PETROCHEMIA – STAL 1:0 #EKSTRA95

W 7. kolejce Petrochemia na własnym boisku podejmowała Stal Stalową Wolę. Na stadionie pojawiło się 6 tysięcy kibiców i choć mecz nie był wybitny w wykonaniu żadnej z druzyn, uczestniczyli oni w wydarzeniu historycznym.

RYWAL

Zdecydowanie nasz najsłabszy do tej pory rywal.

Klub, istniejący od 1938 roku, na najwyższym poziomie rozgrywkowym byl zaledwie cztery sezony.

Po raz pierwszy awansował w sezonie 86/87, z 2. miejsca. Ekstraklasa szybko jednak zweryfikowała Stal, która zakończyła sezon 87/88 na 16. miejscu i powróciła do II ligi. W kolejnym wywalczyła awans, tym razem z 1. miejsca, by znów zaliczyć nieudany powrót i spaść. 1992/93 przyniósł awans i tym razem Stal zagościła w ekstraklasie na dwa sezony. W pierwszym zajęła 12. pozycję i UWAGA! jest to największe osiągnięcie tego klubu w ekstraklasie.

Do skromnych sukcesów podkarpackiej drużyny zaliczyć można również dojście do 1/4 Pucharu Polski w sezonie 91/92.

wikipedia.org

MECZ

Mecz z dość słabą Stalą był dla Petrochemii szansą na pierwsze ekstraklasowe zwycięstwo. Wszystkim zapewne ciążył już brak wygranej. Zdawał sobie z tego sprawę również kapitan Nafciarzy – Paweł Dylewski, który dla Tygodnika Płockiego powiedział tylko “TEN MECZ MUSIMY WYGRAĆ”.

Jak powiedział, tak zrobili.

Już od początku Petrochemia przystąpiła do ataku. Niestety, podobnie jak w poprzednim meczu, brakowało skuteczności w wykończeniu akcji. Bramki gości świetnie bronił Artur Sejud, który dwie dekady później zostanie bramkarzem 70-lecia Wisły Płock.

Mecz się rozkręcał, a Nafciarze coraz częściej byli w polu karnym Stali.

W 20. minucie Jacek Traczyk dostał piłkę od Janusza Deca i skierował ją w stronę bramki. Na przeszkodzie nie stanął ani słupek, ani poprzeczka, bo piłka trafiła tuż pod nią, ale właśnie Sejud, który popisał się piękną interwencją i uchronił swoją drużynę przed stratą bramki.

Jacek Traczyk próbował jeszcze chwilę później po podaniu Adama Majewskiego zdobyć gola z główki, ale pilka trafiła wprost w bramkarza. Kilka minut później ponownie Traczyk, ponownie piłka od Majewskiego, ale tym razem piłka potoczyła się daleko od słupka.

Przed końcem pierwszej połowy Stal miała ogromną szansę na wyjście na prowadzenie, jednak szczęśliwie dla Petrochemii piłka, strzelona przez Mirosława Rubinkiewicza nie przekroczyła linii bramkowej. Szansy na zejście do szatni z przewagą nie wykorzystał również Paweł Dylewski.

Druga połowa wiała nudą i na boisku niewiele się działo, choć początek wydawał się obiecujący.

W 48. minucie strzelał Adam Majewski, ale i tym razem Artur Sejud okazał się szybszy. Soczewka i Dec też nie dali mu rady.

Gol wisiał w powietrzu, kibice głośno dopingowali Petrę, choć z każdą zmarnowaną okazją spadał ich poziom cierpliwości, przez co schodzący z boiska zawodnicy żegnani byli gwizdami.

Później piłkarze grali głównie w środku pola i okazji do zmiany wyniku było naprawdę niewiele. Aż do 87. minuty, kiedy Piotr Soczewka otrzymał piłkę po dośrodkowaniu Krzysztofa Kwasiborskiego i precyzyjnym strzałem z sześciu metrów umieścił ją w siatce Stalówki.

Pierwsze zwycięstwo na najwyższym poziomie rozgrywkowym stało się faktem.

TRENERZY PO MECZU:

ADAM MUSIAŁ:

Zabrakło minuty do remisowego zakończenia spotkania. Wygrał spotkanie zespół tylko o jedną bramkę lepszy. Mecz był rozgrywany bez głowy, brakowało całkowicie polotu, jakiejkolwiek myśli. Niestety mamy takich grajków, jak widać na boisku. Widowisko niestety nie było porywające, a piłkarze zagrali na tyle, na ile było ich stać.

GRZEGORZ WENERSKI:

Zwycięzców się nie sądzi. Gratuluję piłkarzom, którzy wywalczyli historyczne dla Petrochemii zwycięstwo. Do tej pory drużyna czuła balast, że jeszcze nie wygrała żadnego spotkania, teraz będziemy czuć odprężenie, a potem czeka nas kolejny trudny mecz z Ruchem w Chorzowie. Bałem się braku skuteczności u moich zawodników, ale wierzyłem, że z tych sytuacji, które stworzyli, powinna paść bramka.Przeciwnicy byli groźnie w kontratakach, ale szczęśliwie uniknęliśmy straty punktu.Na boisku dużo było widać walki, ale zdecydowanie mniej piłkarskiego kunsztu.

Tygodnik Płocki nr 38 z dnia 20 września 1994 r.

Składy obu drużyn i oceny, wystawione dla Przeglądu Sportowego przez Jacka Kmiecika:

archiwum prywatne użytkownika Gołąb

Najwyższą ocenę spośród wszystkich zawodników otrzymał Artur Sejud. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ, mimo iż jego drużyna przegrała w końcówce meczu, przez całe spotkanie bronił bramki rewelacyjnie. W drużynie Nafciarzy na najwyższa notę zasłużyli Jacek Traczyk, Jacek Majchrzak oraz Adam Majewski.

Trzy żółte kartki zobaczyli zawodnicy Stali, choć Józef Dankowski powinien dostać, wg obowiązujących wówczas przepisów, również czerwoną kartkę za faul w polu karnym na Jacku Traczyku.

Pozostałe wyniki 7. kolejki

90minut.pl

Najwięcej goli i największa frekwencja tym razem w Łodzi. Derby przyciągnęły na stadion ŁKS-u ponad 10 000 widzów, którzy obejrzeli niezłe widowisko, w którym padło aż sześć goli. Na drugiej szali mecz w Mielcu, gdzie Stal, grającą z Wartą Poznań oglądało zaledwie 1226 osób. Lech, podejmujący Ruch Chorzów obecnie ściągnąłby na stadion dużo więcej kibiców niż w 1994. 1500 widzów na żywo oglądało to starcie.

Na kolejny mecz zapraszamy was do Chorzowa, gdzie podopieczni Grzegorza Wenerskiego zmierzą się z Ruchem.

Kopnij dalej

Ten post ma jeden komentarz

  1. Marcin

    Dzięki za relację 🙂 cyt. „mecz był rozgrywany bez głowy, brakowało całkowicie polotu, jakiejkolwiek myśli. Niestety mamy takich grajków, jak widać na boisku” – nie do wyobrażenia, że dzisiaj po meczu którykolwiek trener zdobyłby się na takie wyznania

Dodaj komentarz