Weekend. Fajna sprawa. Relaxing, nicnierobiling, no i jakiś meczing można zobaczyć. Albo dwa. W porywach do dwunastu. Swoją drogą, zastanawiałem się, kto wymyślił, że weekend trwa 2 dni, a pozostałe 5 dni w tygodniu to już nie-weekend? I dlaczego nie jest odwrotnie? Domyślam się. Pewnie trudno byłoby mieć tyle pieniędzy, żeby je wydawać przez 5 dni, pracując na nie tylko 2? No i PKB, podatki, budżety i takie tam. Cóż, życie.
Weekend rozpocząłem w „poszukiwaniu” następców niejakiego Roberta L. (kojarzycie człowieka), czyli od meczu CLJ U-15 Varsovia – Wisła. Lewandowski jest wychowankiem Varsovii grał w niej 8 lat, więc – przyznacie – mój wybór nie był całkiem bez sensu.
Pierwsza połowa – Varsovia ustawiona dość głęboko, a my próbujemy grać w piłkę z wysoko ustawionym bramkarzem, jakieś 30-40 metrów od bramki. Posiadanie piłki na oko jakieś 70%-30% (dla Wisły rzecz jasna), my próbujemy, a Varsovia czeka. Problem w tym, że z naszych prób nic nie wynikało. Nie pamiętam (choć być może to kwestia mojej pamięci) ani jednego strzału na bramkę gospodarzy z pierwszej połowy. A Varsovia czekała, czekała, aż się doczekała. W 25’ po stracie piłki w środkowej części boiska, nastąpiła szybka kontra, po której miejscowy płaskim strzałem z prawej nogi z 10 metrów pokonuje naszego bramkarza. Do przerwy 0:1. My graliśmy, Varsovia strzeliła gola.
Początek drugiej połowy bez zmian. My próbujemy sforsować zasieki, Varsovia ustawiona głęboko, czeka. No i znów się doczekała. Tylko tym razem szybciej. Po stracie piłki 9 minut po przerwie, szybka kontra, nasz bramkarz ustawiony wysoko, obrona w ogóle nie ustawiona. 0:2. Mocny gong. Żeby było „mocniej”, 3 minuty później kolejna kontra Varsovii, po której nasz obrońca fauluje (zdaniem sędziego, moim niekoniecznie) napastnika Varsovii w sytuacji sam na sam jakieś 3 metry przed polem karnym i wylatuje z boiska. 0:2 i czerwona kartka? Znam bardziej komfortowe sytuacje.
Ale CZK nie zmieniła nic w obrazie gry. Pomimo osłabienia, dalej prowadziliśmy grę, budowaliśmy akcje, szukaliśmy dziury w szczelnie ustawionym murze Varsovii. Na szczęście pojawiły się strzały, oba odbite przez bramkarza Varsovii (65’ i 67’). Varsovia dalej czekała i liczyła na kontry. Po kolejnej napastnik miejscowych mija znów wysoko ustawionego naszego bramkarza, strzela do pustej bramki, na szczęście nasz obrońca wybił piłkę.
My dalej próbowaliśmy i graliśmy „swoje”. Aż udało się w końcówce meczu. Wolny z lewej strony boiska, bramkarz Varsovii po raz kolejny nie łapie piłki, odbija ją przed siebie, zamieszanie w polu karnym, po którym jeden z naszych z 2 metrów wbija piłkę do bramki. Na wyrównanie zabrakło czasu.
Mecz kończy się porażką 1:2. Ale nie martwcie się, chłopcy. Cały życie, w tym te futbolowe, przed wami. A poza tym, z punktu „przysposobienia do zawodu” piłkarza (a oto chyba w grze juniorskiej chodzi), zdecydowanie wybieram próbę gry w piłkę, niż czekanie, liczenie na błąd i tzw. konterkę. To, czego mi zabrakło, to prób strzałów z dalszej odległości. Bramkarz gospodarzy nie złapał praktycznie żadnego naszego strzału, wszystkie odbijał przed siebie. Więc trzeba było mu dać szansę na popełnienie innych błędów.
Czy znalazłem następcę Lewandowskiego? Jak mam być szczery, za bardzo na to nie liczyłem. Nie wiem, jak Lewandowski grał w piłkę w wieku 15 lat, w każdym razie, skoro w wieku 18 lat „odstrzeliła” go Legia, raczej szału w juniorach nie robił. Dopiero po „umieszczeniu” go przez matkę w Zniczu Pruszków mu „poszło’. Mam nadzieję, że któremuś z naszych też „pójdzie”.
A potem nastał czas oczekiwania na wieczorną ucztę.
O uczcie pisałem tu https://nafciarski.pl/2022/08/28/pierwsza-porazka-lidera/ więc nie będę się powtarzał. Gdyby ktoś przed rozpoczęciem sezonu powiedział, że po 7. kolejkach będziemy w tym miejscu, w którym jesteśmy, z takim dorobkiem jaki mamy, w trybie pilnym odesłany zostałby do psychiatryka. Więc cieszmy się z tego, co mamy, a kadra trenerska niech główkuje, jak uniknąć błędów, których można uniknąć i co zrobić, żeby świetną piłkę grać nie kwadrans, tylko trochę dłużej.
No i nadeszła niedziela. Dzień święty. Ja ten dzień (między innymi) postanowiłem „uświęcić” meczem „dwójki”. Byłem ciekaw czy nasza słaba (moim zdaniem) gra z Ząbkovią była wypadkiem przy pracy, czy też może wyznacznikiem aktualnego poziomu i możliwości tej drużyny? Graliśmy z Oskarem Przysucha, czyli niby drugą „siłą” poprzedniego sezonu nie naszej grupy, który jednak ten sezon rozpoczął bez specjalnych fajerwerków, 3 mecze, 3 punkty, jedno zwycięstwo, dwie porażki.
Na początku miłe zaskoczenie. W składzie wyjściowym znalazł się Mateusz Szwoch (grał 63 minuty), czyli zdrowie jest i po kontuzji ani śladu. Dodatkowo Kocyła, Lewandowski, Drapiński, Cielemęcki, Walczak. Janus ze Szczutowskim tym razem rozpoczęli na ławce. Ale sześciu ludzi z szerokiego składu „jedynki” to mocna paczka.
Mecz też rozpoczął się dość miło. Już w pierwszej minucie Lewandowski przeprowadził indywidualną akcję, przewrócił się w polu karnym, ale gwizdek sędziego milczał. Goście odpowiedzieli w 4 minucie, po rożnym i strzale głową Karwowskiego zabrakło centymetrów do objęcia prowadzenia.
Potem przez dłuższy czas niewiele się działo. Jedynie w 9 minucie, po dośrodkowaniu z prawej strony, Lewandowski strzela celnie głową, ale to był za lekki strzał by mógł sprawić jakikolwiek problem bramkarzowi. Dopiero w 27 minucie Kondracki zagrywa dobrą, penetrującą piłkę w pole karne do Leszczyńskiego, ten podczas próby minięcia obrońcy jest faulowany, sędzia dyktuje rzut karny. Do piłki podszedł Lewandowski i pewnym płaskim strzałem pokonał bramkarza gości. 1:0
Strzelona bramka „obudziła” mecz. 4 minuty później Cielemęcki silnym strzałem obija poprzeczkę bramki gości, w 37 minucie przejmujemy piłkę na połowie Oskara, szybkie zagranie „na plecy” do Walczaka w polu karnym, ten odgrywa do Kondrackiego, Kacper z lewej strony dośrodkowuje płasko na dalszy słupek, do piłki na 4 metrze dopada Lewandowski i bez problemu ładuje piłkę do siatki. 2:0
Tuż po wznowieniu gry, rozgrywamy spokojnie piłkę na własnej połowie, Mazurowski zagrywa piłkę do Lodzińskiego, nasz bramkarz nie trafia w piłkę, dopada do niej Karwowski i strzela do pustej bramki. Bramka z serii piłkarskie jaja. 2:1
Postanowiliśmy dość szybko przywrócić „prawidłowy” wynik meczu. Po chwili Lewandowski trafia w słupek bramki gości, a niedługo później wypatrzony po prawej stronie Cielemęcki zagrywa wzdłuż bramki do Lewandowskiego, który pakuje piłkę do branki. 3:1. Niestety podczas tego strzału nasz napastnik dość boleśnie zderzył się ze słupkiem i musiał zejść z boiska. Zastąpił go Szczutowski.
Do przerwy więc 3:1. Po niemrawym początku meczu, w drugiej części pierwszej połowy, zdecydowanie lepszej i żywszej, zadaliśmy 4 ciosy, 3 do bramki przeciwnika, a 1 do swojej.
Drugą połowę rozpoczęliśmy dość spokojnie. Może myśleliśmy, że mecz już się wygrał, może uśpiła nas łatwość w zdobywaniu goli? Szkoda, że goście chyba myśleli trochę inaczej niż my. W 52 minucie Bogołęcki zagrywa dłuuuuuugą piłkę, ta sobie leeeeeeeciiii i leeeeciiiiii, aż spada w narożniku naszego pola karnego za linią naszej obrony do Nogaja, ten wyjątkowo łatwo „nawija” Drapińskiego i płaskim strzałem lewą nogą pokonuje Lodzińskiego. 3:2 Za łatwo panowie, za łatwo stracona bramka.
Po stracie bramki również chcieliśmy przywrócić właściwy wynik meczu, ale tym razem się nie udało. Szwoch odbiera piłkę na połowie gości, zagrywa do Walczaka, ten podciąga kilka metrów, zagrywa na środek pola karnego do Kocyły, ten strzela z 8 metrów ponad bramka. To była świetna sytuacja, to powinien być gol. Po chwili Szwoch znów odbiera piłkę gościom, zagrywa na prawą stronę do Gedka (wszedł minutę wcześniej), niestety strzał naszego pomocnika z narożnika pola karnego jest niecelny. Chwilę potem, po akcji Janusa i dośrodkowaniu z lewej strony, znów Gedek, tym razem lewą nogą i znów (tym razem minimalnie) niecelnie.
Gra była dość otwarta, my atakowaliśmy, goście dość groźnie kontrowali. W 67 minucie po rożnym Janusa celny strzał Wawrzyńskiego, bramkarz obronił. Goście odpowiedzieli 3 minuty później groźnym strzałem z narożnika pola karnego obronionym przez Lodzińskiego, z kolei chwilę później po strzale Gedka i rykoszecie, bramkarz gości łapie piłkę.
Dalej próbowaliśmy, ale brakowało dokładności, precyzji, ostatniego podania. Wyglądało to trochę beztrosko, tak jakbyśmy wierzyli, że kolejny gol strzeli się sam. Niestety, znów goście chyba myśleli zupełnie inaczej niż my. W 79 minucie spotkała nas bardzo przykra niespodzianka, Po wrzutce z prawej strony, niepilnowany Karwowski wyskakuje i głową z 5 metra pokonuje naszego bramkarza. 3:3.
Do końca już się nic nie zmieniło. Jeżeli ktoś jeszcze stworzył jakąś niebezpieczną sytuację, to bardziej goście (85’ groźny strzał Nogaja, Lodziński na róg). W efekcie remisujemy mecz, którego nie mieliśmy prawa zremisować. Dość łatwo strzeliliśmy trzy gole, ale jeszcze łatwiej tyle samo straciliśmy. Goście nic wielkiego nie pokazali, wystarczyła ambicja, dążenie do celu i proste środki. Remisować z Przysuchą z sześcioma ludźmi z „jedynki” w pierwszym składzie? Chyba nie przystoi.
Wisła Płock – Oskar Przysucha 3:3 (3:1)
1:0 Lewandowski 27’
2:0 Lewandowski 37’
2:1 Karwowski 38’
3:1 Lewandowski 44’
3:2 Nogaj 52’
3:3 Karwowski 79’
A co wydarzyło się na innych stadionach IV kolejki IV ligi?
W meczu na szczycie Troszyn zremisował z Piasecznem 3:3. Goście rozpoczęli mecz z przytupem, po 20 minutach było 2:0 dla Piaseczna (w tym bramka Naleja po rajdzie przez pół boiska). Do przerwy gospodarzom udało się odpowiedzieć jednym golem, po przerwie Piaseczno strzeliło trzeciego gola, zaś gospodarzom ze stanu 1:3 udało się doprowadzić do remisu 3:3. Dwóch rannych, żaden zabity, gra toczy się dalej,
Ząbkovia po wygranym meczu z nami, pojechała do Ostrołęki na mecz z czerwoną latarnią ligi, która w trzech dotychczasowych meczach zdobyła całe zero punktów i w tygodniu zmieniła trenera. Ząbkovia postanowiła iść utartą ścieżką, kolejny piłkarz został ukarany czerwoną kartką (tym razem Maślanka w 71’), zaś 7 minut później miejscowym udało się strzelić zwycięskiego gola. W efekcie Narew wygrywa z Ząbkovią 1:0 i zdobywa pierwsze punkty w sezonie, a Ząbkovia w czwartym meczu dostaje czwarta czerwoną kartkę. Jedyny mecz bez CZK to mecz z nami.
Mazovia Mińsk Maz. dość łatwo wygrała na wyjeździe z Escolą 4:1, a dzień konia miał Michał Bondara, który strzelił 3 gole, a przy czwartej asystował. Cieszy pierwsze zwycięstwo w sezonie Świtu Staroźreby (wygrana na wyjeździe z KS Raszyn 3:1 – Sobczak, Trakukl, Januszczak). Z kolei Victoria Sulejówek, z którą gramy w środę, wygrała na wyjeździe z Wilgą Garwolin 3:2, dwie bramki strzelił Jan Dżwigała, syn znanego w Płocku (choć nie wiem, czy lubianego) Dariusza. W środę czeka nas niełatwa przeprawa.
A w tabeli osuwamy się coraz niżej:
________________________________
No to co? Weekend był i się zbył. Trzy mecze, jeden fatalny remis i dwie porażki. Życie. Nie pozostaje nic innego, jak czekać na następny, pamiętając o środowych meczach ze Skrą Częstochowa (chyba będzie transmisja klubowa na YouTube) oraz Victorią Sulejówek (chyba nie będzie żadnej transmisji). Dobrego tygodnia, Nafciarze.
PS. Żebym nie zapomniał. W pierwszym meczu A klasy, Wisła III wygrała na wyjeździe z Wisła Nowy Duninów 8:1, a w meczu CLJ U-17 Wisła zremisowała z Resovią także 3:3. Ten wynik nas dziś prześladuje :).
Szczypta ironii & dwa gramy sarkazmu & nie za dużo rozumu & czasem myślę.