„Parostatkiem w piękny rejs…” zdaje się zabierać nas Wisła Płock. U steru Mariusz Misiura, a na pokładzie coraz to nowi marynarze. Właśnie o najnowszym nabytku Wisły chciałem stworzyć słów parę. Z góry zaznaczę, że w tekście nie pojawią się już analogie do Krzysztofa Krawczyk.
Piotr Krawczyk, bo o nim te słów kilka, trafia do Wisły w miejsce Jespera Westermarka. I już na starcie możemy przeczytać w SM, że „Jesper > Krawczyk”. No więc spójrzmy na to z perspektywy boiska.
Piotr Krawczyk w swojej karierze zanotował 3 dłuższe epizody klubowe:
- Pogoń Siedlce – 56 spotkań, 2 asysty.
- Legionovia Legionowo – 37 spotkań, 30 goli
- Górnik Zabrze – 125 spotkań, 17 goli, 7 asyst
W sumie 10 sezonów na poziomie centralnym, ponad 11 tys. minut na boisku. Biorąc pod uwagę kilka spotkań w rezerwach Zabrzan oraz krótki epizod w Orlętach Radzyń, 48 goli zdobytych w 222 spotkaniach. Dużo ? Mało ? Jak spojrzymy na to, że chociażby w Zabrzu częściej pełnił rolę rezerwowego niż napastnika pierwszego wyboru, śmiem twierdzić, że rezultat nie jest najgorszy.
Porównajmy teraz charakterystykę obu napastników. Jesper to typowy lis pola karnego, łowca bramek, który w obrębie szesnastki czeka na okazję do wykończenia akcji wypracowanej przez kolegów z drużyny. Gorzej sytuacja wygląda gdy trzeba popracować nad dobrem zespołu. Gra w defensywie? Cytując jednego z naszych wychowanków „Jak będę wracał do defensywy, to nie będę miał siły biegać w ataku”. Podobne zasady mogły przyświecać Szwedowi.
Piotr Krawczyk zdaje się być przeciwieństwem tego stwierdzenia. Napastnik o bardzo podobnej charakterystyce do Łukasza Sekulskiego. Umiejący grać jako ten pierwszy obrońca. Dobrze radzący sobie w grze tyłem do bramki i stanowiący zawsze alternatywę do rozegrania piłki przed polem karnym rywali. Do tego należy uwzględnić niemal 190 cm wzrostu, co w polu karnym rywali może okazać się często kluczowe. To opis idealnego napastnika do systemu, jakim chce grać nasz szkoleniowiec.
Warto też dodać, że mówimy o piłkarzu, który zna realia ligi, jest w rygorze treningowym, gotowy do gry na już. No i nie potrzebuje żadnej mitycznej aklimatyzacji. Najlepszy dowód? Transfer w czwartek. W niedzielę debiut. Istotnym faktem jest też to, że Piotr ma być piłkarzem, który zwiększy presję na Łukasza Sekulskiego, a w odpowiedniej chwili będzie mógł wskoczyć w jego miejsce na boisku.
Zaufanie.
Niezliczoną ilość razy we wszystkich przypadkach słyszałem to słowo na starcie sezonu. Nowemu nabytkowi Wisły też należy zaufać. Szczególnie, ze jego przyjście do Wisły to też pomysł mocno popierany przez Daniego Pacheco. Hiszpan spędził z Piotrem ostatnie lata w Zabrzu i bardzo docenia umiejętności boiskowe Krawczyk. Ufamy więc trenerowi ? Ufamy piłkarzowi, który zna Krawczyka i który na starcie sezonu wyrasta na niekwestionowanego lidera na boisku?
W tym miejscu należy się też słów kilka o samym transferze. Mówiło się, że Wisła wygrała rywalizację z GKS-em Tychy. Nie do końca jest to prawda. Krawczyk nie rozważał nawet przenosin do Tych. Dla niego to właśnie Wisła była pierwszym wyborem. Ciężko więc tu mówić o jakimś licytowaniu się z zespołem ze Śląska.
Sprawa druga, kwota transferu, bo przecież wszyscy mówią, że to transfer gotówkowy. No i tutaj znowu mamy małą nieścisłość. Piotr Krawczyk zasilił szeregi Nafciarzy za dokładnie 0 złoty (słownie ZERO). Jedynym pieniężnym zapisem w tej umowie jest procent od kolejnego transferu napastnika. Nie wiem, czy to wygórowana kwota jak za środkowego napastnika z Ekstraklasy, na moje oko jednak do przełknięcia dla takiego klubu jak Wisła. Patrząc na wymagania kibiców oraz możliwości finansowe Nafciarzy, żeby spełnić te pierwsze, Wisła musiałaby albo zaciągnąć jakiś niebotyczny kredyt, albo co gorsze, postawić na tak egzotycznego napastnika, że słuszny wybór graniczyłby z prawdopodobieństwem trafienia „szóstki” w totka.
Mój klub, moje serce, moja Wisła Płock
Oprócz tego mąż, ojciec i bimbrownik!