Cud w cieniu dramatu – relacja #STAWPŁ

411 dni czekali Nafciarze na wyjazdowe zwycięstwo. Klątwę gry w ,,gościach” udało się jednak przełamać podopiecznym Marka Saganowskiego i po wygranej 1:0 nad Stalą Rzeszów, piłkarze Wisły mogą nareszcie przestać skreślać kolejne dni w kalendarzu. Oby nigdy więcej taka seria nie miała już miejsca.

Niestety, zwycięstwo w Rzeszowie ma słodko-gorzki smak. Cieszy przełamanie, cieszą trzy punkty, jednak cieniem na to wszystko rzuca się uraz Marcina Biernata. Z uwagą wyczekujemy informacji o stanie zdrowia naszego obrońcy.

Trener Saganowski przed spotkaniem pokazał, że raczej w zwycięskim składzie nie będzie mieszał. Wprawdzie, kontuzjowanego Pawła Chrupałłę zastąpił Dawid Kocyła, jednak była to jedyna zmiana personalna w stosunku do wygranego 3:0 meczu z Polonią Warszawa.

Składy obu drużyn prezentowały się następująco:

Zanim jeszcze o meczu, kolejny kamyczek do ogródka stacji ze słoneczkiem w logo. Ja rozumiem, że rozgrywki Fortuna 1 Ligi nie są dla nich priorytetowe, jednak warto by transmisję odbywały się bez ciągłych problemów technicznych. Co mecz wyjazdowy Nafciarzy to drżenie czy uda się obejrzeć, czy uda się napisać relacje dla Was. To już przestało być zabawne, zaczyna wyglądać żałośnie.

Pierwsze minuty spotkania to uważne badanie się przez oba zespoły. Stal już od pierwszych minut pokazywała, że nikt w Rzeszowie nogi nie będzie odstawiał. Najważniejsze dla kibica Wisły może być to, iż piłkarze Marka Saganowskiego nie pozostawali dłużni swoim rywalom. Na jakieś klarowne akcje przyszło nam jednak poczekać aż do jedenastej minuty. Jeden z rzutów wolnych na dośrodkowanie w pole karne zamienił Mateusz Szwoch. Tam do piłki dopadł nie kto inny jak Marcin Biernat i sprawdził czujność Kuby Wrąbla.

Pięć minut później, groźna akcja lewym skrzydłem Dawida Kocyły, złamanie akcji do środka, wzdłuż linii końcowej i wyłożenie piłki do Fryderyka Gerbowskiego. Niestety, popularny Gerboś uderzył zbyt słabo w krótki róg. Jakub Wrąbel nie miał problemów z interwencją.

Dwadzieścia minut meczu przyniosło dwie akcje warte uwagi oraz jedną żółtą kartkę. Tą ukarany został Łukasz Góra po faulu na Łukaszu Sekulskim. Już w dwudziestej pierwszej minucie kolejna żółta kartka w tym spotkaniu, tym razem na karę indywidualna zasłużył Jakub Grić. Powód – faul taktyczny przy kontrataku rywali. Mecz w tej fazie zdecydowanie zaczął obfitować, zamiast składnych akcji, w żółte kartki. Kolejnym ukaranym, David Niepsuj. Mecz wyglądał jak, nie oszukujmy się, typowa kopanina na poziomie Fortuna 1 Ligi. Mało to miało wspólnego z grą w piłkę, więcej z zapasami i kontrolą na jak wiele pozwoli sędzia Wajda. Niejako dla potwierdzenia, kolejna żółta kartka powędrowała na konto Milana Spremo, tym razem powód prozaiczny, pyskówki pod nosem arbitra.

Pierwszy celny strzał piłkarze Stali oddali w dwudziestej dziewiątej minucie, jego autorem Krzysztof Danielewicz. Środkowy pomocnik Rzeszowian wykorzystał okazję i z rzutu wolnego sprawdził koncentrację Bartka Gradeckiego. Uderzenie było jednak zbyt słabe żeby zagrozić naszej bramce. Minutę później, pierwsza groźna akcja podopiecznych Marka Zuba. Uderzenie Selera broni jednakże Gradecki i na tablicy wyników nadal mieliśmy bezbramkowy remis.

W minucie trzydziestej trzeciej pierwsza zmiana w tym spotkaniu. Boisko opuścił Jakub Grić, w jego miejsce pojawił się Filip Lesniak. Nie ma co się oszukiwać, zmiana podyktowana była wyłącznie chęcią dokończenia spotkania przez Nafciarzy w komplecie. Grić z żółtą kartką na koncie i ze swoją specyfiką gry, gwarantował emocje jak wyczyny Grześka Krychowiaka w reprezentacji Polski.

Do minuty trzydziestej piątej festiwal żółtych kartek trwał w najlepsze, kolejnym szczęśliwym piłkarzem z kartonikiem na koncie – Mateusz Szwoch. Tym samym, doświadczony pomocnik kolejne spotkanie obejrzy sobie z wysokości trybun. Nie wiem czy Mateusz był świadom, że pyskówki z arbitrem mogą mieć takie konsekwencje. Patrząc na tempo zbierania kartoników przez podopiecznych Marka Saganowskiego nasuwała się jedna myśl – możemy jednak nie dokończyć tego spotkania w „11”.

Na jakąś „składną” akcje Nafciarzy przyszło nam czekać do 42. minuty. Uderzenie sprzed pola karnego, autorstwa Filipa Lesniaka, minęło jednak bramkę Kuby Wrąbla w znacznej odległości.

W doliczonym czasie gry jeszcze szansę z rzutu wolnego mieli Rzeszowianie. Druga próba, z podobnej pozycji Danielewicza, zakończyła jednak swój lot w murze Nafciarzy.

Jeśli miałbym podsumować pierwsze 45. minut jednym słowem to byłoby to słowo – NUDA. Drugie słowo, jakie przychodziło mi na myśl to rozdawnictwo. Sędzia Wajda żółte kartki rozdawał bez zastanowienia. Szczególnie głupią karę zaliczył Mateusz Szwoch. Wdanie się w pyskówkę z arbitrem, mając już przykład Spremo, który osiem minut wcześniej za to samo został bez mrugnięcia okiem ukarany kartką, to nie był szczyt inteligencji doświadczonego pomocnika.

Z pierwszej połowy płynął jeden pozytywny przekaz: gorzej być nie może.

Na drugą połowę oba zespoły wyszły w tych samych zestawieniach w jakich udały się do szatni na przerwę.

Była 47. minuta kiedy faulowany przed narożnikiem pola karnego był jeden z płocczan. Dośrodkowanie Szwocha, Wrąbel niepewnie interweniuje po strąceniu piłki przez Kocyłę. Do piłki dopada Sekulski i pakuje ją do siatki. Idealne otwarcie drugiej części gry przez Nafciarzy. Kapitan Wisły tym samym obejmuje tymczasowo samodzielnie fotel lidera klasyfikacji strzelców. To już jego piąte trafienie.

Stracona bramka wyraźnie podrażniła gospodarzy. Co istotne, Wiślacy rozsądnie bronili dostępu do swojej bramki. W 54. minucie bardzo groźny atak Stali ofiarnie przerwał Kuba Szymański. Naprawił tym samym wcześniejszy błąd Spremo, który mógł być opłakany w skutkach. Niestety, pełna koncentracja w ofensywie miała negatywny wpływ na poczynania ofensywne Nafciarzy. Szczególnie irytować mógł Kocyła w duecie ze swoim brakiem czucia piłki i boiska.

W sześćdziesiątej minucie ciekawe dośrodkowanie Spremo. Właściwie to „centrostrzał” Milana o mało co nie zaskoczył Wrąbla. W ostatniej chwili jednak bramkarz Stali zdołał zbić to zagranie na rzut rożny. Wisła, po zdobyciu bramki, zdecydowanie oddała inicjatywę gościom. Na nasze szczęście, zawodnicy Stali nie bardzo wiedzieli co chcieliby zrobić z piłką.

W 63. minucie podwójna zmiana w szeregach Nafciarzy. Debiutujący w niebiesko biało niebieskich barwach Jime zastąpił, powracającego po urazie, Dawida Kocyłę. Kacper Laskowski zajął miejsce Emila Thiakane.

Chwilę później potrójna zmiana w drużynie Marka Zuba. Thiel, Diaz oraz Oleksy w miejsce Góry, Ponce oraz Lyczko.

Niestety, dosłownie kilkanaście sekund później, dramat Marcina Biernata. Obrońca Wisły, bez kontaktu z rywalem padł przed bramką Stali jak rażony piorunem. W powtórkach nie wyglądało to dobrze. Na pierwszy rzut oka achilles naszego stopera poszedł w diabły. Ze łzami w oczach opuszczał on na noszach murawę. W jego miejsce z przymusu pojawił się natomiast Adam Chrzanowski.

Marcinowi życzymy dużo zdrowia i jak najszybszego powrotu na murawę. Patrząc jednak na to, że prosto z murawy trafił do karetki nie można mieć złudzeń, iż to delikatny uraz. Bez względu na wynik spotkania to będzie bardzo duża strata dla naszej drużyny.

Wracając do wydarzeń boiskowych, żółtą kartką w minucie siedemdziesiątej piątej ukarany został Kacper Laskowski, za próbę wymuszenia rzutu wolnego na dwudziestym metrze od bramki Stali. Sędzia Wajda ewidentnie postanowił iść na rekord żółtych kartek w spotkaniu dla jednej z drużyn.

Siedemdziesiąta ósma minuta to kolejna zmiana w zespole Stali. Na boisku pojawił się Cesar Lena, zajmując miejsce Wachowiaka. Chwile później ostatnia zmiana w tym meczu – Kacper Sadołocha zastąpił na murawie Adlera da Silvę.

W 82. minucie akcja gospodarzy, w roli głównej Kądziołka. Jego uderzenie zablokował Niepsuj, piłka jednak tak niefortunnie odbiła się od stopy naszego obrońcy, że trafiła go w rękę. Chwilę trwało sprawdzanie tej sytuacji na wozie VAR, ostatecznie sędzia nakazał grać dalej. Piłkarze Stali próbowali co chwilę stwarzać zagrożenie pod bramką Gradeckiego, jednak bezskutecznie. Wisła skupiała się głównie na dowiezieniu korzystnego dla siebie rezultatu do końca meczu.

Sędzia Wajda doliczył aż dziewięć minut do regulaminowego czasu gry. Stal spotkanie kończyła w „10”. Już w 96. minucie dwiema żółtymi kartkami w ciągu piętnastu sekund ukarany został Kościelny. Zawodnicy Stali,. pomimo gry w osłabieniu, próbowali do końca zdobyć chociaż wyrównującą bramkę. Przed końcowym gwizdkiem żółtą kartkę zobaczył jeszcze Diaz. Sędzia Wajda ewidentnie poszedł w tym meczu na jakiś rekord. Dziewięciu piłkarzy ukaranych żółtą kartką. Ostatnim Bartek Gradecki.

Ostatecznie wynik spotkania nie uległ już zmianie i cud stał się faktem. Nafciarze po 411 dniach wygrywają spotkanie wyjazdowe. Oby nigdy więcej taka passa nie przytrafiła się drużynie Wisły.

Niestety cieniem na wynik rzuca się kontuzja Marcina Biernata. Naszemu stoperowi w imieniu swoim oraz całej redakcji życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia.

Komentarze pomeczowe trenerów

Marek Saganowski (Wisła Płock):

  • Jestem bardzo zadowolony z tego, że wywozimy trzy punkty z wyjazdu po ponad roku czasu. Jeśli chodzi o mecz. W pierwszą połowę weszliśmy dobrze, mieliśmy 2-3 sytuacje do strzelenia gola. W drugiej połowie do momentu kontuzji Marcina Biernata nasza gra układała się dobrze. Po tym jak zawodnicy zobaczyli, że nasz filar defensywy jest znoszony z boiska, co mnie bardzo w tej chwili martwi, to Stal przejęła inicjatywę, przegrywali 0-1 i rzucili wszystkie siły do ofensywy. W takich momentach naszym zawodnikom brakuje trochę wyrachowania, z racji doświadczenia muszą więcej od siebie wymagać. Generalnie jestem jednak bardzo zadowolony i gratuluję zawodnikom zwycięstwa, nasz plan został zrealizowany, co też świadczy o tym, że ta drużyna z tygodnia na tydzień, z meczu na mecz, staje się coraz silniejsza. Dziękuję również kibicom, którzy przyjechali do Rzeszowa na najdalszy wyjazd, mam nadzieję, że będą do Płocka wracali w tak dobrych humorach jak my.

Marek Zub (Stal Rzeszów):

  • Przegraliśmy mecz, którego nie musieliśmy przegrać, na skutek braku koncentracji. Przy strzelonej bramce rywal zrobił to, co było trzeba, a u nas zabrakło zdecydowania, takiej pozytywnej energii do wybronienia się przy tym stałym fragmencie gry. Przypominało mi to sytuacje z pierwszych meczów tego sezonu. Natomiast mimo, że może nie mieliśmy zbyt wielu sytuacji do zdobycia bramki ten mecz nie musiał skończyć się naszą przegraną. Chociażby ostatnia sytuacja w meczu pokazała, że zabrakło nam tego, czego nam brakuje, a więc trochę umiejętności technicznych i to okazało się kluczem do zwycięstwa Wisły Płock.

Stal Rzeszów 0-1 Wisła Płock
Łukasz Sekulski 48

Stal: 44. Jakub Wrąbel – 2. Patryk Warczak, 26. Łukasz Góra (65, 91. Paweł Oleksy), 14. Kamil Kościelny, 18. Krystian Wachowiak (77, 27. César Peña) – 46. Szymon Łyczko (66, 31. Sébastien Thill), 7. Krzysztof Danielewicz, 42. Szymon Kądziołka, 19. Manuel Ponce García (66, 28. Jesús Díaz), 11. Andreja Prokić – 10. Adler Da Silva (80, 17. Kacper Sadłocha).

Wisła: 99. Bartłomiej Gradecki – 24. David Niepsuj, 2. Marcin Biernat (70, 4. Adam Chrzanowski), 77. Jakub Szymański, 11. Milan Spremo – 9. Dawid Kocyła (63, 18. Jime), 8. Jakub Grič (33, 23. Filip Lesniak), 14. Mateusz Szwoch, 32. Fryderyk Gerbowski, 19. Émile Thiakane (63, 70. Kacper Laskowski) – 20. Łukasz Sekulski.

żółte kartki: Góra, Kościelny, Díaz – Grič, Niepsuj, Spremo, Szwoch, Laskowski, Gradecki.
czerwona kartka: Kamil Kościelny (90. minuta, Stal, za drugą żółtą).

sędziował: Tomasz Wajda (Żywiec).
widzów: 2976.

Kopnij dalej

Ten post ma jeden komentarz

  1. renegat

    co by nie pisac, licza sie 3 punkty. szkoda Biernata, ale kto pracuje ten jest narazony na wypadki

Dodaj komentarz