Arkadiusz Stelmach: „Marka klubu wciąż rośnie” [WYWIAD]

Kilka tygodni temu odbyliśmy rozmowę z Arkadiuszem Stelmachem dyrektorem ds. skautingu młodzieżowego, Na co dzień także pracownikiem najlepszego działu marketingu w Ekstraklasie, który przybliżył nam jak wygląda jego praca od środka. Zapraszamy!

Kiedy i w jaki sposób rozpocząłeś pracę w Wiśle Płock?

Po raz pierwszy w roli pracownika pojawiłem się tutaj latem 2015 roku, kiedy po maturze rozpocząłem staż w dziale marketingu pierwszoligowej Wisły Płock. Spory stres, bo to była moja pierwsza praca, w dodatku w tak młodym wieku, bo jestem z rocznika 1996. Z czasem było coraz lepiej i udało mi się zapracować na umowę.

Foto Wisła Płock

Latem 2016 roku postanowiłem jednak pójść już na studia. Rozbrat trwał tylko kilka miesięcy, bo od początku 2017 roku znów podjęliśmy współpracę i pracowałem zdalnie oraz na samych meczach. W międzyczasie, a konkretnie od początku 2021 roku, postanowiłem jako wolontariusz spróbować swoich sił w dziale skautingu Wisły Płock, który wówczas dopiero co powstał. Po zakończeniu pięcioletnich studiów na UMK w Toruniu na kierunkach Medioznawstwa oraz Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej wróciłem do Płocka i podjąłem stałą pracę w klubie jako specjalista do spraw marketingu, a dodatkowo jako koordynator działu skautingu. Uznano, że sprawdziłem się w tego typu pracy i od tej pory byłem już tu na miejscu prawą ręką Emila Kota. Po jego rezygnacji definitywnie przejąłem ten dział, co dalej łączę z pracą w marketingu, więc doba bywa czasem krótka.

Na czym polega praca dyrektora do spraw skautingu młodzieżowego? 

Najprościej rzecz ujmując na tym, żeby podczas każdego okienka do naszego klubu, do naszej akademii, trafiali najbardziej utalentowani i jak najlepsi zawodnicy, w swojej kategorii wiekowej. To nie jest tylko moja praca, ale przede wszystkich skautów, którzy pracują u nas czy na umowie, czy na wolontariacie. Moja rola w dużej mierze na tym, żeby to koordynować w porozumieniu z dyrektorem szkolenia Markiem Brzozowskim i trenerami akademii, czy dyrektorem sportowym Pawłem Magdoniem, jeśli mówimy o młodzieży w kontekście na przykład drugiego zespołu. Trzeba przygotować listy kandydatów na testy, wysłać zaproszenia, pomóc w organizacji jeśli chodzi o logistykę, kontakt z klubami, rodzicami, czy miejscem noclegu. Chętnie przedstawiam swój punkt widzenia na temat konkretnych zawodników. To długotrwały proces i wszystko trzeba planować z dużym wyprzedzeniem, choć nie zawsze się da. Obecnie tak naprawdę od kilku miesięcy pracujemy pod kątem jesienno-zimowego okresu testowego, także już w kontekście lata.

Ilu jest skautów na etacie? A ilu na zasadach wolontariatu? 

Oprócz mnie siatka liczy 23 osoby, w tym 8 na etacie: Artur Dwojewski, Grzegorz Chybiński, Michał Kulesza, Rafał Górecki, Marek Chełchowski, Rafał Górecki, Piotr Głos i Piotr Podleśny. Poza tym, że tworzymy grupę pasjonatów piłki, jesteśmy też paczką znajomych, która złapała wspólny język na szkoleniach. Pozostali skauci są wolontariuszami, z czego kilku z nich dołączyło do nas niedawno po ogłoszeniu naboru. Na pokład niedługo powinni zawitać również kolejni. Idealną sytuacją byłoby, aby mieć swojego przedstawiciela w każdym województwie i liczę, że z czasem do tego dojdziemy. Niestety nie jest to takie proste, bo chętnych do tego typu pracy aż tak wielu nie ma.

Foto Wisła Płock

Jak wygląda obserwacja młodych piłkarzy? Jakim systemem pracujecie? Jedzie jeden skaut? Czy jest to obserwacja krzyżowa? Jeden, a później ktoś inny musi to zweryfikować?

Jest na to kilka sposobów, wszystko zależy od danej sytuacji. Inaczej skaut musi podchodzić do sytuacji, kiedy sam wybiera się na dany mecz w poszukiwaniu talentów, a inaczej, kiedy dostaje zlecenie przyjrzenia się od samego początku konkretnej jednostce. Im więcej par oczu, tym lepiej i staramy się, by piłkarz nie był oglądany tylko przez jedną osobę. Niekiedy nie ma jednak innej możliwości lub trzeba działać szybciej, więc wtedy trzeba okazać zaufanie. Na pewno obserwacje muszą się różnić w zależności od wieku zawodników, ale także celów obserwacji. Trzeba wiedzieć, kiedy mamy się skupić na obecnych umiejętnościach, a kiedy tylko na pojedynczych zagraniach i spróbować oszacować potencjał.

Czy możesz podać przykład jakiegoś wyróżniającego się piłkarza z jakiegokolwiek rocznika? Powiedzmy, że weźmy pod uwagę znane szerzej dwa roczniki CLJ-ki. Jak przebiegał proces obserwacji skautowania do zakończenia tego całego procesu, czyli podpisania umowy.

Dobrym przykładem może być tutaj Mateusz Jurzyk. W jego przypadku było tak, że dostaliśmy sygnał na grupie, że w SEMP Siedlce jest fajny chłopak. Tak się wtedy złożyło, że z jego drużyną mieliśmy zaplanowany w przeciągu dwóch lub trzech tygodni mecz w Ekstralidze. Dla nas to było o tyle wartościowe, że mieliśmy okazję zobaczyć, jak będzie się prezentował na naszym tle, czyli zespołu, do którego de facto ma trafić. To istotne, bo czasami bywa tak, że jakiś zawodnik dobrze wygląda w swoich rozgrywkach, a w zestawieniu z mocniejszymi przeciwnikami się nie sprawdza. Mateusz przyjechał i był czołową postacią meczu. Na wszelki wypadek wysłaliśmy jeszcze później na dodatkową obserwację naszego skauta z Warszawy, by przyjrzał się mu w kolejnym meczu. Upewnić, czy przypadkiem nie było tak, że to tylko w meczu z nami miał “dzień konia”. Z czasem dostaliśmy sygnał od dyrektora Brzozowskiego i trenera Mateusza Lewandowskiego, że są planowane testy do rocznika 2008 pod kątem CLJ, od razu wysłaliśmy zaproszenie do SEMP Pogoń Siedlce. Początkowo odpowiedź była odmowna, bo termin testów pokrywał się z ich meczem ligowym, ale otrzymaliśmy zapewnienie, że będzie mógł przyjechać po rundzie. Trzeba pamiętać, że szczególnie w przypadku młodych zawodników dochodzą też kwestie mentalne, stres, nowe otoczenie. Trener Lewandowski podchodzi do tego w ten sposób, że nie ocenia tylko po jednym test-meczu, a woli przyjrzeć się piłkarzowi przez trzy dni, jeżeli jest taka możliwość. Wtedy Mateusz prezentował się coraz lepiej i odpalił. Po zakończeniu sezonu mieliśmy stworzoną już listę osób, które chcemy pozyskać i jego nazwisko się tam znalazło. Doszliśmy do porozumienia z jego klubem i jest silnym punktem naszej drużyny w CLJ. Przez 45 minut może być zupełnie niewidoczny, ale kibic czeka na tę jedna czy drugą akcję. Jak z AKS SMS Łódź, gdy on czy Mateusz Leśniewski zagrali tak, że ręce same się do oklasków składały. Ten transfer to przykład, że na transfer musi się złożyć kilka czynników. 

Mateusz Jurzyk, foto SSM Wisła Płock

Jeżeli jesteśmy przy tych tematach, zdajemy sobie sprawę, że nie padną żadne konkretne kwoty, ale jakiego rzędu to są pieniądze. Porównując to, powiedzmy do transferów nie wiem, no ekstraklasowych, o których też generalnie nie możemy powiedzieć, że wiemy na pewno, ale czy to są dziesiątki tysięcy, czy setki tysięcy, jeżeli chodzi o tak młodych zawodników?

Kalkulator ekwiwalentów jest ogólnodostępny w Internecie i można sobie obliczyć, ile teoretycznie powinno się za danego zawodnika zapłacić w zależności od wieku, stażu w klubie, a także klasy pozyskującego klubu. W przypadku nastolatków podchodzących powoli pod wiek seniorski, są to kwoty kilkudziesięciu tysięcy złotych, biorąc pod uwagę mnożnik wyjściowej kwoty x6. To oczywiście najgorszy scenariusz, gdy dany klub nie ma zamiaru podejść do negocjacji i trzeba spłacić całość. W większości przypadków kluby są jednak gotowe do rozmów, dzięki czemu wyjściowa kwota może zostać pomniejszona w zamian za dodatkowe, wspólnie ustalone bonusy. Nie wszystkim zależy na pieniądzach „na teraz”, a wolą spojrzeć w korzyści przyszłościowo. Kwota jest podyktowana obecnymi umiejętnościami zawodnika, wykazywanym potencjałem, zapotrzebowaniem na daną pozycję w danym roczniku, celami drużyny. Mamy określony budżet, który musimy z dyrektorem Brzozowskim odpowiednio rozdysponować. Nie jest żadną tajemnicą, że priorytetem było wzmocnienie U-17 i U-15. Musieliśmy też uzupełnić, mniejszym nakładem, drużyny 2005 czy 2007, gdzie można było „przejąć” kogoś po zmianie szkoły.

Ilu zawodników mieliście na testach przed tym okienkiem, ilu zostało i jak to wygląda przed nadchodzącym okienkiem: ilu zaprosiliście, ilu się spodziewacie?

Na niedawnym spotkaniu organizacyjnym omawiałem to zresztą działu. Na testach zjawiło się do wszystkich roczników grubo ponad 100 zawodników, a zaproszonych zostało przeszło drugie tyle. Pozostałe propozycje to brak odzewu lub odmowy. Procentowo zawsze rozkłada się to podobnie. Chcąc, by trener miał z czego wybierać, trzeba liczyć się z wysłaniem trzycyfrowej liczby mailów i wykonaniem kilkudziesięciu telefonów.

Jak to wygląda przed nadchodzącym okienkiem zimowym? Ilu macie, ilu chcecie zaprosić?

Będziemy to ustalać z trenerami, by dograć kwestie logistyczne. W zależności też, ilu tych zawodników przyjedzie, będziemy zastanawiać się nad formułą takiego sprawdzianu. W grę wchodzą gry kontrolne z przeciwnikiem, gry wewnętrzne, test-mecz z obecną drużyną, czy po prostu kilkudniowy trening. Mamy za sobą już pierwszą turę testów, gdzie z trenerami Dominikiem Ciarkowskim i Bartłomiejem Jabłońskim popracowaliśmy nad rocznikiem 2009. Przyjdzie czas na kolejnych zawodników, jak i też kolejne kategorie wiekowe. 

Jak oceniasz Back to the Roots i czy jest planowana kolejna edycja czy mają sens takie działania?

W innych miejscach już się wypowiadałem na ten temat, więc nie chcę się powtarzać. Oceniam to o tyle pozytywnie, że Dominik Gedek z czasem udowodnił, że może być bardzo wartościowym zawodnikiem w drugiej drużynie Wisły Płock i drzemie w nim duży potencjał. Przez rok zrobił kolosalny postęp jeśli chodzi o rozumienie gry, jeszcze bardziej wzmocnił się fizycznie, przy czym nie zatracił swoich atutów entuzjastycznej gry jeden na jeden. Jakub Basiński miał trudniej, bo przed przylotem do Polski nie grał blisko rok przez pandemię, a na na wypożyczeniu doznał kontuzji kostki. Obaj prezentowali się świetnie na świeżości tuż po przylocie, ale długo nie mogli grać przez sprawy formalnościowe. Gedek przez to, że wtedy jeszcze nie miał polskich dokumentów i był spoza Unii Europejskiej, za to Basiński z racji, że był niepełnoletni. Wydaje mi się, że z Emilem Kotem zrobiliśmy tutaj po prostu fajną rzecz, która spodobała się nie tylko ludziom w Płocku, ale w całej Polsce. Poza odkryciem ciekawych zawodników, to była świetna nauka dla trenerów, jak i nas, jako organizatorów. Trzeba się otwierać na nowe rzeczy i wyzwania. Kto wie, być może za rok czy dwa jeszcze do tego wrócimy. Szczególnie, że obecny trener drugiego zespołu, Bartłomiej Kondracki, sam pytał, jak to wyglądało od środka, czy będzie coś takiego jeszcze planowane.

W jaki sposób szukasz takich zawodników jak oni, czy Gleb Kuchko?

Narzędzi jest wiele. Wideo, strony internetowe, różne platformy. Gleb Kuchko gdzieś był już znany, bo to młodzieżowy reprezentant Białorusi, który brylował na UEFA Development Cup. Swego czasu sam się do mnie zgłosił jego ojciec, ponieważ słyszał o naszym projekcie, a syn i tak ma zamiar wyrwać się z Białorusi do Polski. Wtedy trzeba działać instynktownie i szybko. Telefon do prezesa Marca, dyrektorów Magdonia i Brzozowskiego. Po otrzymaniu zielonego światła, trzeba było ogarnąć logistykę. Duże brawa dla trenera Pawła Śpiegowskiego, który dzień po tym, jak odebrałem ich i spotkałem się w hotelu, odwiedził ich, pokazał szkołę, miasto. Po odbyciu treningów z U-17 i drugim zespołem, każdy doszedł do wniosku, że trzeba zrobić wszystko, by chciał tu zostać. Po zakończeniu testów byłem w stałym kontakcie z Glebem i jego tatą. Rozegrał doskonały sezon w tamtejszej CLJ-tce, a ja śledziłem mecze na wideo. Nie bez powodu zainteresowane nim były też dwa inne polskie kluby, a wcześniej był na radarze jeszcze jednego. Niestety nie może jeszcze grać. Ale jestem przekonany, że to wielki talent i warto na niego poczekać. Rozumiem, że mogą pojawić się głosy “Czemu dajecie szansę komuś z zagranicy, a nie miejscowym”. Spójrzmy jednak szerzej. Dla takich zawodników to życiowa szansa. Nie czują, że coś im się należy, tylko chcą brać z tego, co tu mają, garściami. Poza tym mają inną mentalność, inne cechy piłkarskie. Można z tego wyciągnąć dużo plusów. Najważniejsze jednak, to bronić się na boisku.

Gleb Kuchko, foto Wisła Płock

Macie na oku, no można powiedzieć kolejnego Gleba Kuchko, niekoniecznie za wschodnią granicą?

Na pewno budujące jest też to, że tacy gracze sami też się zgłaszają, co oznacza, że marka klubu wciąż rośnie.  Niedawno dostałem telefon dotyczący dość znanego nazwiska, które do tej pory było kojarzone za sprawą gry w angielskich akademiach. Na pewno tego typu zawodników dalej śledzę na własną rękę, tak jak dla siebie monitoruję też młodych piłkarzy wychowanych w Płocku, jak sobie radzą na centralnym. Co do zagranicy, na takich zawodników potrzebny jest jednak czas, cierpliwość, plan, zaufanie. To są wyprowadzki w nastoletnim wieku na drugi koniec świata, wyjście w młodym wieku ze strefy komfortu, z dala od rodziców. Nie można patrzeć tylko na boisko. Stąd nie można przesadzać z takimi ruchami, ale jest to na pewno jakaś droga. Mimo wszystko mówimy tutaj o chłopakach, którzy jednak w tym kraju bywali, znają język. Na Back to the Roots mieliśmy jednego lewego obrońcę z Izraela, który nie znał angielskiego. Mimo, że on wyglądał naprawdę dobrze piłkarsko, to ostatecznie jednak nie zdecydowaliśmy się go u nas zatrzymać, bo to było zbyt duże ryzyko.

Powiedz nam, pewnie to będzie tylko twoja ocena: czy któryś z zawodników skautowanych przez ciebie i przez twoją ekipę puka już tak mocniej do pierwszej drużyny? Że jest blisko bycia pełnoprawnym członkiem I drużyny, który będzie brał udział w treningach regularnie, a nie tylko okazjonalnie.

Na pewno pozytywne jest to, że sztab pierwszej drużyny pojawia się na meczach drugiego zespołu, prezes i dyrektorzy pojawiają się na meczach CLJ. Dzięki temu każdy młody piłkarz wie, że w każdej chwili może nadejść jego czas. Z pierwszą drużyną trenował już na przykład bramkarz Szymon Wadas, sprowadzony przez nas z APN SMS Tychy, wcześniej mieliśmy informację o treningu Rafała Rajkowskiego z akademii. Z drugą drużyną regularnie trenuje na przykład Szymon Leśniewski, teraz dobrze wprowadzili się Artur Szymański i Marcin Więckowski. To sygnał dla działu skautingu, że młodzi są u nas monitorowani, ale też sygnał, że zawodnicy z zewnątrz muszą prezentować wysoki poziom, bo „tutejsi” też mocno dają radę.

Powiedz w jakich aspektach cały czas jest trudniej rywalizować z innymi akademiami. Już na etapie końcowym macie wyskautowanego zawodnika, no ale trzeba jeszcze go podpisać. Co twoim zdaniem najbardziej wam to utrudnia, a co w tej chwili już ułatwia? 

Tutaj Ameryki nie odkryję, jak powiem, że przede wszystkim ułatwia nam sprawę to, że dysponujemy dwiema drużynami w Centralnej Lidze Juniorów, bo to jednak jest bardzo duży wabik zarówno dla klubów, jak i być może przede wszystkim dla zawodników. Także dla rodziców to jest istotne, bo  jednak co innego puścić swojego syna na drugi koniec Polski, żeby grał w ekstralidze czy pierwszej lidze wojewódzkiej, a co innego puścić go, żeby grał w elitarnej lidze swojego rocznika. W naszej akademii jeśli zawodnik tutaj zostaje sprowadzony, to wie, że mamy na niego plan, ścieżkę rozwoju. Do tego mamy też opiekę psychologa, podjęliśmy też współpracę z dietetykiem. W miarę możliwości zawodnicy są objęci odpowiednią opieką fizjoterapeutyczną. Znamy swoje miejsce w szeregu i ograniczenia, ale takimi krokami budujemy swoją markę w młodzieżowej piłce. Krok po kroku stajemy się realną konkurencją dla Escoli Varsovia, Polonii Warszawa i innych dużych ośrodków. Cieszą również kolejne powołania do młodzieżówek, bo ktoś z zewnątrz zobaczy, że może tak samo, jak Oskar Klat, Bartosz Rolnik, Kacper Kuczyński, czy Mateusz Leśniewski trafić z akademii Wisły Płock do reprezentacji Polski. Bartek to też przykład, że talent rodzi się wszędzie i można go spotkać nawet w małym klubie. Czasem z mniejszą nazwą jest też warto nawiązać kontakt pod kątem dalszej współpracy. Warto być otwartym. Tym bardziej, że nie z każdym podmiotem ten dialog jest taki, jaki być powinien… A chciałbym podkreślić, że jako klub kategorycznie stronimy od nieetycznych praktyk, by kontaktować się z zawodnikami bez wiedzy ich trenerów, klubów.

Według jakiego schematu działanie jako grupa w trakcie rundy?

Tak naprawdę od momentu, kiedy Emil Kot to tutaj rozpoczął, można powiedzieć od takiej czystej kartki, działamy w bardzo podobny sposób, z tygodnia na tydzień. Regularnie dużo się starałem uczyć, podpatrywać na bieżąco, jak to wszystko działa od środka. Dzięki temu teraz łatwiej mi było wejść w jego buty. Tak jak powiedziałem, mamy grupę dwudziestu kilku skautów. Chcę wiedzieć co tydzień, jakie spotkania, jacy zawodnicy są w dany weekend oglądani na żywo lub wideo. Skaut następnie zdaje raport z meczu lub obserwacji konkretnego zawodnika, wraz z odpowiednimi ocenami, aby mieć pod ręką tych najbardziej rekomendowanych. Gdy zbliża się okres testów, jestem w kontakcie z trenerami danego rocznika i przygotowujemy pełną listę osób do zaproszenia na podstawie rekomendacji działu oraz trenerów. Po testach opinię wystawiają trenerzy, ja, dyrektor Brzozowski i wówczas ustalamy, gdzie będziemy walczyć o pozyskanie zawodnika. Odpowiedni feedback dla klubów, ale także żeby każdy skaut, który polecił danego zawodnika, wiedział w czym na przykład nie był wystarczająco dobry na Wisłę Płock, gdzie poprzeczka musi na przyszłość pójść wyżej. Tylko tak możemy się dalej rozwijać. Wymieniając zdania, różnice poglądów. W trakcie rundy staram się być w kontakcie ze skautami, być do dyspozycji, jeśli mają pytania. Poza tym polecam różne książki, kursy, aby na naszym pokładzie każdy miał szansę się rozwinąć. Mamy naprawdę fajną ekipę, która musi czuć radość, satysfakcję z pracy na rzecz klubu. Na bieżąco zdaję też raporty z pracy mojej i skautów do prezesa, dyrektorów.

Chcesz dołączyć do działu scoutingu – kliknij TU.

Jakie macie wymagania wobec scoutów? Zacznijmy od tych na wolontariacie. Czyta nas już cała Polska, może napędzimy wam ludzi.

Wymogiem jest przede wszystkim to żeby, tak jak mówię, czuły zajawkę, lubiły oglądać mecze i miały analityczne podejście do meczu, zwracały uwagę na rzeczy mniej oczywiste. Poza tym uczciwość, zgoda z własnym sumieniem. Tylko tyle i aż tyle. Na przykład ja, oglądając mecz, staram się nie oceniać, czy ktoś zagrał dobrze czy źle. Nawet jeśli zawodnik rozgrywa po prostu słaby mecz, ale potrafi kierunkowo przyjąć piłkę, potrafił dojrzeć kogoś na drugiej stronie boiska i tak dalej, to już może zrobić większe wrażenie, niż solidny pełny występ. To staram się to wyłapywać.  To są takie pojedyncze rzeczy, na których można już powoli oceniać potencjał. Stąd też zgadzam się z tym, co było bodajże w książce „Ludzie Znikąd”, że do ocenienia talentu nie jest potrzebne osiem meczów, tylko wystarczy dziesięć minut, jeśli się do tego odpowiednio zabierzesz. Wracając do typowych wymogów, nie wyobrażam sobie, żeby miał do wolontariusza napisać, że nie wiem, wymagam obejrzenia czterech meczów na weekend albo nawet dwóch albo jednego po prostu. Jeśli masz czas, wybierz się na mecz w swojej okolicy i daj znać, kto ci wpadł w oko. Oczekuję jednak od każdego, by potrafił słuchać innej osoby. Mam tu na myśli różne porady, uwagi, czy rekomendacje, na jaki klub warto się wybrać, a na jaki z góry można sobie odpuścić, bo i tak ciężko będzie taki transfer wykonać. Słuchania się co do poszukiwanego profilu zawodnika, zapotrzebowania. To skautom musi zależeć, by ich perełka miała realną szansę tu trafić. Oczywiście jednak w naszym gronie są już osoby dłużej w tym pracujące i tutaj można oczekiwać wyższej jakości raportów, większych łowów. Jestem w kontrakcie z każdym z dyrektorów, działamy również na ich zlecenia. Nigdy nie jest to jednak rozkaz, a pytanie, czy ktoś ma tego i tego dnia czas w tym i tym mieście. Ja i skauci również budujemy swoją wiarygodność w ich oczach.

No też akurat nasunęło mi się takie pytanie. Wczoraj byłem na obserwacji z dyrektorem Magdoniem i z dyrektorem Sielewskim obserwowaliśmy pewnego środkowego pomocnika, ofensywnego, to też przez was przechodziło?

Nie, on akurat nie. Choć mimo, że odpowiadam za skauting młodzieżowy, nie boję się polecić kogoś dyrektorowi Magdoniowi, jeśli ktoś wpadł w oko mojej osobie, czy komuś z działu. Czasem ja wystawiam komuś z piłki seniorskiej rekomendację i proszę o pochylenie się nad daną osobę, a czasem w drugą stronę dyrektor Magdoń i Sielewski pytają, czy ktoś od nas może na kogoś rzucić okiem. W podobny sposób współpracuję też z trenerem Kondrackim, czy pod kątem piłki juniorskiej z trenerami akademii. Czasem te sytuacje się niespodziewanie zazębiają, bo dyrektor Magdoń niedawno poprosił o pewne nazwisko, a okazało się, że już od dawna jest przez nasz dział prześwietlone.

W jakim stopniu, bo na pewno w dużo mniejszym, ale też bierzecie pod uwagę fizyczność zawodnika? Wiadomo, że to są inni chłopcy. Oni jeszcze cały czas rozwijają się fizycznie, ale czy jest coś co mogłoby powiedzieć „Nie to jednak nie przejdzie”.

Wydaje mi się, że w piłce młodzieżowej i akurat te nasze ostatnie też transfery pokazują, że kompletnie nie. Nie patrzymy na fizykę, szczególnie u młodych zawodników. Zresztą „Rolo”, jeśli byliście na CLJ-ce U-15, to chłopiec, który ma metr ileś w kapeluszu, ale jest bardzo zadziorny, bardzo pozytywny. Tak naprawdę nie było żadnego znaku zapytania czy mamy go tutaj wziąć, czy wytrzyma fizycznie, czy nie. Zresztą Oskar Biliński, wykupiony z Escoli Varsovia, też jest bardzo niski, a ocenialiśmy to, jak on wygląda z piłką, jaką ma wizję gry. Wiadomo, że to zależy od pozycji. „Kuczy” też wzrost nie przeszkadza, by być wiodącą postacią w U-15, tak jak Miłoszowi Cichoszowi i Jakubowi Serwachowi w U-17. Z takim zdaniem się więc nie zgodę. Choć są wyjątki, gdzie mam na myśli stoperów i bramkarzy, choć i tak mówimy tu już o starszych piłkarzach, podchodzących pod seniorów.

Bartosz Rolnik, foto SSM Wisła Płock

Czego wam najbardziej brakuje w tej chwili? Czy są to jakieś narzędzia, czy ludzi? 

Pod względem takiego materiału ludzkiego to na pewno osób, które byłyby w newralgicznych miastach. Wspomniałem już o tym, że marzy mi się posiadanie w ekipie po jednej, dwie osoby w każdym województwie. Jeśli chodzi o stricte skauting młodzieżowy, myślę, że nie mamy co tutaj mówić o większych narzędziach. Odpowiedni schemat działania i organizacja pracy, komunikacja mogą zdziałać cuda. Mimo to mamy to szczęście korzystać z aplikacji Eye4Talent od KMD. Używają jej jak na razie osoby będące w Wiśle Płock na etacie. Do tej pory nie wykorzystywaliśmy jej pełni potencjału. Niedawno odbyłem spotkanie z Markiem Kochem i mam nadzieję, że przedłużymy naszą współpracę. Dzięki niej każdy skaut może mieć szybciej tworzyć raporty, a ja łatwiej koordynować wszystkie procesy dotyczące rekrutacji. Jeśli chodzi o inne narzędzia do pracy, skauci mają chociażby zaproponowane podstawowe formularze raportów do obserwacji, a także do tej pory mogli korzystać z różnych profitów, jak zniżki na szkolenia Football Courses, czy Football Skauting & Networking.

Kilka słów o nazwisku, które od jakiegoś czasu dosyć często przewija się w naszej rozmowie – Emil Kot. Poza tym, jak się później okazało, nieporozumieniem odbieram, że Emil Kot to jednak bardzo pozytywna osoba, która zrobiła podwaliny pod płocki skauting młodzieżowy. Tak?

Zdecydowanie trzeba potwierdzić, że on tutaj to zbudował, tak jak podkreślałem, od czystej kartki. Skautingu jako działu w Płocku nie było nigdy, tym bardziej młodzieżowego. Kiedy dostałem się tu na staż i widziałem jak on to rozwija, byłem bardzo zadowolony, że mam okazję obcować w światku typowo piłkarskim, nie tylko marketingowym, a piłkarsko – boiskowym. Widziałem jaką Emil ma ogromną wiedzę i w jaki sposób potrafi to przekazać. Ja pracując z nim przez te kilkanaście miesięcy nauczyłem się bardzo dużo i szkoda, że już tu w żaden sposób nie działa.

Foto Wisła Płock

Ostatnie pytanie, którego nie mogę sobie odpuścić. Przejdę do pierwszej drużyny, do wyskautowanego zawodnika, jakim był Luka Sunsnjara. Czy wam się taki przypadek trafił? Czy jesteście po prostu lepsi od skautingu seniorskiego i nie pozwolicie sobie na takie żarty?

Nie da się ukryć, że przede wszystkim to zimowe okienko, czyli to przedostatnie było bardzo intensywne. Wtedy trzeba było zrobić CLJ przez rocznik 05 dla rocznika 06, wzmocniliśmy to sporym nakładem finansowym. Nie w stu procentach, ale znaczna część się sprawdziła, bo to też pokazują wyniki, jak ta drużyna wyglądała, jak ten awans został wywalczony, więc to okienko było bardzo, bardzo udane. Teraz latem przyszło do nas dużo osób, co wiązało się z pracą po nocach, ale myślę, że tak na pierwszy rzut oka spokojnie można już wnioskować kto się sprawdził, a kto nie. Na pewno cieszy to, że w roczniku 2006 bardzo dobrze wyglądają Danny Babor, Wiktor Ziółkowski, czy Marcin Słojkowski, a w młodszych drużynach Mateusz Jurzyk, czy Nikodem Rogowski. To jednak normalne, że ktoś się nie sprawdzi. Przeprowadzając trzydzieści transferów nie da się zrobić tak, żeby dwadzieścia pięć było udanych. Inna sprawa, że jeśli ktoś przyszedł i nie gra, nie znaczy, że jest zupełnym niewypałem. Mógł wywrzeć mocną presję na obecnych zawodników i mimo dobrej gry na testach, teraz to nie wystarczy. Analogicznie jeśli zawodnik testowany w grze kontrolnej wypadł nieźle, ale jednak do nas nie trafił, to też ma to swoją rolę, bo może zmotywował obecnego już naszego zawodnika. Wcale nie oznacza to, że skaut polecił kogoś słabego. Kwestia podejścia i analizy. Generalnie wtopy są wkalkulowane w tę branżę, jednak grunt, aby podjąć takie działania, by maksymalnie zminimalizować szansę na ich wystąpienie. Jeśli ryzykujemy, to niskim kosztem, by nie nadszarpnąć budżetu.

I reputacji.

Tak. Obecnie plusem jest to, że większość droższych ruchów, to te, które podniosły z miejsca jakość. Uważam, że to jest przede wszystkim wyznacznik, bo jeśli bierzesz kogoś na wypożyczenie, ewentualnie jest to transfer za małą kwotę, to dajesz sobie większy margines błędu – jak nie wyjdzie, to trudno, jeśli za kogoś wykładasz parę tysięcy złotych i okazałoby się, że to ten zawodnik jest do odpalenia, bo jest na przykład tylko uzupełnieniem, to mamy problem. To minus dla skauta, który wystawił mu rekomendację. Minus dla trenera, który go weryfikował na testach, a także minusy dla osób, które to ostatecznie sfinalizowały. Z każdym miesiącem się więc uczymy i robimy wszystko, by takich sytuacji było jak najmniej. Pamiętajmy jednak, że słabsza dyspozycja zawodnika, to szansa dla drugiego. Oprócz małych rozczarowań mamy też pozytywne zaskoczenia. Najważniejsze, to umieć regularnie wyciągać ze swojej pracy wnioski.

Czego Tobie i Twojemu działowi życzyć na przyszłość?

Myślę, że skautom z naszego działu należy życzyć dalszej determinacji i czucia satysfakcji z wykonywanej przez siebie pracy. To ciężki kawałek chleba, czasochłonna praca, którą nie każdy docenia. Poza tym marzeniem każdego jest debiut wypatrzonego w juniorach zawodnika w drugiej, a następnie pierwszej drużynie Wisły Płock. Jeśli pierwszy wyskautowany zawodnik wejdzie na wysoki poziom, napędzi to całą resztę. Jeśli chodzi o mnie, chciałbym dalej się realizować. I w marketingu, i skautingu zaczynałem od stażu, wolontariatu. Walczyłem o swoje sumienną pracą – nawet, jeśli zdarzały się słabsze momenty. Chciałbym z każdym kolejnym miesiącem budować zaufanie u prezesa, dyrektorów, trenerów. Wierzę, że w przyszłości zrobię dla swojego klubu sporo dobrego i pokażę, że nie trzeba było znać zapachu szatni i grać w piłkę, aby móc w niej z powodzeniem pracować. 

Dziękujemy za rozmowę!

Kopnij dalej

Dodaj komentarz