Miały być 3 punkty i były 3 punkty, czyli relacja z meczu #STWWPŁ

Nafciarze, jadąc do ostatniej drużyny w tabeli, nie mogli mieć innego planu jak zdobycie trzech punktów. Misja została wykonana. Szkoda jedynie straconej bramki. Niemniej jednak wynik 3:1 dla Wisły w pełni oddaje przebieg tego spotkania.

Pięćdziesiąt sekund, tyle czasu sędzia Rzucidło potrzebował, żeby dokonać pierwszego wpisu w protokole meczowym. Ten otwierał Marcus Haglind-Sangre z żółtą kartką za faul taktyczny w środku pola. A mówiło się, że arbiter z Warszawy nie słynie z rozdawania kartek na prawo i lewo. Było to najciekawsze wydarzenie na boisku aż do ósmej minuty. Wtedy to długie podanie Pacheco, błąd obrońców Stali i z bardzo ostrego kąta Łukasz Sekulski uderzył jedynie w boczną siatkę. Był to pierwszy sygnał ostrzegawczy wysłany rywalom przez Nafciarzy. 

W 13. minucie to, co zobaczyliśmy przeszło ludzkie pojęcie. Wzorowy kontratak Nafciarzy i Iban Salvador w sobie tylko znany sposób nie umiał skierować piłki do bramki rywali. Pytanie JAK?? Pewnie padnie, widząc tę sytuację niejednokrotnie. 

To, co nie udało się Salvadorowi, wyszło Przemysławowi Misiakowi już kilka minut później. Dośrodkowanie Jime wprost na głowę naszego defensora i Przemek zdołał umieścić piłkę w bramce mimo rozpaczliwej interwencji bramkarza Stali.

Patrząc na pierwsze 20 minut tego spotkania, można było być pewnym jednego. W Stalowej Woli nie umieją w defensywę. Kolejne ataki Nafciarzy sunęły w kierunku bramki gospodarzy i tylko nieskuteczność naszych piłkarzy odpowiadała za tak niski wynik. 

W 25. minucie doczekaliśmy się pierwszego strzału ze strony Stal. Jego autorem był najlepszy jak dotąd strzelec Stalówki, Dominik Jończy. Zapoczątkowało to nawet serię rzutów rożnych autorstwa gospodarzy. Jednak, jedyne co z tego wynikło to fakt, że mogliśmy poznać nazwiska piłkarzy ze Stalowej Woli. Przez pierwsze 25 minut były to raczej epizodyczne kontakty z piłką w ich wykonaniu. 

Im dalej w pierwszą połowę, tym więcej było niedokładności piłkarzy z Płocka, a co za tym idzie, więcej ataków podopiecznych trenera Pietrzykowskiego. Na nasze szczęście, nie wynikało z nich kompletnie nic. Gorzej, że Łukasz Sekulski i spółka też, jakby stracili umiejętność zagrożenia bramce Mikołaja Smyłka. Dopiero w 39. minucie zobaczyliśmy kolejny strzał Wisły, na nasze nieszczęście pewnie obroniony przez rywala. Jego autorem był Andrias Edmundson. Przed przerwą swoich sił spróbował jeszcze strzelec jedynego jak do tej pory gola w tym meczu. Jednak uderzenie głową, z okolicy szesnastego metra to nie jest coś, co może zaskoczyć bramkarza. 

Zanim piłkarze udali się na przerwę to Iban Salvador podwyższył jeszcze prowadzenie Nafciarzy. Świetna akcja piłkarzy Wisły po lewej stronie boiska, dogranie Sekulskiego i Gwinejczyk głową skierował piłkę do bramki Stali. Chwilę później sędzia główny zakończył pierwszą połowę.

Wyjątkowo szybko minęła pierwsza część tego spotkania. Mimo że nie działo się na boisku zbyt wiele, to jakoś przyjemnie się to oglądało. Dwa gole, niezbyt wymagający rywal. Ot taki mecz na rozruch po przerwie na kadrę. 

Na drugą część meczu Stał wyszła z dwoma zmianami. Po przerwie nie zobaczyliśmy już Chełmeckiego oraz Mydlarza. W ich miejsce pojawili się Jakub Górski i Bartosz Pioterczak. Nafciarze pojawili się na murawie bez zmian personalnych. 

Pierwsze minuty po zmianie stron to o dziwo próby ataków w wykonaniu gospodarzy. Niektóre sprawiały nawet wrażenie bardzo obiecujących. Na szczęście dla Wisły, na wrażeniu się kończyło. 

W 54. minucie faulu w niebezpiecznej odległości od bramki Gostomskiego dopuścił się Iban. Na szczęście dla naszego bramkarza próba strzału Jakuba Kowalskiego nie zmierzała w światło bramki. W odpowiedzi swojej szansy poszukali Nafciarze, niestety również nieskutecznie. 

W 58. minucie podwójna zmiana w Wiśle. Trener Misiura zdecydował się na wymianę formacji ataku. Łukasza Sekulskiego oraz Ibana Salvadora zastąpili Piotr Krawczyk z Dawidem Kocyłą. Dwie minuty później, druga żółta kartka w tym meczu. Kolejny raz dla Nafciarza. Ponownie za faul taktyczny. Tym razem ukarany został Dani Pacheco. 

Sekundy później, nowy komplet napastników mógł fenomenalnie przywitać się z kibicami. Świetne podanie na wolne pole od Dawida Kocyły i Krawczyk popędził sam na sam ze Smyłek. Niestety, górą w tym pojedynku był bramkarz gospodarzy. Drugi raz byliśmy w tym meczu świadkami akcji z gatunku, “Jak on tego nie strzelił?”. 

W 67. minucie z rzutu wolnego podwyższenie poszukał Jime jednak na posterunku kolejny raz Smyłek.

W 70. minucie byliśmy świadkami czegoś kuriozalnego. Stal Stalowa Wola zgodnie z duchem fair-play oddali piłkę Nafciarzom. Ci nie umieli jej opanować i z pozornie niegroźnej sytuacji zrobiła się czerwona kartka dla Andriasa Edmundsona i rzut wolny z narożnika pola karnego. Z automatu reakcja trenera Misiury. Na boisku błyskawicznie pojawił się Jakub Szymański w miejsce Fabiana Hiszpańskiego. Sami sobie Nafciarze w głupi sposób skomplikowali ten mecz. 

Na ostatnie minuty, trener Misiura posłał jeszcze do boju Krystiana Pomorskiego dając tym samym odpocząć Jime. 

W 88. minucie Stal zdołała zdobyć honorowego gola. Dośrodkowanie Jakuba Kowalskiego wprost na głowę Joao Tavaresa i napastnik wypożyczony z Radomiaka pokonał Macieja Gostomskiego. Miał być spokojnie wygrany mecz, a zrobiła nam się bardzo nerwowa końcówka. Nerwy trwały jednak niespełna minutę. Tyle czasu potrzebowała Wisła, aby wybić z głowy rywalom jakiś korzystny wynik. W rolę wybijającego wcielił się Krystian Pomorski. To on wykorzystał bardzo dobre podanie z głębi pola i lobem zdobył trzeciego gola dla Nafciarzy

Wprawdzie sędzia Piotr Rzucidło doliczył aż siedem minut do drugiej części gry, jednak nie było już mowy o zmianie rezultatu. Z jednej strony Nafciarze wykonują plan, wygrywają mecz bez większej historii. Z drugiej jednak szkoda tego straconego gola i zaprzepaszczenie szansy na kolejne czyste konto naszej defensywy. Najważniejsze to teraz skupić się na kolejnym spotkaniu, w którym rywal zapewne postawi o wiele cięższe warunki. Nafciarzem już w kolejny weekend zmierzą się bowiem ponownie ze Stalą, tym razem jednak tą z Rzeszowa. 


Stal Stalowa Wola 1-3 Wisła Płock
João Tavares 88 – Przemysław Misiak 17, Iban Salvador 45, Krystian Pomorski 90

Stal: 33. Mikołaj Smyłek – 26. Patryk Zaucha, 87. Jakub Kowalski, 27. Dominik Jończy (64, 22. Jakub Banach), 4. Łukasz Furtak, 24. Damian Urban (63, 2. Bartłomiej Kukułowicz) – 29. Marcel Ruszel (82, 11. Sebastian Strózik), 8. Łukasz Soszyński, 21. Michał Mydlarz (46, 7. Jakub Górski) – 97. João Tavares, 77. Kacper Chełmecki (46, 20. Bartosz Pioterczak).

Wisła: 33. Maciej Gostomski – 37. Oskar Tomczyk, 17. Przemysław Misiak, 19. Andrias Edmundsson, 44. Marcus Haglind-Sangré, 16. Fabian Hiszpański (76, 77. Jakub Szymański) – 18. Jime (82, 6. Krystian Pomorski), 8. Dani Pacheco, 14. Dominik Kun – 66. Iban Salvador (59, 22. Piotr Krawczyk), 20. Łukasz Sekulski (59, 9. Dawid Kocyła).

żółte kartki: Haglind-Sangré, Pacheco.
czerwona kartka: Andrias Edmundsson (75. minuta, Wisła, za faul taktyczny).

sędziował: Piotr Rzucidło (Warszawa).


Kopnij dalej

Ten post ma jeden komentarz

  1. renegat

    wedlug mnie za bardzo sie bawili. grali jakby oszczedzali sie na mecz srodowy w LM. stalowka byla taka slaba, ze mozna bylo spokojnie kontrolowac mecz 4 albo 5-0 do przerwy. ale zwalnialismy z jakiegos powodu. a potem pod koniec pogubilismy sie nieco jak w Niecieczy, tylko przeciwnik o wiele slabszy. po co to wszystko? lepiej krytykowac, kiedy teoretycznie idzie nam bardzo dobrze. wedlug mnie tempo meczu zbyt slabe. moglismy zdecydowanie zamknac wynik meczu juz w pierwszej polowie, w sensne 4, 5 do zera.
    .
    przykro mi to napisac, ale po tym meczu trzeba zrugac zawodnikow. nie o to nam chodzi. intensywnosc musi byc zdecydowanie na wyzszym poziomie.

Dodaj komentarz