Wczorajszy dzień był szczególny. Mecz z krakowską nie zdarza się co tydzień, a tym bardziej, że nasi piłkarze w meczu w Tychach pokazali, że nie zapomnieli całkowicie jak się kopie tę nieszczęsną skórzaną kulę. Długo się bilem z myślami, który mecz wybrać, ale ponieważ mój psychiatra powiedział, że zupełnie normalny to ja nie jestem, postanowiłem zatańczyć Mazura w Karczewie z naszą dwójką. Mecz dla dwójki tym bardziej istotny, że we wcześniej rozegranych meczach w tej kolejce KTS Weszło wygrało na wyjeździe z Mazovią Mińsk Mazowiecki 4:0, Ząbkovia wygrała na wyjeździe z Mszczonowianką 1:0, a Hutnik wygrał z Piasecznem 3:2. Czyli przed tym meczem, dwójka spadła na trzecie miejsce w tabeli i żeby przywrócić równowagę w przyrodzie i wrócić na pozycję lidera, ten mecz bezwzględnie musiała wygrać. A ja sobie zadawałem pytanie, czy dwójka wraca na właściwe tory, czy może niekoniecznie ?
Pierwsza polowa toczyła się pod dyktando dość mocnego wiatru, który był naszym sprzymierzeńcem. Nie wiem, czy był to czynnik decydujący, w każdym razie pierwsza połowa bezwzględnie dla nas. W 12 minucie Zynek przejął bezpańską piłkę na 16-17 metrze i silnym płaskim strzałem lewą nogą pokonał bramkarza miejscowych. Chwilę wcześniej w świetnej sytuacji „sam na sam” bramkarz miejscowych obronił strzał Krzyżańskiego, później po rzucie rożnym strzał głową Więckowskiego także z trudem obronił bramkarz miejscowych. Jeszcze około 30 minuty w innej świetnej sytuacji w światło bramki nie trafił Tomczyk. W pierwszej połowie miejscowi raczej się bronili, atakowali z rzadka i raczej niegroźnie. Do końca pierwszej połowy powinno być 3:0, skończyło się 1:0. Trochę mało, a ja zastanawiałem się w przerwie, czy nie odbije to nam się czkawką ?
W przerwie dmuchałem, żeby wiatr, który dotychczas był naszym sprzymierzeńcem, zmienił swój kierunek i dalej nim był, ale moje wysiłki nie były za bardzo skuteczne.
Mniej więcej do 60 minuty nic nie zapowiadało późniejszych wydarzeń. My atakowaliśmy dość nieśmiało (praktycznie bez sytuacji), miejscowi śmiałości mieli jeszcze mniej. Wszystko zmienił faul Spremo w 61 minucie, po którym otrzymał drugą żółtą kartkę (pierwszą w 15’), w efekcie czerwoną i wyleciał z boiska. Miejscowi wyczuli krew i swoją szansę, z każdą kolejną minutą coraz bardziej zagrażali naszej bramce, za to z każdą kolejną minutą my broniliśmy się coraz bardziej rozpaczliwie. Coraz rzadziej zagrażaliśmy bramce miejscowych (strzał głową Thiakane w 73’), a miejscowi atakowali z coraz większym zapałem i animuszem. W końcówce co chwila kotłowało się w naszym polu karnym, ale miejscowym brakowało skuteczności albo szczęścia, w jednej sytuacji świetnie zachował się Zieliński w bramce. Też w jednej sytuacji, gdyby sędzia (bardzo słaby) podyktował karnego dla miejscowych, chyba nikt (poza naszą ławką, która dla mnie bez sensu kontestowała każdą decyzję sędziego) nie miałby pretensji. W efekcie z trudem, duuuuuuużyyyyymmm trudem, dowozimy do końca te 1:0. A naprawdę bardzo niewiele brakowało, żeby było inaczej.
Podczas meczu, jeden z członków sztabu powiedział (będzie bez nazwisk), cyt. „kurwa, sami sobie robimy smród”, z kolei inny w samej końcówce rzucił w czasoprzestrzeń, cyt. : „kurwa, na jesieni byśmy ich pojechali piątką, a teraz się męczymy”.
Te dwa cytaty najlepiej podsumowują ten mecz. Sami sobie stworzyliśmy problem, który potem musieliśmy ochoczo rozwiązywać. Przypomniały mi się czasy PRL.
No i się męczymy. Na jesieni wygraliśmy u siebie z Mazurem 7:1, teraz dowozimy ledwo, ledwo 1:0. Na jesieni gramy koncert w Ursusie wygrywając 5:0. Na wiosnę tydzień temu remisujemy u siebie 1:1. Wcześniej ledwo, ledwo wygrywamy z przesłabą Marcovią Marki w doliczonym czasie 2:1. To miara różnicy pomiędzy drużyną na jesieni a drużyną obecnie. Ta drużyna dalej się męczy, a brak Szczutowskiego (albo Strózika) nie może być żadnym usprawiedliwieniem. W końcu mówimy o chłopakach, którzy z piłki żyją (albo chcą żyć), grając przeciwko totalnym amatorom. I to słabym. Marcovia przecież już praktycznie spadła z ligi, a Mazur będzie przed tym spadkiem się bronił.
Poniżej tabela wiosny. Tragedii nie ma, ale drużyny z jesieni …. też nie ma. Nasz bilans jesienny to 14-0-2, w bramkach 51-9. Wcześniej 9 bramek straciliśmy w 16 meczach, teraz 7 bramek straconych w 7 meczach. O ofensywnie nie ma co nawet mówić. Ze średniej ponad 3 bramki na mecz, teraz mamy średnią niewiele ponad 1 gol na mecz, z czego (chyba) 4 gole z 9 padły po karnych. Nie trzeba być wybitnym specjalistą, żeby dostrzec (dość subtelną) różnicę.
Może się nie znam, może oczekuję zbyt wiele, ale nawet grając w osłabieniu, różnica w umiejętnościach piłkarskich powinna być po prostu widoczna. Taka drużyna powinna wiedzieć, jak utrzymać piłkę z dala od swojej bramki, jak nie dopuszczać do bezpośredniego zagrożenia własnego pola karnego. Tego nie widziałem, raczej widziałem dość rozpaczliwą obronę w końcówce. Ale może oczekuję zbyt wiele.
Może też się nie znam, ale za bardzo nie rozumiem, po co w dwójce grają tacy piłkarze jak Spremo, albo Thiakane. Nie wiem, czy mają być wzmocnieniem dwójki, czy mają szykować formę na potrzeby jedynki. Jeżeli Spremo miał być wzmocnieniem dwójki, to raczej był jej… osłabieniem. Nie oceniam decyzji sędziego (powtarzam – był bardzo slaby) o dwóch żółtych kartkach, ale od piłkarza z jedynki oczekuję odrobinę bardziej rozważnego zachowania niż bezmyślny faul w mało groźnej sytuacji, kiedy już ma się jedną żółtą kartkę na koncie.
Emil z kolei wydaje mi się bardzo fajnym facetem. Ale młodszy nie będzie, lepszy raczej też nie. On z kolei żółtą kartkę dostał w 5 minucie (za gadanie albo prowokowanie przeciwnika) i do końca meczu modliłem się, żeby też nie wyleciał z boiska. Ale jeżeli Thiakane gra 90 minut, z kolei Leśniewski około 15 minut, Borowski całe 2 minuty, a inni nic, to jak dla mnie coś tu chyba jest postawione na głowie. Ale tak jak mówię, może się nie znam, co jest całkiem możliwe.
Prawie cały mecz rozegrał Oskar Tomczyk. Walczył, starał się, o ile się nie mylę, to on nie wykorzystał „sam na sam” z bramkarzem miejscowych. Widać było brak ogrania, ale skoro w ostatnim miesiącu chłopak rozegrał mniej więcej tyle samo minut w meczu, co ja (czyli całe zero), nie może to dziwić. W każdym razie jeżeli Pan Żuraw nie ma na chłopaka kawałka pomysłu (a moim zdaniem nie ma), dobrze, że chłopak zagrał w dwójce. Od siedzenia na ławce nikt lepszym piłkarzem nie zostanie.
Według mnie dobry mecz Pawlaka. Dlaczego ten chłopak musi jeździć do Karczewa, a Vallo, który według mnie istnieje tylko teoretycznie, gra w pierwszym zespole, nie mam pojęcia. Dla mnie także dobry mecz Zynka i słaby (nie pierwszy, nie wiem, po co on zabiera miejsce innym) Cielemięckiego.
Czyli co. Mazur zatańczony, teraz czas na kankana, czyli kolejno mecze z Mszczonowianką, Mazovią i Hutnikiem. Przepchnęliśmy kolejny mecz, znów uciekliśmy katu spod topora, na razie jesteśmy liderem i powoli z mozołem czołgamy się do III ligi. Najbliższe mecze pokażą, czy będziemy mieli jeszcze do czego się czołgać. Zbytnim optymistą nie jestem, ale bardzo chciałbym się mylić. I bardzo bym chciał, żeby piłkarze dwójki pokazali, że faktycznie o tym futbolu nie mam zielonego pojęcia.
Mazur Karczew – Wisła II Płock
0 : 1 Zynek 12’
Wisła: Piotr Zieliński – Aleksander Pawlak, Beniamin Czajka, Marcin Więckowski, Milan Spremo, Łukasz Mościcki, Bartosz Zynek (67, Patryk Leszczyński), Emile Thiakane, Radosław Cielemęcki (67, Jakub Witek), Dawid Krzyżański (73, Szymon Leśniewski), Oskar Tomczyk (90, Bartosz Borowski).
Wyniki 23. kolejki
Drogowiec Jedlińsk | 1-4 | Błonianka Błonie |
KS CK Troszyn | 1-1 | Oskar Przysucha |
Józefovia Józefów | 1-0 | KS Raszyn |
Sokół Serock | 1-2 | Wilga Garwolin |
Hutnik Warszawa | 3-2 | MKS Piaseczno |
Mazovia Mińsk Maz. | 0-4 | KTS Weszło Warszawa |
Mszczonowianka | 0-1 | Ząbkovia Ząbki |
Mazur Karczew | 0-1 | Wisła II Płock |
Ursus Warszawa | 0-0 | Marcovia Marki |
Tabela po 23 kolejkach
Szczypta ironii & dwa gramy sarkazmu & nie za dużo rozumu & czasem myślę.