Nowy dział – Głos Trybun. Jeśli macie swoje przemyślenia i chcecie je przelać na „papier”, to ten dział jest właśnie dla was! Zapraszamy na pierwszy tego typu tekst autorstwa dobrze wam znanego z Twittera – Wojciecha Kamila.
Zaczęło się jak z bajki. Coś, czego nikt się nie spodziewał. Jak z wymarzonego snu. Co niektórzy oczami wyobraźni widzieli drużynę walczącą o mistrza, potrafiącą postawić się najlepszym tej ligi. Pierwsze 8 meczów, pierwsze miejsce w tabeli, bilans 5-2-1, w bramkach 20-8. Świetne wyniki połączone były z atrakcyjną grą, tę drużynę chciało się oglądać, wreszcie wydawało się, że drużyna, która zawsze grała o nic, albo o utrzymanie się, w tym razem zagra o „coś”. O grze Wisły mówili wszyscy, a trener wydawał się zbawcą i cudotwórcą, który najzwyklejszą wodę zamienił w wino najwyższej jakości.
Problem w tym, że potem coś się popsuło i – przynajmniej moim zdaniem – nie naprawiło się do dziś.
Zaczęło się od tzw. rotacji, czyli zmian w składzie. Rozumiem, kadra liczy 30 ludzi, każdy chce grać, bo ma z tego pieniądze. Ale z drugiej strony, kto rozregulowuje super sprawnie działającą maszynę poniekąd na własne życzenie? I w imię czego? Wyznawanych zasad? Uznawanych dogmatów? Po co psuć coś, co działa jak należy i przynosi wymierne wyniki? W efekcie, 9 kolejnych meczów, bilans 3-2-4, bramki 9-16 i na koniec jesieni szóste miejsce w tabeli. Ok, nie najgorzej, ale przyznacie, po świetnym początku apetyty były nieco większe. Ale z drugiej strony, nie można mieć w życiu wszystkiego, a poza tym, przecież przed nami była jeszcze cala wiosna i wszystko do wygrania. Do przegrania niestety też.
Niestety, wiosna nas nie rozpieszcza. Jesteśmy po meczu z Górnikiem, bilans ośmiu wiosennych meczów to raptem 4 pkt (1-1-6), w bramkach 5-10. Średnia 0,5 pkt/1 mecz to jest średnia, która raczej nie pozwoli nam bić się o mistrza kraju.
Jednym z problemów naszej piłki jest niecierpliwość działaczy. Chcieliby wyników i dobrej gry na już. Od zaraz. W tej chwili. Tak się niestety nie da, bo każdy trener potrzebuje czasu na budowę tego, co sobie wymyślił. Dlatego jak najbardziej jestem przeciwnikiem częstych zmian trenerów, bo to jest droga donikąd. Trener powiem mieć czas na realizację swojej koncepcji. O ile ona dobrze rokuje. Bo z drugiej strony sezon trwa rok, a nie pięć lat, więc realizowana koncepcja powinna równocześnie zapewnić taką liczbę punktów, która pozwoli na spokojną dalszą pracę. Chyba się zgodzimy, futbol to nie łyżwiarstwo artystyczne, wrażenia estetyczne są ważne, ale na koniec dnia każdy i tak patrzy na tabelę i liczbę zdobytych punktów. Jeżeli one się zgadzają, można spokojnie realizować swoją koncepcję. Gorzej, jeżeli się nie zgadzają.
Dlatego żaden trener nie ma tyle czasu na realizację swojej wizji, ile by chciał. I dobrze byłoby, żeby jednak jakieś punkt się pojawiały od czasu do czasu, bo inaczej, może zabraknąć mu czasu na dokończenie swojej budowy.
I tu napotykamy na pierwszy problem związany z trenerem Staňo. Otóż, chyba zgodzimy się co do jednego, że wraz z upływem czasu i pracy trenera na stanowisku, gra i wyniki drużyny powinny wyglądać raczej lepiej niż gorzej. O stylu można dyskutować, każdy ma własne poczucie estetyki i potrzeb artystycznych. Ale liczby trenera niestety nie bronią. A im dłużej trener Staňo jest trenerem, tym niestety wyniki ma coraz gorsze. Pierwsze 8 meczów – średnia 2,125 pkt/1 mecz, kolejne 9 meczów – średnia 1,22 pkt/1 mecz, 8 wiosennych meczów – średnia 0,5pkt/1mecz. Boję się końcówki sezonu.
Oczywiście zaraz pojawią się argumenty, że drużyna została osłabiona. Nie siedzę w księgach rachunkowych klubu, nie znam warunków transferów Michalskiego, Davo, czy Krivotsyuka, wiem, że ten klub problemy z budżetem miał od zawsze. Zgodnie z corocznym raportem Ernst&Young, jeszcze jakieś 5 lat temu, na same wynagrodzenia klub wydawał ponad 120 % budżetu (nie wiem, jak to jest możliwe), teraz te propozycje chyba są trochę zdrowsze. Ale ponieważ nie wiem, jak obecnie wygląda sytuacja ekonomiczna klubu, nie chcę oceniać, czy te transfery zostały dokonane przez bandę nieudaczników, czy to były zwykłe deale, jakich wiele w piłkarskim świecie. I znów – możecie się ze mną zgadzać albo i nie, ale na mój mały rozumek, owszem drużyna została osłabiona, ale osłabienie drużyny nie uzasadnia aż takiego zjazdu wyników, z jakim obecnie mamy do czynienia. Bo jednak zostało w tej drużynie kilku piłkarzy, którzy wiedzą (a przynajmniej powinni wiedzieć) co z tą skórzaną kulą na boisku należy robić.
I w ten sposób dość zgrabnie przeszliśmy do zawodników.
Drużyna na meczu to 11 zawodników + rezerwowi. Podobno dobrego trenera poznaje się po tym, że gra drużyny jest lepsza niż suma indywidualnych umiejętności poszczególnych piłkarzy. Więc zacząłem się zastanawiać, którzy z naszych piłkarzy gra lepiej niż umie (potrafi), albo który przez ten rok się rozwinął? Niektórzy mówią, że Wolski. Moim zdaniem nie, on po prostu ma największy potencjał z całej drużyny i jemu piłka po prostu najmniej przeszkadza w grze, więc nawet jeśli jest pod formą, po nim to najmniej to widać. I moim zdaniem – co stwierdzam z przykrością – od dłuższego czasu żaden z piłkarzy nie gra lepiej niż umie, ani nie jest też w formie. Raczej dość spokojnie można wymienić wielu, którzy albo są totalnie pod formą, albo absolutnie zatrzymali się w rozwoju. Gdyby to były początki pracy trenera, zrozumiałbym to, nowe metody, potrzeba czasu. W tym przypadku mówimy jednak o trenerze, który zajmuje to stanowisko od ponad roku, czyli jednak czegoś moglibyśmy chyba wymagać? Czy nie?
Podstawą rozwoju drużyny jest rywalizacja. I to zdrowa rywalizacja. Czyli taka, że grają ci, co powinni, bo są w najlepszej formie, a inni tej formy szukają. Czy tak jest u nas? Niech każdy sobie odpowie sam. Jeżeli ta rywalizacja zostanie zaburzona i trener stawia na tych, którzy akurat grać nie powinni, dużo ryzykuje. Jeżeli będzie miał wyniki, tymi wynikami się obroni. Jeżeli wyników mieć nie będzie, jest o krok od utraty szatni. Nad Vallo znęcać się nie będę.
Dobrze byłoby też, żeby każdy zawodnik dostał od trenera tę samą szansą, albo by tak samo traktowany. A ja niestety mam nieodparte wrażenie, że niektórzy zawodnicy cieszą się bezgranicznym, ale też niczym nieuzasadnionym zaufaniem trenera, a inni zaufaniem nie cieszą się żadnym i są „odpalani” praktycznie bez żadnej szansy ani próby. A zawodnik bez zaufania trenera nigdy nie wjedzie na wyższy poziom, bo jego gra będzie ukierunkowana na nie popsucie czegoś niż na stworzenie czegokolwiek. Mam nadzieję, że Mokrzycki uwierzy w Łodzi, że jednak potrafi tę piłkę jakoś kopać. Ale też nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, żeby Staňo w niego uwierzył, choćby tak, jak wierzy w Gono, który jest kilka miesięcy, dostał więcej szans, ale praktycznie ani w jednym meczu jakoś nie pokazał, że zasługuje na kolejne.
Kwestia młodzieżowców jest powszechnie znana, limity do zrealizowania również. Przez wiele miesięcy byliśmy w wyjątkowo komfortowej sytuacji i był to czas, kiedy tych nieszczęsnych minut młodzieżowców można było „zatrzaskać” bez liku i stworzyć odpowiedni zapas na czarną godzinę. Ten czas został definitywnie zmarnowany, a teraz mamy do czynienia z coraz gorszą sytuacją w tabeli i z rosnącym sukcesywnie „mankiem” w minutach młodzieżowców. Obecne 260 minut „manka” powoduje, że w każdym kolejnym meczu do końca sezonu młodzieżowcy powinni grać przez co najmniej 120 minut. Zadanie do zrobienia, o ile trener tym młodzieżowcom ufa. Ta niestety nie jest, bo trener Staňo wystawia młodzieżowców nie dlatego, że chce, ale dlatego, że musi. A jeśli konieczność odrabiania „manka” młodzieżowców spotka się z koniecznością walki o utrzymanie (oby nie!!!) sytuacja może zrobić się niebezpieczna.
Swoją drogą zastanawiam się:
- dlaczego Pawlak gra gorzej niż kilka miesięcy temu, nie tylko nie rozwinął się, ale się w tym rozwoju cofnął,
- dlaczego Drapiński, po dobrej zmianie w meczu z Wartą, w każdym kolejnym meczu nie załapał się nawet do 18. meczowej? został ukarany za dobry wystąp? to jest metoda budowy młodego piłkarza?
- dlaczego Kocyła był przez wiele miesięcy „odpalony”, skoro wczorajszy mecz pokazał, że żyje, ma się całkiem dobrze i nie odstaje od reszty, a jego minuty przydałyby się jak woda karawanie na pustyni?
- dlaczego stałe miejsce na ławce z urzędu (ale bez minut gry) ma Cielemęcki? całkiem możliwe, że to jest bardzo fajny chłopak, ja się tylko zastawiam, jak ktoś – kto średnio radził sobie przeciwko Escoli czy Oskarowi Przysucha – może sobie poradzić w ekstraklasie?
No a poza tym dobrze byłoby, żeby trener swoimi decyzjami w trakcie meczu zespołowi pomagał, a nie przeszkadzał. Możecie mnie wziąć za idiotę, ale w mojej ocenie 5 jednoczesnych zmian w meczu z Miedzią nie dokonał trener, tylko jakiś czarnoksiężnik, co rozmontowało tę drużynę, a raczej trudno powiedzieć, że choćby wczorajsze zmiany w meczu z Górnikiem, drużynie pomogły. Wiem, Vallo zaliczył prawie asystę, szkoda, że dla przeciwnika.
A intensywność nie powinna być żadnym nakazem ani dogmatem. Bijemy rekordy w liczbie przebiegniętych kilometrów, tylko co z tego? Klub planuje otworzyć sekcję lekkoatletyczną?
Trenera absolutnie nie powinno się oceniać po miesiącu, czy dwóch. Po pół roku być może też nie. Ale po roku już na jakieś oceny chyba można sobie pozwolić. Tym bardziej, jeśli po roku pracy (sprawdzałem przed meczem z Wartą, teraz nie wiem), za 5 ostatnich meczów drużyna jest najgorszą drużyną w lidze, za 10 ostatnich meczów również, a za ostatnich 15 meczów także.
A moja ocena trenera Staňo jest mniej więcej taka:
- im dłużej jest trenerem tym drużyna osiąga coraz gorsze wyniki (fakt, nie opinia),
- po roku pracy trenera żaden zawodnik nie wszedł na wyższy poziom, wielu raczej gra zdecydowanie gorzej niż umie (opinia),
- przez rok pracy nie został „wychowany” żaden młodzieżowiec, który zapewniałby nam grę na odpowiednim poziomie (raczej fakt); są oni tacy słabi, czy problem leży gdzie indziej?
- jedni zawodnicy cieszą się bezgranicznym zaufaniem trenera, inni nie cieszą się żadnym, co moim zdaniem jest drogą donikąd (opinia, ale oparta na dość mocnych faktach).
Tak czy siak, Quo Vadis, trenerze Staňo?
Ale być może problem leży po mojej stronie, bo ja po prostu upartych dogmatowców, bezgranicznie wierzących w swoje zasady, się boję.
Jeśli chcecie się podzielić swoją opinią w taki sposób możecie przysłać do nas swoje teksty na adres kontakt@nafciarski.pl
Szczypta ironii & dwa gramy sarkazmu & nie za dużo rozumu & czasem myślę.