Wielkie emocje w finale Mazowieckiego Pucharu Polski!

Finał Mazowieckiego Pucharu Polski 2024

Przed końcem pierwszej połowy Nafciarze stracili bramkę, przed końcem regulaminowego czasu gry wyrównali, przed końcem dogrywki znowu stracili. Za każdym razem: "minutę przed". Taki był leitmotiv tegorocznego Finału Mazowieckiego Pucharu Polski.

Zanim przejdziemy do relacji wydarzeń boiskowych, kilka zdań na temat organizacji tego wydarzenia. Wszyscy wiemy, jak w ostatnich latach urosła ranga Pucharu Polski pod egidą PZPN. Ten na szczeblu mazowieckim oczywiście takiej otoczki nie ma i nigdy mieć nie będzie, trzeba jednak docenić  odpowiedzialny za jego organizację Mazowiecki Związek Piłki Nożnej. Finał Mazowieckiego Pucharu Polski rozgrywany jest na nowoczesnym, pachnącym jeszcze nowością stadionie Hutnika Warszawa, odpowiednie nagłośnienie medialne imprezy przekłada się na frekwencję na trybunach, atrakcje przed stadionem przyciągają postronnych widzów – wszystko jest TOP. Mam nadzieję, że drugi zespół Wisły będzie miał w najbliższych latach częściej okazję do współtworzenia tego widowiska.

A propos widowiska – finał Mazowieckiego Pucharu Polski to był pojedynek godny liderów. Nafciarze przewodzą w IV lidze mazowieckiej, Pogoń Grodzisk Mazowiecki dopiero co wywalczyła awans do II ligi wygrywając z przewagą 11 punktów swoją grupę III ligi. Obie ekipy stworzyły bardzo dobre widowisko, które trzymało licznie zgromadzonych kibiców w napięciu do samego końca.

 

Ale zacznijmy może w końcu od początku.

Pierwszy kwadrans to prawdziwa nawałnica, która przetoczyła się przez nasze pole karne. Ekipa z Grodziska Mazowieckiego weszła w to spotkanie z siłą małego tornada i mało brakowało, a po kilkunastu minutach Nafciarze przegrywaliby już różnicą kilku bramek. Utrzymanie bezbramkowego bilansu w tym okresie gry zawdzięczamy Opatrzności Bożej i Piotrowi Zielińskiemu w bramce (kolejność przypadkowa). Nie byłem jak dotąd jego fanem, ale po dzisiejszym spotkaniu chyba poszukam koszulki z jego nazwiskiem w Fan Shopie.

Po wytrzymaniu w podwójnej gardzie na linach pierwszego uderzenia nowo upieczonych drugoligowców, piłkarze Wisły powoli sami zaczęli wyprowadzać nieśmiałe uderzenia. Zynek z Krzyżańskim poklepali kilka razy piłkę przed polem karnym Pogoni, czego efektem były dwie niezłe okazje do zdobycia bramki, w których znalazł się Krzyżan. 

Kiedy już wydawało się, że całkowicie opanowali sytuację i w pełni kontrolują boiskowe wydarzenia, tuż przed przerwą bramkę dla grodziszczan zdobył ich najlepszy snajper – Kamil Odolak.

 

Minutę przed końcem pierwszej połowy...

„Minutę przed” – ta fraza to leitmotiw tego meczu. Natomiast minutę po rozpoczęciu drugiej części wydawało się, że będziemy mieli powtórkę z rozrywki. Tzn. napór Pogoni i nasze desperackie próby utrzymania się na powierzchni. Na szczęście nic z tego. Tym razem nie musieliśmy czekać kilkunastu minut na otrzeźwienie młodych Nafciarzy. 

Druga połowa należała do Wisły II Płock. Piłkarze Pogoni cofnęli się czekając na jedną z dwóch rzeczy: kontrę lub końcowy gwizdek sędziego. Trzeba przyznać, że w defensywie są drużyną nad wyraz dobrze zorganizowaną. Nasi piłkarze mieli dużą przewagę, potrafili od czasu do czasu dojść do sytuacji strzeleckiej, ale o klarownych okazjach do zdobycia bramki nie było mowy.

 

Aż w końcu…

Minutę przed końcem doliczonego czasu gry...

Bramkę dla Nafciarzy zdobył wprowadzony w drugiej połowie Artur Szymański! Dośrodkowywał jak zwykle Olek Pawlak, do główki w polu karnym najwyżej wyskoczył nasz boczny obrońca i dał nam wyrównanie. Piękna nagroda za ambitną walkę w tym meczu dla całego zespołu!

Spójrzcie tylko na tą radość:

DOGRYWKA!

Tutaj niestety dało już o sobie znać zmęczenie. Teraz to Wiślacy bardziej szanowali futbolówkę, nie forsując już takiego tempa jak w regulaminowych 90 minutach. Widać po nich było, że są wyczerpani. Kilometry w nogach biegającego do każdego stałego fragmentu gry w II połowie Grzegorza Wawrzyńskiego było dosłownie widać w jego zaciśniętych zębach, kiedy kolejny raz wracał sprintem odbudować pozycję.

Pogoń oczywiście również odczuwała trudy tego meczu. Ich akcje ofensywne nie miały już tego polotu z początku spotkania, ale nadal – gdy tylko ruszali do szybkiego ataku widać u nich było piłkarską jakość. To powodowało, że w dogrywce znowu na wyżyny swoich umiejętności znowu musiał wspinać się Piotr Zieliński. Nasz bramkarz trzymał wynik i kiedy wydawało się już, że będzie mógł postawić swoją pieczątkę na pucharze, broniąc z podobną skutecznością w karnych… gola strzeliła Pogoń.

Minutę przed końcem dogrywki...

Nafciarze rzucili się oczywiście do desperackich ataków próbując odrobić stratę. Mieli nawet ku temu jeszcze okazję. Niestety inny z dzisiejszych zmienników – Filip Lodziński – nie trafił czysto głową w futbolówkę będąc kilka metrów przed bramką. Sekundę później sędzia Piotr Urban zagwizdał tego dnia po raz ostatni.

Piłkarze Wisły nie padli na murawę, nie chowali załamani twarzy w dłoniach. Kręcili tylko z niedowierzaniem głowami. Byli przecież tak blisko…

Z murawy wszyscy mogli schodzić z podniesionym czołem. Zrobili robotę. Zrobili co w ich mocy. Dla nich sezon jeszcze się nie kończy. Już za kilka dni, w sobotę o godzinie 17:00 w Garwolinie, mecz może nie tak prestiżowy, ale chyba nawet ważniejszy. Nagrodą za ten fantastyczny sezon w ich wykonaniu ma być awans do III ligi. Promocja, dzięki której pojedynki z przeciwnikami podobnego kalibru co Pogoń Grodzisk Mazowiecki będą mogli toczyć co tydzień. Świetne pole do rozwoju ich indywidualnych talentów, a tych w zespole Wisły II Płock nie brakuje.

Finał Mazowieckiego Pucharu Polski

Wisła II Płock – Pogoń Grodzisk Maz.
1:2 (0:1, 1:1)

0:1 Kamil Odolak 44′
1:1 Artur Szymański 90+4
1:2 Dawid Dzięgielewski 120′

Wisła II Płock: 1.Piotr Zieliński, 3. Grzegorz Wawrzyński (C), 7.Dawid Zięba (13. Dawid Jabłoński 70′, 37. Filip Lodziński 95′), 17. Jakub Witek (9. Łukasz Mościcki 70′), 19.Bartosz Borowski, 21.Jakub Miarka (11. Patryk Leszczyński 115′), 22. Bartosz Zynek, 24. Aleksander Pawlak, 27. Marcin Więckowski, 32. Dawid Krzyżański (8. Szymon Leśniewski 85′), 33.Jakub Maślak (4. Artur Szymański 85′)

Kopnij dalej

Ten post ma jeden komentarz

  1. renegat

    w sumie to i mocno oslabieni zagrali, bo jakby nie patrzec kilku zawodnikow na pograniczu pierwszej, ktorym konczyly sie kontrakty wypadlo juz ze skladu…

Dodaj komentarz