Cofamy się jeszcze dalej w historię naszego klubu! Jan Polańczyk to jeden z najwybitniejszych napastników w historii naszego klubu.
Co u pana słychać? Czym się pan aktualnie zajmuje?
Mieszkam w Rzgowie koło Łodzi razem z małżonką Barbarą. Jestem już emerytem, ale jeszcze pracuję na 3/4 etatu w firmie holenderskiej Nijhof-Wassink serwis samochodów ciężarowych „VOLVO”.
Jak pan wspomina okres gry w Wiśle?
Wisła „zakontraktowała” mnie z mojego macierzystego klubu „EMIT” Żychlin, to był rok 1976. Grając w Wiśle do 84 r. z 2-letnią przerwą (służba wojskowa Orzeł Łódź) to był okres, w którym piłkarze i działacze uczyli się jak funkcjonować na II poziomie piłkarskim w Polsce i zdobywać doświadczenia na następne lata.
Czy w tamtym czasie utrzymywaliście się jedynie z piłki czy musieliście dodatkowo pracować?
W tamtym okresie byliśmy już na etatach w PETROCHEMII, nie pracowaliśmy.
Czego brakowało wam jako drużynie, żeby ugruntować swoją pozycję w ówczesnej drugiej lidze?
Począwszy od 1980 roku mieliśmy niezłą drużynę, ale jak już wspomniałem, brakowało nam doświadczenia i wyrachowania, piłkarskiego sznytu i dlatego byliśmy takim skoczkiem raz III liga raz II liga.
W sezonie 1982/83 wygraliście swoją grupę w ligę III lidze w cuglach. 95 bramek zdobytych przy jedynie 15 straconych. Co było kluczem do tego sukcesu? Do dziś jest to rekord klubowy.
Sezon 82/83 przysporzył naszym kibicom dużo radości, mimo że po spadku graliśmy w III lidze, lecz zdobyte doświadczenie z poprzedniego sezonu zaprocentowało tym, że byliśmy zdeterminowani, żeby awansować i zrobiliśmy to zdobywając w 26 meczach 95 goli tracąc 15. Niezły wynik, prawda?
Po odejściu z Wisły grał pan w Olimpii Poznań. Zaliczył pan również występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Czy duże różnice poziomów były między 1 a 2 ligą w tamtym czasie?
Po spadku w 84 r. byłem przygnębiony. Chciałem dalej grać w II lub też I lidze. Miałem propozycje, a najlepszą dostałem z Olimpii Poznań. Ten wybór okazał się strzałem w 10, ponieważ w sezonie 1985/1986 awansowaliśmy do I Ligi (dzisiaj Ekstraklasy). Tak, była różnica między II a I ligą przede wszystkim, jeśli chodzi o taktykę, ale też i technikę.
Najlepszy bądź najlepiej zapowiadający się zawodnik, z którym pan grał w Płocku?
Najlepiej zapowiadający się zawodnicy, z którymi grałem w Wiśle i tu nie będę zbyt oryginalny, było ich dwóch, to: Tadziu Świątek oraz Marek Rzepka. Pograli w pierwszej lidze i w reprezentacjach.
Reguły gry w piłkę niewiele się zmieniły, ale obecnie ta gra mocno różni się od tej, którą pan zna z boiska. Zgodzi się pan z tym?
Tak naprawdę (przymrużając oko) to duża różnica jest w wyglądzie, teraz mają ładne fryzury i dużo tatuaży. My byliśmy lepszymi piłkarzami. Teraz mają media, które robią z nich świecące GWIAZDY, a to tylko LATARKI.
Śledzi pan wyniki Wisły? Jak pan ocenia obecny sezon?
Oczywiście Wisła to piękny etap mojego piłkarskiego życia i śledzę, czytam i oglądam co się dzieje w klubie. Obecny sezon, jak tak dalej będzie, uważam za bardzo dobry, chociaż ostatnio nie za bardzo wiedzie się WISEŁCE.
Kilka słów do kibiców
I tu jest zagwozdka. Za moich czasów po pierwszym awansie do II ligi na pierwszy mecz z Pogonią na stadion o pojemności około 10 tysięcy przyszło 8 tysięcy widzów, lecz później już przychodziło od dwóch do trzech tysięcy. W czasach teraźniejszych też nie jest zadowalająco, dlatego jak niedługo będziecie mieli piękny stadion na 15 tysięcy apeluję do WAS kibice – wypełniajcie GO W CAŁOŚCI I DOPINGUJCIE piłkarzy (patrz Widzew). Ponieważ z własnego doświadczenia wiem, jak to pomaga w grze.
Dziękuję za rozmowę!
Ze sportowym pozdrowieniem Janek Polańczyk.
Od zawsze Wisła Płock i Real Madryt. Szczęśliwy ojciec. Fan muzyki z lat 80 i polskiego hip-hopu. Siłownia to moje drugie imię.
A Pan Polanczyk zapomnial ze gral w druzynie OSTROVI Ostrow Wielkopolski