Nafciarze mieli jechać do Pruszkowa i postawić kropkę w zdanie „Zagramy w barażach”. Niestety, zamiast przypieczętować swoją sytuację kolejny raz postanowili na własne życzenie skomplikować swoją przyszłość. Po porażce w Pruszkowie Wisła, jeśli nadal myśli o walce o powrót do Ekstraklasy, musi liczyć na korzystne rezultaty swoich rywali.
Przed meczem nic nie zwiastowało tego dramatu. Wprawdzie w wyjściowym składzie nadal figurował Łukasz Sekulski, który formę zgubił z nadejściem wiosny. Nie zmienia to jednak faktu, że kapitan Nafciarzy jest wiceliderem klasyfikacji strzelców i kiedyś do cholery musi się przełamać. Do składu „wskoczyli” Jach i Gerbowski. Na ławce w porównaniu do poprzedniego spotkania zasiedli Drapiński oraz Chrzanowski.
Ostatnie domowe spotkanie Znicza pod wodzą trenera Misiury ze środka rozpoczęli gospodarze. Jednak to Nafciarze od początku prowadzili grę. W piątej minucie mieliśmy pierwsze tego efekty. Z dystansu postanowił uderzyć Łukasz Sekulski. Nasz kapitan nieznacznie się jednak pomylił. Kilka minut później na podobną próbę zdecydował się Mateusz Szwoch. Niestety jego strzał zablokowali obrońcy. Pierwszy kwadrans to zdecydowana przewaga podopiecznych Dariusza Żurawia. Niestety bez wymiernych efektów. Na duży plus trzeba ocenić Jakuba Grića. Słowak zaliczał jeden skuteczny odbiór po drugim. Zdecydowanie nie było dla niego straconych piłek.
Pierwsza akcja gospodarzy to szesnasta minuta meczu. Wtedy to byliśmy świadkami potężnego zamieszania w narożniku naszego pola karnego. Muszę przyznać że komicznie wyglądała ta chwilowa kopanina rodem z orlika.
Wisła dominowała, a gola zdobył Znicz. Wiktor Nowak przyjął sobie piłkę w naszym polu karnym i przy bardzo biernej postawie Fabiana Hiszpańskiego uderzył na bramkę. Bartłomiej Gradecki był przy tym strzale bez szans.
W dwudziestej czwartej minucie świetna szansa na błyskawiczne wyrównanie w wykonaniu Nafciarzy. Najpierw do dogrania z lewej strony nie doszedł Sekulski. Chwilę później strzał jednego z Nafciarzy zablokowali obrońcy. Za faul na Fryderyku Gerbowskim w tej akcji ukarany został żółtą kartką strzelec jedynej jak do tej pory bramki w tym spotkaniu – Wiktor Nowak.
W dwudziestej dziewiątej minucie kolejny raz zakotłowało się pod bramką Misztala. Dośrodkowanie Fabiana Hiszpańskiego na strzał w poprzeczkę zamienił Gerbowski, próba dobitki w wykonaniu Grića trafiła w jednego z obrońców. Nafciarze przez trzydzieści minut zdecydowanie dominowali na boisku, jednak to gospodarze mieli korzystny wynik na tablicy.
W trzydziestej drugiej minucie niewiele brakowało aby Nowak zdobył swoją drugą bramkę. Na nasze szczęście nie udało mu się przeciąć dośrodkowanie Grudzińskiego. Chwilę później strzał Majewskiego pewnie broni Gradecki. Warto zaznaczyć, że były reprezentant Polski uderzył w sam środek bramki. W trzydziestej szóstej minucie kolejny kryminał w defensywie Nafciarzy. Tylko opatrzności Wiślacy zawdzięczają fakt, że nie stracili drugiej bramki. Opatrzność wystąpiła najpierw w osobie Gradeckiego, który instynktownie obronił strzał głową jednego z graczy Znicza. Sekundy później miało miejsce drugie objawienie, tym razem pod postacią słupka, który uratował nas przed utratą bramki.
Do końca pierwszej części gry wynik nie uległ już zmianie. Wisła pomimo dominacji i kilku przyzwoitych okazji nie umiała znaleźć sposobu na pokonanie Misztala. Za każdym razem czegoś brakowało. A to dokładności przy uderzeniu, a to celności ostatniego podania. Ewentualnie na drodze piłki zmierzającej do bramki stawali defensorzy.
Na drugą część spotkania oba zespoły wyszły bez zmian personalnych. O ile taką decyzją Mariusza Misiury nie można było być zdziwionym, o tyle brak reakcji ze strony Dariusza Żurawia to jednak było lekkie zaskoczenie.
W czterdziestej dziewiątej minucie, za zbyt ekspresyjną reakcję na decyzję arbitra, żółtą kartkę zobaczył David Niepsuj. Minutę później Wójcicki umieścił piłkę w bramce Gradeckiego. Nafciarzy uratował jednak arbiter liniowy i jego sygnalizacja pozycji spalonej. W pięćdziesiątej piątej minucie, żółta kartka powędrowała na konto Radosława Majewskiego. Kilkanaście sekund później kartonik tego samego koloru obejrzał Marcin Biernat.
Po zmianie stron to Znicz zdecydowanie częściej gościł w naszym polu karnym, niż my na połowie pruszkowian.
W pięćdziesiątej ósmej minucie podwójna zmiana w Zniczu. Moskwik i Stanclik zastąpili Majewskiego i Wójcickiego. Dwie minuty później uderzenie w środek bramki Gerbowskiego bez problemu broni Misztal. Chwilę później potrójna zmiana w drużynie gości. Tomczyk, Thiakane oraz Jime w miejsce Grića, Kocyły oraz Gerbowski.
Nie wyszły nam na dobre zmiany. Nafciarze wprowadzeni na boisko jeszcze nie zdążyli dobrze udeptać trawy, a Stanclik podwyższył prowadzenie gospodarzy. Nie taki scenariusz zakładali kibice Wisły.
Gra po drugim trafieniu dla Znicza mocno siadła. Kiedy wydawało się, że nic już się na boisku nie wydarzy, do głosu doszedł Mateusz Szwoch. Uderzenie z pola karnego dało Wiśle kontaktowe trafienie. Piłka wturlała się do siatki pomimo asysty bramkarza i dwóch obrońców z Pruszkowa.
W międzyczasie zmiana w Zniczu. Boisko opuścił strzelec pierwszej bramki Wiktor Nowak. Jego miejsce zajął Kaito Imaj.
Nafciarze po zdobyciu gola poczyniali sobie dużo śmielej. Szybko mogli zostać za to skarceni. Dobre dośrodkowanie z prawej strony bramki Gradeckiego i Stanclik głową uderzył minimalnie niecelnie.
W odpowiedzi Łukasz Sekulski postanowił uniemożliwić rozmnażanie się Juchymowycza. Chwilę później Jacha zmienił Westermark. Dariusz Żuraw ewidentnie postawił wszystko na jedną kartę.
Z minuty na minutę ataki Nafciarzy stawały się coraz bardziej zaciekłe. W siedemdziesiątej szóstej minucie w polu karnym byli Sekulski i Tomczyk. Nasi napastnicy sugerowali w tej sytuacji zagranie ręką jednego z defensorów gospodarzy, jednak VAR uznał że wszystko odbyło się w granicach przepisów.
Siedemdziesiąta dziewiąta minuta to kolejny kabaret w wykonaniu obrony Wisły. Biernat podawał do środka pola, pomiędzy Sangre oraz Gradeckiego. Nasz bramkarz się w tym nie zorientował, a Szwed potknął. Zapachniało kompromitacją. Na nasze szczęście Moskwik nie połapał się w całej sytuacji i skończyło się na śmiechu (przez łzy).
Dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry, żółtą kartkę zobaczył Emil Thiakane. Chwilę później ostatnia zmiana w Zniczu. Krystian Tabara zmienił Krajewskiego.
W osiemdziesiątej czwartej minucie najpierw Sekulski niecelnie uderzał głową, a chwilę później opuścił boisko zmieniony przez Krzysztofa Janusa. Ostatnie minuty regulaminowego czasu gry to chaotyczne ataki Nafciarzy i żelazna obrona Znicza.
Sędzia Stefański doliczył aż sześć minut i już w pierwszej z nich ponownie słupek uratował Nafciarzy. Shuma Nagamatsu w tej sytuacji pomylił się o centymetry.
Z każdą sekundę przybliżającą piłkarzy do końcowego gwizdka ataki gości z Płocka wyglądały coraz bardziej bezradnie. Znicz bronił skutecznie i dowiózł prowadzenie do końca.
Nafciarze przegrywają drugi mecz z rzędu. Strefa barażowa odjeżdża. Cel wymyka się z rąk… nie wiem co mogę jeszcze napisać po takim meczu. Wiśle pozostaje jeszcze matematyczna szansa na grę w barażach. W ostatniej kolejce zmierzą się przed własną publicznością z Resovią Rzeszów. Niestety, teraz już nie wszystko jest w nogach kopaczy z Płocka.
Dariusz Żuraw (wypowiedź po meczu):
– W piłce nożnej wygrywa zespół, który strzeli jedną bramkę więcej niż przeciwnik i Znicz dziś to zrobił. My po meczu z Motorem Lublin wydawało się, że złapaliśmy dobry rytm i jesteśmy w sytuacji, w której mamy wszystko w swoich rękach i kolejny raz to wszystko roztrwaniamy. Czuję ogromne rozczarowanie, bo znów mogliśmy zrobić coś ekstra, a zawodzimy. Myślę, że to tyle, żebym nie powiedział, czegoś, czego będę później żałował.
Znicz Pruszków 2-1 Wisła Płock
Wiktor Nowak 20, Daniel Stanclik 62 – Mateusz Szwoch 66
Znicz: 12. Piotr Misztal – 91. Marcel Krajewski (83, 22. Krystian Tabara), 6. Krystian Pomorski, 3. Dmytro Juchymowycz, 10. Mateusz Grudziński, 8. Tymon Proczek – 30. Wiktor Nowak (67, 13. Kaito Imai), 5. Jurij Tkaczuk, 18. Shuma Nagamatsu – 7. Jakub Wójcicki (58, 21. Daniel Stanclik), 9. Radosław Majewski (58, 11. Paweł Moskwik).
Wisła: 99. Bartłomiej Gradecki – 24. David Niepsuj, 44. Marcus Haglind-Sangré, 2. Marcin Biernat, 33. Jarosław Jach (73, 53. Jesper Westermark), 16. Fabian Hiszpański – 9. Dawid Kocyła (61, 19. Émile Thiakane), 14. Mateusz Szwoch, 8. Jakub Grič (61, 18. Jime), 32. Fryderyk Gerbowski (61, 37. Oskar Tomczyk) – 20. Łukasz Sekulski (85, 10. Krzysztof Janus).
żółte kartki: Nowak, Majewski, Juchymowycz, Proczek – Niepsuj, Biernat, Thiakane, Tomczyk.
sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Mój klub, moje serce, moja Wisła Płock
Oprócz tego mąż, ojciec i bimbrownik!