Odejście Damiana Michalskiego do niemieckiego drugoligowca SpVgg Greuther Fürth wzbudziło sporo emocji wśród kibiców Wisły. Zacznijmy od kwoty transferu: Tomasz Włodarczyk podał 500 tysięcy euro + 200 tysięcy w ewentualnych bonusach + 10% od kolejnego transferu. Kluby umówiły się, że nie podadzą szczegółów dotyczących transakcji, więc zarówno „Włodar”, redaktor Wąsowski, jak i my możemy podawać kwoty, które są tylko zdobytymi informacjami, bez gwarancji tego, że są prawdziwe. Według naszej wiedzy, zdobytej u kilku osób w Polsce, posiadających dobre rozeznanie na rynku transferowym oraz od osób w różny sposób związanych z SpVgg oraz niemieckim rynkiem transferowym pierwsza oraz trzecia składowa są wyższe. Jeżeli zaś chodzi o bonusy – jeden z naszych rozmówców potwierdził mniej więcej wersję podaną przez serwis Meczyki, w drugim przypadku kwota bonusów, nazwijmy to bardzo realnych, również jest wyższa.
Czy jest to kwota znacząca dla klubu? Na pewno tak. Czy bez niej tegoroczny budżet ległby w gruzach? Raczej nie. Prawdopodobnie nie pieniądze odgrywały główną rolę przy podjęciu decyzji przez Wisłę. Staramy się zbudować postrzeganie nas jako klubu promującego zawodników, dającego im szansę na odbicie się jeszcze wyżej. Jak mówił wczoraj Łukasz Olkowicz po rozmowie w Prześwietleniu z Pawłem Magdoniem – nie mamy zbyt wielu argumentów w rywalizacji z innymi klubami o młodych, perspektywicznych zawodników. Nie są nimi finanse, do tej pory nie była to silna pozycja w Ekstraklasie, a może nim być nieutrudnianie transferu do innego klubu. Damian zgodził się na warunki zaproponowane przez SpVgg, zaakceptował też ścieżkę rozwoju zaproponowaną przez nowy klub. Wisła miała podstawy do tego, aby nie zgodzić się na odejście – jest obowiązujący kontrakt. Dla jasności dodajmy, że pierwsza propozycja została zdecydowanie odrzucona, więc gdzieś pada teza, że oddaliśmy zawodnika za pierwszą zaoferowaną kwotę. Idziemy dalej. Co zyskalibyśmy na odrzuceniu propozycji Niemców? Być może wyższy transfer za pół roku, rok, dwa lata, być może lepszą obsadę linii defensywnej. Być może. Natomiast w życiu ważne jest to, co na pewno, tu i teraz. Tu i teraz klub z 2. Bundesligi zaproponował rozsądne pieniądze, a Michu wyraził chęć spróbowania swoich sił gdzie indziej.
Czy w ciągu najbliższego czasu mogłaby przytrafić się Damianowi kontuzja? Tak.
Czy możliwe jest, że nastąpi obniżka formy zespołu i zaczniemy tracić bramki, co spowoduje spadek realnej wartości zawodnika? Tak.
Czy jest jakakolwiek gwarancja, że Michalski miałby okazję pokazać się w Europie w niebiesko-biało-niebieskich barwach? Nie.
Niezależnie od tego jak wygląda sytuacja finansowa Wisły, zatrzymanie Michalskiego w oczekiwaniu na więcej byłoby ruchem obarczonym ryzykiem. Czy na coś takiego może pozwolić sobie klub w zdecydowanej większości utrzymywany przez miasto? Nie sądzę. Klub w porozumieniu z zawodnikiem, który, należy dodać, nie stawiał sprawy na ostrzu noża, podjął decyzję o sprzedaży. Co zyskał oprócz pieniędzy? Być może od „zyskał” lepszym określeniem będzie „zaczął zyskiwać” opinię klubu, który nie rzuca piłkarzowi kłód pod nogi. Jest to argument, który w przyszłości może nam pomóc w pozyskaniu zawodnika, który finansowo będzie miał ofertę bardziej lukratywną.
Sytuacja na początku sezonu jest świetna, po 7 kolejkach Wisła lideruje w tabeli. Czy to oznacza, że gramy o mistrza? Oczywiście, ale tylko w tym zakresie, w którym o mistrza gra pozostałych 17 klubów Ekstraklasy. Pewnie się narażę, ale cały czas widzę kluby silniejsze od nas kadrowo, budowane od dłuższego czasu (Raków, Pogoń), które dla mnie pozostają faworytem do tytułu. Nie twierdzę, że jesteśmy bez szans, ale jakieś szanse, nie są podstawą do zmiany filozofii i finansów klubu. Kibic może sobie pogadać i ponarzekać, ja też wolałbym Wisłę z Michalskim, ale godzę się z tym, że wkrótce odejdą Davo, Vallo, Kapuadi, Wolski, Pawlak, Rasak i inni. Dlaczego? Bo np. Davo przyszedł, żeby się u nas pokazać, jeżeli jemu się uda, być może przyjdą inni Hiszpanie. Podobnie do transferu Michalskiego, myślę, że klub nie będzie czekał na 10 mln euro, tylko sprzeda go za rozsądne, aczkolwiek niewygórowane pieniądze. Przez czas jakiś jeszcze będziemy tak działać, bo w takim miejscu jesteśmy. Dodajmy do tego, że szukamy zawodników nietuzinkowych, z określonym potencjałem, a potencjał ten bywa ważniejszy od obecnej formy czy umiejętności. Jakie to są rozsądne pieniądze? Zależy od ofert i zainteresowania. Gdyby Michalskim interesował się Bayern zapewne otrzymalibyśmy minimum 10 razy więcej. Problem polega na tym, że Bayern na razie się nim nie zainteresował.
Co mogło skłonić Damiana do przenosin do drużyny, która obecnie zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli? Ano to, że jest to klub niezależnie od tego czy gra w 1. czy 2. Bundeslidze, który słynie z promowania w miarę młodych, perspektywicznych jeszcze zawodników. SpVgg nie płaci ogromnych sum za transfery, wpisuje natomiast dość wysoki procent od następnego transferu. Robią tak zarówno kupując, jak i sprzedając piłkarzy. Nie utrudniają piłkarzom odejścia, nie oczekują relatywnie wielkich kwot. Jeżeli więc Damian wpadnie w oko skautom np. z 1. Bundesligi, SpVgg nie będzie utrudniał odejścia. Mam wrażenie, że to było argumentem decydującym dla zawodnika.
Pamiętajmy, że kariera piłkarza nie trwa wiecznie, Damian jak każdy z nas miał pełne prawo podjąć taką decyzję, osoby zarzucające mu brak ambicji są dla mnie przykładem łatwości w ocenie innych, ciekaw jestem, jak zachowałyby się otrzymując propozycję zawodową z zarobkami wyższymi o 300-400% , realną szansę dalszego rozwoju i awansu. Jako kibice mamy prawo wymagać zaangażowania, ale kiedyś nadchodzi koniec współpracy. Klub stworzył możliwości Damianowi, ale on sam swoją ciężką pracą i postawą, do której nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń zapracował na nasz (mój na pewno) szacunek. Zapracował też widocznie w oczach osób zarządzających naszym klubem na to, żeby pozwolono mu kontynuować karierę w innym miejscu. Być może klub, jak część kibiców liczył na coś więcej, ale docenić należy, że podjęli wspólnie decyzję, że jest to korzystne dla Michalskiego i ważniejsze będzie puszczenie go na tych warunkach, a będzie to też swoiste podziękowanie za wkład w rozwój drużyny, klubu. Okazanie szacunku. Jak myślicie, w jakim świetle stawia to klub w obliczu przyszłych transferów przychodzących?
Czy zawodnicy zwrócą uwagę na to w jaki sposób potraktowany został Damian? Że Wisła Płock nie stawia na pierwszym miejscu wyciągnięcie maksimum finansowego z transferu kosztem oczekiwań zawodnika? Moim zdaniem tak, myślę, że takie podejście sprawi, że zwiększą się nasze możliwości na rynku transferowym. Nie biorę pod uwagę tego, że któryś z zawodników będzie próbował teraz wymusić transfer. Klub ma instrumenty, żeby temu przeciwdziałać Dobrze to wygląda-Michalski odszedł, klub zarobił. Z drugiej strony Damian Rasak postanowił (na tę chwilę) nie korzystać z propozycji, które miał z innych klubów. Został mu mniej niż rok kontraktu, za pół może podpisać z kimś innym nowy, a gra. Wychodzi w podstawowym składzie, pozostaje ważnym elementem drużyny, nie został za karę pozbawiony możliwości gry. Zdrowe zasady. Klub szanuje zawodników i mam wrażenie, że oni szanują klub.
Damianowi z całego serca życzę powodzenia, mam nadzieję, że nie jest to szczyt jego kariery. Od wczoraj chodzi mi po głowie tytuł piosenki jakim podsumowałbym tę sytuację.
Friends Will Be Friends.
Ojciec, pasjonat piłki i muzyki. Wisła Płock od zawsze na zawsze. Camele bez filtra. Zwolennik dyskusji, wróg hejtu.
Pingback: Ewolucja, nie rewolucja, czyli okno transferowe Lato 2022 - Nafciarski blog