Piąta porażka w tym roku. Piąta przegrana jedną bramką. Piąty mecz, w którym nasi piłkarze schodzą z boiska ze spuszczonymi głowami nie będąc drużyną gorszą. Piąty raz stało się COŚ. Kiedyś zwykło się mawiać „tu nie trzeba trenować, tu trzeba dzwonić”. Do skorumpowanego sędziego numeru w tych czasach raczej nie znajdziemy, więc może poszukajmy jakiegoś szamana albo zakupmy hurtowo na Allegro jakieś amulety? Tonący brzytwy się chwyta, my możemy się chwytać króliczych łapek. Cokolwiek, byleby tylko ten koszmar wreszcie się skończył!
Ciekawie zrobiło się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. W przedmeczowym wywiadzie trener Stano powiedział, że pomimo tych wszystkich osłabień Wisła Płock jest obecnie lepszym zespołem niż na początku sezonu. Dziennikarz Canal Plus w lekkim szoku, widzowie zastanawiają się czy naprawdę usłyszeli to co usłyszeli, a nasz szkoleniowiec z typowym dla siebie spokojem tłumaczy, że przeczące jego tezie porównanie wyników z tych dwóch okresów, to po prostu paradoks.
W wyjściowej jedenastce Nafciarzy zobaczyliśmy dwie zmiany względem meczu z Pogonią. Obronę wzmocnił wracający po zawieszeniu nasz kapitan, Jakub Rzeźniczak, na miejsce Olka Pawlaka przesunięty został Sulek. W przedniej formacji, wobec kontuzji Sekula i wymuszonej pauzy Śpiączki po raz pierwszy w tym roku szansę od pierwszej minuty dostał Damian Warchoł. Zaległości treningowe i kwestie formalne spowodowały, że naszego najnowszego nabytku rodem z Czech nie zobaczyliśmy nawet na ławce.
W spotkanie lepiej weszli piłkarze Korony, wyraźnie zmotywowani żeby zmazać plamę po ubiegłotygodniowej wizycie w Grodzisku Wielopolskim, gdzie Warta Poznań ich piłkarskie umiejętności w skali 1-5 wyceniła na 5-1. Wiślacy byli wycofani, w pierwszym kwadransie skupieni niemal wyłącznie na destrukcji. Korona się wyszumiała i coraz częściej do głosu zaczęła dochodzić Wisła. Ataki naszej drużyny ograniczone były niemal wyłącznie do lewej strony boiska, czyli tam gdzie ustawiony był Rafał Wolski. On też oddał pierwszy (i jak się okazało jedyny) celny strzał w pierwszej połowie meczu. W 43. minucie… W pierwszej połowie lepsze okazje do zdobycia gola wykreowała sobie Korona. Dwukrotnie świetnie obsłużony przez swoich kolegów był Shikavka, ale w obu sytuacjach pewnie bronił Krzysiek Kamiński.
Nic dwa pięć razy się nie zdarza?
W drugiej połowie zobaczyliśmy odmienionych Nafciarzy. Zaraz po gwizdku sędziego rzucili się do gardeł koroniarzy i efekt był taki, że w pierwszych minutach tej części gry strach było mrugnąć oczami, bo co chwilę coś się działo. Było to miłe dla oka, ale niestety niewiele konkretnego z tego wynikało. Najbliżej strzelenia upragnionej bramki byliśmy w 49. minucie kiedy po strzale z wolnego Piotra Tomasika piłka poszybowała tuż nad poprzeczką. Kiedy wydawało się, że nasza drużyna weszła w odpowiedni rytm, że w końcu strzelimy bramkę i przerwiemy passę porażek, stała się rzecz niewytłumaczalna. Dośrodkowanie z rzutu rożnego, piłka słabo zagrana z narożnika zmierza w ręce czekającego na nią spokojnie Krzysztofa Kamińskiego. Piłka mija ręce Krzysztofa Kamińskiego. Piłka ląduje w naszej siatce po strzale w zasadzie z linii bramkowej w wykonaniu Malarczyka…
Nasi piłkarze rzucili się do odrabiana strat. Najbliżej celu byli w 72. minucie kiedy sprzed pola karnego uderzał Wolski i do odbitej przez Forenca piłki dopadł Tomasik, ale niestety nasz obrońca w tej sytuacji trafił w słupek. W kolejnych minutach niby cały czas atakowaliśmy, ale coraz mniej jakości w tym było. Tym, którzy grali od początku brakowało sił, a ci, którzy weszli z ławki… Nie będziemy się nad tymi chłopakami znęcać. To nie ich wina, że z powodu ciągłych osłabień zespołu są zmuszeni grać na poziomie, który nie licuje z ich piłkarskimi umiejętnościami albo słabszą dyspozycją. Ilość prostych błędów przy tak podstawowych elementach piłkarskiego abecadła, jak przyjęcie piłki czy podanie do kolegi wychodzącego na czystą pozycję, porażała. Wynik do końca spotkania nie uległ już zmianie, jeżeli już, to bliżej jego podwyższenia byli piłkarze Korony.
Jak żyć…
Sytuacja robi się mocno nieciekawa. Okazja do przełamania fatalnej passy niby już w środę, ale doszliśmy teraz do etapu, kiedy kolejnego meczu oczekujemy nie z nadzieją, ale czymś w rodzaju strachu połączonego z niepokojem. Przypomnijmy, że do Płocka przyjeżdża Warta Poznań, która bezpośrednio przed naszym meczem ograła Widzew w Łodzi, a wcześniej przejechała jak walec po naszych dzisiejszych przeciwnikach. Co więc proponuję? Kibicom dodatkową suplementację magnezem w wersji forte (ten ze Zdrovitu jest zajebisty, polecam), a piłkarzom…królicze łapki.
Korona Kielce – Wisła Płock 1:0 (0:0)
Korona: Forenc – Zator, Malarczyk, Miłosz Trojak, Briceag – Petrov (81′ Szpakowski), Deaconu – Błanik (63′ Godinho), Nono (63′ Takáč), Łukowski (74′ Kiełb) – Shikavka (81′ Kostorz).
Wisła: Kamiński – Šulek (67′ Drapiński), Rzeźniczak, Chrzanowski, Tomasik (83′ Pawlak) – Furman (78′ Lewandowski), Lesniak – Kolar (67′ Vallo), Szwoch (83′ Gono), Wolski – Warchoł.
Wypowiedzi pomeczowe trenerów (źródło: Wisła Płock)
Pavol Staňo (Wisła Płock):
– Ciężko naprawdę, po tej serii, którą mamy, normalnie argumentować. W każdym razie nie czułem od zespołu, żeby mu nie zależało, żeby nie chciał i tak dalej. Natomiast warunki były postawione ciężkie. Korona Kielce pracowała. Przez to wszystko uważam, że akurat do bramki, szczególnie w drugiej połowie, dostaliśmy się do gry i lepiej to wyglądało. Wiadomo, że bramka zawsze zmienia oblicze meczu i tak dalej. Graliśmy już potem jakby głową w mur. Bardzo dobre kontrataki Korony, były niebezpieczne. Z mojej strony mogę powiedzieć tylko tyle, że gratuluję Koronie trzech punktów. My na nasze trzy punkty musimy sobie poczekać. Ostatnia rzecz, którą teraz jest, to poddać się, załamać i tak dalej. Wiadomo, seria jest negatywna, ale seria musi się skończyć i tak trzeba do tego podejść. Mamy najbliższy mecz już w środę. Wszyscy wiedzą, że ten mecz musimy i chcemy wygrać. Pełna koncentracja na meczu w środę.
Kamil Kuzera (Korona Kielce):
– Może zacznę od tego, że to dla nas bardzo ważny mecz i bardzo ważne punkty. Najważniejsza dziś była reakcja zespołu po ostatnim tygodniu, gdzie daliśmy ciała. Dziś naprawdę możemy być dumni. Ja jestem dumny z zespołu. Wróciliśmy na tę ścieżkę, którą chcemy iść. Ciężka praca i piłka nożna. Tak że przede wszystkim cieszy też to, że Wisła Płock jest jednym z lepiej biegających zespołów w tej lidze, a dziś byliśmy bardzo dobrze przygotowani fizycznie do tego pojedynku. Słowa uznania dla zespołu. Dziś zasłużona radość, a od jutra pracujemy na mecz przeciwko Radomiakowi Radom.
Polska piłka kopana, czasami rzucana. Nie mam pojęcia kto wygrał La Liga, z Premiership kojarzę tylko Salaha.
#WisłaPłock #ClipperNation