20 sierpnia 1994 roku do Płocka zawitała drużyna Górnika Zabrze.
RYWAL
Górnik Zabrze został założony w grudniu 1948 roku, a już 9 lat później sięgnął po pierwsze mistrzostwo Polski. Przez kolejne 11 lat nie schodził z podium ligi, pięć razy z rzędu zajmując najwyższe miejsce.
W sezonie 69/70, grając w Pucharze Zdobywców Pucharu dotarł aż do finału, gdzie przegrał z Manchesterem City 2:1. O tym, że w ogóle się w tym finale znalazł zadecydował…rzut monetą.
Lata 70-te przyniosły Górnikowi kolejne dwa tytuły Mistrza Polski, trzy Puchary Polski oraz spadek z ligi w sezonie 77/78. Kolejna dekada to powtórka sukcesów z lat 60-tych i pięciokrotne mistrzostwo oraz jedyny Superpuchar Polski.
W sezonie 1993/94 do końca walczył o kolejny tytuł mistrzowski z Legią Warszawa. Jednak jak wiadomo, ostatnia kolejka budzi ogromne emocje i podejrzenia. Tak było i tym razem. Przy wyniku 1:0 dla Górnika sędzia wyrzucił z boiska aż trzech zawodników zabrzan. Ostatecznie, po remisie z Legią 1:1, zajął 3. miejsce.
MECZ
Czy beniaminek, grający po raz pierwszy w historii na najwyższym poziomie przestraszył się czternastokrotnego mistrza Polski? Otóż nie.
Już w 1. minucie okazję do strzelenia gola miał Artur Wyczałkowski, który popisał się efektownym strzałem z przewrotki. Jednak w 4. minucie to goście otworzyli wynik. Dariusz Koseła, znajdujący się na 25. metrze potężnym strzałem umieścił piłkę w siatce Petrochemii. Czy to odcięło naszej drużynie tlen, czy zaczęli się bronić? Nic z tych rzeczy. Nafciarze ruszyli do ataku! Przez kolejne 30 minut Petrochemia dominowała, podejmując raz po raz próbę wyrównania.
Strzałami z dwudziestu metrów bramkarza Górnika próbował pokonać najpierw Rafał Siadaczka, później Piotr Kowalski, a w końcu Paweł Dylewski. Największą szansę na strzelenie gola miał Piotr Kowalski, który stojąc ledwie kilka metrów od bramki nie zdążył przyjąć piłki na głowę po bardzo dokładnym dośrodkowaniu Artura Wyczałkowskiego.
W każdym rozegranym do tej pory meczu, z wyjątkiem bezbramkowego remisu z Pogonią, Petrochemia traciła bramkę w końcówce pierwszej połowy. Tym razem było inaczej, mimo że niewiele brakowało by historia się powtórzyła. W 40. minucie Krzysztof Koszarski najpierw wybił piłkę po strzale Marka Szymańskiego, potem, mimo precyzyjnie wykonanego rzutu rożnego Górnik również nie zdołał pokonać bramkarza Petrochemii. Jacek Grembocki główką próbował umieścić piłkę w siatce, ale została ona wybita przez Koszarskiego i mimo że jeszcze odbiła się od poprzeczki nie przekroczyła linii bramkowej. Tuż przed gwizdkiem na strzał z 25. metra zdecydował się Paweł Dylewski. Dariusz Klytta strzał co prawda wybił, ale w ostatniej chwili czubkiem buta piłkę do siatki skierował Rafał Siadaczka. Do szatni schodziliśmy więc przy wyniku 1:1.
W pierwszych minutach drugiej połowy Petrochemia nadal atakowała i stwarzała sobie dogodne sytuacje do zmiany wyniku. Jednak nieskutecznie. Niestety po błędzie Adama Majewskiego, a potem Krzysztofa Koszarskiego, gola dla Górnika strzelił Andrzej Orzeszek. Prowadzenie gości chwilowo podcięło naszej drużynie skrzydła. W 69. minucie na boisku pojawił się Bogusław Pachelski, a Nafciarze znów przystąpili do ataku na bramkę zabrzan. Najpierw w 72. minucie strzał Artura Wyczałkowskiego broni Dariusz Klytta, później Krzysztof Kwasiborski z rzutu wolnego trafia w poprzeczkę. Jednak już chwilę później Adam Majewski przejął piłkę w polu karnym i podał ją do Bogusława Pachelskiego. Czy Boguś Pachelski umieścił ją w siatce? OCZYWIŚCIE.
Tygodnik Płocki w relacji z tego meczu nazwał drużynę Grzegorza Wenerskiego “mistrzami ostatniej minuty”.
TRENERZY PO MECZU
Grzegorz Wenerski:
Wynik był podobny do końcowego rezultatu z meczu z ŁKS-em, ale gra zupełnie inna. Graliśmy zdecydowanie lepiej w ofensywie, ale defensywa popełniała jeszcze szkolne błędy, zwłaszcza Krzysztof Koszarski. Jestem optymistą, że po tym meczu stać będzie zespół na jeszcze lepszą grę. Zadowolony jestem z postępów młodych zawodników – Artura Wyczałkowskiego, który coraz lepiej radzi sobie w podstawowym składzie i Piotra Kowalskiego, którego wybór do jedenastki okazał się trafny.
Edward Lorens:
Gratuluję drużynie Petrochemii dobrego meczu mimo niekorzystnego obrotu sytuacji. Gospodarze nie załamali się po stratach bramek i w końcówkach wyrównywali. Moja drużyna po pierwszej bramce przestała grać zespołowo, część zawodników wyłączyła się z gry, a przy 100% sytuacjach nie potrafili pokonać bramkarza Koszarskiego. Przy stanie 2:1 były momenty dobrej gry, ale niestety niewykorzystane sytuacje Szymańskiego i Orzeszka zemściły się w ostatniej chwili. Z beniaminkiem gra się trudno, zwłaszcza gdy publiczność reaguje tak żywiołowo. Mam pretensje do swoich zawodników, że nie potrafili utrzymać korzystnego rezultatu.
Składy obu drużyn oraz oceny zawodników, wystawione przez Adama Godlewskiego dla Przeglądu Sportowego:
Kolejny raz najlepszym zawodnikiem nie tylko w szeregach Petrochemii, ale także w całym meczu został Rafał Siadaczka. Jako jedyny został oceniony notą 7. Majewski, Dylewski i Wyczalkowski dostali po 6. Bramkarze obu drużyn zostali ocenieni na 5.
Pozostałe wyniki 4. kolejki
Mimo fatalnej pogody i ulewy, która przeszła nad Płockiem w trakcie meczu, znów zaliczyliśmy najwyższą frekwencję w kolejce. Spotkanie z Górnikiem Zabrze oglądało 11 tysięcy widzów. Najmniej chętnych do obejrzenia meczu na żywo było w Poznaniu, gdzie Warta podejmowała Stomil Olsztyn. Pojedynek Ruchu z ŁKS-em obejrzało mniej niż 2,5 tysiąca widzów.
W 4. kolejce padło aż pięć remisów, w tym trzy zakończyły się wynikiem 2:2. Żaden gol nie padł w meczu Ruchu z ŁKS-em oraz Widzewa z GKS-em Katowice.
Za tydzień zapraszamy was na mecz wyjazdowy. Jedziemy do Poznania, gdzie zmierzymy się z Lechem.
Wisła Płock, Inter Mediolan, jaram się Ekstraklasą i Serie A. Psychofanka Czarka Stefańczyka i Samira Handanoviča