70 dni oczekiwania, 70 długich nocy. Wróciła, wyczekiwana, wypatrywana, utęskniona… Wróciła i już na dzień dobry dała od siebie to co ma najlepszego.
PIĄTEK
Na pierwszy ogień Departament Logistyki Rozgrywek zaserwował nam sól Ekstraklasy, starcie tytanów, pojedynek na szczycie (dziadostwa). Erasmus Club Legnica podejmował u siebie Erasmus Klub Radom. Nic tak nie przypomina za czym tak bardzo tęsknimy jak właśnie takie starcia. Czeka człowiek z wypiekami, nerwowo od przebiera nogami. Od rana wizyta w kiosku, bo Przegląd Sportowy ze Skarbem Kibica to artefakt obowiązkowy dla każdego konesera rodzimej ligi. Z upływem czasu coraz to częściej zerka na zegarek, godziny wleką się niemiłosiernie. Wybija 18, siadamy głęboko w fotelach, zapinamy pasy i STARTUJEMY.
Szkoda tylko że już około 18:20, o ile nie jesteś kibicem któregoś z tych klubów, zaczynasz się zastanawiać co Ci przeszkadzała ta przerwa, czasu było więcej i jakoś tak było przyjemniej. Około 18:45 zaczynasz sobie tłumaczyć, że to pierwszy mecz po przerwie, że drużyny mają jeszcze w nogach trudy okresu przygotowawczego, że nowi zawodnicy potrzebują czasu, żeby się wkomponować w zespoły. W skrócie 3 kwadranse przywracają w człowieku to co przez 70 dni tkwiło ukryte głęboko. Około 19:45 w głowie rodzi się myśl, że przecież to Miedź z Radomiakiem, że później będzie już tylko lepiej! Że przecież ktoś pierwszego dnia po takiej przerwie bramki musi strzelić!
Wtedy na zieloną arenę wkraczają oni, Gladiatorzy z Mielca, naprzeciwko nim Tytani z niebieskiej części Poznania. To się zwyczajnie nie mogło nie udać! Tam musiały paść bramki! No jedna chociaż! Niestety, zgodnie z odwiecznym prawem logiki Ekstraklasy, jeśli coś musi się stać to wiadomo, że się nie stanie. I chociaż spotkanie to było ciekawsze niż pojedynek w Mielcu to jednak goli się nie doczekaliśmy.
I tak dokonał się dzień pierwszy kolejki 18. Wnioski po nim miałem dwa: każdy kibic Ekstraklasy to trochę masochista i najgorszym elementem naszej najwyższej klasy rozgrywkowej są, byli i zapewne długo jeszcze będą sędziowie.
SOBOTA
Po tak wybornym otwarciu prawdziwi fani Ekstraklasy czekali na sobotnie otwarcie nie mniej niecierpliwie jak na piątkowe. Wręcz dało się słyszeć unoszące się w powietrzu: „przecież muszą do cholery w tej kolejce kiedyś paść bramki!!”. Pierwsze sobotnie spotkanie jednak nie napawało optymizmem. Już przed pierwszym gwizdkiem, wszak spotykał się nie tracący bramek lider z Częstochowy z solidnym ryglem defensywnym trenera Szulczka. Około dwudziestej minuty w social mediach można było znaleźć takie komentarze:
I wszystko to trafiło w łeb w minucie 26, dramat Rakowa zaczął się od straty bramki. Bez znaczenia czy to trafienie zaliczymy Jankowi Grzesikowi czy jako samobójczy gol Rundicia, w Grodzisku zapachniało sensacją, ale też, co nie mniej ważne, otwarto worek z bramkami podpisany „EKSTRAKLASA RUNDA WIOSENNA SEZON 2022/23”. Samogwałtu dopełnił 4 minuty później Fran Tudor, piłkarze Rakowa nie mieli zimą zbyt długich wakacji, więc Chorwat postanowił, że on sobie wakacje zrobi na własną rękę. Osobiście życzę długiego urlopu, tak do maja najlepiej.
I tak oto, mający według wielu autostradę do Mistrzostwa Raków już w pierwszej wiosennej kolejce wkłada sobie kij w szprychy. Ok, może i zdołali wyrównać po golu Swarnasa. Możemy też mówić, że to wypadek przy pracy, każdemu się zdarza. Ble, ble, ble… jednak jesienią takie coś było nie do pomyślenia pod Jasną Górą. Inną sprawą jest to, że trener Szulczek pokazał coś o czym mówiło się od jakiegoś czasu, Raków nie umie w atak pozycyjny!
Po całkiem sympatycznej wpadce lidera przyszedł czas na HIT KOLEJKI, i jak to na ogół bywa z tymi hitami, siedział człowiek i drapał się po głowie czy ten hit będzie hitem, czy jak to najczęściej bywa, wielkim kitem. Na stadionie w sercu Łodzi wybiegali wszak piłkarze rewelacji jesieni – Widzewa, a przed nimi stała nie lada przeszkoda, Pogoń podrażniona 3pkt stratą do podium. Na otwarcie sezonu 2022/23 podopieczni Jensa Gustafssona pokonali łodzian 2:1 i bardzo chcieli ten wynik powtórzyć.
Szybko udało im się napocząć Widzewiaków, w 20 minucie wynik spotkania otworzył Kamil Grosicki strzałem zza pola karnego. Radość Portowców z jednobramkowego prowadzenia trwała do 67 minuty, kiedy to Bartłomiej Pawłowski doprowadził do wyrównania. I wtedy się zaczęło! Nie minęło 8 minut, kiedy wprowadzony kilka minut wcześniej na boisko Sebastian Kowalczyk po raz drugi wyprowadził Szczecinian na prowadzenie.
Skoro Pogoń zdobyła bramkę to Widzew ruszył do odrabiania strat. 4 minuty podopiecznym Janusza Niedźwiedzia wystarczyło. Ernest Terpiłowski umieścił piłkę w siatce Dante Stipicy i na tablicy wyników znowu mieliśmy remis. A skoro remis to Pogoń w natarciu, 7 minut i piłka w siatce po raz piąty tego wieczoru! Luka Zahovic i na tablicy wynik 2:3. Wydawało się już wtedy, że wynik mamy rozstrzygnięty, Pogoń inkasuje 3 punkty.
Ale przecież Ekstraklasa nie byłaby najlepszą ligą świata, gdyby w tak oczywisty sposób kończyły się takie spotkania. Doliczony czas gry, piłka w polu karnym Portowców trafia Zecha w rękę, w twarz, no ogólnie nieprzepisowo go trafia. Sędzia po analizie VAR wskazuje na „wapno”, przed analizą też tam wskazał w sumie. Do piłki podchodzi Kreuzriegler i zamienia ’11’ na bramkę. Ostateczny wynik – 3:3! Mecz petarda! O taką Ekstraklasę nic nie robiłem!
Na zakończenie piłkarskich emocji czekał nas pojedynek klubów z problemami. Stojący według, doniesień medialnych nad finansową przepaścią Śląsk podejmował wiszące w strefie spadkowej Zagłębie. Przed pierwszym gwizdkiem można się było spodziewać, że zobaczymy legendarny „mecz walki”. Nic bardziej mylnego, wynik 0:3 mówi sam za siebie. Co najważniejsze to Wrocławianie przeważali, próbowali, ale byli do bólu wręcz nieskuteczni, za to Zagłębie, 6 strzałów celnych i 3 z nich znalazły drogę do bramki Rafała Leszczyńskiego.
W skrócie Śląsk przed garstka kibiców zebranych na Tarczyński Arena został wypunktowany i coś czuję, że to nie był ostatni w tej rundzie raz, kiedy podopieczni Ivana Djurdjevica byli liczeni.
NIEDZIELA
Niedzielna Ekstraklasowe granie zaczynaliśmy kolejny raz z wysokiego „C”. Będący zagadką Piast pod wodzą Vuko podejmował w Gliwicach Jagiellonię i jej „Stolarball”. Gdyby nie wyjątkowej urody bramka Wojtka Łaskiego to o Jagiellonii moglibyśmy powiedzieć tyle ze była. Remis zawdzięczają głownie postawie Alomerovicia oraz kiepskim celownikom zawodników Piasta. Gliwiczanie mogą być zawiedzeni stratą 2 punktów w spotkaniu z, nie bójmy się tego powiedzieć, grającą najgorzej w tej kolejce ze wszystkich klubów Jagiellonią.
O 15:30, gdy większość kibiców Nafciarzy już odliczało minuty do naszego meczu w Gdańsku. Sędzia Sylwestrzak rozpoczął spotkanie pomiędzy Legią a Koroną. Mecz ten można podzielić na dwie fazy, przed i po pojawieniu się na boisku Jauhienija Szykauka. Przed raczej gładkie 3:0 dla legionistów, po 2:0 dla scyzoryków. W ostatecznym rozrachunku niewiele Koronie zabrakło do remisu. Niestety Legia jako jedyna z czuba inkasuje w tej kolejce 3 punkty, tym samym odskakuje goniącym klubom i sama zbliża się do Rakowa.
Ostatnim niedzielnym pojedynkiem było spotkanie Nafciarzy z Lechią w Gdańsku, jaki był wynik … no cóż, porażka Nafciarzy 0:1. Dodając do tego niewykorzystany rzut karny Dominika Furmana oraz ledwie 3:1 w celnych strzałach na korzyść Lechistów, to daje nam obraz tego „pasjonującego” widowiska.
Więcej o meczu Nafciarzy przeczytacie TUTAJ!
PONIEDZIAŁEK
I na deser, last but not least – poniedziałkowy pojedynek najstarszego klubu w Polsce z prywatnym folwarkiem Poldiego Górnikiem Zabrze. Z ciekawostek, był to mecz nr 200 w Ekstraklasie dla Cornela Râpy (w niedzielę mecz numer 300 w ESA mógł rozegrać Flavio Paixao w Lechii, ale się nie załapał do składu). Z rzeczy mniej ciekawych, Cracovia wygrała, pewnie, zasłużenie, zbyt nisko jak na to, co prezentowała na boisku. Górnik za to wyglądał jak zbieranina randomowych kopaczy, którym Lukas Podolski Bartosch Gaul kazał wyjść na boisko i kopać napompowany kozi pęcherz. Patrząc na grę górników obok Jagielloni na chwilę obecną wykazują największe predyspozycje do walki o ligowy byt. Ale wiadomo, to dopiero pierwsza wiosenna kolejka.
KOMPLET WYNIKÓW 18 kolejki ESA i TABEL PREZENTUJĄ SIĘ NASTĘPUJĄCO
Mój klub, moje serce, moja Wisła Płock
Oprócz tego mąż, ojciec i bimbrownik!
Powiem tak….sam bym tego lepiej nie napisal
🤣🤣🤣🤣
Teraz będzie trudniej….trzeba utrzymać poziom…