Ireneusz Jeleń nie grał w ostatnich dwóch tygodniach w piłkę nożną. Leczył kontuzję. Nie da się ukryć, że był głodny piłki, bardzo chciał wrócić na boisko, by pokazać, co jest wart. I pokazał, zagrał przyzwoity mecz, a wraz z nim cała drużyna, która w pierwszym meczu finału Pucharu Polski pokonała w Lubinie zespół Zagłębia. Na taką niespodziankę wszyscy w Płocku czekali.
Ostatnio sporo słów krytyki padło pod adresem drużyny Wisły. Powtarzaliśmy do znudzenia, że płockim piłkarzom nie zależy już na rozgrywkach ligowych, a chcą się skupić na Pucharze Polski. Chyba uwierzyli w to także rywale, którzy przez większą część spotkania pozwalali, by Wisła dominowała na ich murawie.
Ale co mieli zrobić, kiedy zupełnie niespodziewanie, w 29 sek. spotkania Wisła zdobyła pierwszego gola. Tuż pod nogi Ireneusza Jelenia spadła piłka, którą wyłożył mu Andrzej Szczypkowski. Z kilku metrów Jeleń raczej nie pudłuje, tak było i tym razem. Piłka wpadła do siatki i było 0:1.
Gospodarze próbowali odrobić straty, ale płocki zespół bronił się skutecznie. Najgroźniejszą sytuację miał Maciej Iwański, który z kilku metrów fatalnie przestrzelił. Zagłębie nie mogło znaleźć sposobu na Wisłę.
Po przerwie, w 56 min. kibice na stadionie i przed telewizorami obejrzeli kuriozalną bramkę. Gospodarze wykonywali rzut rożny, wszyscy znaleźli się w okolicach pola karnego Wisły. Tam piłkę przejął Vahan Gevorgyan i skierował ją do startującego właśnie Jelenia. Irek zrobił około 20 metrowy rajd w kierunku bramki Mariusza Liberdy, potem położył go na ziemi i strzelił już do pustej bramki. Wisła prowadziła 2:0.
Można było oczekiwać, że po drugim golu płocczanie „rozjadą” rywali, strzelą jeszcze bramkę i wyjadą do Płocka jako faworyci meczu rewanżowego. Tymczasem całkowicie oddali inicjatywę, cofnęli się na swoje pole karne i zaczęli bronić wyniku.
Początkowo gospodarze fatalnie pudłowali. Nie udało się pokonać Roberta Gubca: Iwańskiemu, Łukaszowi Mierzejewskiemu i Michałowi Chałbińskiemu. Wreszcie w 63 min. z tysięcy gardeł kibiców rozległ się okrzyk radości. Dariusz Jackiewicz zdobył kontaktowego gola.
Gospodarze nadal atakowali, a w 77 min. po strzale Manuela Arboledy, przy wydatnej pomocy Partyka Rachwała, padła druga bramka dla lublinian. Z 0:2 zrobił się remis. Zagłębie niesione dopingiem usiłowało rozstrzygnąć pojedynek na swoją korzyść, co w 89 min. wykorzystali piłkarze Wisły. Po dośrodkowaniu Lumira Sedlacka z rzutu wolnego, wyżej niż rywale wyskoczył Żarko Belada i skierował głową piłkę do siatki. Po tym ciosie gospodarze już nie mieli szans by się podnieść, choć sędzia doliczył 3 minuty.
Wszyscy są zgodni co do tego, że w rewanżu to Wisła będzie faworytem spotkania. Czeka więc kibiców wspaniałe widowisko, na które zapraszamy 3 maja. Początek wyznaczono na godz. 15.45 i choć TV Polsat będzie transmitować spotkanie, to chyba warto wybrać się na stadion, by być świadkiem tego wydarzenia.
To, że Wisła ma większe szanse, nie oznacza, że obędzie się bez walki. Zagłębie przegrało Puchar Polski przed rokiem, kiedy w finale lepszym okazał się Groclin Grodzisk. Ponieważ tylko zdobywca trofeum startuje w pucharze UEFA, to Wisła Płock, która w rozgrywkach ligowych zajęła IV miejsce, dostała premiowane występami w Europie miejsce. Czyżby historia miała się powtórzyć i po raz drugi płocczanie wyeliminują z europejskich pucharów Zagłębie Lubin?
Dla płockich kibiców finał Pucharu Polski to wydarzenie, które będą przeżywać po raz drugi. Przed trzema laty Wisła Kraków w meczu rewanżowym pokonała N@fciarzy, ale i tak dało to płockiemu zespołowi start w pucharze UEFA. Pozostaje nam więc mieć nadzieję, że teraz Wisła wygra w dwumeczu i od sierpnia będziemy się wszyscy pasjonować występami podopiecznych trenera Josefa Csaplara w Europie.
Warto dodać, że bilety na mecz rewanżowy Pucharu Polski będzie można w kasach klubowych kupić za: 10 zł – ulgowy, 20 zł – normalny i 50 zł na krytą trybunę. Uczniowie szkół będą mogli wejść na stadion za złotówkę. Wystarczy przyjść na stadion w zorganizowanej grupie, pod opieką opiekuna, a wcześniej dostarczyć listę imienną do klubu.
Zagłębie: Liberda – Mierzejewski, Stasiak, Arboleda, Kłos (83 Bartczak), Łobodziński, Szczypkowski, Jackiewicz, Iwański, Plizga (21 Piszczek), Chałbiński.
Wisła: Gubiec – Zivkovic, Belada, Magdoń, Kazimierczak, Gevorgyan (62 Peszko), Rachwał, Romuzga, Obajdin (82 Peković), Sedlacek (90 Truszczyński), Jeleń.
Ten puchar dedykuję Kazimierzowi Górskiemu, który walczy z chorobą i nie mógł być tu z nami – powiedział po finałowym meczu Pucharu Polski szczęśliwy Krzysztof Dmoszyński, prezes Wisły Płock. 3 maja 2006 roku zostanie zapisany w kronikach klubowych jako dzień jednego z najważniejszych wydarzeń w dziejach klubu. Piłkarze wywalczyli trofeum, które premiowane jest awansem do gry w pucharze UEFA.
Po pierwszym finałowym meczu, który został rozegrany w Lubinie, Wisła miała sporą zaliczkę. Wygrana 3:2 nad Zagłębiem pozwalała wierzyć, że mecz w Płocku zakończy się korzystnym wynikiem i Wisła nie tylko wywalczy Puchar, ale za kilka miesięcy, po raz trzeci w swojej historii wystąpi w pucharach UEFA.
Wisła w tym sezonie gra w lidze kiepsko, traci mnóstwo bramek. Wszystko na to wskazuje, że zajmie miejsce w dolnej części tabeli. Za to w Pucharze Polski grała znakomicie, a dwa mecze finałowe z Zagłębiem to wyżyny umiejętności płockich piłkarzy.
Już w pierwszym meczu Wisła pokazała jak bardzo jest groźna, gdy jej główny snajper, Ireneusz Jeleń jest w formie. W drugim pojedynku udowodniła, że milion złotych i gra w europejskich pucharach to jest coś, o co warto walczyć. Nafciarze nie spoczęli na laurach, nie bronili wyniku z pierwszego meczu, tylko ruszyli do ataku, strzelili 3 gole i udowodnili, że są lepsi od Zagłębia.
Oba mecze były warte obejrzenia, a akcje i gole Wisły powinny być pokazywane stale młodym adeptom tej dyscypliny sportu. W Pucharze Wisła pokazała, że grać potrafi, zaś w lidze pokazuje, jak grać nie należy. Ale cel został osiągnięty, płocczanie będą grać w pucharach i to jest najważniejsze. Za kilka lat nikt nie będzie pamiętał słabych występów w lidze, tylko zdobycie Pucharu Polski.
Mecz rewanżowy ułożył się wyjątkowo po myśli piłkarzy Wisły, którzy zaczęli atakować od pierwszej minuty. Ale na bramkę trzeba było poczekać aż do 68 min. Lumir Sedlacek wykonał rzut rożny. Piłka poszybowała prosto na głowę wysokiego Pawła Magdonia, a za chwilę wylądowała w siatce. Kibice zaczęli śpiewać „Puchar jest nasz”, za co piłkarze odwdzięczyli się drugim golem. W 73 min. pięknym strzałem popisał się Vahan Gevorgyan, a strzelona przez niego piłka, przeleciała przez ręce Mariusza Liberdy, by spaść za linią bramkową. W 82 min. kontaktowego gola zdobył Łukasz Piszczyk, ale płocczanie przypieczętowali zwycięstwo bramką Żarko Belady.
Choć wśród strzelców nie ma Ireneusza Jelenia, to kibice pożegnali go owacjami na stojąco, kiedy schodził z boiska w 87 min. Był jednym z wyróżniających się zawodników, a w przerwie meczu, goście imprezy, w tym szefowie PZPN zgodnie twierdzili, że na dziś para Maciej Żurawski – Jeleń będzie najlepszym atakiem reprezentacji Polski na Mundial.
Przed trzema laty Wisła awansowała do europejskich pucharów, bo dotarła do finału Pucharu Polski, gdzie przegrała z Wisłą Kraków. Ponieważ krakowianie byli Mistrzem Polski, N@fciarze zagrali w UEFA. Przed rokiem płocczanie zajęli IV miejsce w rozgrywkach ligowych, a ponieważ Groclin, zdobywca Pucharu Polski, awansował do UEFA zdobywając tytuł wicemistrza Polski, to Wisła znów dostała szansę. W tym sezonie piłkarze sami wywalczyli sobie udział w pucharach UEFA.
Wisła: Gubiec – Kazimierczak (46 Peković), Magdoń, Romuzga, Żivkovic, Gevorgyan, Rachwał, Obajdin, Belada, Sedlacek (83 Truszczyński), Jeleń (87 Styranowski)
Zagłębie: Liberda – Mierzejewski (63 Cap), Stasiak, Arboleda, Filipe, Jackiewicz (70 Sunday), Szczypkowski, Iwański, Łobodziński, Piszczek, Chałbiński
Mecz oglądało około 9 tys. widzów
Jola Marciniak
Fot. Dariusz Ossowski
Tygodnik Płocki Nr 18, 2 maja 2006
Tygodnik Płocki Nr 19, 9 maja 2006
Od zawsze Wisła Płock i Real Madryt. Szczęśliwy ojciec. Fan muzyki z lat 80 i polskiego hip-hopu. Siłownia to moje drugie imię.