Mamy to! Relacja z meczu #WPŁWAR

Po tym meczu trener Stano powiedział: „graliśmy pragmatyczną piłkę, z czego nie jestem dumny”. Trenerze, rozumiemy, nikt nie lubi postępować wbrew swojej filozofii, ale niech się pan nie martwi. Czasami trzeba zrobić jeden krok w tył, żeby później móc wykonać skok siedmiomilowy!

Patrząc na skład osobowy Wisły nie dopatrzyliśmy się większych niespodzianek. Pomimo wpadki z ubiegłego tygodnia miejsce w bramce zachował Krzysiek Kamiński. Linia obrony wzmocniona została wracającym po kontuzji Kapuadim, a w miejsce zawieszonego za żółte kartki Tomasika do wyjściowej jedenastki wrócił Olek Pawlak. Kibice zastanawiali się, czy od razu po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją, miejsce w pierwszej jedenastce odzyska Łukasz Sekulski, ale najwidoczniej nie jest on jeszcze gotowy na grę w większym wymiarze czasowym, bo na szpicy od początku zobaczyliśmy Bartosza Śpiączkę. Warty odnotowania jest także tegoroczny debiut w meczowej 18-tce naszego największego niespełnionego talentu, czyli Dawida Kocyły.

Jedynie obecność w pierwszej jedenastce Kristiana Vallo mogła się wydawać nieco zagadkowa, bo przecież w poprzednich meczach Słowak wchodząc z ławki dawał nic w porywach do niewiele. Ta decyzja trenera stała się o wiele bardziej zrozumiała tuż po pierwszym gwizdku sędziego, kiedy okazało się że z Wartą zagramy trójką środkowych obrońców i wahadłami. Wzdłuż lewej linii bocznej biegał Pawlak, a korytarz po przeciwnej stronie boiska zabezpieczać miał właśnie wracający do łask Vallo.

Tyle teorii, a jak to wyglądało w praktyce?

Mecz od początku toczył się w dobrym tempie, ale obie drużyny miały problem z kreowaniem dogodnych sytuacji bramkowych. Tradycyjnie już, od początku motorem napędowym Wisły był Rafał Wolski. Tak jak wcześniej zapowiadaliśmy, nasz pomocnik przedłużył w tym tygodniu kontrakt z Nafciarzami do 2025 roku i pośród tych wszystkich nieszczęść, które naszą drużynę gnębiły od początku tego roku, ta informacja była jak pierwszy promyk wiosennego słońca. On też był najbliżej zdobycia pierwszej bramki dla Wisły w tym meczu – w 24. minucie jego strzał głową wybił z linii bramkowej Ivanov. Swoje sytuacje w pierwszej połowie miała też Warta – w 39. minucie uratowała nas instynktowna interwencja nogami po sprytnym trąceniu piłki w wykonaniu Szczepańskiego, a 3 minuty później nasz bramkarz wygrał pojedynek sam na sam z Żurawskim. Ten sam piłkarz gości miał też świetną okazję tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego, ale mając dogodną pozycję do oddania strzału w polu karnym, wyraźnie chybił. Nafciarze próbowali się odgryzać, mieli nawet optyczną przewagę, ale im bliżej było pola karnego Warty, tym mniej dokładności w zagraniach naszych piłkarzy. Dobrą okazję miał Dominik Furman w 43. minucie, ale jego strzał sprzed pola karnego trafił prosto w bramkarza gości. Na przerwę piłkarzy obu drużyn schodzili przy wyniku 0:0.

Fajerwerki po przerwie

Druga połowa przyniosła zdecydowanie więcej emocji. Zaczęło się od udanej interwencji Dominika Furmana na połowie Warty. Nasz pomocnik odebrał piłkę Konradowi Matuszewskiemu i zagrał do nieobstawionego przed polem karnym Mateusza Szwocha. Ten podciągnął z futbolówką jeszcze parę metrów, i będąc w sytuacji sam na sam z Adrian Lisem, nie dał szans na obronę bramkarzowi gości!

Jakby tego było mało, kilka minut po tym golu czerwoną kartkę, po dwóch żółtych, obejrzał Maenpaa i od 61. minuty Warta musiała grać w osłabieniu. Podbudowaniu takim obrotem sprawy Nafciarze wyraźnie nabrali wiatru w żagle i, jakby zyskując dodatkowe siły, ze zdwojoną energią zaczęli atakować bramkę gości. Trener Szulczek nie zamierzał jednak rzucać białego ręcznika na murawę. W okolicy 70 minuty dokonał czterech zmian i od tego momentu to Warta, mimo osłabienia, stała się stroną przeważającą. Ambitna gra do końca mogła im się sowicie odpłacić. Najpierw błędu w rozegraniu piłki przez Kamyka omal nie wykorzystał Ivanov, który z kilkudziesięciu metrów bez przyjęcia uderzył na opuszczoną przez naszego bramkarza pustą bramkę, ale uratowała nas poprzeczka. Kilka minut później, po akcji Savicia, w dogodnej sytuacji słabo przymierzył Kiełb. Tuż przed końcem okazję do podwyższenia wyniku mieli też Nafciarze, ale wychodząc z kontrą 3 na 1 nie potrafili jej sfinalizować chociażby uderzeniem na bramkę Lisa. Ostatni gwizdek debiutującego w Ekstraklasie Karola Arysa oznaczał, że po raz pierwszy w tym roku piłkarze Wisły Płock zejdą z boiska z podniesionymi głowami!

Szczęście w końcu uśmiechnęło się do nas

Zwycięzców się nie sądzi, ale obiektywnie trzeba przyznać, że nie był to najlepszy mecz Nafciarzy. Warta nawet grając w 10 potrafiła zepchnąć naszą drużynę do głębokiej obrony i przy…odrobinie szczęścia wywieźć z Płocka przynajmniej jeden punkt. Czyli dokładnie tak jak my z Gdańska, Legnicy czy Kielc. Nie wiemy, czy ktoś w klubie posłuchał naszego zeszłotygodniowego apelu o zatrudnienie szamana, czy może ktoś 1000 zdrowasiek odmówił w intencji przełamania złej passy Nafciarzy, ale faktem jest, że dziś w końcu Fortuna była po naszej stronie. Zresztą redakcja Naficiarskiego też miała w tym swój niemały udział – jakie kroki przedsięwzięliśmy w tym kierunku przeczytacie u nas już niebawem 🙂


Wisła Płock – Warta Poznań 1:0 (0:0)

Wisła: 1. Krzysztof Kamiński – 25. Jakub Rzeźniczak, 3. Steve Kapuadi, 4. Adam Chrzanowski – 15. Kristián Vallo, 8. Dominik Furman, 23. Filip Lesniak, 14. Mateusz Szwoch (84′, 95. Damian Warchoł), 10. Rafał Wolski (78′, 24. Marko Kolar), 89. Aleksander Pawlak (70′, 21. Igor Drapiński) – 18. Bartosz Śpiączka (77′, 20. Łukasz Sekulski).

Warta: 1. Adrian Lis – 2. Jan Grzesik, 54. Dimitrios Stavropoulos, 44. Dawid Szymonowicz, 4. Robert Ivanov, 22. Konrad Matuszewski (66′, 3. Jakub Kiełb) – 6. Maciej Żurawski (67′, 24. Kajetan Szmyt), 16. Miguel Luís (72′, 77. Stefan Savić), 8. Niilo Maenpaa, 30. Miłosz Szczepański (66′, 15. Michał Kopczyński) – 99. Adam Zrelak (77′, 94. Enis Destan).

Bramki: Mateusz Szwoch 54′ (asysta: Dominik Furman)

Żółte kartki: Szwoch – Mäenpää, Miguel Luís, Szmyt.

Czerwona kartka: Maenpaa (61′, po drugiej żółtej).

Sędzia: Karol Arys (Szczecin).


Wypowiedzi pomeczowe trenerów (źródło: Wisła Płock)

Pavol Staňo (Wisła Płock):

Wiadomo, że przed meczem zdawaliśmy sobie sprawę, że potrzebujemy punktów. Widzieliśmy sami, że płyta była do naszej gry bardzo ciężka.

Graliśmy pragmatyczną piłkę, z czego nie jestem dumny.

Dostosowanie stylu gry. Bardzo się cieszę, że udało nam się wreszcie zdobyć trzy punkty. Mam nadzieję, że nabierzemy takiego wichru, te nasze będą zdecydowanie lepsze i będziemy zbierać punkty.

Dawid Szulczek (Warta Poznań):

Przede wszystkim gratuluję zdobycia trzech punktów. Trener Pavol Stano to bardzo dobry fachowiec i myślę, że na tę passę nie zasługiwał. Wisła Płock powinna mieć więcej punktów z tych meczów niż zero. Odnoszę takie wrażenie, że częściej byliśmy w polu karnym rywala. Mecz toczył się częściej bramki Wisły Płock. Byliśmy trochę bliżsi zdobycia gola. Bardzo dobrze zareagowaliśmy po stracie zawodnika. Tak szczerze, to mogę dużo ciepłych słów powiedzieć o moich piłkarzach. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy sytuacji w pierwszej połowie. Trudno mi mieć wielkie pretensje, bo boisko czasami przeszkadzało. Szczęście było po stronie Wisły Płock, czego brakowało wcześniej. Wielka szkoda. Musimy się szybko zregenerować, żeby dobrze wyglądać na Cracovię. Tym bardziej że straciliśmy zawodników za kartki. W pierwszym terminie Mateusz Szwoch miał pauzować za kartki, dziś nam strzelił gola. Taka jest piłka nożna. Graliśmy całkiem dobrze, a punktów nie zdobywamy. Trzeba pogratulować sędziemu debiutu w ekstraklasie. Pozwolił na taką angielską grę.


Po tym meczu wracamy do TOP 10!

Gorąco zachęcamy Was też do oddawania głosów w konkursie na Nafciarza Sezonu

Kopnij dalej

Dodaj komentarz