Traktorki zaorane. Relacja z meczu Ursus Warszawa – Wisła II Płock

Piąte zwycięstwo w piątym meczu sezonu. Ekipa Łukasza Nadolskiego tym razem zmiotła z planszy Ursus Warszawa.

Nafciarze, ledwie trzy dni wcześniej, w domowym meczu z Marcovią Marki, przepchnęli wygraną już w doliczonym czasie gry i można było mieć lekkie obawy, czy nie złapali zadyszki. Nic z tych rzeczy. Piłkarze Wisły II wyglądali dziś na tle gospodarzy jak drużyna z innej (dużo wyższej) ligi i tym razem, bez zbędnych emocji w końcówce, zainkasowali kolejne trzy punkty.

W składzie zobaczyliśmy kilku zawodników z pierwszego składu, którzy ostatnio byli kontuzjowani. Od pierwszej minuty zagrali Olek Pawlak i Dawid Kocyła, a po przerwie na murawie zameldował się Kacper Laskowski. Od razu zaznaczmy, że wszyscy trzej wyglądali bardzo dobrze fizycznie i wydaje się, że przynajmniej pierwsza dwójka powinna być do dyspozycji trenera Saganowskiego już na mecz z Polonią.

Spotkanie od początku toczyło się w szybkim tempie. W pierwszych minutach swoje okazje mieli zarówno Wiślacy (minimalnie pomylił się Kocyła) jak i gospodarze. W 7. minucie w idealnej sytuacji spudłował Artur Rawa. Szczerze mówiąc nie wiadomo jak mu się to udało, bo uderzał z ok. dwóch metrów, a mimo to jakimś cudem udało mu się przenieść piłkę wysoko nad poprzeczką.

Ok 300 widzów zgromadzonych na stadionie w warszawskim Ursusie nie mogło narzekać na poziom widowiska w I połowie

Stare piłkarskie przysłowie mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Ursus przekonał się o tym boleśnie w 15 minucie, kiedy podanie Adriana Szczutowskiego na gola zamienił, strzałem ze środka pola karnego, Radek Cielemęcki. Siedem minut później było już 2:0. Idealną centrą popisał się Szymon Leśniewski, Szczuto wyskoczył najwyżej i z najbliższej odległości umieścił głową piłkę w siatce.

Na boisku dominowała Wisła, ale Ursus próbował się odgryzać. W 24. minucie potężna bomba z ok 16 metra Mikołaja Kwiatkowskiego zatrzymała się na… głowie rozpaczliwie interweniującego na linii bramkowej Marcina Więckowskiego. Dokładnie 10 minut później było już 0:3. Piłkę spod nóg wyprowadzającego ją obrońcy wyłuskał Gleb Kuchko, zagrał do wbiegającego w pole karne Szczutowskiego, a ten przy próbie minięcia obrońcy został przez niego bezpardonowo „wycięty”. Bezdyskusyjny karny, a wyrównać rachunki postanowił sam poszkodowany. Techniczny strzał Adriana z 11-go metra odbił się od poprzeczki, ale do piłki dopadł Jakub Miarka i „szczupakiem” podwyższył prowadzenie.

Po przerwie widowisko straciło na jakości. A to głównie za sprawą gospodarzy, którzy na drugą połowę wyszli z silnym zamiarem… przetrwania. Od początku drugiej połowy bronili się niemal całym zespołem na własnej połowie, a Wisła, choć atakowała niemal przez cały czas, długo nie potrafiła znaleźć recepty na skomasowaną obronę Traktorków. Dopiero w 75. minucie Nafciarze ponownie mogli unieść ręce w radości po strzelonym golu. Prawą stroną atakował wprowadzony w II połowie Laskowski i w okolicy narożnika pola karnego został lekko zaczepiony przez obrońcę. Faul nie tak ewidentny jak ten na Szczutowskim, ale decyzja sędziego była słuszna. Tym razem do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Gleb Kuchko i pewnym strzałem w prawy róg bramki nie dał szans Radzikowskiemu.

Wynik spotkania ustalił w 85. minucie Dawid Krzyżański, który wykorzystał rykoszet od nóg obrońcy po strzale wprowadzonego chwilę wcześniej Kacpra Błaszkiewicza. Ten sam zawodnik miał jeszcze w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry szansę na podwyższenie prowadzenia, ale tym razem, strzelając niemal dokładnie z tego samego miejsca co poprzednio, minimalnie chybił.

Na początku wspomnieliśmy o piłkarzach-rekonwalescentach, którzy do grając w drugim zespole przygotowują się do powrotu do pierwszego zespołu. Na koniec kilka zdań o dwóch takich, którzy są zdrowi od początku sezonu, ale szans w Fortuna 1. lidze nie otrzymują – chyba każdy wie o kim mowa. Nie wiem, nie rozumiem. Słyszałem tłumaczenie dyrektora Sztylki, który tłumaczył, że ci młodzi piłkarze potrzebują regularnej gry, że są otoczeni specjalną „bańką” itd. No ale chyba już starczy.

Fortuna subito!

Wiem, w której lidze gra Wisła II Płock, wiem na tle jakich przeciwników błyszczą Gleb Kuchko i Szymon Leśniewski. Nie twierdzę, że zbawią od razu naszą kulejącą w 1. lidze ofensywę. Ale wiem też, że jeżeli chodzi i IV ligę, to oni już tą grę przeszli. Łukasz Nadolski niewątpliwie robi w tym sezonie fantastyczną robotę, ale wyniki, które osiąga prowadzony przez niego zespół to także w dużej mierze efekty gry tych dwóch chłopaków. Luz z jakim prowadzą piłkę, szybkość podejmowania decyzji, umiejętność kreowania sobie przestrzeni. Nie twierdzę, że to są to piłkarze kompletni, ale z pewnością gotowi do podjęcia większych wyzwań niż te, które stawia przed nimi piąty poziom rozgrywkowy.


Ursus Warszawa – Wisła Płock 0:5 (0:3)

15′ Radosław Cielemęcki

22′ Adrian Szczutowski

34′ Jakub Miarka

75′ Gleb Kuchko (k)

85′ Dawid Krzyżański

widzów: ok 300

Ursus (skład wyjściowy): Radzikowski – Ząbczyk, Kwiatkowski, Wysocki, Chmielewski, Rawa, Kujawski, Wietecki, Świeciński, Cole, Wełpa

Wisła II: Zieliński – Pawlak, Wawrzyński, Więckowski, Miarka – Kocyła, Witek, Leśniewski, Kuchko, Cielemęcki

Po przerwie na boisku pojawili się: Laskowski, Szymański Artur, Krzyżański, Wiśniewski, Mościcki, Leszczyński, Błaszkiewicz

Kopnij dalej

Dodaj komentarz