Bartosz Jurkowski przyszedł do ówczesnego Orlenu Płock ze Stomilu Olsztyn przed sezonem 2000/01. W naszych barwach rozegrał 73 spotkania. W sezonie 2002/03 wywalczył z Nafciarzami srebrny medal Pucharu Polski. Odszedł po sezonie 2003/04 do Górnika Łęczna.
Co słychać u Bartosza Jurkowskiego? Czym się aktualnie zajmujesz?
W 2020 roku w grudniu opuściłem akademię piłkarską, którą stworzyłem 10 lat wcześniej. Podjąłem taką decyzję, bo chciałem się dalej rozwijać, a zacząłem czuć, że powoli osiadam, że ten rozwój nie jest taki, jakbym sobie tego życzył. Cały czas ciągnęło mnie do futbolu seniorskiego, futbolu zawodowego, tym bardziej, że wyrabiałem w międzyczasie licencję UEFA A, która dawała mi taką możliwość. Zresztą prowadziłem już 2., 3. i 4. ligę. Pojawił się temat bycia komentatorem w TVP Sport. Było to dla mnie nie tyle nowością, bo już brałem w tym udział, ale czymś, co mogłoby mnie rozwinąć jako człowieka, który w piłce jest już od wielu, wielu lat (przypomnę, że ponad 15 lat na poziomie ekstraklasy). Myślę, że właśnie to doświadczenie ekstraklasowe pomogło mi też rzetelnie oceniać to, co się działo na boisku i dzięki temu mogłem opowiadać o meczach 2. ligi i Ekstraklasy jako współkomentator. Potem zaczęło podobać się decydentom w TVP Sport i dali mi zielone światło na to, żeby komentować także mecze pucharowe, czyli Puchar Konferencji i eliminacje do Ligi Europy, Copa del Rey, a także eliminacje do Ligi Mistrzów. Uczestniczyłem też w studio Mistrzostw Świata Katar 2022, więc to pochłonęło mnie bez reszty. Nie ukrywam, że musiałem włożyć w to dużo pracy. Zresztą tak jest do dzisiaj. Będąc komentatorem rzetelnie oglądam, oceniam mecze, staram się nie tyle ekspertować, a bardziej oceniać merytorycznie to, co dzieje się na boisku na bazie swojego doświadczenia, które nabyłem przez wiele lat jako piłkarz przede wszystkim ekstraklasowy, ale też i w pierwszej lidze. Dodatkowo prowadzę też zajęcia młodzieży w liceum. Jest to oczywiście cały czas związane ze sportem, co mnie bardzo cieszy. Tylko i wyłącznie w tym siebie widzę. Natomiast to jest zupełnie inny odbiorca. Target jest zupełnie inny. To zupełnie inne postacie, zupełnie inne charaktery, co też mnie jako człowieka, jako trenera, bo tak siebie traktuję, rozwija, z czego się bardzo cieszę. Nie ukrywam, że zawsze to serce bije w kierunku zielonej murawy, żeby tam pracować, tam ewentualnie spełniać siebie jako trener, jako człowiek.
Jak wspominasz te 4 lata w Płocku?
Oj, to był typowy rollercoaster w moim przypadku. Oczywiście były wielkie nadzieje związane z moją osobą, kiedy przychodziłem za ogromne, jak na tamte czasy, pieniądze. Niestety to nie zadziałało. Nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły co było tego powodem. Ja grałem słabo, zespół grał słabo. Nie udało się tego dźwignąć. Potem sytuacja z odsunięciem mnie od drużyny spowodowała, że wszystko o czym marzyłem, jakie miałem cele zatrzymało się. Ale byłem cierpliwy, byłem pracowity, nie poddałem się i dzięki temu odzyskałem zaufanie i już później u innych działaczy, u innego trenera pokazałem swoją pracą i zawziętością, że zasługuję na to, żeby grać. A potem już nikomu nic nie musiałam udowadniać. Robiłem to, co do mnie należało na boisku, co dało efekt w postaci finału Pucharu Polski, który graliśmy z Wisłą Kraków i możliwość uczestniczenia pierwszy raz w pucharach europejskich. Ilość spotkań, które rozegrałem pokazuje, że moja wartość sportowa, piłkarska była duża, ale ktoś włączył pauzę na pilocie i niestety trzeba było to przeżyć.
Najważniejszy mecz dla ciebie w barwach Wisły?
Są takie dwa, kompletnie skrajne mecze. Jeden to oczywiście ten, który wspomniałem, a więc dwumecz finału Pucharu Polski, gdzie w Krakowie wygraliśmy 1:0. Czy to rozbudziło w nas ogromne nadzieje? Na pewno było zaskoczenie to jak łatwo udało się nam w Krakowie wygrać spotkanie, ale to był dwumecz i myślę, że na przestrzeni tych dwóch spotkań nie byliśmy w stanie jako drużyna pokonać wtedy Wisły Kraków trenera Kasperczaka. Ten dwumecz to było jedno z dwóch najważniejszych wydarzeń, kiedy byłem piłkarzem w Płocku.
Drugi to mecz z Górnikiem Polkowice.
Kiedy po tej wspomnianej przeze mnie zsyłce do zespołu rezerw, gdzie nawet tam zabroniono mi grać, przygotowywałem się sam w okresie zimowym do rundy wiosennej, wierzyłem w to, że wrócę. Wierzyłem, że ktoś tak jak w pokerze krzyknie: sprawdzam i będzie chciał zobaczyć czy to, co tak mówiłem głośno i wyraźnie, że nadaję się, że jestem przygotowany, że to nie jest w porządku wobec mnie, że ja mam taki los. Wierzyłem, że ktoś przyjdzie i to powie. Tak się stało! Pamiętam jak dziś. Na konferencji po tym meczu, który zremisowaliśmy 0:0. Jak się potem okazało, w opinii dziennikarzy, trenerów, ale też i kolegów z zespołu byłem najlepszą postacią, najlepszym piłkarzem tego spotkania. Zremisowaliśmy 0:0 u siebie i kiedy na pytanie jednego z dziennikarzy „Jak to jest panie trenerze, że zespół wyjeżdża na trzy zagraniczne obozy, przygotowuje się w meczach kontrolnych z zagranicznymi przeciwnikami i wychodzi na boisko, a najlepszym piłkarzem tego meczu jest człowiek, który na 11 miesięcy znikł z pola widzenia?” Trener odpowiedział krótko „Sami możecie odpowiedzieć na to pytanie kim i jaki jest ten człowiek. Czy rzeczywiście powinien być tam, gdzie był?” To było dla mnie chyba najważniejsze wydarzenia, które mnie spotkały wtedy w Płocku. Oczywiście też bycie kapitanem. Nie mogę przejść obok tego, ale to nie było w kategoriach meczu.
Czy faktycznie za twoich czasów w Płocku była mocna grupa bankietowa w szatni czy to raczej medialna legenda?
Zawsze wokół klubu, wokół drużyny krążą jakieś legendy, czasami wyssane z palca, czasami gdzieś to ziarno prawdy jest i od tego nie można uciec. Jestem przekonany, że w Płocku trudno było robić bankiety, bo tam wszyscy wiedzieli o wszystkich wszystko. Było tak, bo to małe hermetyczne środowisko, jak się szło do sklepu, to wszyscy wiedzieli, co się kupuje. Natomiast jeżeli już jakiekolwiek grupy bankietowe były, to musiały to być grupy, które były poza Płockiem. Wiadomo Warszawa jest dosyć blisko, więc łatwiej było tam się przemieścić i ewentualnie tam się bawić. Nie mam wiedzy o tym co się działo w Płocku na mieście. Spotkania na piwie czy wspólnie w restauracji na obiedzie były, ale nie można o tym mówić, że to były zakrapiane imprezy, trwające do białego rana. Tak jak wspomniałem na początku trudno mówić o zabawie, kiedy ludzie żyjący w mieście praktycznie cały czas wiedzieli co i gdzie się działo.
Najlepszy zawodnik bądź o największym potencjale, z którym grałeś w Wiśle?
Przychodzi mi do głowy dwóch piłkarzy. Pierwszy to Irek Jeleń, który zrobił karierę i drugi to Sławek Peszko. Nie ukrywam, że z racji mojego i ich wieku wtedy, kiedy wchodzili do zespołu, to czułem się troszeczkę takim starszym bratem, bo tu o ojcowaniu nie może być mowy, który cały czas w pobliżu się kręcił i wspierał tych młodych chłopaków. Czy ja dołożyłem cegiełkę do ich sukcesu? Nie. To są ludzie, którzy sami ciężko na wszystko zapracowali tym co robili, kim byli. Myślę, że niejeden zawodnik chciałby osiągnąć to, co oni. Irek Jeleń i Sławek Peszko to piłkarze, którzy zaistnieli bardzo mocno w moim umyśle. Oni już wtedy stwarzali sobie możliwości na to, żeby osiągnąć sukces sportowy.
Utrzymujesz kontakt, z którymś z piłkarzy z wspólnych czasów gry dla Nafciarzy?
Oczywiście, że tak. Z Markiem Saganowskim utrzymujemy bardzo bliski kontakt do dzisiaj. Spotykamy się dosyć często, rozmawiamy, krytykujemy się nawzajem, ale to wszystko wynika z tego, że mamy do siebie ogromne zaufanie i szacunek. Z Marcinem Janusem, z którym grałem w defensywie także. Razem zagraliśmy parę fajnych spotkań. Sławek Nazaruk, z którym do dzisiaj razem z naszymi rodzinami się spotykamy. Z innymi zawodnikami ten kontakt jest, oczywiście nie ze wszystkimi. Przesyłamy sobie życzenia urodzinowe czy świąteczne.
Czy według Ciebie stać Wisłę w tym sezonie na historyczny wynik?
Mając na uwadze, że teraz jest 5. miejsce w tabeli to pokazuje, że potencjał klubu, potencjał drużyny jest. Rozmawiałem z trenerem Stano, miałem przyjemność spotkać się z nim w zeszłym roku. Posłuchałem jego filozofii prowadzenia drużyny. To, w jaki sposób on chce prowadzić ten zespół, jak widzi siebie w tym zespole i zespół pracujący, to przyszłość będzie ciekawa. Myślę, że filozofia trenera Stano może przekonywać włodarzy, a samych zawodników – przekonała. Pamiętam, kiedy Dominik Furman pojawiał się w Płocku, wiązano z nim spore nadzieje, ale też były obawy o to, że charakterologicznie może nie do końca pasować w tym klubie. Jak się okazało, trener Stano świetnie się z nim dogadał. Ta praca jest bardzo owocna. Zresztą słuchając trenera mam wrażenie, że ma dobry kontakt z piłkarzami. I to jest szalenie istotne, bo to umiejętności miękkie, które teraz trzeba posiadać. Mam tu na myśli przede wszystkim umiejętną współpracę na linii trener – zawodnicy i w drugą stronę. To, że budowany jest piękny stadion, ośrodek piłkarski, akademia młodzieżowa, dziecięca, to pokazuje, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Mam takie wrażenie, że ten wynik historyczny klub jest w stanie osiągnąć w tym sezonie przy tym potencjale ludzkim i trenerskim, jakim w tej chwili klub Wisła Płock dysponuje.
Za kilka miesięcy otworzy się nowy stadion. Masz w planach odwiedziny klubu związku z otwarciem?
Oczywiście, że tak. Jeżeli takie zaproszenie by wpłynęło, to bardzo chętnie je przyjmę. Mówiłem o mojej sinusoidzie piłkarskiej podczas tego czteroletniego pobytu, trudno zapomnieć o pewnych rzeczach, które mnie spotkały. Tego się nie da tak po ludzku zapomnieć. Natomiast po ludzku da się wybaczyć. Jestem człowiekiem wierzącym i prędzej czy później gdzieś to otrzeźwienie przyjdzie i to wybaczenie się pojawi. Ja nie żywię do tych ludzi urazy. Na pewno, jeżeli pojawią się te osoby chętnie się z nimi spotkam. Chętnie spotkam się też z ludźmi, którzy tam byli, którzy mi dobrze życzyli.
Kilka słów do kibiców Wisły 😊
Buduje się wspaniały klub, wspaniała drużyna. Mówię „buduje” celowo, ponieważ wszystko jest jeszcze na etapie budowy. Tak jak stadion jeszcze nie jest skończony, tak praca trenera Stano też jeszcze wymaga dopracowania i swoich metod i środków treningowych. Buduje się coś ciekawego, coś takiego, co może na lata dać poczucie spełnienia tego, nazwijmy to weekendowego. Warto czekać cierpliwie i spokojnie na to, że ten zespół w końcu zacznie grać w europejskich pucharach dłużej niż jedną kolejkę, co niestety często się zdarza w naszej ekstraklasie. Życzę wszystkim kibicom w tym Nowym Roku, aby mieli to szczęście, aby potrafili się z tych drobnych małych rzeczy, jakimi są zwycięstwa i remisy, cieszyć. Aby mieli cierpliwość i potrafili wspierać, nawet kiedy nie będzie szło. Przyjdzie moment, że usiądziecie na tym pięknym stadionie i powiecie sobie: nareszcie mamy zespół, na który czekaliśmy tyle lat. Mam nadzieję, że wszyscy także przyjdziecie na stadion w zdrowiu, w zdrowiu fizycznym, zdrowiu psychicznym. A tego wszystkim przede wszystkim życzę na ten Nowy Rok 2023.
Dziękujemy za rozmowę!
Od zawsze Wisła Płock i Real Madryt. Szczęśliwy ojciec. Fan muzyki z lat 80 i polskiego hip-hopu. Siłownia to moje drugie imię.
Super czyta się to wszystko, czekamy na ciąg dalszy! Traczyk, Podolski, Remień, Gocejna, Jóźwiak…
Robimy co możemy, w ramach czasu, którym dysponujemy 🙂 W planach mamy nowy cykl, w którym wszyscy ci piłkarze się pojawią. Przy okazji być może też i w KPE 🙂 Jak dobrze pójdzie, to ruszymy z tym zaraz po zakończeniu ligi.
Dzięki za komentarz!