Pierwsza porażka lidera

Sobota, godz. 20.00, stadion pełen, prawie 20 tysięcy kibiców, w tym 900 (komplet, szacunek !!!) Nafciarzy. Święto futbolu. Dla takich chwil się żyje. 

Mecz wydawał się pozornie łatwy (bo Widzew przegrał dwa dotychczasowe mecze u siebie, a my jesteśmy liderem) i trudny zarazem (bo w końcu kiedyś musi u siebie wygrać). A my? Jesteśmy liderem, ale przecież każdy ma prawo do gorszego dnia, gorszego meczu. Poza tym nigdy wcześniej na stadionie Widzewa nie wygraliśmy. No i pamiętajmy, ten słoń jest jeszcze niedorobiony. Więc zastanawiałem się, czy słoń zakończy sobotę z trąbą uniesioną wysoko ku górze, czy może niekoniecznie? 

Foto Wisła Płock

Najwidoczniej trener Stano uznał, iż maszyna działa prawidłowo i nie wymaga poważniejszych napraw. W porównaniu do meczu z Koroną, w składzie wyjściowym zabrakło (na ławce zresztą też) jedynie Damiana Michalskiego (kontuzja). W jego miejsce na boisko wybiegł Jakub Rzeźniczak, dla którego był to pierwszy mecz od czasu… pierwszej kolejki i meczu z Lechią Gdańsk. Z kolei trener Niedźwiedź w wyjściowym składzie Widzewa dokonał, w porównaniu do ostatniego meczu z Wartą, dwóch zmian, w miejsce Sancheza i Sypka, na boisku pojawili się Letniowski i Zjawiński.  

Mecz rozpoczęliśmy z wysokiego C. W 2 minucie Sekulski zagrywa do Davo, ten dośrodkowuje, obrońca wybija na róg. Po rogu dośrodkowanie z lewej strony boiska, piłka spada na nogę Rzeźniczaka, ten z dwóch metrów strzela minimalnie obok bramki. Pozycja była trudna, strzał z powietrza, ale to powinien być gol. 

I kiedy się wydawało, że bramka jest kwestią czasu, dostaliśmy gonga. 

Po pierwszej akcji pod naszą bramką Widzew wywalczył w 5 minucie róg. Dośrodkowanie, piłkę głową wybija Kapuadi, niestety na wprost naszej bramki, dopada do niej Danielak i pięknym wolejem z powietrza z 20 metrów strzela do naszej bramki. Zasłonięty Gradecki nie miał szans. 0:1. Stadion (w 90%) oszalał. Większość naszych ligowców podczas takiego strzału połamałaby się / strzeliła kilka metrów nad bramką / nie trafiłaby w ogóle w piłkę. Danielakowi wyszedł strzał życia. Inna sprawa, że stał sam, kilka metrów przed polem karnym, gdzie nie było żadnego z naszych. Złe ustawienie naszej drużyny, o którym uczą nawet w żakach. Jeżeli przeciwnik wybija róg, ktoś przed polem karnym być musi. 

Postanowiliśmy bardzo szybko odrobić straty. Rozpętał się huragan, a w polu karnym gospodarzy co chwila gotowało się jak w dobrze nagrzanym kotle. W 7 minucie po dośrodkowaniu Vallo, strzela głową Wolski, Ravas broni. Po chwili Davo zagrywa do Wolskiego, w groźnej sytuacji obrońca wybija na róg. Po dośrodkowaniu i zgraniu Rzeźniczaka, Żyro wybija piłkę z pustej bramki. Co chwila pole karne Widzewa było ostrzeliwane to z lewej strony, to z prawej, obrońcy Widzewa dwoili się i troili. Wydawało się, że gol paść musi. Niestety nie padł.  

W tym czasie imponowała wymienność pozycji, ruch z przodu, celność podań. To naprawdę mogło się podobać. 

Z biegiem czasu huragan osłabł, zaczęła się robić flauta. Jeszcze w 20 minucie Wolski strzela celnie lewą nogą z 20 metrów, Ravas broni na róg. I to by było na tyle, jeśli chodzi o nasze groźne ataki w pierwszej połowie. Z biegiem czasu Widzew zaczął się orientować, że diabeł (lider) nie taki straszny, jak go malują i zaczął atakować coraz śmielej.  W 30 minucie groźne dośrodkowanie Danielaka do Letniowskiego, Rzeźniczak wybija na róg, zaś w końcówce pierwszej polowy Pawłowski celnym strzałem sprawdził Gradeckiego, ale ten bez problemów złapał piłkę. 

Druga połowa rozpoczyna się dość niemrawo. Niestety, stan niemrawości nie trwał zbyt długo. W 53 minucie Widzew przeprowadził dość niewinną akcję. Piłkę z prawej strony boiska, niedaleko od linii końcowej, otrzymuje Pawłowski, po czym dośrodkowuje(?) / strzela(?). Strzał marzenie, piłka przełamuje ręce interweniującego Gradeckiego i wpada do naszej bramki. 0:2. Nie tak to miało wyglądać.   

Tuż po stracie drugiej bramki postanowiliśmy błyskawicznie odrobić straty. W 56 minucie, po dośrodkowaniu z lewej strony i strzale głową Davo, Ravas broni na róg. Po rożnym strzela Wolski, piłka została zablokowana, dobitka Wolskiego została wybita na róg. 

A potem znów nastała flauta. Niby próbowaliśmy, ale anemicznie, jednostajnie, bez efektu, bez zagrożenia bramki Ravasa. O huraganowych atakach z pierwszego kwadransa mogliśmy zapomnieć. Widzew miał „swój” wynik, a nam ewidentnie brakowało argumentów. 

W 71 minucie (dlaczego tak późno?) trener Stano dokonuje dwóch zmian. Z boiska schodzą Vallo oraz Rasak, pojawiają się na nim Kolar oraz Lesniak. 

Przez najbliższe minuty na boisku w dalszym ciągu dzieje się niewiele. Widzew już nie musi, my nie potrafimy / nie jesteśmy stanie.  Przycisnęliśmy dopiero w końcówce, z Kapuadim na środku ataku.  W 80 minucie właśnie Kapuadi (jednak nie będzie z niego napastnika) zamiast strzelać odgrywał piłkę głową do Davo, ten zablokowany przez obrońców nie mógł z tą piłką nic zrobić, po chwili lekki strzał głową Davo bez problemu łapie Ravas. 

W 85 minucie (dlaczego tak późno?) trener Stano decyduje się na potrójną zmianę. Na boisko wchodzą Kocyła, Mokrzycki oraz Kvocera, a schodzą Sekulski, Furman i Wolski. Niewiele to zmieniło w obrazie gry. Dopiero w samej końcówce, Kun dość przypadkowo w polu karnym powoduje upadek Kolara, sędzia Raczkowski (po interwencji VAR) dyktuje rzut karny, którego na gola zamienia Davo. 1:2

I to by było na tyle.  

Przegrywamy pierwszy mecz w sezonie, Widzew wygrywa pierwszy mecz w sezonie u siebie. Przegrywamy, bo kwadrans świetnej gry to zdecydowane za mało. Przegrywamy także, bo dwóm piłkarzom Widzewa „wyszły” strzały życia. No i miał Ravasa w bramce. Widzew zagrał dobry mecz, postawił nam trudne warunki, którym nie byliśmy w stanie sprostać. Z kolei my nie byliśmy w stanie narzucić Widzewowi swoich warunków gry, a poza pierwszym kwadransem, dość łatwo radził sobie z naszymi atakami, nie popełniając większych błędów w obronie. A dlaczego tylko 15 minut byliśmy w stanie grać na odpowiednim poziomie, tego nie wiem. Słoniowi lekko opadła trąba, trochę posmutniał. Ale nie martw się słoniu, dalej jesteś liderem, a cała piłkarska Polska i tak chciałaby być na twoim miejscu.

Skrót meczu: Wisła Płock S.A. (wisla-plock.pl)

Kopnij dalej

Ten post ma 2 komentarzy

Dodaj komentarz