Grać jak Zagłębie Lubin… [RETRO WYWIAD]

Adam Dąbrowski i Marek Jakóbczak przed wyjazdem na zimowe zgrupowanie.

Adam Dąbrowski ma 25 lat. 4 lata temu stanął na ślubnym kobiercu – żona ma na imię Ewa. Córka Gabriela (trzy i pół roku) chodzi do przedszkola na Podolszycach.

Marek Jakóbczak jest 2 lata starszy od Adama, urodził się w 1969 roku. Ze swoją żoną Beatą związał się węzłem małżeńskim 3 lata temu. Ma dwóch synów: 2,5- letniego Adriana i 9-miesięcznego Damiana. Obu piłkarzy łączy fakt, że jeszcze w rundzie jesiennej występowali razem w zespole Stali Stalowa Wola. W rundzie wiosennej na boisko wybiegną już w barwach płockiej Petrochemii. Z zawodnikami rozmawialiśmy jeszcze przed wyjazdem na zimowe zgrupowanie do Jaszowca.

Jakie były początki waszych piłkarskich karier?

Adam Dąbrowski: Ja jestem wychowankiem Legii Warszawa. Grałem w warszawskich klubach: Gwardii i Hutniku. Później postanowiłem trochę pojeździć po Polsce. Grałem w Błękitnych Kielce, następnie w Piasecznie, potem przyszedł czas na Stalową Wolę, no i w końcu znalazłem się w Petrochemii.

Marek Jakóbczak: Ja również zaczynałem w Warszawie; jako junior grałem w Drukarzu Warszawa. Potem przeszedłem już jako senior do Polonii, gdzie grałem 3 lata i gdzie zrobiliśmy awans do II ligi. Następnie przeszedłem do Radomiaka Radom, z którym również awansowałem do II ligi. Grałem rok w II lidze, przeszedłem do FC Piaseczno, potem trafiłem do Stalowej Woli i w końcu do Petrochemii.

Czy zanim zainteresowała się wami Petrochemia, po spadku “Stalówki” do II ligi mieliście jakieś propozycje zmiany barw klubowych?

Adam Dąbrowski: Ja przyszedłem do Stalowej Woli już po spadku tej drużyny z I ligi, więc ciężko mi coś powiedzieć na ten temat.

Marek Jakóbczak: Ja miałem propozycję przejścia do Bełchatowa, jednak ostatecznie nie doszło do transferu. Tydzień byłem także w olsztyńskim Stomilu.

A w jaki sposób znaleźliście się w orbicie zainteresowań płockiego klubu?

Marek Jakóbczak: Mnie się wydaje, że stało się to po meczu “Stalówki” z Zagłębiem Lubin; rozegrałem jedno z moich najlepszych spotkań. Zagłębie prowadził obecny trener Petrochemii Wiesław Wojno. Nawet chciał żebym przeszedł do Zagłębia po spadku Stali z I ligi, ale się chyba kluby nie dogadały. Myślę, że o moim przejściu do Płocka zadecydował także dobry mecz w Stalowej Woli z Petrochemią.

Adam Dąbrowski: Ciężko mi powiedzieć; z tego co się zorientowałem, to płoccy działacze znali nas już wtedy, kiedy graliśmy w Piasecznie. Myślę jednak, że konkretniejsze decyzje zapadły po meczu w Stalowej Woli. A także po meczu pucharowym z Widzewem.

Jakie zadania postawił przed wami płocki klub?

Adam Dąbrowski: Na pewno przyszliśmy tutaj, żeby pomóc w awansie. Moim marzeniem jest gra w 1 lidze, jeszcze nigdy nie grałem. Chciałbym w końcu spróbować pierwszoligowej piłki. I żeby to wypadło jak najlepiej.

Czego oczekujecie po występach w płockiej “jedenastce”?

Marek Jakóbczak: Przede wszystkim oczekujemy awansu do I ligi. Co poza tym? Zgrania się w drużynie, żeby nas drużyna przynajmniej zaakceptowała. Czego jeszcze sobie życzyć? No, na pewno dłuższego pobytu Petrochemii w I lidze niż jeden rok, jak to było poprzednio.

Jak zostaliście przyjęci przez kolegów w nowym zespole?

Adam Dąbrowski: Wydaje mi się, że bardzo dobrze. Parę osób znało się z boiska, z widzenia, więc ten pierwszy kontakt był bardziej płynny. Teraz gramy, trenujemy razem, więc powoli te przyjaźnie z boiska się zawiązują.

No właśnie. Z którymi piłkarzami Petrochemii najchętniej przebywacie?

Marek Jakóbczak: Z Andrzejem Przeradą… A praktycznie biorąc ze wszystkimi. Nie dokonujemy wyszczególnienia, kto będzie w naszym gronie przyjaciół. Zobaczymy, jak to się rozwinie dalej. Na razie jesteśmy dopiero dwa tygodnie, to ciężko cokolwiek powiedzieć.

W której części Płocka klub wynajął wam mieszkania? Gdzie kibice piłki nożnej będą was mogli najczęściej spotkać?

Adam Dąbrowski: Ja mam mieszkanie na osiedlu Podolszyce, na ulicy Baczyńskiego: dwa pokoje z kuchnią – jestem z tego zadowolony. A gdzie mnie można spotkać? Na razie jeszcze nie znam Płocka… Na pewno, gdy będzie cieplej, to będę jeździł na ryby. Niestety, na razie jeszcze nie wiem, gdzie tu najlepiej biorą.

Adam Dąbrowski, obok trener Wojno/ Fot. St. Bąkiewicz

Aha, czyli tu wiadomość dla wędkarzy i jednocześnie kibiców piłkarskich, że Adama Dąbrowskiego można spotkać na rybach?

No, tak się składa…

A Marek Jakóbczak?

Klub wynajął mi już mieszkanie. To jest na tej ulicy głównej, którą się wjeżdża od Warszawy, tam gdzie jest restauracja Piastowska, w tym 10-piętrowym wieżowcu (Łukasiewicza 12 – podpowiedź autora). A gdzie mnie będzie można spotkać? W tej chwili również, tak jak Adamowi, ciężko mi powiedzieć. Na razie jestem jeszcze bez rodziny. Kiedy rodzina sprowadzi się do Płocka to, podejrzewam, że jak będzie ciepło będziemy chodzili na deptak, na spacery. Słyszałem, że można tu pojechać do lasu na spacer… Może też na ryby z Adamem będę jeździł. A najpewniej to… można nas spotkać na treningu.

Płock słynie między innymi z tego, że na mecze przychodzi bardzo wielu kibiców. Wszyscy bez wyjątku oczekują awansu Petrochemii do I ligi. Czy nie boicie się tej presji? Widzowie gotowi są nosić swoich ulubieńców na rękach, kiedy ci wygrywają, ale bezlitośnie gwiżdżą, gdy piłkarzom nie wychodzą najprostsze zagrania.

Adam Dąbrowski: Tyle lat się gra, że w zasadzie podczas meczu człowiek skupia się na grze i nie słyszy tego co wołają kibice. Choć z drugiej strony pewne docinki mogą być deprymujące. Ale do nich częściowo przyzwyczailiśmy się w Stalowej Woli. Kibice “Stalówki” też należą do jednych z wybredniejszych. Gdy było wszystko dobrze, to można powiedzieć, że nosili nas na rękach. Ale po nieudanym początku rundy jesiennej ciężko było współżyć z kibicami…

Marek Jakóbczak: Myślę, że się do presji kibiców przyzwyczaiłem. Czas pokaże, jak to się wszystko w Płocku rozstrzygnie. Jeżeli będzie dobrze, to i kibice okażą swoją wdzięczność. Jeżeli będziemy grali źle to kibice muszą gwizdać. Przecież w końcu płacą za to pieniądze, żeby oglądać dobrą piłkę.

Mam pytanie do Adama Dąbrowskiego, strzelił w rundzie je ­siennej w Stalowej Woli 10 bramek. To chyba spory wyczyn jak na pomocnika….

Jestem zadowolony z tego, że strzeliłem 10 bramek. W poprzednim sezonie przez cały rok strzeliłem 9. A tutaj? Miałem trochę szczęścia – tak można powiedzieć. Wykonywałem większość stałych fragmentów gry.

No właśnie. Czy bramki strzela pan z akcji, czy ze stałych fragmentów gry?

I tak, i tak. Z akcji i ze stałych fragmentów gry. Wykonuję rzuty karne, wolne. Drużyna mnie wystawiła do strzelania rzutów karnych, podjąłem się tego i na szczęście wszystko wyszło.

Mówią, że pańskie uderzenia mają atomową siłę, że rozrywają siatkę. Jak to z tym jest?

No nie, bez przesady. Na pewno staram się podczas treningu sporo uderzać z dystansu, żeby te uderzenia mieć jakoś opanowane.

Pamięta pan gole, które strzelił pan w przegranym przez Petrochemię meczu?

Oczywiście, że pamiętam. Jedna bramka z rzutu karnego, druga z rzutu wolnego. No i trzecia z takiej akcji indywidualnej, też z okolicy 16 metrów.

Po przegranym wyjazdowym meczu Petrochemii z waszym poprzednim klubem trener Wiesław Wojno powiedział na konferencji prasowej rozmarzonym głosem: “Gdybym ja miał takiego napastnika jak Jakóbczak, to…” Co pan na to?

Marek Jakóbczak: No nie wiem, to jest bardzo miłe. Wydaje mi się, że mecz z Petrochemią był jednym z lepszych moich Występów. Myślę, że jeżeli dostanę szansę gry, to postaram się grać nawet lepiej niż w tym spotkaniu, przeciwko Petrochemii. Żeby pomóc w awansie naszemu zespołowi…

Razem z Wojciechem Małochą będziecie tworzyć jedną z najwyższych w Polsce par napastników. Czy, pańskim zdaniem, będzie to miało wpływ na ilość zdobywanych przez was bramek?

Na pewno będzie miało wpływ, ponieważ teraz wzrost w I czy II lidze bardzo dużo znaczy. Bo połowę bramek strzela się głową. Jeżeli się dobrze gra głową, to jednak dwóch takich jak ja i Wojtek daje w sumie dużo plusów.

Marek Jakóbczak podczas treningu na świeżym powietrzu./ Fot. St. Bąkiewicz

Przyglądacie się obecnie warsztatowi trenerskiemu Wiesława Wojno, który znany jest z twardej ręki wobec zawodników. Jakie widzicie różnice w metodzie trenerskiej Wojny i poprzedniego waszego trenera?

Adam Dąbrowski: Na razie ciężko coś powiedzieć, bo nie byliśmy na obozie zimowym z trenerem Kocąbem. Z nim nie przepracowaliśmy okresu przygotowawczego. Ale w lidze – podczas rundy, mogę to powiedzieć, treningi były dosyć intensywne. No a ten tydzień u trenera Wojny też zaczęliśmy z dużego pułapu. Myślę, że okres przygotowawczy będzie jednym z cięższych, jakie przeżyłem podczas okresu mojego grania w piłkę do tej pory.

Ale to może chyba wyjść tylko na dobre?

Adam Dąbrowski: Ja liczę na to, że będziemy grali jak Zagłębie Lubin rok temu w rundzie wiosennej…

Kibice też na to liczą. Macie na swoim koncie mecze I i II-ligowe. Staliście naprzeciw bramkarzy wielu drużyn. Między innymi z waszymi obecnymi kolegami. Oko w oko z Jackiem Przybylskim, który grał w Lechu Poznań, oko w oko z Krzysztofem Koszarskim z Petrochemii. Któremu z polskich bramkarzy najtrudniej jest strzelić bramkę?

Adam Dąbrowski: Trudno mi powiedzieć, bo większość najlepszych bramkarzy gra w I lidze, a ja w tej lidze jeszcze nie grałem. Muszę powiedzieć, że zaimponował mi Andrzej Woźniak w meczu pucharowym. Uważam, że całkowicie zasłużenie występuje w reprezentacji.

Marek Jakóbczak: Andrzej Woźniak na pewno. No i jaki Maciek Szczęsny jest to jest, ale jemu też jest bardzo trudno strzelić bramkę. Czyli te preferencje reprezentacyjne są tutaj na pewno uzasadnione.

Co byście na koniec chcieli przekazać czytelnikom “Tygodnika Płockiego”, jednocześnie waszym kibicom, kibicom całej drużyny Petrochemii?

Adam Dąbrowski: Chciałbym, żeby kibice przyjęli nas jak najlepiej, na każdym meczu dopingowali tak jak potrafią. Żeby jak najwięcej ludzi przychodziło. No i żeby jednak w tych trudnych chwilach nie byli przeciwko nam, tylko dążyli razem z parni do wspólnego celu. A w czerwcu będziemy wszyscy zadowoleni.

Marek Jakóbczak: My, czyli piłkarze, zrobimy wszystko, żeby wywalczyć ten awans. Może nam raz iść lepiej, raz gorzej, to jest przecież sport. Chciałbym, żeby kibice bez względu na wszystko byli razem z nami, bo nieraz tak jest, że jak jest 0:0 to wszyscy gwiżdżą. A nieraz tak jest, że nie wychodzi. Można mieć słaby dzień lub jakąś niedyspozycję. Dlatego chciałbym, żeby kibice nam pomagali, żebyśmy się w czerwcu wszyscy wspólnie cieszyli.

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz Szatkowski

Wywiad ukazał się 23 stycznia 1996 roku w 4. numerze Tygodnika Płockiego.

Kopnij dalej

Dodaj komentarz