Nie, to nie będzie relacja z rozdania corocznych nagród filmowych z Hollywood, tylko z meczu dwójki, ale - trzymając się terminologii filmowej - emocji nie brakowało jak na niezłej klasy thrillerze.
Zaczęliśmy „po swojemu”, próbując zdominować przeciwnika i narzucić mu swoje warunki gry. Ale nie było to proste. Oskar dość nisko broniący, ustawił swoje zasieki na 30-40 metrze i przedrzeć się przez taką barykadę, to nie była bułka z masłem. Ale nie ustawiliśmy w wysiłkach i próbowaliśmy, niczym w dobrym serialu. Najpierw próbował Pawlak, jego strzał bez większych problemów wyłapał bramkarz miejscowych, po chwili próbował Krzyżański, piłka nieznacznie minęła słupek bramki Oskara. Po kolejnej akcji i centrze Cielemęckiego, obrońca w ostatniej chwili „zdjął” piłkę z głowy Zynka. Było blisko, coraz bliżej. Aż w końcu Zynek przeprowadził akcję po lewej stronie pola karnego, odegrał do Borowskiego, a ten – niczym stary wyga – płaskim „szczurem” obok bramkarza z 6-7 metrów trafił do siatki. Lekko odetchnąłem z ulgą, powinno być spokojniej.
Po zdobyciu bramki lekko oddaliśmy inicjatywę miejscowym. Teraz to oni częściej operowali piłką na naszej połowie, ale wszystko odbywało się pod pełną kontrolą. Żadnego zagrożenia z tego za bardzo nie było, a sami od czasu do czasu próbowaliśmy odgryzać się miejscowym. Najlepszą sytuację miał Miarka, po ograniu rywala przy linii końcowej boiska, strzelił dość mocno praktycznie z zerowego kąta, bramkarz Oskara z trudem, bo z trudem, ale obronił.
Pierwszy odcinek serialu kończyliśmy więc nieznacznym prowadzeniem. Byliśmy lepsi i swoją przewagę udokumentowaliśmy jedną bramką. I szkoda, że tylko jedną, bo nasza przewaga była znaczna, okazje też były, może nie były idealne, ale można było pokusić się o coś więcej.
Drugą połowę postanowiliśmy rozpocząć z wysokiego C. Tuż po rozpoczęciu, dobrą indywidualną akcją popisał się Kuchko, niestety zabrakło precyzji przy ostatnim podaniu. Ale dalej gnietliśmy rywali, a ten zaczął się gubić. Po dalekim podaniu pod pole karnego Oskara, wydawało się, że nic z tej akcji nie będzie, piłkę – zdawałoby się – kontrolował obrońca, biegł do niej też bramkarz Oskara. Panowie chyba zastanawiali się, który z nich ma się piłką zająć, jak w końcu zakończyli swoje dywagacje, bramkarz miejscowych postanowił złapać piłkę, ale zrobił to tak nieudolnie, że ostatecznie ją przed siebie „wypluł”, czyhający nieopodal Borowski piłkę przejął, minął bramkarza i płaskim strzałem lewą noga z 10 metrów praktycznie do „pustaka” podwyższył wynik do dwóch. Piękny prezent, dziękuję Oskarze. Ale też duży plus dla naszego młodziana, że z tego prezentu umiał skorzystać.
Skoro tak fajnie się zaczęło, postawiliśmy iść za ciosem. Co chwila gotowało się w polu karnym miejscowych, ale albo brakowało precyzji w ostatnim podaniu, albo w strzale. Strzelał Zynek, minimalnie obok słupka, Borowski trafił po raz trzeci do sieci, ale sędzia odgwizdał spalonego. Wydawało się , że trzecia bramka jest kwestią czasu, ale niestety dalej już nic nie chciało wpaść.
Z biegiem czasu przewagę na boisku zaczęli osiągać miejscowi, Zrobili kilka zmian, rzucili na boisko wszystkie siły, walczyli jakby jutra miało nie być. Teraz dość często gotowało się z kolei w naszym polu karnym. Początkowo nie byli w stanie stworzyć żadnej klarownej sytuacji, ale i one się pojawiły. Było sporo rożnych i wolnych. Na szczęście nasza obrona nie popełniała rażących błędów, a jak trzeba było, pewnie interweniował Zieliński. Szacunek dla chłopaków za walkę i nieustępliwość. Widać było, że im zależy i bardzo się starali. Byli zaangażowani i nieustępliwi, nie odstawiali nogi. Próbowaliśmy się odgryzać, ale brakowało precyzji przy rozegraniu, a jak już była okazja do strzału, zawodziła celność. Najlepszą sytuację w samej końcówce mieli wprowadzeni przed chwilą Błaszkiewicz z Jabłońskim, ten pierwszy wyprowadził szybką kontrę, odegrał do drugiego, ale Jabłońskiemu w sytuacji sam na sam nie udało się pokonać bramkarza Oskara.
Na szczęście udało się dowieźć do końca 2:0. To nie był łatwy mecz, Oskar postawił naprawdę spore wymagania, a wynik nie oddaje w pełni skali trudności. Tym większe brawa dla chłopaków. W przekroju całego meczu na pewno byli lepsi, więc wygrali zasłużenie i na pewno mają się z czego cieszyć.
Indywidualnych cenzurek nie będzie, poza jedną. Borowski – pięknie się rozwija ten chłopak. Z zalęknionego pisklęcia i aktora dalekiego planu, powoli staje się aktorem pierwszoplanowym. Bramka i asysta z Troszynem, piękna bramka z Mazovią w półfinale PP w środę, wczoraj dwie. Już to pisałem, ale powtórzę – nie zwariuj chłopaku, a może coś z Ciebie wyrośnie.
Jeśli po meczu z Błonianką pisałem, ze jest blisko, coraz bliżej, to teraz napisać, że jest blisko, to …. nic nie napisać. Zostały 3 mecze, za tydzień z wyjątkowym słabym Raszynem, potem Wilga w Garwolinie i Piaseczno u siebie na koniec. Jeśli nie wydarzy się jakiś kataklizm, serial powinien się zakończyć jak w solidnej brazylijskiej telenoweli, czyli …. wiadomo czym. Dodatkowo KTS Weszło postanowiło wypisać się z walki o awans i uległo Wildze w Garwolinie 1:3. Została tylko Ząbkovia.
Za wczoraj Oskar należy się chłopakom. Oby za 3 tygodnie było tak samo.
Oskar Przysucha – Wisła II Płock
0:2 (0:1)
0:1 Bartosz Borowski 20’
0:2 Bartosz Borowski 48’
Wisła: 1. Piotr Zieliński – 21. Jakub Miarka, 3. Grzegorz Wawrzyński (C), 27. Marcin Więckowski, 24. Aleksander Pawlak, 17. Jakub Witek (88, 13. Dawid Jabłoński), 22. Bartosz Zynek (79, 8. Szymon Leśniewski), 28. Radosław Cielemęcki (68, 7. Dawid Zięba), 32. Dawid Krzyżański (73, 9. Łukasz Mościcki), 11. Gleb Kuchko (66, 33. Jakub Maślak) 19. Bartosz Borowski (88, 25. Kacper Błaszkiewicz)
Wyniki 31 kolejki :
Oskar Przysucha 0-2 Wisła II Płock
MKS Piaseczno 3-2 Drogowiec Jedlińsk
Wilga Garwolin 3-1 KTS Weszło Warszawa
KS Raszyn 2-5 Ząbkovia Ząbki
Błonianka Błonie 0 – 0 Marcovia Marki
KS CK Troszyn 2-1 Ursus Warszawa
Józefovia Józefów 2-2 Mazur Karczew
Sokół Serock 1-2 Mszczonowianka
Hutnik Warszawa 1-2 Mazovia Mińsk Maz.
Tabela po 31. kolejkach
Fot. tyt.: Krzysztof Kwasiborski
Brawo może w końcu coś optymistycznego wydarzy się w tym sezonie
wyglada na to, ze ten Borowski puka do pierwszej druzyny…