Czasem w życiu trzeba wziąć na swoje barki ciężar własnych słów i umieć przyznać się do błędu. Ważne jest też to żeby umieć przyznać, że w ten błąd zostało się wprowadzonym przez kogoś i tym samym dało się ograć jak małe dziecko.
Ja niestety popełniłem ten błąd. Uwierzyłem bezwarunkowo w słowa, w które uwierzyć nie powinienem. W ostatnim tekście poświęconym rewolucji kadrowej jaka czeka Wisłę latem dosyć mocno oberwało się ode mnie trenerowi Łukaszowi Becelli. Przyznaję, popełniłem błąd nie konfrontując swoich informacji z samym trenerem. Cenna lekcja na przyszłość aby nie wierzyć bezgranicznie pewnym ludziom i każde tego typu rewelacje konfrontować z drugą stroną.
Dziś miałem okazję, za co jestem bardzo wdzięczny trenerowi Becelli, usiąść z nim twarzą w twarz i wyjaśnić wiele spraw. Przede wszystkim przedstawić mu swój punkt widzenia i poznać jego zdanie na temat pewnych rewelacji.
W swoim tekście nazwałem trenera “odklejeńcem” i fakt, jest nim. Tylko w zupełnie innym znaczeniu, niż wcześniej użyte. Na tą chwilę mogę śmiało powiedzieć, że życzę nam więcej takich odklejeńców. Długo myślałem nad tym, skąd tak duża krytyka osoby trenera. Z rozmowy z nim mogę wnioskować jedynie, że nie wynika to ze złej woli czy jakiś problemów samego trenera, a jedynie z defektów drugiej strony. Jeśli ktoś od kogoś wymaga, i to dużo, to pan piłkarz może faktycznie czuć się urażony, dotknięty czy niedoceniony. A czy trener Becella dużo wymaga? Mam wrażenie, że bardzo dużo. Nie jest to jednak efekt jakiś urojeń trenera, a jedynie chęci bycia lepszym, z chęci realizacji celu jaki stoi przed Nafciarzami.
Wierzę, że pasją z jaką trener Becella opowiada o Wiśle, o jej piłkarzach i o celu oraz jego realizacji to dobry kierunek. Rozumiem też, że przez wielu może to zostać odebrane negatywnie.
Z tego miejsca jeszcze raz chciałem przeprosić trenera Becellę za swoje słowa. Ze swojej strony mogę jedynie obiecać, że następnym razem będę przykładał większą wagę do weryfikacji swoich rewelacji.
Mój klub, moje serce, moja Wisła Płock
Oprócz tego mąż, ojciec i bimbrownik!
…. Po 1, to bym stwierdził, że nie ma co przesadzać, bo nic konkretnego nie napisałeś. Wyraziłeś swoje zdanie, napisałeś, że na podstawie zasłyszanych informacji – ogólnie na tym polega publicystyka i nie da się od tego uciec. A, że zawsze ktoś będzie mniej lub bardziej niezadowolony, to też jest nieodłącznie związane z każdą opinią i wypowiedzią.
Drugie co chciałbym zaznaczyć, to że mnie bardziej już razi robienie wielkich tajemnic – zbyt wielkich. Jak rozumiem, że nie zawsze chce się/można pisać wprost, tak też naturalną częścią piłki powinna być polemika i dyskutowanie na różne tematy, także te mniej dla kogoś chwalebne. Mam na myśli nie tak rzadkie przypadki choćby braku profesjonalizmu wśród piłkarzy.
W powyższym przypadku już bym bardziej widział wywiad z trenerem, który miałby szansę przedstawić swoje stanowisko, spojrzenie na różne tematy. Bo przepraszać to nie bardzo było za co. Zresztą wyszła też taka dyskusja nie wiadomo o czym, gdzie i kiedy – wszystko jest tajemnicą, trochę to samo co w poprzednim wpisie, tylko o 180 stopni w drugą stronę. No ale ok…
Uważam że dla równowagi należy „drugą stronę” również wymienić z imienia i nazwiska.Jeżeli trener Becella jest wymieniony i potrafi o tym rozmawiać to za czym i dlaczego ta”druga strona” się chowa. Podajmy ich nazwiska i tyle