Miało być przełamanie. Miało być podtrzymanie dobrej passy. Miała być świetną atmosfera przed Wielkim Otwarciem, a wyszło jak zawsze. Nafciarze wracają z Łęcznej pokonani. O wyniku rywalizacji zadecydował zaledwie jeden gol zdobyty już na początku spotkania.
Trener Saganowski nie zna chyba powiedzenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Szkoleniowiec Nafciarzy postanowił więc pokombinować z wyjściową jedenastką. Na ławce wylądowali Srećković oraz Lesniak. W ich miejsce pojawili się od pierwszych minut Gerbowski i Grić. W zespole z Łęcznej w porównaniu do poprzedniego spotkania zabrakło jedynie kontuzjowanego Adama Dei.
Dziewiąta sekunda spotkania i bardzo mocne otwarcie w wykonaniu gospodarzy. Strzał Roginicia sprzed szesnastki i piłka wylądowała na słupku bramki strzeżonej przez Bartka Gradeckiego. Czterdzieści sekund później bardzo bliski zdobycia bramki był Paweł Chrupałła, młodzieżowiec jednak minimalnie przestrzelił. Oba zespoły postanowiły już na starcie pokazać, że nie zamierzają grać na remis!
Już w szóstej minucie nadeszło „otwarcie”. Niestety pierwszą bramkę w tym meczu zdobyli gracze z Łęcznej. Po bardzo ładnym dośrodkowaniu, piłkę głową do bramki kieruje Roginić. Warto podkreślić bardzo dobrą postawę Chorwata w tej sytuacji i świetne wyprzedzenie Beniamina Czajki. Bramkarz Nafciarzy był w tej sytuacji bez szans.
Wisła po stracie bramki próbowała poszukać szybkiego wyrównania. Na nieszczęście płocczan zespół trenera Mamrota bronił się bardzo skutecznie. Żółto-zieloni natomiast spokojnie rozgrywali swoje ataki, czekając na rozluźnienie formacji defensywnych Nafciarzy.
Pierwszy kwadrans spotkania w Łęcznej pokazał, że Marek Saganowski po jednym meczu przerwy wrócił do swojego starego, niezbyt sprawdzonego, sposobu na grę. Dziesiątki bezowocnych dośrodkowań lądowały w rękach Macieja Gostomskiego, ewentualnie padały łupem rosłych obrońców. Dodając do tego dużą dozę niedokładności i niezrozumienia pomiędzy piłkarzami Wisły mieliśmy bardzo słabe minuty w naszym wykonaniu. Niestety, im dalej w las tym postawa Nafciarzy stawała się coraz bardziej irytująca.
W 26. minucie strzału „szczupakiem” próbował kapitan Wisły. Dośrodkowywał w tej sytuacji Milan Spremo, jednak samo uderzenie w dużej odległości od bramki minęło linię końcową. Był to pewien sygnał do ataku dla zespołu z Płocka. Ofensywa ta potrwała trzy minuty i jedyne, co przyniosła to kolejne niecelne dośrodkowania. Górnicy postawili na oddanie piłki Narciarzom i na własnej połowie przyglądali się z drwiącym uśmiechem kolejnym nieudolnie budowlanym atakom pozycyjnym.
W 32. minucie PIERWSZY celny strzał Nafciarzy. Uderzenie Sekulskiego jednak obronił Gostomski bez żadnego wysiłku. Kilka chwil bardzo ładna akcja Pawła Chrupałły, zejście do środka, uderzenie sprzed pola karnego. Niestety piłka poszybowała nad poprzeczką bramki gospodarzy. Wiślacy zdecydowanie w tym fragmencie gry przycisnęli. Kolejną bardzo dobrą, indywidualną akcję przeprowadził Gerbowski. Niestety przegrał pojedynek z Gostomskim. W 35. minucie na kolejne uderzenie z dystansu zdecydował się Łukasz Sekulski, tym razem piłka poszybowała wyżej niż dalej.
W czterdziestej minucie żółtą kartką ukarany Damian Zbozień. Kara jak najbardziej zasłużona, Zboziu bezpardonowo zatrzymał szarżującego Spremo. Po tym przewinieniu, z rzutu wolnego uderzał/dośrodkowywał Szwoch. Niewiele zabrakło, żeby piłka wpadła w tej sytuacji do bramki Górnika.
Przed przerwą swoich sił próbował jeszcze Gerbowski, jednak jego uderzenie z dystansu było zbyt słabe, żeby pokonać doświadczonego bramkarz Górnika.
Sędzia Jakubik postanowił przedłużyć jeszcze pierwszą część spotkania o cztery minuty. Nie przyniosło to jednak zmiany wyniku. A była ku temu okazja. Świetnie z dystansu uderzył kolejny raz Chrupałła. Nie na darmo Gostomski cieszy się jednak uznaniem wśród bramkarzy w pierwszej lidze. W tej sytuacji pokazał również, że aby go pokonać potrzeba będzie czegoś więcej niż tylko świetnych strzałów. Pokuszę się o stwierdzenie, że niejeden bramkarz po tym strzale Pawła wyjmowałby piłkę z siatki.
Przed samym gwizdkiem kończącym pierwsze czterdzieści pięć minut z kontratakiem ruszył jeszcze zespół z Łęcznej. Strzał Roginicia jednak pewnie zatrzymał Gradecki. Chwilę później sędzia główny zaprosił piłkarzy obu klubów na 15 minut przerwy.
Co można powiedzieć o tych pierwszych trzech kwadransach w wykonaniu Wiślaków? Mieli swoje okazje, mieli momenty. To wszystko jednak zbyt mało na dobrze broniący zespół trenera Mamrota. Dodatkowo, śmiem twierdzić, że taktyka miliona dośrodkowań zdecydowanie nie przynosi żadnych efektów. Największe zagrożenie Nafciarze stwarzali po indywidualnych akcjach Gradeckiego czy Chrupałły.
Na drugą część meczu oba zespoły wyszły bez zmian personalnych. Początek drugiej połowy niemal identyczny. Roginič przebojem wpadł w nasze pole karne, tym razem jednak nie zdołał oddać strzału na bramkę Nafciarzy. W odpowiedzi akcja skrzydłem Niepsuja jednak po dograniu na przedpole do piłki nie doszedł Sekulski i zakończyło się na strachu wśród defensorów Dumy Lubelszczyzny.
W 49. minucie fatalny błąd Grica, strata przed własnym polem karnym zakończyła się bardzo niebezpiecznym uderzeniem Kreiziu. Na posterunku był w tej sytuacji Gradecki, który sparował ten strzał na rzut rożny. Trzy minuty później w bliskiej odległości od własnego pola karnego Żyrę faulował Szwoch. Dośrodkowanie z rzutu wolnego zakończyło się strzałem na bramkę jednego z graczy Wisły, pewnie wyłapanym przez bramkarz Nafciarzy.
W 56. minucie pierwsza zmiana w tym spotkaniu. Utykając boisko opuścił Roginić. W jego miejsce pojawił się Karol Podliński. Dwie minuty później byliśmy świadkami niecodziennej sytuacji. Na stadionie w Łęcznej… zgasł jeden z jupiterów. Sędzia Jakubik zmuszony był zarządzić przerwę w spotkaniu z tego tytułu. Przymusową przerwę wykorzystał, na zmiany, trener Saganowski. Na boisku pojawili się Krzysztof Janus w miejsce Pawła Chrupałły i Fabian Hiszpański zmieniający Milana Spremo. Po kilku minutach przerwy, piłkarze podjęli razem z arbitrem decyzję, że grają dalej, pomimo awarii.
Pierwszym z rezerwowych Wisły, który pokazał się z dobrej strony na boisku był Fabian. Wykorzystał on dobre dogranie na lewe skrzydło i długo nie kombinując huknął na bramkę Gostomskiego. Niestety do szczęścia zabrakło trochę celności. Dwie minuty później dobre dogranie Szwocha do Sekulskiego zakończone uderzenie kapitana Wisły. Na nasze nieszczęście piłkę zablokowali obrońcy.
Zegar stadionowy wskazywał 71. minutę, kiedy fatalnie pomylili się obrońcy Górnika. Piłkę przejął Thiakane, spróbował uderzenia, piłkę jednak odbił Gostomski. Futbolówka spadła idealnie na nogę kapitana Nafciarzy. Jednak strzał „Zwolińskiego” na wiwat. Z tego miejsca serdecznie pozdrawiam komentatorów Polsatu Sport. Kolejny mecz Nafciarzy i znowu dowiaduje się czegoś nowego.
Chwilę później podwójna zmiana w drużynie gospodarzy, Starzyńskiego i Żyrę zastąpili Kacper Łukasiak i Damian Gąska. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Damian latem łączony był z Wisłą.
Nafciarze przycisnęli w tej fazie meczu. Najpierw strzał głową przyniósł rzut rożny dla Nafciarzy. Chwilę później potężne uderzenie Gricia, poszybowało wysoko ponad bramkę.
W 77. minucie bardzo dobrą sytuację zmarnował David Niepsuj. Obrońca Nafciarzy dostał świetne podanie od Mateusza Szwocha, jednak jego uderzenie minęło bramkę gospodarzy.
Chwilę później kolejna, podwójna zmiana w zespole z Płocka. Cielemęcki i Srećković w miejsce Gricia i Gerbowskiego. Minutę później akcja obu wprowadzonych panów. Najpierw na 20. metrze od bramki gospodarzy pada Cielu, do piłki dopada Serb, jednak jego uderzenie mija w znacznej odległości prawy słupek bramki Macieja Gostomskiego. Kilka chwil później żółtą kartką za opóźnianie gry ukarany został Miłosz Kozak. W drugiej połowie żółty kartonik zobaczył jeszcze Ireneusz Mamrot za zbyt żywiołowe komentarze pod adresem arbitrów.
W 82. minucie bardzo groźnie uderzenie Podlińskiego głową, minimalnie niecelne. Piłkę z rzutu wolnego w tej sytuacji dogrywał Damian Gąska. Dwie minuty później zakotłowało się pod bramką gospodarzy. Najpierw potężne uderzenie Szwocha wypluwa Gostomski, dobitki próbuje Thiakane, jednak po pierwsze niecelnie, po drugie sędzia liniowy sygnalizuje pozycję spaloną. W całej tej sytuacji na uwagę kolejny raz zasługuje postawa bramkarza Górnika Łęczna. Maciej Gostomski udowadnia, że na starcie sezonu 23/24 jest w wybornej dyspozycji i zaledwie trzy stracone przez łęcznian bramki nie są przypadkiem. To w dużej mierze jego zasługa, że Górnik w tym sezonie jeszcze nie przegrał spotkania.
W 88. minucie żółtą kartkę za zbyt żywiołowe protesty zobaczył pomocnik Nafciarzy Mateusz Szwoch. Kilka chwil później żółtą kartkę ujrzał jeszcze „sędzia” Saganowski. Sędzia Jakubik drugą część spotkania przedłużył o siedem minut. Już w pierwszej z nich Nikola Srećković miał na głowie piłkę meczową. Niestety nie trafił w bramkę. Po chwili zmiana w Górniku. Karol Turek zastąpił Miłosza Kozaka. W piątek minucie doliczonego czasu gry żółtą kartkę za faul taktyczny zobaczył jeszcze De Amo i było to ostatnie warte wspomnienia wydarzenie tego meczu.
Nafciarze podtrzymują swoją fatalna passę wyjazdową. Trener Saganowski i spółka nie byli w stanie w tym spotkaniu znaleźć sposobu na bardzo dobrze broniący Górnik. Jeśli już nawet udało się przełamać defensywę gospodarzy to na posterunku był zawsze Maciej Gostomski. Nafciarze wracają do Płocka pokonani. Nie udało się piłkarzom dołożyć na boisku cegiełki w budowie pozytywnej atmosfery przed Wielkim Otwarciem, które czeka nas już za tydzień.
Wypowiedzi po meczowe
Bardzo trudny mecz za nami. Dobrze weszliśmy w to spotkanie. Już pierwsza akcja, tu trafiliśmy w słupek i cztery minuty później była bramka. Później, gdzieś dwudziesta piąta, trzydziesta minuta, Wisła osiągnęła przewagę. Maciej Gostomski obronił sytuację sam na sam. Fajnie wyprowadziliśmy kilka akcji, bardzo dobrze bramkarz Wisły obronił. Troszkę potem za głęboko daliśmy się zepchnąć. Aczkolwiek mamy do poprawy grę drużyny w bocznej strefie. Dwa razy z rzędu przeciwnik robi tam przewagę. Kilka razy było groźnie, popełniliśmy błąd w stałym fragmencie gry i zawodnik Wisły był sam i gdyby trafił, byłaby bramka. Cieszy kolejny mecz, w którym nie tracimy bramki. Minusem jest ta końcówka i kontry, bo trzeba strzelić na 2:0. Przeciwnik się odkrył, zaryzykował i, mając kontrę, musimy to dograć lepiej. Takie sytuacje trzeba lepiej rozwiązywać.
Ireneusz Mamrot (Górnik Łęczna)
Na początku chciałbym pogratulować Górnikowi pragmatyzmu. Wiary w to, że Wisła Płock nie jest w stanie mu strzelić bramki. Jeśli chodzi o mój zespół, ten wynik, który jest niekorzystny, ten punkt powinniśmy wywieźć z tego terenu. Nasza nieskuteczność jest mocno do poprawy. Od bramki, od szóstej minuty, po błędzie po dośrodkowaniu tracimy bramkę. Później to my kontrolujemy mecz, to my tworzymy sytuacje. Brakuje nam trochę pazerności, brakuje nienasycenia, jeśli chodzi o strzelanie bramek. Jeśli się przyjeżdża do dobrego zespołu i się tworzy kilka sytuacji – sam Gerbowski, Thiakane, Srećković – przynajmniej na jedną bramkę zasługiwaliśmy w tym meczu. Analiza jeszcze będzie zrobiona. Z tego, co ja widziałem, jeśli chodzi o rozgrywanie, atak pozycyjny, dobrze to wyglądało. Bardzo dużo piłek zbieraliśmy. Nie dopuszczaliśmy przeciwnika do stałych fragmentów gry. Unikaliśmy tego i tu był plan zrealizowany. Jeżeli w takich sytuacjach nie potrafimy zamienić sytuacji na bramkę, to się przegrywa mecze.
Marek Saganowski (Wisła Płock)
Górnik Łęczna – Wisła Płock 1:0 (1:0)
1:0 – Marko Roginić 6′
Górnik: 33. Maciej Gostomski – 25. Damian Zbozień, 4. Lukas Klemenz, 6. Jonathan de Amo, 3. Marcin Grabowski – 7. Miłosz Kozak (90′, 23. Karol Turek), 8. Egzon Kryeziu, 5. Michał Pawlik, 16. Paweł Żyra (72′, 77. Damian Gąska), 19. Piotr Starzyński (71′, 17. Kacper Łukasiak) – 95. Marko Roginić (56′, 9. Karol Podliński).
Wisła: 99. Bartłomiej Gradecki – 24. David Niepsuj, 2. Marcin Biernat, 5. Beniamin Czajka, 11. Milan Spremo (59′, 16. Fabian Hiszpański) – 37. Paweł Chrupałła (59′, 10. Krzysztof Janus), 8. Jakub Grič (78′, 30. Nikola Srećković), 14. Mateusz Szwoch, 32. Fryderyk Gerbowski (78′, 7. Radosław Cielemęcki), 19. Émile Thiakane – 20. Łukasz Sekulski.
Żółte kartki: Zbozień, Gąska, Kozak, de Amo – Szwoch.
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Mój klub, moje serce, moja Wisła Płock
Oprócz tego mąż, ojciec i bimbrownik!
meczu nie ogladalem, ale z opisu wynika, ze powinnismy co najmniej zremisowac, a nawet spokojnie wygrac. ale powtarzam po raz kolejny, jesli nie bedziemy grac 2 napastnikow, to tych bramek bedzie bardzo malo. no chyba, ze nasza pomoc zacznie strzelac.
.
uciekaja punkty, odlegla pozycja. powoli trzeba zastanowiac sie, czy trener Saganowski jest w stanie udzwignac presje wyniku. dla Wisly Plock liczy sie tylko awans, a nie gra o utrzymanie. na sklad nie mamy co narzekac. jedynie Wisla Krakow jest na wyzszym poziomie organizacji gry, chociaz tez potracila juz sporo punktow. druzyna musi sie obudzic. ale w systemie 4-3-3 nie widze naszej przyszlosci. panie Saganowski, postaw 2 napastnikow w kolejnym meczu i zobaczy pan jak wielka bedzie roznica. poza tym jako kuzyn Adam Struzika to Sebastian Strózik musi grac. tak, tak, to jest rodzina. tylko pradziadek jednego przez pomylke podal w urzedzie ó kreskowane, zamiast zwyklego i stad cale zamieszanie.