seniorskich. W sezonie 2020/2021 grał głównie w zespole rezerw (3. liga), rok później otrzymywał już od Jana Urbana szanse w pierwszej drużynie – zaliczył cztery występy od pierwszej minuty (w tym w meczu z Wisłą), od deski do deski grał w rozgrywkach Pucharu Polski (Górnik doszedł do ćwierćfinału). Dobra gra zaowocowała powołaniem do reprezentacji Polski do lat 20

Lubie takich zawodników, jak Kuba, którzy są skupieni na pracy nad sobą, nie robią fochów czy problemów. On bazuje przede wszystkim na sile fizycznej, doskoku i nie boi się bezpośredniej walki z rywalem. To właśnie waleczność jest jego mocną stroną. Z natury jest silny i świetnie to wykorzystuje. Sporo pracowaliśmy nad jego grą do przodu oraz odwagą (…). On potrzebuje grać na najwyższym poziomie, dlatego cieszę się, że zimą trafił do Wisły Płock i już zadebiutował. Na przestrzeni ostatnich miesięcy rozwija się bardzo dynamicznie.

Miłosz Stępiński, selekcjoner kadry do lat 20

Harmonijny rozwój piłkarza zastopowała… zmiana trenera w Górniku.

W czerwcu niespodziewanie zwolniony został trener Urban. To on wziął mnie z rezerw, potem za jego kadencji zadebiutowałem i miałem z nim świetne relacje. Niestety dla mnie i całej drużyny, patrząc na tabele, zatrudniony został trener Bartosch Gaul. Nie było mi po drodze ze szkoleniowcem, jak również jemu ze mną. (…) Raz porozmawiałem z trenerem, powiedział mi, że widzi we mnie potencjał. Co było później, wszyscy widzieli, bo praktycznie wcale nie grałem.

W meczu z Zagłębiem Jakub Szymański ponownie rozegrał pełne 90 minut / foto: wisla-plock.pl

Problemy personalne w linii obrony Nafciarzy, a także niewątpliwe te związane z limitem minut młodzieżowców, spowodowały, że dwudziestolatek miał szansę zadebiutować z Radomiakiem. W ten mecz wszedł nie najlepiej, ale już dobra gra w drugiej połowie tego spotkania spowodowała, że tydzień później na murawie zameldował się ponownie od pierwszej minuty.

Treningi u trenera Stano są intensywne i wymagające. Szkoleniowiec ma taki styl, więc musimy się pod niego dostawać. To procentuje w meczu, bo każdy widzi, ile mamy przebiegniętych kilometrów. Dla mnie ważnym aspektem był fakt, że trener Stano w przeszłości występował na pozycji stopera. Często mi podpowiada i mogę się od niego wiele nauczyć

Pełen artykuł możecie przeczytać w papierowym wydaniu dzisiejszego Przeglądu Sportowego lub w wersji online (paywall).

Kopnij dalej

Dodaj komentarz