W odróżnieniu od poprzedniego, ten mecz wydawał się z kolei łatwy. Dwójka walcząca o awans i Sokół, skutecznie walczący o spadek, którego w tym sezonie już nic nie ma prawa uratować. Czyli raczej bułka z masłem.
Ale ja z kolei pamiętałem o podobnym meczu, który odbył się 2 lata temu w Serocku. To była pierwsza kolejka wiosny, sytuacja drużyn była identyczna, drużyna trenera Brzozowskiego walcząca o awans i Sokół walczący o spadek (skutecznie). Pół godziny grania w przewadze, pięć, czy sześć „setek”, których trudniej było nie trafić niż trafić, jakieś słupki, poprzeczki i nic. Wtedy skończyło się 0:0. Są takie dni, że jak nic nie chce wpaść, to nie wpadnie i tu nawet wróż Maciej nie pomoże. A poza tym Sokół, to sokół. Wielkie ptaszysko to nie jest, ale dość drapieżne, a swoje ofiary potrafi atakować z prędkością do 400 km/h. Przyznacie, strach się bać. No i ma przydomek Mydlarze, podobno od mydła spławianego Narwią ze 200 lat temu. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto ani razu w życiu nie poślizgnął się na mydle. Skoro mydło może być niebezpieczne, to Mydlarze chyba też być mogą. No a przede wszystkim nie chciałem wyjść na tym meczu, jak Zabłocki …. na mydle właśnie.
Więc mój spokój, był taki lekko … niespokojny. Licho nie śpi.
Na szczęście moje rozterki od początku okazały się bezzasadne. Chłopcy rozpoczęli mecz tym, co ostatnio wychodzi im całkiem nie najgorzej. Czyli gnieceniem. Jeden rozsypuje mąkę, drugi dolewa wodę, trzeci dorzuca żółtka, pozostali inne składniki zgodnie z przepisem. A potem gniotą, czekając na odpowiedni moment, żeby dobrze wygnecione ciasto załadować do pieca. Pierwsze ciasteczko nie wyszło do końca tak jak powinno, strzał Krzyżańskiego został zblokowany na róg. Ale po chwili wszystko było już jak należy. Po rożnym Pawlaka, Czajka z 4 metrów główką bez większych problemów strzelił pierwszego gola. Bramka z Mazovią w 8 minucie, z Hutnikiem w 16, z Sokołem w 6 minucie. Podobno prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą, a nie jak zaczynają, ale sam osobiście nie mam nic przeciwko takim początkom.
Swoją drogą, Czajka strzelił Sokołowi. Mecz stał się odrobinę …. ornitologiczny.
Potem graliśmy swoją piłkę. Żadnej lagi bez sensu, rozgrywanie od tyłu, sporo gry kombinacyjnej, z wymiennością pozycji. Mogło się to podobać, choć nie przynosiło to wymiernych efektów, szwankowała dokładność, ostatnie podanie. Inna sprawa, że miałem wrażenie, ze chłopcy nie grają na maksimum możliwości. Spotkanie toczyło się wartko, jak nieopodal płynąca Narew właśnie, aż dopłynęliśmy do końcówki pierwszej połowy. Mydlarze chyba chcieli nas namydlić przed przerwą, ale sami dostali zimny prysznic. Tak zapędzili się do ataku, że zapomnieli o obronie. Po wybiciu piłki z naszego pola karnego, dwóch naszych biegło naprzeciw jednego obrońcy Sokoła. Tym razem głównym piekarzem okazał się Cielemęcki, który sam postanowił zstrzępić Sokołowi piórka, zwód na prawo, silny strzał pod poprzeczkę, piłka pod ladą, gol. Bramka Hutnikowi strzelona w ostatniej akcji pierwszej polowy, bramka strzelona Sokołowi podobnie. Powtarzalność jak u hejnalisty z Wieży Mariackiej. A chłopcy nie tylko świetnie zaczynają, ale też równie świetnie kończą. Przynajmniej pierwsze połowy.
W przerwie za to przeżyłem euforyczne chwile. Nie. nie wygrałem wartburga na miejscowej loterii, w rozgrywanym wcześniej meczu Ząbkovia zremisowała z Józefovią Józefow 2:2, tracąc bramkę w 88 minucie, co oznaczało, ze jeżeli wygramy ten mecz, wrócimy na pozycję lidera. Bajka.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie jak pierwsza. Na naszych zasadach i warunkach. Widać było, kto z kim gra i dlaczego obie drużyny są drugie w tabeli. Tylko jedna druga od góry (przed tym meczem), a druga od dołu. Sporo kombinacyjnej piłki, szybko, na jeden kontakt, Ale zawsze coś przeszkadzało, żeby wsadzić ciasto do pieca. Najczęściej tą przeszkodą był bramkarz Sokola, który swojego pieca bronił jak niepodległości, rozegrał świetny mecz i w kilku sytuacjach wybronił swoją drużynę. Raz mu się nie udało, tzn. udało mu się, ale częściowo. Po kolejnej naszej akcji strzał z dość bliska obronił, ale wobec dobitki Zynka z najbliższej odległości nic już nie mógł poradzić.
Tak włożyliśmy trzecie ciasteczko do pieca, dalej próbowaliśmy, ale nic już nie chciało wpaść. A jak wpadło (strzał Błaszkiewicza) to sędzia odgwizdał spalonego.
Miejscowi próbowali się odgryzać, ale z ich mydlenia nie było dużej piany, ani większych korzyści. W drugiej połowie dwa celne strzały raczej bez problemu obronił Zieliński. Trzeciego pewnie by nie obronił, ale po strzale głową kapitana Mydlarzy piłka przeleciała jakiś metr nad poprzeczką.
W efekcie namydliliśmy Sokola, a tak naprawdę pokonaliśmy go … bez mydła. Różnica między drużynami jest mniej więcej taka, jak różnica miejsc w tabeli. To nie był wielki mecz chłopaków, ale też taki być nie musiał. Nie trzeba codziennie wchodzić na Mount Everest. Raz – codziennie pewnie się nie da, dwa – nie ma też takiej potrzeby. Maturzysta stanął przed egzaminem z sokolnictwa (albo mydlarstwa) i zdał go bez najmniejszego problemu. Trzy ciasteczka dziś w zupełności wystarczyły, choć gdyby mecz zakończył się wynikiem 5:1, też chyba nikt nie byłby za bardzo poszkodowany.
No i jesteśmy liderem !!!!!!
Przed chłopakami 7 kolejnych egzaminów. O różnej skali trudności. Tak jak wcześniej niczego nie przegraliście, tak na razie jeszcze niczego nie wygraliście, ale jesteście na świetnej drodze, żeby to uczynić. Wszystko w Waszych rękach, nogach i głowach. Mam tylko nadzieję, że bycie liderem Was nie spęta i dalej będziecie grać jak w czterech ostatnich meczach, a nie tak jak w czterech pierwszych na wiosnę. Wtedy możemy doczekać pięknych chwil.
A za dziś, brawo, to był gud dżob.
Sokół Serock – Wisła II Płock 0:3 (0:2)
0:1 Beniamin Czajka 6’
0:2 Radosław Cielemęcki 45′
0:3 Bartosz Zynek 60′
Wisła (skład wyjściowy): 1. Piotr Zieliński – 21. Jakub Miarka, 5. Beniamin Czajka, 27. Marcin Więckowski (C), 24. Aleksander Pawlak, 17. Jakub Witek, 22. Bartosz Zynek, 28. Radosław Cielemęcki, 32. Dawid Krzyżański, 33. Jakub Maślak, 16. Bartosz Borowski.
Wyniki 27 kolejki :
KS Raszyn | 3-1 | Drogowiec Jedlińsk |
Oskar Przysucha | 0-2 | Wilga Garwolin |
Błonianka Błonie | 0-2 | MKS Piaseczno |
KS CK Troszyn | 1-1 | KTS Weszło Warszawa |
Józefovia Józefów | 2-2 | Ząbkovia Ząbki |
Sokół Serock | 0-3 | Wisła II Płock |
Hutnik Warszawa | 1-0 | Marcovia Marki |
Mazovia Mińsk Maz. | 1-4 | Ursus Warszawa |
Mszczonowianka | 3-1 | Mazur Karczew |
Tabela po 27. kolejkach
Fotografia tytułowa: Krzysztof Kwasiborski
Szczypta ironii & dwa gramy sarkazmu & nie za dużo rozumu & czasem myślę.