W oczekiwaniu na główne danie dnia mieliśmy przystawkę w postaci meczu naszych rezerw z Mszczonowianką Mszczonów. Niestety nie były to słodycze – nasz drugi zespół w nienajlepszym stylu przegrał to spotkanie 2:3.
Mszczonowianka słabo rozpoczęła ten sezon ForBet 4. ligi mazowieckiej. W sześciu dotychczasowych spotkaniach jeszcze nie wygrali, w sumie uzbierali tylko trzy oczka. Należało się więc spodziewać raczej łatwej przeprawy, tym bardziej że nasi piłkarze w ostatnim czasie prezentowali się bardzo dobrze. Tak też rozpoczęło się to spotkanie – w 9. minucie przed polem karnym piłkę poklepali Dąbrowski z Janusem, a akcję techniczną podcinką nad bramkarzem gości wykończył nasz najlepszy snajper Adrian Szczutowski. Niestety od tego momentu w grę naszych piłkarzy wkradł się niezrozumiały marazm. Być może czuli jeszcze w nogach trudy pucharowego meczu z Amatorem Maszewo, bo tempo ich akcji wyraźnie spadło. Drużyna z Mszczonowa broniła się całą drużyną na własnej połowie, a nasi obrońcy chyba próbowali ich zahipnotyzować niezliczoną ilością podań wzdłuż środkowej linii boiska. Jeżeli taki rzeczywiście był plan, to nie przyniósł on zamierzonego efektu, bo z każdą minutą coraz śmielej na boisku poczynali sobie goście. W 35. minucie akcję przed polem karnym na skrzydło rozprowadził najlepszy w barwach Mszczonowianki Obiała, a centrę strzałem z kilku metrów wykończył Kubicki. Utrata prowadzenia podziałała ożywczo na piłkarzy Wisły, jeszcze przed przerwą doskonałą sytuację do wyjścia na prowadzenie nie wykorzystał Szczutowski – piłka po jego strzale trafiła w słupek bramki gości.
Po przerwie obraz gry nie uległ wielkiej zmianie. Wisła miała przewagę, a Mszczonowianka groźnie kontratakowała. W 51. minucie pojedynek z prawej strony naszego pola karnego przegrał najsłabszy dziś na boisku Janus, skrzydłowy Mszczonowianki zagrał ciętą piłkę w okolice naszego pola bramkowego. Do piłki, pomimo asysty dwóch naszych obrońców, dopadł Obiała i strzałem głową dał gościom prowadzenie. Po sześciu minutach Wiślacy doprowadzili do wyrównania – po dośrodkowaniu z lewej strony akcję zamykał Szczepanik, wyłożył piłkę jak na tacy Wiśniewskiemu i ten ostatni wepchnął ją do siatki z najbliższej odległości. 2:2 i wydawało się, że wszystko co najgorsze już za nami. Niestety gol wyrównujący stan meczu nie podłamał gości, wręcz przeciwnie. Czując z przebiegu gry, że pierwsze w tym sezonie trzy punkty jak najbardziej są w ich zasięgu, wrzucili jeszcze wyższy bieg. W 62. minucie przyszło pierwsze ostrzeżenie – akcję po raz kolejny przytomnie rozegrał Obiała, a obsłużony przez niego Ogłoziński trafił w słupek. Kilkanaście minut później przegrywaliśmy już 2:3. W zamieszaniu w polu karnym piłkę niezbyt mocno kopnął w kierunku naszej bramki Szkopiński, a ta następnie wpadła pod pachwiną naszego bramkarza do siatki. W tej sytuacji Oskar chyba mógł się zachować nieco lepiej. Ostatnie minuty meczu to prawdziwe oblężenie pola karnego Mszczonowianki. Niestety liczne dośrodkowania nie przyniosły efektu i ostatecznie musieliśmy uznać w tym meczu wyższość Mszczonowianki.
Kiedy jest okazja do chwalenia zawsze z przyjemnością to czynimy, w tym sezonie mieliśmy do tego okazje z resztą wielokrotnie. Natomiast kiedy trzeba wrzucić kamyczek do ogródka to nie będziemy go chowali do kieszeni. Nasi piłkarze w tym meczu zaprezentowali się po prostu źle. Gra była szarpana, długi fragmentami nasza drużyna grała w monotonnym tempie, bez tzw. „zęba”. Za tydzień (sobota, godz. 16) mecz z liderem w Troszynie. Jeżeli nie chcemy stracić zbyt dużego dystansu do lidera, to tam trzeba będzie zagrać o wiele, wiele lepiej i przywieźć z tego niezwykle trudnego terenu co najmniej jeden punkt.
Wisła Płock – Mszczonowianka Mszczonów 2:3
1:0 Szczutowski 9′
1:1 Kubicki 35′
1:2 Obiała 51′
2:2 Wiśniewski 57′
2:3 Szkopiński 75′
Polska piłka kopana, czasami rzucana. Nie mam pojęcia kto wygrał La Liga, z Premiership kojarzę tylko Salaha.
#WisłaPłock #ClipperNation