Prezydent Płocka Andrzej Nowakowski: Piłka nożna jest nieprzewidywalna [ROZMOWA]

Zapraszamy na rozmowę z prezydentem Płocka Andrzejem Nowakowskim o tym co się wydarzyło oraz jaka przyszłość czeka Wisłę Płock.

Panie prezydencie, na wstępie dziękujemy, że zgodził się Pan na rozmowę. Na początek polityka a Wisła Płock – nie da się dogadać ponad politycznymi podziałami? Główny zakład produkcyjny Orlenu bez przerwy wysyła sygnały dymno-zapachowe. Są one dużo bardziej odczuwalne niż kwota zasilająca budżet klubu. Różne źródła podają różne kwoty, ale mówi się, że „popularny inaczej” u nas krakowski klub otrzymuje od koncernu kwotę o około 100%większą…

Od wielu lat udowadniam, że jestem otwarty do współpracy z każdym. Z mojej strony nie ma żadnych przeszkód, aby największa firma mocno angażowała się w przedsięwzięcia ważne dla mieszkańców, w tym na rzecz płockiego sportu.

To, co na ostatniej sesji pani Kulpa stwierdziła, że Orlen jako sponsor nie wyobraża sobie, żeby prezes Marzec pozostał prezesem i tutaj gdzieś pojawia nam się takie magiczne pytanie. Orlen daje nam 2 miliony na rok, to jest niecałe 7% budżetu i wymaga od nas tego, żebyśmy wybierali prezesa na ich życzenie. Nie chodzi mi o nazwisko, ale o jakieś zasady.

Zgadzam się, że wybór prezesa to kompetencje Rady Nadzorczej, a nie sponsorów. Jednak Orlen jako główny sponsor, ma w niej swojego przedstawiciela. Koncern daje około 2 miliony złotych. Jak na warunki panujące w piłce nożnej to rzeczywiście nieduże pieniądze.

Redaktor Olkiewicz z Goal.pl jest kibicem ŁKS-u, on w ubiegłym roku zrobił dla swojego klubu takie otwarcie: – Stańmy przed kibicami, dajmy im prawdę taką jaką jest. Nie mówmy, że awansujemy, jeśli nas na to nie stać. Bo kibice to zrozumieją, rozgoryczenie, ewentualne za rok będzie dużo mniejsze. Czy nowy prezes lub rada nadzorcza byłaby zdolna przedstawić takie fakty?

Moim zdaniem, jest to jak najbardziej potrzebne, zarówno w odniesieniu do radnych, dziennikarzy, jak i kibiców. Ta wiedza w kontekście funkcjonowania klubu i jego perspektyw jest czymś naturalnym. Jestem przekonany, że wszyscy mamy ten sam cel. Zależy nam na dobru klubu, właściwej ocenie tego, co się stało, jak i jego przyszłości. Zakładam, że jak będzie nowy prezes, to tego rodzaju otwarcie będzie w stanie przeprowadzić.

Poprzedni sezon był o tyle ważny, że otwieramy w tej chwili nowy stadion. Bardzo ciężko będzie wypełnić go dużą liczbą kibiców, a jest to obiekt, który będzie na utrzymaniu miasta. Czy nie uważa Pan, że ten ubiegłoroczny budżet powinien być inaczej zorganizowany? Ewentualnie Rada nadzorcza Klubu powinna prezesowi zwrócić uwagę, że jednak większą uwagę zwróćmy w tej chwili na to, żeby ten przyszły sezon wyglądał dobrze, a za rok spróbujemy poszukać naprawdę mocniej oszczędności?

Od wielu lat wsparcie, jakie klub otrzymuje od miasta, jest na zbliżonym poziomie. Nie było też mowy o poszukiwaniu oszczędności, raczej stawiano na zwiększenie dochodów poprzez poszukiwanie nowych sponsorów, choć to było niestety trudne, w okresie skomplikowanej sytuacji gospodarczej. Prezes planuje w budżecie przychody w oparciu o wsparcie miasta, sponsorów, wpływy z tytułu sprzedaży zawodników czy wpłat z Ekstraklasy. Jeśli któryś z tych elementów nie zostanie zrealizowany zgodnie z założeniami, na przykład nie dojdzie do transferu piłkarza, a było to zaplanowane, to wówczas tworzy się w budżecie luka. Jeśli występowały zawirowania finansowe, to nigdy nie były one tak duże, jak w Gdańsku czy we Wrocławiu. Władze Wisły nie mogły dopuścić do tego, aby zaległości wobec piłkarzy były większe niż 1,5 miesiąca.

Jak już jesteśmy właśnie przy tych celach, to ja mam od razu pytanie, które gdzieś się już przewinęło wielokrotnie. To znaczy, jakie cele miasto jako właściciel, stawiało przed prezesem i przed klubem na ten sezon, który się skończył?

Górna część tabeli, czyli pierwsza „ósemka”. Po pierwszej części sezonu wydawało się to bardzo realne.

Największy błąd, jaki popełnił prezes Marzec w komunikacji z kibicami, miał miejsce w wywiadzie, którego nam udzielał. Było to stwierdzenie, że jeżeli będzie taka szansa powalczymy o coś więcej, zaryzykujemy. Natomiast ryzyko poszło w zupełnie inną stronę.

Nie wiem, czy to był błąd. Trzeba stawiać sobie ambitne cele, a ten wydawał się realny. Przypomnę, byliśmy na 6 miejscu w tabeli po pierwszej, bardzo udanej rundzie. Mieliśmy 2 punkty straty do zespołu nad nami, to dlaczego mieliśmy mierzyć niżej?

Przepraszam, że przerwę. Ten wywiad miał miejsce po 3 lub 4 kolejce. Natomiast ryzyko ewentualne miało mieć miejsce właśnie zimą i zamiast zaryzykować, nie wiem, czy wzmocnienie było potrzebne, byśmy poszli w drugą stronę.

Proszę pamiętać, że my możemy rozmawiać dzisiaj z perspektywy kibiców i tego, co się wydarzyło. Natomiast za decyzje dotyczące ewentualnej sprzedaży bądź wprowadzenia nowych piłkarzy odpowiadają w klubie prezes, dyrektor sportowy i trener. Możemy zakładać teraz, że gdyby Davo nie został sprzedany, to może byłoby inaczej. Jednak z drugiej strony trzeba brać pod uwagę, że tego zawodnika w pewnym momencie ktoś „wymyślił”, wyciągnął z tej drugiej ligi hiszpańskiej i zrobił go tutaj jedną z perełek Ekstraklasy. Po wyjeździe z Płocka Davo zniknął. Nie wiadomo, co by się z nim działo, gdyby pozostał w Wiśle.

Podkreślam, że pewne rzeczy buduje się w oparciu o zaufanie, ma to dla mnie szczególną wartość i sens. Choć jak widać w tym przypadku, nadmierne zaufanie prezesa do trenera dla drużyny skończyło się katastrofą. Trener mówił, że poradzimy sobie bez Davo. Zaufano mu też pod tym względem, że jest w stanie zarekomendować takich zawodników, którzy będą wzmocnieniem dla drużyny, będą ją dalej budowali. A być może na nich też będzie później można zarobić. Niestety, okazało się, że te nazwiska w większości nie były wzmocnieniami, wręcz ci piłkarze sporadycznie pojawiali się na boiskach.

Jak będą wyglądały rozliczenia na linii Miasto – Klub, chodzi o wynajęcie stadionu. Wiem, że MOSiR będzie operatorem, tak?

Tak, Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, tak samo jak jest to w przypadku Orlen Areny, będzie operatorem stadionu. I będzie wynajmował ten obiekt nie tylko klubowi, ale każdemu, kto będzie chciał wykorzystać go pod różne potrzeby, np. na organizację imprez kulturalnych.

Fot. Materiały prasowe Urzędu Miasta Płock

Proszę o precyzyjną wypowiedź, tak żeby każdy kibic to zrozumiał – za każdy rozegrany mecz klub płaci MOSiR-owi?

Tak. Do tego dochodzą koszty stałe za najem powierzchni biurowych. Dzisiaj jest to proste, dlatego że miasto jest stuprocentowym właścicielem spółki MOSiR, jaki Wisły Płock. Jednak możemy sobie wyobrazić, że w pewnym momencie znajdzie się jakiś podmiot gotowy zainwestować w klub sportowy i powie, że z tego tytułu chciałabym mieć określone udziały. Dlatego ustalenie już na początku pewnych zasad współpracy jest po prostu niezbędne, żeby potencjalny inwestor wiedział, jak to funkcjonuje.

Jeżeli już przy tym jesteśmy, bierze pan pod uwagę sprzedanie jakiegoś pakietu udziałów w klubie?

Zawsze możliwy jest taki scenariusz. Historia wielu klubów pokazuje, że tak się dzieje. Co prawda, różnie się to kończy. Natomiast samorząd Płocka jest zaangażowany zarówno w klub, jaki i w budowę stadionu nie po to, żeby te udziały sprzedawać. A już na pewno, nie bez głębszej refleksji.

Zainteresowanie Wisłą było już w latach poprzednich, przed pandemią. Były osoby, które pytały o taką możliwość. Jednak my jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że nie jest to dla nas konieczność. Kiedy Kielce sprzedawały Koronę, to dosyć rozpaczliwie szukały nabywcy. Dzisiaj podobnie jest z Lechią, sytuacja tego klubu jest zła i miasto próbuje znaleźć jakieś rozwiązanie. My oczywiście jesteśmy gotowi rozmawiać z każdym, ale pod warunkiem, że to będzie poważny partner, który będzie chciał przede wszystkim zaangażować się długofalowo, zainwestować w taki sposób, żeby klub rozwijać. Moment, w którym dzisiaj jesteśmy, nie jest dobry na takie posunięcia. Po powrocie do Ekstraklasy być może wrócimy do tematu, ale obecnie nie ma żadnych rozmów na ten temat, ani żadnego potencjalnego partnera.

Jak wygląda zwyczajowo nadzór miasta jako właściciela, nad klubem. Czy to jest tylko i wyłącznie nadzór skarbnika nad finansami Klubu? Czy ten nadzór sięga jakby szerzej?

Nadzór właścicielski nad wszystkimi miejskimi spółkami, a jest ich kilkanaście, sprawuje skarbnik miasta. Nadzór na wielu płaszczyznach, już nie tylko finansowy, ale także merytoryczny, nad działaniami zarządu, w tym przypadku prezesa, gdyż zarząd był jednoosobowy, ma Rada Nadzorcza.

Przyznaję, że dosyć często rozmawiałem z prezesem. Wbrew nieprawdziwym informacjom, które ukazywały się na forach, podkreślam – prezes Tomasz Marzec wraz ze swoim sztabem, miał pełne możliwości działania i w żaden sposób nie były one narzucane z ratusza. Mam taką zasadę: tyle odpowiedzialności, ile władzy.

Kiedy pan pierwszy raz dał sygnał prezesowi Marcowi, że należy zacząć reagować na to, co się dzieje? Ta reakcja przyszła bardzo późno.

Wielokrotnie pytałem o sytuację w klubie i słuchałem odpowiedzi. Prezes podejmował decyzje, być może zbyt długo opierając się na zaufaniu, jakim obdarzył trenera. To był błąd ze strony prezesa Marca, jeśli można w ogóle mówić, że ufanie komuś jest błędem. Do końca wierzył trenerowi, a pewnie wynikało to z dwóch przesłanek.

Po pierwsze, postawienie na tego trenera było autorskim projektem prezesa Marca. Po drugie, pierwsze kilka miesięcy pokazało, że to się sprawdza, przynosi dobre efekty. Coś złego wydarzyło się w przerwie między jedną a drugą rundą, kiedy wpadliśmy w spiralę porażek. Nie byliśmy się w stanie z niej wydobyć, pomimo jednego zwycięstwa, które wydawało się być przełomem. Z reguły słyszałem, że atmosfera jest dobra, na treningach jest w porządku, Rada drużyny mówi, że jest ok, wszyscy zapewniają, że będą walczyć. Brak szczęścia, błędy indywidualne? Tylko, że ileż można się tak tłumaczyć?

Natomiast to zaufanie było na tyle silne, że decyzja o zmianie trenera zapadła być może za późno. Z drugiej strony, my też byliśmy przekonani, że ten projekt przynosi dobre owoce, to było widać także po grze piłkarzy. Wisła w końcu była chwalona za styl, także za zwycięstwa, za stwarzanie sobie szans. To była zupełnie inna gra, niż wcześniej prezentowała Wisła lub wiele innych klubów Ekstraklasy, gdzie ograniczano się do tego, że liczymy na stałe fragmenty gry. Tworzyliśmy grę. Niestety okazało się, że być może popełnione zostały błędy w przygotowaniu, bo mieliśmy siły, nawet w tych dobrych meczach, na 60 minut. Rywale mieli świadomość, że nawet jak przegrywają z Wisłą 0:2, to będą w stanie ją pokonać, bo Nafciarze pod koniec spotkania będą oddychali rękawami.

Miasto jako właściciel ustala profil i linię działania klubu, na przykład młodzież, szkolenie, nieprzesadne inwestycje w wypłaty dla zawodników. Jak pan planuje naświetlić i wskazać drogę nowemu Prezesowi?

Bez wątpienia wartością Wisły są szkolenie i tworzenie oferty na tym poziomie dziecięcym, młodzieżowym, nawet jeśli zawodnicy nie trafią finalnie do Ekstraklasy. Dla mnie to znamienne, że trzech piłkarzy, grających regularnie w Ekstraklasie, to są wychowankowie Wisły Płock: Gradecki, Pawlak i Sekulski. Uważam, że to jest dobra droga, którą powinniśmy dalej kroczyć, budując w tym obszarze Wisłę.

Wracając do Akademii, my czy płoccy dziennikarze jako powód rozstania z dyrektorem Brzozowskim nie otrzymaliśmy żadnych merytorycznych przesłanek, tylko jakiś konflikt charakterów czy personalny. No jeżeli dyrektora sportowego już nie ma, a to oni byli skonfliktowani, czy nie warto by zwrócić uwagę na to, że w tej chwili są 2 drużyny w CLJ, tych zawodników młodych z potencjałem jest naprawdę sporo. Ja bardzo chciałem porozmawiać z panem prezydentem, nie tylko ze względu na wywiad. Zdając sobie sprawę z tego, że są między innymi i wodociągi i komunikacja miejska, i niekoniecznie musi pan zwracać uwagę na takie szczegóły

Zapewniam, że zwracam uwagę. Ten obszar również nadzorował prezes Klubu, natomiast ja mogę sobie zarzucić, że nie dostrzegłem w odpowiednim momencie, że prezesowi potrzebne jest dodatkowe wsparcie, mimo że sam prezes tego nie sygnalizował. Tomasz Marzec był naprawdę ogromnie zaangażowany, natomiast tych obszarów, którymi się zajmował było bardzo dużo: od marketingu, który znał bardzo dobrze, poprzez sport młodzieżowy, pierwszą drużynę, organizację funkcjonowania klubu, ochronę, dbanie o relacje z kibicami, ze sponsorami. Tego jest bardzo dużo i doszła mu jeszcze współpraca podczas budowy stadionu. I doba okazała się za krótka i gdzieś być może zaczęło brakować czasu, czy fizycznej obecności. A ludzie, których obdarzył zaufaniem, niekoniecznie stanęli na wysokości zadania.

Chciałem przypomnieć, że swoją prezydenturę nie zacząłem od budowy stadionu, ale od budowy orlików. Kiedy rozpoczynałem pierwszą kadencję 12 lat temu, to była jedna z tych deklaracji, której jestem wierny do dzisiaj – rozwój bazy sportowej dla każdego. Najpierw zbudowaliśmy sześć orlików, ale co roku powstaje jedno lub dwa boiska, które służą uczniom oraz mieszkańcom różnych osiedli. Obecnie budujemy kompleks sportowy przy Ekonomiku. W tym roku oddaliśmy do użytku boiska, bieżnie i urządzenia do uprawiania różnych dyscyplin sportowych przy Szkole Podstawowej nr 20 w Borowiczkach, wcześniej np. przy Zespole Szkół Usług i Przedsiębiorczości przy ul. Padlewskiego, czy przy specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym przy ul. Lasockiego. Tak więc stadion jest pewnym zwieńczeniem tego naszego systematycznego działania, bo na orlikach czy osiedlowych boiskach się gra, a na stadion przychodzi się kibicować. Na stadionie Wisły pewnie niewiele z tych chłopaków i dziewczyn, którzy ganiają za piłką na przyszkolnych boiskach będzie mogło zagrać, ale jest to też dla nich istotne.

Czy nie warto by poświęcić jeszcze chwili na zastanowienie, czy ta dymisja jest konieczna, nie do zatrzymania, bo stary zarząd jednoosobowy odchodzi, dyrektora Magdonia już nie ma.

Sądzę, że jest to jedna z tych decyzji, które będzie musiał podjąć nowy prezes.

Czyli rozumiemy, że to już niebawem?

Tak.

Zakładamy, że do końca miesiąca poznamy nowego prezesa?

Jestem przekonany, że tak. Natomiast chcę powiedzieć, że prezes Tomasz Marzec cały czas pracuje, przygotowując drużynę i klub pod wieloma aspektami do rozgrywek pierwszej ligi.

Jak już jesteśmy przy nowym prezesie, pytanie od kibiców, ilu kandydatów na prezesa branych było uwagę na poważnie? W mediach padały różne nazwiska.

Każdy potencjalny kandydat, który się ze mną spotkał, był brany na poważnie pod uwagę. Było już kilka osób, a kilka nazwisk jeszcze jest potencjalnie do rozważenia. Nie ma jeszcze decyzji. I teraz ja mam do panów pytanie o nieprawdziwą zupełnie informację, którą przeczytałem na waszym portalu, że Paweł Tomczyk jest dyrektorem sportowym. Chcę to zdementować i podkreślić, że w pierwszej kolejności powinien być wybrany prezes, który sam będzie dobierał współpracowników. Bo o ile mam wpływ na wybór na stanowisko prezesa, co jest zupełnie zrozumiałe, to jeszcze raz zaznaczam, że nigdy prezesowi Marcowi, Stanowskiemu czy jakiemukolwiek innemu nie dobieram współpracowników. To co już mówiłem – ile odpowiedzialności, tyle władzy.

Czy z perspektywy czasu żałuje pan zmiany prezesa w 2020 roku?

Nie.

Czy spadek do pierwszej ligi w jakikolwiek sposób oddziałuje na kwotę, jaką Orlen zapłaci za nazwę stadionu?

Nie.

Jak Andrzej Nowakowski, jako kibic widzi to, co się stało w tym sezonie? Jakie przyczyny spadku i tej obecnej sytuacji Klubu?

Dla mnie jako kibica, ta sytuacja jest trudno wytłumaczalna. Ona nie powinna się zdarzyć. Mogę porównać ją tylko z historią, jaka dotknęła Borussię Dortmund, która nie zdobyła pewnego wręcz tytułu mistrzowskiego. Oni głupio przegrali, my głupio spadliśmy. To się nie powinno zdarzyć. Byłem na wielu meczach, w których traciliśmy bramki w ostatnich sekundach gry, jak w meczu z Pogonią Szczecin czy w z Widzewem. Moim zdaniem, problemem było przekonanie, że nie spadniemy, bo mamy taką przewagę, tyle meczów jeszcze przed sobą, że te kilka punktów na pewno zdobędziemy. Niestety, w pewnym momencie zabrakło kogoś, kto szarpałby szatnią – czy miałby to być prezes, dyrektor, trener czy kapitan. Niestety, nikt tego nie zrobił. Zawodnicy sami, jak widać, nie byli w stanie tych kilku punktów zdobyć. Może jeszcze była też kwestia tego nieszczęsnego przygotowania. Bo to, że w drugiej części sezonu umieraliśmy w 60 minucie widzieli chyba wszyscy. Wygrywaliśmy mecze nawet 2:0, a później wypuszczaliśmy zwycięstwo z rąk. To jest lekcja pokory, którą często daje sport. Z Ekstraklasy razem z nami spada Lechia Gdańsk, która grała w pucharach. Z drugiej strony Wisła Kraków przegrywa 1:4 z Puszczą Niepołomice i to ona będzie z nami rywalizować na zapleczu Ekstraklasy. Piłka nożna jest takim wyjątkowym sportem, bo jest tak bardzo nieprzewidywalna. Tym razem poczuliśmy gorycz porażki. Ktoś zawsze musi spaść, nie jest to dla nas oczywiście żadnym wytłumaczeniem, jednak trzeba wyciągnąć wnioski, wyjść silniejszym i dalej budować ten projekt, który nazywa się Wisła Płock. Trzeba przewietrzyć szatnię, dokonać pewnych zmian, dać szansę ludziom, którzy będą gotowi, jak to powiedział Andrzej Szarmach – włożyć głowę tam, gdzie inny boi się włożyć nogi.

Jakie cele miasto, jako właściciel stawia przed klubem na ten nadchodzący sezon.

Awans do Ekstraklasy!

Kopnij dalej

Dodaj komentarz