Po co nam piłka nożna? [RETRO]

Przed rokiem, dokładnie o tej porze wszyscy kibice cieszący się z zajęcia II miejsca w rozgrywkach skandowali „nigdy więcej II Ligi”. Minął sezon w I lidze i znów bliżej drużynie do ligi międzywojewódzkiej niż rozgrywek centralnych. Niestety, mimo nie tylko finansowych nakładów i zaangażowania wielu ludzi prawdopodobnie nie uda się utrzymać drużyny na zapleczu ekstraklasy. Wydaje się, że bezpowrotnie minęły te czasy, gdy przy finansowej pomocy PKN Orlen Wisła była na szczycie, wygrywała z Legią w Warszawie Superpuchar Polski, występowała w europejskich pucharach, zajmowała IV miejsce w rozgrywkach. Płocczanie tęsknią za tamtą Wisłą, ale skoro jej powrót jest na razie nie możliwy, to co trzeba zrobić, by znów wróciła do grona najlepszych? Jakie pieniądze musimy za inwestować, by za kilka lat święci znów triumfy? Gdzie szukać sponsorów, którzy zechcą być z Wisłą na dobre i złe? Jeśli sukcesu nie będzie, a klub będzie balansować między I i II ligą, to pytanie „Po co nam piłka nożna?” będzie się pojawiać coraz częściej.

W tym roku Wisła Płock obchodzi 65-lecie swojego istnienia. Piękny jubileusz, niewiele klubów w Polsce może się pochwalić taką bogatą historią. Pięć lat temu, w roku jubileuszu 60-lecia, Wisła opuściła szeregi ekstraklasy, jak się okazało nie na jeden sezon, ale na kolejne pięć lat. Czy nad klubem wisi jakieś fatum, skoro zamiast świętować, zastanawiamy się, po co nam piłka nożna?

fot. Dariusz Ossowski

Część mieszkańców Płocka jest przekonana, że klub piłkarski absolutnie nie jest potrzebny miastu, a stadion najlepiej „zaorać” lub utworzyć tam coś w rodzaju „jarmarku Europy”. Niektórym istnienie Wisły Płock jest zupełnie obojętne, ale pozostali to sympatycy tej dyscypliny, którzy nie wyobrażają sobie, by nie znać wyniku meczu i pozycji w tabeli drużyny. Są oczywiście i tacy, którzy doskonale znają cały skład zespołu, chodzą na wszystkie mecze i to nie tylko po to, by posiedzieć na trybunie. Przychodzili tu od dziecka, z rodzicami, a teraz utożsamiają się z klubem, z którym chcą być na zawsze. Właśnie tacy ludzie odpowiedzieli na zaproszenie prezydenta miasta Płocka Andrzeja Nowakowskiego i wzięli udział w dyskusji o przyszłości klubu.

Prezydent Nowakowski jest kibicem, dlatego otwierając dyskusję, podkreślił, że żadne decyzje w sprawie klubu jeszcze nie zapadły.

W tym sezonie finansowanie Wisły jest zapewnione, jak będzie w przyszłym, zależy także od debaty, a potem od tego, jak zadecydują radni.

Od lutego 2011 roku prezesem klubu jest Krzysztof Dmoszyński.

Miejsce w tabeli w roku jubileuszu Wisły nikogo nie satysfakcjonuje powiedział. – Zwłaszcza że wszyscy pamiętamy największe sukcesy drużyny seniorów. Przed rokiem rzutem na taśmę awansowaliśmy do I ligi, dziś wiadomo, jak wygląda sytuacja w tabeli. Zawodnicy mają w kontraktach zapisane, bez względu na nazwisko i doświadczenie, że zarabiają 2 tys. zł brutto miesięcznie, a resztę dostają „z pola”. Premie miały być za utrzymanie się w lidze i powiększone o 25%, jeśli drużyna zajmie X miejsce w tabeli. Bez względu na to, jak ostatecznie zakończy się ten sezon, musimy uczciwie odpowiedzieć na pytanie, na co Wisłę stać? Czy na walkę o ekstraklasę, czy solidny zespół I-ligowy, czy na grający w II lidze. Od tego powinny zależeć nakłady finansowe przeznaczane na klub. Ja bardzo chciałbym szybko awansować, bo to bez wątpienia odciążyłoby budżet miasta, z które go teraz w całości finansowe są wydatki klubu. Jednak by liczyć na sukcesy w przyszłości, najpierw trzeba zainwestować. Na pierwszy zespół potrzeba przynajmniej 6 mln zł netto i 1,5 mln zł na drugą drużynę oraz grupy młodzieżowe. Bez takich pieniędzy na sezon nie ma co liczyć na sukcesy.

Gdy Wisła grała w II lidze, nie było chętnych na sponsorowanie klubu, w kończącym się sezonie również nie znalazł się nikt, kto zechciałby dołożyć pieniądze do budżetu. A rozmów na ten temat przeprowadzono wiele. Chętnych nie było nawet wtedy, gdy niezależna agencja ogłosiła, że Wisła jest najbardziej medialnym klubem w I lidze, a wśród wszystkich klubów, łącznie z ekstraklasą, zajmuje 16 miejsce. Całkowite koszty funkcjonowania Wisły, od roku 2007, kiedy to miasto przejęło klub od PKN Orlen, ponosi budżet miasta. Bardzo trudno odpowiedzieć na pytanie zadane przez prezesa Dmoszyńskiego, na jakiej Wiśle nam zależy. Wiadomo, że najwięcej kosztuje utrzymanie drużyny w I lidze, ale i tu budżet jest zróżnicowany w zależności od celów, o jakie się walczy. W II lidze drużyna kosztuje znacznie mniej, bo może być oparta o wychowanków. Mniej niż w I lidze kosztuje właściciela klubu utrzymanie zespołu w ekstraklasie, bo do budżetu trafiają pieniądze za prawo do transmisji telewizyjnych, a i łatwiej o sponsorów. Nie da się ukryć, że rok 2007 i przekazanie klubu przez PKN Orlen na garnuszek budżetu miasta był przełomowy. Przy stanowczej postawie prezesa Piotra Kownackiego ówczesny prezydent miasta nie miał innego wyjścia – musiał przejąć klub. Gdyby tak się nie stało, dziś Wisły Płock by nie było. A jednak kibice nadal mają nadzieje, że można wrócić do tamtych czasów. Andrzej Nowakowski szybko wyjaśnia tę kwestię.

Kiedy tylko zostałem prezydentem, to rozpocząłem rozmowy na ten temat. Niestety w Orlenie zgadzają się finansować piłkę ręczną, różne miejskie projekty, ale piłki nożnej stanowczo nie.

fot. Dariusz Ossowski

W tej sytuacji finansowanie klubu pozostało na barkach miasta. Zdaniem prezydenta na brak sponsorów miało wpływ wiele powodów, także kryzys, który nie sprzyja, by lokować pieniądze w tak niepewnym interesie. Większość miast wspiera kluby sportowe, ale na różnym poziomie. Z budżetu Łodzi dwa kluby ekstraklasy: Widzew i ŁKS otrzymywały w sumie milion zł, we Wrocławiu były to sumy kilkakrotnie większe, ale tam sporo kosztu je utrzymanie stadionu. Biznesu na piłce nożnej nie da się zrobić.

Celem Wisły powinno być promowanie Płocka, a nie zarabianie.

Odpowiadał na pytanie, czy są wymierne korzyści z posiadania klubu Maciej Wiącek z Wisły, radny Rady Miasta Płocka.

Warto wiedzieć, że klub jest drugą, po PKN Orlen, płocką rozpoznawalną marką. Sport jest najtańszą formą reklamy i choćby z tego powodu warto w niego inwestować.

Płock ma jeden budżet, z którego przeznacza środki na utrzymanie edukacji (150 mln zł + inwestycje), na pomoc społeczną, służbę zdrowia. – Nie potrafię sobie wyobrazić żadnej dziedziny dotowanej w całości przez miasto, z której będą dochody – twierdzi wiceprzewodniczący Rady Miasta Wojciech Hetkowski.

Ale jestem pewien, że żadna nie promuje miasta tak jak Wisła Płock. Dlatego protestuję przeciwko sprowadzaniu sportu zawodowego tylko do tego, czy na nim za robimy, czy nie. Nie wyobrażam sobie także tego, że nagle zdecydujemy, by Wisła na stałe znalazła miejsce w II lidze. To nie tylko krok do tyłu, to przede wszystkim zmarnowanie milionów złotych, które do tej pory przeznaczyliśmy na piłkę nożną. Musimy stanąć teraz w dołkach startowych, by za kilka lat zbierać żniwo.

Piotr Kubera, radny Rady Miasta, stał obok prezydenta Mirosława Milewskiego, gdy miasto przejmowało klub. Wielu kibiców ma do niego żal za tamtą decyzje, także za kierowanie klubem przez trzy miesiące w 2008 roku, w okresie, gdy Wisła pogrążała się w stagnacji.

Gdyby wtedy nie było zgody na przejęcie, dziś nie mielibyśmy o czym dyskutować – twierdzi.

Na Orlen nie można było liczyć, a sponsorzy nie byli zainteresowani wejściem do Wisły. Owszem bywało, że sami się zgłaszali, ale nie za darmo. Nawet nie chce wspominać jak daliśmy się podpuścić, że Łukoil jest zainteresowany finansowaniem klubu. Nie wyobrażam sobie, że nie będziemy rozmawiać o rozgrywkach centralnych i to w górnej części I ligi. Musimy mieć ambicje. Może doczekamy się zmiany frontu w Orlenie. Jeśli teraz spadniemy, to trzeba zrobić wszystko, by zespół szybko wygrzebał się z II ligi. W Płocku musi być sport zawodowy na poziomie centralnym.

Zawiedziony sytuacją piłki nożnej w Płocku jest Krzysztof Izmajłowicz, członek Rady Nadzorczej Wisły.

To porażka wszystkich środowisk, że przez lata nie udało się sprzedać tego znaku towarowego – mówi.

Być może w I lidze jest trudniej niż w ekstraklasie, zwłaszcza że drużyna w sezonie balansowała na krawędzi strefy spadkowej. Prezydent ma budżet i pewnie znajdzie środki, ale znacznie skuteczniejsze byłoby, gdyby każdy z nas, sympatyków Wisły przyprowadził na stadion przynajmniej 10 nowych kibiców i firmy, które zechcą przyłączyć się do sponsorowania klubu. Takie małe kroczki są potrzebne do tego, by wyjść z zapaści. Oddzielamy grubą kreską to, co było do tej pory. Działaj my w nowoczesny sposób.

Michał Sosnowski, prezes Stowarzyszenia Sympatyków Klubu Wisła Płock, wierzy, że jeszcze nadejdą lepsze czasy.

Ze zmianą właściciela wiązaliśmy ogromne nadzieje, miał to by klub miejski, a więc należeć do nas wszystkich. Daliśmy ówczesnym prezydentom duży kredyt zaufania, czego efektem była przygotowana przez nas z wielkim rozmachem akcja promocyjna zachęcająca do przyjścia na pamiętny mecz inauguracyjny z Motorem Lublin, w którym uczestniczyło ponad 8 tysięcy płocczan, ludzi, którzy mocno wierzyli w to, że od tej pory klub będzie naszym dobrem wspólnym i razem z politykami oraz lokalnym biznesem odbudujemy jego potęgę. Niestety dość szybko okazało się, że Wisła Płock dla ówczesnych prezydentów była tylko kolejną spółką miejską do obsadzania stanowisk „swoimi” ludźmi. Nastąpiła era niekompetentnych prezesów z nadania politycznego, którzy o piłce nożnej nie mieli zielonego pojęcia, a złe zarządzanie klubem doprowadziło do całkowitego upadku Wisły Płock i spadku do II ligi, zmniejszenia frekwencji na meczach i konfliktu na linii zarząd – kibice Wisły. Po zmianie władz miasta na trybuny wrócili kibice, a piłkarze awansowali do I ligi. Niestety to również nie przyciągnęło do klubu nowych sponsorów, Wisła cały czas balansowała na finansowej krawędzi i w efekcie zamiast walczyć o ekstraklasę, walczymy jedynie o utrzymanie się na jej zapleczu.

Kibice zadają proste pytanie. Jeśli nie piłka nożna, to co? Ich zdaniem futbol jest sportem uwielbianym przez miliony, a klub piłkarski grający w jednej z dwóch najwyższych klas rozgrywkowych w Polsce to doskonała promocja miasta.

Któż z nas słyszałby o Niecieczy, gdyby nie walcząca o awans Termalica? Czy ktokolwiek wiedziałby gdzie leżą Stróże, gdyby nie świetnie grający piłkarze Kolejarza? – pytają.

I nawet nie czekają na odpowiedź, bo prezydent Nowakowski potwierdza, że myśli o Wiśle podobnie.

Bez względu na wynik końcowy sezonu, przyszłość Wisły leży w dobrych rękach. To wizytówka miasta i muszą się znaleźć na klub pieniądze. Będziemy też szukać dodatkowych środków w kieszeniach sponsorów. Póki jest nadzieja, trzeba walczyć.

Debata potwierdziła, że Wisła Płock nie zniknie z mapy piłkarskiej kraju. Po ostatecznym zakończeniu sezonu władze klubu spotkają się z prezydentem, by wypracować wspólne stanowisko, które zostanie przedstawione radnym. Do tej pory nikt nie oponował, na kwietniowej Sesji Rady Miasta klub otrzymał 2 mln zł na dokończenie sezonu. Jak będzie na następnej Sesji, gdy radni będą musieli zdecydować, czy inwestować w klub, czy nie, tego nikt nie wie. W debacie, mimo zaproszenia, nie uczestniczyli radni opozycji. Wielka szkoda, bo usłyszeliby, jak ważna jest piłka nożna dla tysięcy płocczan, którzy mogą nie chodzić do szkoły, nie muszą się leczyć, nie pójdą na koncert czy imprezę na Rynku, ale w sobotę muszą iść na mecz ukochanej Wisełki.

Jola Marciniak

Tygodnik Płocki nr 21, 22 maj 2012

Kopnij dalej

Dodaj komentarz