Kamyk u szyi i na dno – relacja z meczu #KATWPŁ

Po serii trzech remisów nadeszła pora na przełamanie. Tak się Wisła fantastycznie przełamała, że w Katowicach została upokorzona przez tamtejszy GKS. Największą winę za wynik 4:1 ponosi żenujący bramkarz Nafciarzy w osobie Krzysztofa Kamińskiego.

Trener Saganowski już przy układaniu wyjściowej „11” zaskoczył wielu kibiców. Do podstawowego składu wskoczyli Marcin Biernat (w miejsce Kuby Szymańskiego) oraz Adam Chrzanowski (za kontuzjowanego Milana Spremo). Już na starcie spieszę jednak ze słowem wyjaśnienia. Uraz Milana jest „niegroźny”, a jego absencja to bardziej dmuchanie na zimne i dbałość o prawidłową rekonwalescencję.

Spotkanie zaczęło się z pięciominutowym opóźnieniem. Ze względu na mecz siatkarski, nadawca ze słoneczkiem w logo zmuszony był przesunąć pierwszy gwizdek na 20:35.

Nafciarze rozpoczęli to spotkanie niezwykle uważnie. Spokojne rozegranie w strefie środkowej jednak zdecydowanie ułatwiało defensywne nastawienie GieKSy. Wiślacy próbowali długimi piłkami za obronę szukać swoich szans. Pierwsza taka udana próba miała miejsce już w czwartej minucie, kiedy to długie podanie Beniamina Czajki idealnie dotarło do Fabiana Hiszpańskiego. Dośrodkowanie płocczanina jednak było niedokładne i jedyne, co przyniosło to pierwszy w tym spotkaniu rzut rożny dla Wisły.

W dziesiątej minucie pierwsza groźna akcja Wiślaków. Kilka szybkich podań, strzał Srećković jednak zablokowany. Próba poprawki ze strony Niepsuja, jednak nieskuteczna. Wisła kolejny raz w tym sezonie pokazała w tej akcji, że gra piłka nie jest dla niej problemem. Niestety, skuteczność też nie jest na wysokim poziomie. Chwilę później żółtą kartką za faul ukarany został Filip Lesniak. Swoją drogą, dosyć kontrowersyjna kartka.

Dopiero w piętnastej minucie byliśmy świadkami kolejnego strzału. Tym razem swoich sił spróbował Mateusz Szwoch. Kolejny raz jednak uderzenie zablokowane przez obrońców pada łupem Kudły.

Dwie minuty później piłka w siatce Nafciarzy. Najpierw uderzenie Kozubala broni Kamiński. Dobitka Maka trafia w Beniamina Czajkę. Druga dobitka, jednak już z pozycji spalonej. Niestety, piłka po strzale Mąka trafiła w rękę obrońcy Wisły i ostatecznie sędzia Krasny wskazał na 11. metr. Pechowym egzekutorem rzutu karnego okazał się Sebastian Bergier. Najpierw słupek uratował Wiślaków, a chwilę później genialna interwencja Krzyśka Kamińskiego po strzale Rogali. O wielkim szczęściu mogli w tym momencie mówić podopieczni Marka Saganowskiego. Katowiczanie w drugim mecz z rzędu natomiast marnują rzut karny, tydzień wcześniej z 11 metrów pomylił się Jakub Arak.

W 25. minucie faul Davida Niepsuja na Mateuszu Maku. Metr przed linią pola karnego. W rzutu wolnego na strzał zdecydował się Adrian Błąd, jednak wprost w Krzysztofa Kamińskiego. Warto w tym miejscu dodać, że GKS po początkowym okresie gry defensywnej coraz częściej docierał pod pole karne Nafciarzy. Niestety, przyniosło to zabójczy efekt już w dwudziestej ósmej minucie. Dośrodkowanie Repki, strzałem głową zamienia na gola Wasilewski. Jeden z najniższych piłkarzy na boisku wyprzedził Adama Chrzanowskiego i bardzo ładnym szczupakiem umieścił piłkę w bramce. Żółtą kartka ukarany został jeszcze po golu Łukasz Sekulski. Za zbyt emocjonalne zwracanie uwagi swoim kolegom z drużyny.

Trzy minuty później było już 2:0 dla gospodarzy. Bramka Jędrycha po kolejnym w tym sezonie makabrycznym błędzie Krzysztofa Kamińskiego. Fatum jakieś ciąży nad naszym bramkarzem. Tym razem po dośrodkowaniu i strzale głową jednego z Katowiczan, Krzysiek podbił piłkę jak siatkarz. Wprost przed nadbiegającego kapitana GKSu.

Wisła próbowała odpowiedzieć jednak brakowało skuteczności i celności. Niestety były to próby tak sporadyczne jak w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu.

Festiwal błędów Nafciarzy trwał w najlepsze. Kolejnym który postanowił pokazać trenerowi Saganowskiemu, że jego miejsce jest na ławce był Beniamin Czajka. Tylko doświadczeniu Marcina Biernata zawdzięczać mogliśmy, że jeden z zawodników GKSu nie znalazł się w sytuacji sam na sam z Kamińskim. Wisła z upływającymi minutami nie wyglądała na zespół, który chce, raczej wróciły demony przeszłości. Zagubieni Nafciarze przegrywali co chwilę walkę o piłkę w środku pola. Nawet jeśli udawało się przedostać do przodu to celność podań wolała o pomstę do nieba.

Najlepszy przykład to 44 minuta i strzał Fryderyka Gerbowskiego. Właściwie to kiks, który znajdzie się pewnie w wielu memach po tym spotkaniu. Wcześniej kolejny zablokowany strzał, tym razem uderzał Srećković.

Pierwsza połowa została przedłużona przez sędziego Krasnego o całe pięć minut. To właśnie w doliczonym czasie gry miała miejsce najgroźniejsza seria strzałów Nafciarzy. Najpierw uderzenie Srećkovicia broni Kudła. Chwilę po rzucie różnym głową Sekulski, niestety dla Wisły kolejny raz na posterunku był bramkarz GKSu. Zapachniało bramka kontaktową jednak ostatecznie skończyło się na lekkim aromacie nadziei. W końcówce pierwszej połowy żółtka kartka ukarany został jeszcze Marcin Biernat.

Jeszcze zanim sędzia główny zaprosił piłkarzy na przerwę, czujność Krzyśka Kamińskiego sprawdził Sebastian Bergier. Nasz bramkarz jednak pewni obronił uderzenie z 25 metrów byłego piłkarza Śląska.

Po przerwie trener Saganowski zdecydował się na trzy zmiany. Na boisku pojawili się Chrupałła, Szczutowski i debiutujący w barwach Wisły Jakub Grić. W szatni zostali Lesniak, Gerbowski i Chrzanowski.

Trzy zmiany przyniosły… trzecią bramkę dla GKSu. Strzelcem gola Rogala, uderzenie po krótkim rogu prześlizguje się po rękach Kamińskiego. Trudno o gorsze rozpoczęcie drugiej połowy w wykonaniu Nafciarzy. Trudno marzyć o korzystnym rezultacie, jeśli bramce Wisły wisi ręcznik.

Szybkiej odpowiedzi próbowali Nafciarze, jednak na posterunku Kudła. Chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzał Szczutowski jednak bardzo niecelnie. To co nie udało się w 48. minucie, wyszło już dwie minuty później. Dośrodkowanie Chrupałły na gola kontaktowego zamienił Łukasz Sekulski. Warto podkreślić bardzo dobre dogranie Pawła. Widać, że forma Pawła z meczu z KTSem przeniosła się na boiska 1. ligi.

W 56. minucie znowu zagotowało się pod bramką Kudły. Bardzo dobre dośrodkowanie zgrywał głową Sekulski, jednak obrońcy ubiegli Szczutowskiego. Chwilę później strzał głową Biernata broni bramkarz GKSu. Kolejne minuty to trwające oblężenie bramki GieKSy. W 59. minucie kolejna zmiana, boisko opuścił Srećković, w jego miejsce Krzysztof Janus. Po stracie trzeciej bramki Nafciarze zmuszeni zostali do postawienia wszystkiego na jedną kartę. Co najważniejsze piłkarze podnieśli rękawice i w przeciwieństwie do Wisły z wiosny tego roku widzieliśmy zespół, który walczył o kolejne gole.

W 61. minucie kolejne uderzenie Wiślaków. Tym razem po podaniu Sekulskiego uderzał Niepsuj. Niestety strzał wprost w bramkarza rywali nie miał prawa się udać. W 65. minucie za faul na Davidzie Niepsuju żółtą kartka ukarany został Mateusz Mak.

Kolejna groźna akcja w wykonaniu Chrupałły miała miejsce w 69. minucie. Dośrodkowanie wypożyczonego z Rosenborga młodego Polaka jednak okazało się zbyt mocne dla Szczutowskiego. Kilka chwil później Paweł spróbował uderzenia z dystansu. Piłka po jego strzale minimalnie minęła jednak bramkę GKSu. W siedemdziesiątej minucie na podwójna zmianę zdecydował się trener Górak.  Na murawie zameldowali się Marzec i Arak w miejsce Błąda i Bergiera.

Po zmianie stron Wisła była drużyną dominującą. Niestety brakowało konkretów. Dużo „wiatru” robił Paweł Chrupałła, aktywny był też Krzysiek Janus i David Niepsuj. Ciekawym przypadkiem okazywał się Jakub Grić, niby był na boisku, niby pojawiał się w obiektywie kamery, kontaktów z piłką jednak nie notował.

W 77. kolejna podwójna zmiana w szeregach katowiczan. Boisko opuścił Rogala i Mak. W ich miejsce pojawili się Danek i Brud. Jak się okazało niezwykle udana zmiana trenera Góraka. Adrian Danek w pierwszym kontakcie z piłką umieszcza ją w siatce. Krzysztof Kamiński po tym meczu, jeśli sam nie odmówi gry, to ja nie jestem w stanie powiedzieć co doprowadzi do zmiany w płockiej bramce. W odpowiedzi na gola ostatnia zmiana w Wiśle. Zmęczonego Davida Niepsuja zmienił Radosław Cielemęcki. Już chwilę później mogło być 5:1, z piątego metra uderzał Arak, jednak Kamyk w fenomenalny sposób zablokował ten strzał. Obraz gry do złudzenia zaczął przypominać ten z pierwszej części. Wisła w początkowej fazie atakowała, stwarzała zagrożenie, jednak to katowiczanie bezlitośnie punktowali.

Debiutu w Fortuna 1 Lidze do udanych nie zaliczy szczególnie Jakub Grić. Nie tylko ze względu na rezultat końcowy, ale także na rozbitą głowę w starciu z jednym z rywali. Po tym starciu musiał on na stałe opuścić plac gry, co wobec braku zmian oznaczało, że Wisłą kończyć mecz będzie w osłabieniu.

Po stracie czwartego gola Nafciarze wyglądali już na nie tyle zrezygnowanych, co załamanych. Do końcowego gwizdka Sebastiana Krasnego, już w dziesiątkę, walczyli jedynie o niepowiększenie się rozmiarów porażki. W międzyczasie na boisku pojawił się jeszcze Shun Shibata zmieniając Antoniego Kozubala. W doliczonym czasie gry Mateusz Marzec stanął jeszcze przed szansą na piątego gola dla GieKSy, jednak tym razem skutecznie interweniował Kamiński.

Nie tak kibice Wisły wyobrażali sobie start rozgrywek po spadku. Cztery kolejki, trzy remisy, dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Czy trener Saganowski przetrwa kolejny tydzień w Płocku? Śmiem wątpić. Czy Wisła za tydzień przed własną publicznością się z rehabilituje? Tu też nie jestem przekonany. Jedno jest pewne. Wielkie brawa dla kibiców Nafciarzy, którzy pojechali do Katowic wspierać swój zespół. Oni nie mogli w trakcie zmienić kanału. Kolejna okazja do przełamania już w następną sobotę w starciu z Termalicą Bruk Bet Niecieczą na stadionie przy Łukasiewicza. Niestety z taką grą Nafciarzy otwarcie stadionu 2 września może być niezwykle smutnym dniem dla płockiej piłki.

Wypowiedź trenera

Na pewno porażka bardzo nas boli. Pierwsze parę minut, piętnaście minut graliśmy to, co chcieliśmy. Aż w pewnym momencie zaczęliśmy podkręcać GKS Katowice. Doszło do rzutu karnego. Od tego momentu się wszystko zaczęło sypać. Drużyna bardzo słabo zareagowała na agresywny atak przeciwnika. O to mogę mieć pretensje do moich zawodników. Na pewno GKS Katowice dziś był niesamowicie ofensywnie uzbrojony. Bramki naprawdę ładne, ale to też jest wynik tego, że agresja ze strony Wisły Płock była za mała. Na pewno chcę tutaj podkreślić, że nie będę tolerował takiego zachowania. Wiem, że ta drużyna ma jakość w sobie, ale to jest pierwsza liga i w tej pierwszej lidze trzeba bardzo mocno walczyć z przeciwnikiem. To jest zimny prysznic dla mojej drużyny. Dużo wniosków do wyciągnięcia dla mnie, dla mojego sztabu.

Marek Saganowski (Wisła Płock):

GKS Katowice – Wisła Płock 4:1 (2:0)

1:0 – Marcin Wasielewski 28′
2:0 – Arkadiusz Jędrych 32′
3:0 – Grzegorz Rogala 47′
3:1 – Łukasz Sekulski 50′
4:1 – Adrian Danek 79′

GKS: 1. Dawid Kudła – 23. Marcin Wasielewski, 13. Bartosz Jaroszek, 4. Arkadiusz Jędrych, 14. Aleksander Komor, 16. Grzegorz Rogala (78′, 20. Adrian Danek) – 10. Mateusz Mak (78′, 28. Alan Bród), 6. Antoni Kozubal (84′, 31. Shun Shibata), 5. Oskar Repka, 11. Adrian Błąd (71′, 17. Mateusz Marzec) – 7. Sebastian Bergier (70′, 18. Jakub Arak).

Wisła: 1. Krzysztof Kamiński – 24. David Niepsuj (79′, 7. Radosław Cielemęcki), 2. Marcin Biernat, 5. Beniamin Czajka, 4. Adam Chrzanowski (46′, 37. Paweł Chrupałła) – 16. Fabian Hiszpański, 23. Filip Lesniak (46′, 8. Jakub Grič), 32. Fryderyk Gerbowski (46′, 28. Adrian Szczutowski), 14. Mateusz Szwoch, 30. Nikola Srećković (58′, 10. Krzysztof Janus) – 20. Łukasz Sekulski.

Żółte kartki: Mak – Lesniak, Sekulski, Biernat.

Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków).

Kopnij dalej

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Tomasz

    GKS – moim zdaniem drużyna, która może powalczy o baraże pokazała Wisełce w dużej mierze stworzonej przez nieudacznika Nowakowskieg gdzie jej miejsce. Na tą chwilę to mamy drużynę, która będzie poniżej 10 miejsca w tabeli, i to jest ten zespół który jak to kukielka z ratusza twierdzi ma walczyć o awans. Chodzę na mecze od 30 lat, zaliczyłem kilkanaście wyjazdów, choć z tą drużyna było różnie ale chyba nigdy nie było takiego dziadostwa w postaci zbierania z rynku kogo popadnie (Niepsuj akurat mnie zaskoczył) Nie było także chyba tak nieudolnego zarządzania tym klubem, które doprowadzlo do tego stanu jaki mamy teraz.Panie Nowakowski zajmij się sprawami Płocka i nie wpieprzaj się do klubu (sprawa Furmana i inne decyzje z Marcem na czele). Na tą chwilę choć to pewnie mało kogo obchodzi nie będę promował pana prezydenta i nie wybieram się na otwarcie stadionu. Nie ma mojej zgody na lansowanie się tego grabarza Wisły w światłach reflektorów i obwieszczanie jaki to z niego wspaniały gospodarz przy pełnym stadionie. A propo występu Kamyka, kolejny błąd w ważnym momencie ale z drugiej strony gdyby nie ten „recznik” jak został tu nazwany wynik byłby minimum 7:1.

  2. Arkadiusz

    Mam wrazenie ze na poczatku spotkania kiedy dlugimi fragmentami utrzymywalismy sie przy pilce czysto pilkarsko wygladalismy duzo lepiej od napakowanego przeciwnika.
    Natomiast kamyczek do ogrodka sedziego ktory Katowiczanom pozwolil na twarda fizyczna momentami brutalna gre.
    Wydaje mi sie ze ta fizyczna agresywnoscia przegralismy mecz.
    Formacja obronna niema prawa tak funkcjonowac i to przedewszystkim przez bledy tej formacji dostajemy w czapke 4 a przeciez moglo byc wyzej.
    Ciagle brakuje jasnych postaci, klasycznych liderow w kazdej z formacji i to smuci najbardziej.

Dodaj komentarz