Wisła pojechała do Warszawy mierzyc się z Legią po blamażu w starciu z Jagiellonią. Dodatkowo Nafciarze mogli pomóc Rakowowi zapewnić sobie tytuł mistrza kraju już dziś. Niestety po bezjajecznym widowisku w naszym wykonaniu i dwóch karygodnych błędach przegraliśmy to spotkanie 2:0 i już za tydzień ze Stalą Mielec zagramy prawdziwy mecz o życie.
Składy w jakich oba zespoły wyszły na początku tego spotkania prezentują się następująco.
Gospodarze: Tobiasz – Jędrzejczyk, Augustyniak, Ribeiro, Wszołek, Slisz, Josue(C), Kapustka, Baku, Pekhart, Carlitos
Nafciarze: Gradecki – Kapuadi, Chrzanowski, Wolski (C), Szwoch, Śpiączka, Šulek, Sekulski, Lesniak, Szymański, Tomasik
Nafciarze wrócili zatem do grania nominalnym prawym obrońcą, w tej roli na prawym wahadle Martin Sulek. Na ławce usiadł Dominik Furman.W nietypowej roli na boisku tez pojawił się Rafał Wolski, to on wyprowadził zespół Wisły w roli kapitana. W Legii wielu liczyło na rezerwowy skład przed finałem Pucharu Polski, jednak trener Runjaic postanowił jedynie dać odpocząć Mladenovicovi w jego miejsce pojawił się Makana Baku.
Pierwsze minuty spotkania to delikatne badanie się obu zespołów. Próby przyspieszenia z obu stron raczej sporadyczne. Legioniści postawili na piłki zagrywane w pole karne na Pekharta, Nafciarze opierali się na próbach dryblingu Rafała Wolskiego.
Pierwszy poważny strzał oddała jako pierwsza Legia, w 10 minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową uderzał Bartosz Slisz. Niecelnie.
Niestety, chwilę później doszło do pierwszego dramatu w dniu dzisiejszym. Adam Chrzanowski postanowił w niegroźnej sytuacji sprawdzić wytrzymałość koszulki Tomasa Pekharta. Sędzia po krótkiej analizie VAR nie miał wątpliwości. Rzut karny jak najbardziej prawidłowy. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Josue i po trzynastu minutach gry mieliśmy wynik 1:0. Nie zaczęło się to spotkanie dobrze dla Nafciarzy.
Po otwarciu wyniku niewiele zmieniło się w grze obu zespołów. Szesnasta minuta to kolejny celny strzał zawodników ze stolicy, z przed pola karnego próbował pokonać płockiego bramkarza Carlitos. Górą jednak w tym pojedynku był Bartek Gradecki.
Z minuty na minutę rosła jednak przewaga Legionistów, może bez konkretów ale dominacja na boisku zaczynała być coraz to bardziej widoczna. Dwudziesta pierwsza minuta to pierwsza żółta karta w tym spotkaniu, ukarany został nią Piotr Tomasik. Nie minęła minuta a już Filip Lesniak mógł się pochwalić podobną zdobyczą. W obu przypadkach panowie faulowali Bartosza Slisza.
Chwila gry bez fajerwerków przerwana przez faul Rafała Augustyniaka na Łukaszu Sekulskim i kolejna żółta karta w tym spotkaniu stała się faktem.
W 31 minucie doszło do całkiem dziwnej sytuacji, w Walce o piłkę uderzony w twarz Rafał Wolski zwyczajnie stanął. Nie zwracając uwagi na fakt ze piłka znajduje się niemal w obrębie własnego pola karnego uznał że należy mu się faul i kontynuować gry nie będzie. Sędzia przybył był zdecydowanie innego zdania, Cała akcja Legionistów zakończyła się jednak szczęśliwie dla Nafciarzy, niecelnie uderzał Pekhart.
Upływające minuty meczu to kolejne próby dośrodkowań Legionistów. Głównie niecelne. Wisła w ofensywie bezradna i zagubiona. Kolejne ożywienie na boisku to sytuacja z minuty 37, strata Mateusza Szwocha do spółki z Bartkiem Gradeckim, najpierw przed strata bramki ratuje nas Kapuadi chwilę później broni Gradecki. Niefrasobliwość Nafciarzy była wręcz niewyobrażalna a to że na tablicy widniał nadal wynik jedynie 1:0 zawdzięczali oni wyłącznie opatrzności.
Pierwsza groźna odpowiedz Wisły to akcja z 42 minuty, piłkę do pola karnego doprowadził Szwoch, rozegranie z ofensywie, podanie na wolne pole do Tomasika. Ten jednak dośrodkowuje wprost w ręce Kacpra Tobiasza. Nawet gdyby podawał jednak celnie, to w górę powędrowała flaga sędziego liniowego.
Z dziennikarskiego obowiązku wspomnę jedynie że w 44 minucie celnie główkował pod bramka Tobiasza Steve Kapuadi. I to tylko jeśli chodzi o ten „strzał”. W doliczonym czasie gry, indywidualnym rajdem popisał się jeszcze Rafał Wolski, jednak jego strzał pewnie obronił Tobiasz.
Pierwsza połowa spotkania to obraz jakiego spodziewali się chyba w większości kibice. Legia dominuje, Nafciarze próbują coś zrobić w przodzie jednak nie mają na to żadnego pomysłu. Jedyny groźny strzał to indywidualny błysk Rafała Wolskiego.
Drugą połowę zaczęliśmy z jedna zmianą w drużynie Legii, na boisko nie wyszedł Bartosz Kapustka, w jego miejsce pojawił się Celhaka.
Po pięciu minutach drugiej części gry można było śmiało powiedzieć że obraz nie uległ zmianie. Nafciarze w defensywie próbujący się odgryzać. Legia dominująca.
Siedem minut czekaliśmy na pierwszy groźny strzał Legionistów po zmianie stron, jego autorem, Makana Baku. Górą, kolejny raz, Bartek Gradecki.
W oczy biło jedno, Nafciarze w środku pola wyglądali jak dzieci ale w polu kukurydzy. Zagubieni, bez pomysłu, nawet jeśli próbowali budować akcje to najczęściej sami gubili piłkę lub tracili ją w sposób urągający piłkarzom, Na boisku nie działo się zbyt wiele, za to przy linii bocznej gotowy do zmiany był Dawid Kocyła, na stadionowym zegarze, 59 minut. Dawid zastąpił na murawie Łukasza Sekulskiego. Leniwie mijały minuty, dla ożywienia wydarzeń podwójną zmianę zafundował tym razem Kosta Runjaic, na boisku pojawili się Muci i Mladenovic, w kierunku ławki udali się Wszołek i Carlitos.
65 minuta to pożar w polu karnym Nafciarzy, w idealnej sytuacji znalazł się Muci, jednak Jakub Szymański idealnie wygarnął mu piłkę z pod nóg. Pachniało bardzo mocno drugą bramką. Już dwie minuty później w podobnej sytuacji znalazł się Mladenovic jednak on nie zdecydował się kończyć akcji strzałem. 71. minuta to wydarzenie niebywałe w tym meczu, strzał celny Nafciarzy, jego autorem, uwaga, werble, Piotr Tomasik. Doświadczony obrońca zdecydował się huknąć z dystansu zmuszając tym samym do wysiłku bramkarza Legii.
Wydarzenia na boisku przyspieszyły a przy linii bocznej gotowy do wejścia czekał już Dominik Furman. Razem z nim na boisku pojawiają się Milan Kvocera i Marko Kolar. Boisko opuścili Śpiączka, Leśniak i Chrzanowski. Zmiany również w Legii, boisko opuścił strzelec jak do tej pory jedynej bramki, Josue, w jego miejsce zameldował się Igor Strzałek.
W odpowiedzi na zmiany, potężny strzał Mladenovica obronił bramkarz Wisły. Efekt? Żółta kartka dla ławki rezerwowych Nafciarzy.
Zmiany personalne tchnęły w drużynę Pavola Stano nowe siły, właściwie niespotykane w tym meczu. Nafciarze zaczęli grać do przodu. Próbowali atakować, efekty tego zaczęło być nawet wymierne. Niestety nie przynosiły bramek. Do końca meczu pozostawało jeszcze dziesięć minut.
83. minuta to ostatnia już zmiana w Legii, boisko opuścił Pekhart, w jego miejsce pojawił się Rosołek.
Szachy, nuda, typowy mecz walki. takie określenia zdecydowanie nasuwały się na myśl, patrząc na to spotkanie. Legia mając jednobramkowe prowadzenie uznała że należy mecz dokończyć bramki nie tracąc i nie marnując zbyt wiele sił. Szczególnie że już za 4 dni czeka ich spotkanie Finału Pucharu Polski z Rakowem Częstochowa.
W 87 minucie ostatnia zmiana w ekipie Wisły, Hasek na boisko wszedł, opuścił je Mateusz Szwoch. Sędzia Przybył z Kluczborka doliczył do spotkania 4 minuty. Czas ten Nafciarze spożytkowali na oddanie celnego strzału przez Marko Kolara oraz stratę Jakuba Szymańskiego. To drugie wydarzenie skutkowało również stratą drugiej bramki przez Nafciarzy. Autorem trafienia Muci, który wykorzystał idiotyczny wręcz błąd młodego obrońcy.
Nafciarze w Stolicy zaprezentowali się podobnie do meczu z Piastem. Bez walki, bez zaangażowania. Na boisku brakowało piłkarza który wziąłby na siebie ciężar gry, prawdziwego lidera. Bramki straciliśmy na własne życzenie. Pierwsza to bezsensowny faul Chrzanowskiego, druga głupia strata Szymańskiego. Przed nami mecz ze Stalą, spotkanie które prawdopodobnie zadecyduje o losie Nafciarzy w przyszłym sezonie.
Po meczu powiedział:
Można powiedzieć tak: szliśmy tu na Legię Warszawa powalczyć o punkty. Z takim nastawieniem szliśmy. Myślę, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu była troszeczkę bojaźliwa i nie utrzymywaliśmy się przy piłce tak, jak zwykle. Wiadomo, że karny po VAR trochę ustawił ten mecz. W drugiej połowie wyglądało to lepiej. Zmieniliśmy system, byliśmy groźniejsi, ale nie kreowaliśmy sytuacji. Druga bramka zabiła ten mecz, ale to już było w doliczonym czasie gry. Więc to była bramka, która nic nie znaczy. Szkoda, bo uważam, że dziś mogliśmy minimum ten punkt wywieźć. – Pavol Stano (Wisła Płock)
Legia Warszawa 2-0 Wisła Płock
Josué 13 (k), Ernest Muçi 90
Legia: 1. Kacper Tobiasz – 55. Artur Jędrzejczyk, 8. Rafał Augustyniak, 5. Yuri Ribeiro – 13. Paweł Wszołek (61, 20. Ernest Muçi), 99. Bartosz Slisz, 67. Bartosz Kapustka (46, 16. Jurgen Çelhaka), 27. Josué (74, 86. Igor Strzałek), 28. Makana Baku – 7. Tomáš Pekhart (83, 39. Maciej Rosołek), 19. Carlitos (62, 25. Filip Mladenović).
Wisła: 69. Bartłomiej Gradecki – 19. Martin Šulek, 71. Jakub Szymański, 3. Steve Kapuadi, 4. Adam Chrzanowski (73, 27. Milan Kvocera), 77. Piotr Tomasik – 14. Mateusz Szwoch (87, 11. Martin Hašek), 23. Filip Lesniak (74, 8. Dominik Furman), 10. Rafał Wolski – 18. Bartosz Śpiączka (73, 24. Marko Kolar), 20. Łukasz Sekulski (60, 9. Dawid Kocyła).
żółte kartki: Augustyniak, Kapustka, Pekhart – Chrzanowski, Tomasik, Lesniak.
sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork).
widzów: 20 119.
Mój klub, moje serce, moja Wisła Płock
Oprócz tego mąż, ojciec i bimbrownik!