Tomasz Marzec: „Zwiększone wpływy nie oznaczają, że nie musimy oszczędzać” [WYWIAD]

Jak wygląda sytuacja finansowa klubu? Wynik sportowy uzyskany w ubiegłym sezonie przełożył się na zwiększenie środków z umów sponsorskich na ten sezon? Udało się złapać głębszy oddech po zawirowaniach z początku roku?

Wynik sportowy, który osiągnęliśmy w poprzednim sezonie na pewno bardzo poprawił naszą sytuację finansową. Można powiedzieć, że ją ustabilizował, ale cały czas musimy być czujni. Borykamy się z tymi samymi problemami co wiele innych firm – ceny rosną cały czas, ciężko nawet w tym momencie oszacować jak szybko będą rosły i jak to się będzie kształtować na koniec roku. Wzrost cen jest ściśle powiązany ze wzrostem kosztów, które zżerają nas coraz bardziej.

Musimy też nieco inaczej planować budżet, bo niektóre nasze założenia, które były czynione w poprzednich okienkach niestety nie do końca się sprawdziły. Na pewno wpływ środków za 6. miejsce w tabeli bardzo nam pomógł. Oprócz przelewu z Ekstraklasy to były także dodatkowe bonusy od sponsorów, bo w kilku umowach sponsorskich mamy zapisane premie za miejsce w tabeli. Pomogło to nam wyjść z lekkiego kryzysu, który pojawił się na początku tego roku. 

Źródło 90minut.pl

Kolejna rzecz jest taka, że dzięki miejscu w tabeli oraz temu jak zaczął funkcjonować nasz marketingu zaczynają się pojawiać nowi sponsorzy i to bardzo nas cieszy. Wynik sportowy spowodował także to, że wzrasta wartość obecnych umów sponsorskich, nie tylko tych z największymi partnerami, ale również tych mniejszych. Na tym budujemy nasze przekonanie, że sytuacja, która miała miejsce w lutym br. nie będzie już miała miejsca.

Zwiększone wpływy nie oznaczają, że nie musimy oszczędzać. W ubiegłym roku zainwestowaliśmy trochę więcej środków w transfery. Sprowadzenie Kristiana Vallo, ekwiwalent za Antona Kryvociuka czy sprowadzenie kilku młodych, perspektywicznych piłkarzy to może nie były duże pieniądze, ale sumując wszystko ubierała się znacząca kwota. Jak mogliście zauważyć ostatnie okno transferowe było trochę “mniejsze”. Tak naprawdę za żadnego z zawodników nie trzeba było płacić nawet ekwiwalentu za wyszkolenie.

Będąc przy budżecie, jaki plus minus procent budżetu pochłania pierwszy zespół? 

Około 65% 

Około 65%. A pieniądze, które są przeznaczane na pierwszy zespół? Jaką kwotą są w tej chwili wynagrodzenia czysto kontraktowe? 

Czysto kontraktowe dla zawodników pierwszego zespołu z całego budżetu przeznaczonego na pierwszy zespół to około 60% z tych 65%. 

Dla kibica najważniejszy jest wynik czy to meczu czy ostateczne miejsce w tabeli. Jak pan do tego podchodzi w tej chwili? Jeżeli będzie szansa na coś więcej po zakończeniu rundy jesiennej. Czy jest taka opcja, że pójdziemy jednak w to, żeby wzmocnić te pozycje, które najbardziej tego wymagają?

Nawet wczoraj po meczu (po meczu z Górnikiem – przyp. red) na ten temat rozmawialiśmy z dyrektorem sportowym i takie samo pytanie padło w tej rozmowie.  My w tym momencie nie patrzymy na to, że jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli. Dla nas najważniejsze teraz jest to, co wielokrotnie powtarzałem – ustabilizowanie naszej sytuacji w Ekstraklasie. Nie chcemy co roku martwić się o utrzymanie. Uważam, że ciężką pracą od samego początku, kiedy wróciliśmy na najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce zasłużyliśmy, żeby Wisła Płock zaczęła być trochę inaczej postrzegana. Zasługujemy na to, żeby nas ceniono i żeby mówiono o nas z szacunkiem. To jest dla nas kluczowe. Wynik z tego sezonu napawa nas dużym optymizmem i pokazuje, że praca wykonywana w tym momencie nie tylko przez cały sztab szkoleniowy, który budowany był już dużo wcześniej, przynosi powoli efekty. Dla nas najważniejsze jest to, że zawodnicy bardzo mocno rozwijają się indywidualnie, bo dzięki temu zespół idzie do przodu jako całość. Widać, że charaktery w szatni ze sobą dobrze współgrają i piłkarze dobrze się rozumieją – to może być kluczem do tego, żeby w tym sezonie faktycznie o coś powalczyć. Zobaczymy jaka będzie nasza sytuacja na koniec rundy, na którym miejscu będziemy i jeżeli będzie realna szansa, żeby powalczyć o coś, czego jeszcze w tym klubie nigdy nie było, to na dzisiaj mogę powiedzieć: tak, będziemy chcieli zaryzykować! Ale do tego jest jeszcze dużo czasu. Patrzymy na ligę i widzimy, że jest ona bardzo wyrównana. Dwa-trzy słabsze mecze i może nas nie być w pierwszej trójce. W tym momencie jest to wszystko płynne i staramy się za bardzo nie wybiegać w przyszłość. 

Myślimy już o zimowym okienku transferowym. Mamy na tapecie kilkanaście nazwisk i będziemy je teraz dokładnie analizować. Na pewno nie będziemy chcieli robić żadnej rewolucji, tylko tak jak ostatnio – pójdziemy w kierunku ewolucji tej drużyny.  Będziemy dokładać jakość, a nie ilość i pod tym kątem będziemy rozważać wzmocnienia. Jeżeli miejsce na koniec rundy będzie pozwalało, żeby realnie można było myśleć o czymś fajnym na koniec sezonu, to będziemy chcieli to wykorzystać, bo taka szansa może się w przyszłości szybko nie powtórzyć. Nie zakładamy też, że teraz co roku przynajmniej przez ⅓ sezonu będziemy liderować w tabeli. Oczywiście życzyłbym sobie tego, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Więc tak jak powiedziałem – w tym momencie skupiamy się na indywidualnym rozwoju naszych piłkarzy, żeby rozwijał się też sztab szkoleniowy i cały klub. Do tego metodycznie dążymy.

Jak wygląda „geografia poszukiwań. Bo krótka rozmowa z dyrektorem Pawłem Magdoniem: zwaliła go z nóg zaproponowana cena za zawodnika z polskiej 3. ligi. I chyba nie ma, co się obrażać i należy się przyzwyczaić do tego, że klub, ja nie mówię o tym, czy my jesteśmy średnim czy dużym klubem, ale mówię o naszych możliwościach finansowych, chyba będziemy szukali tam, gdzie możemy znaleźć za realne dla nas pieniądze, a niekoniecznie na siłę budować w 90 procentach polski zespół. 

Na pewno naszym priorytetem jest to, żeby to byli Polacy, ale czasem zdarzają się takie okazje, że nie możemy sobie pozwolić, żeby z nich nie skorzystać. Przykład Gono, ostatniego naszego nabytku, który tak naprawdę jeszcze trzy miesiące temu czy pół roku temu był poza naszym zasięgiem. W tym momencie może nie potrzebujemy kogoś do środka pola, ale to była okazja i zdecydowaliśmy się ją wykorzystać. Mogę powiedzieć, że taki zawodnik jest dużo tańszy niż utalentowany piłkarz z niższych polskich lig. W tym okienku chcieliśmy sprowadzić jeszcze dwóch Polaków, ale nie udało się dogadać z ich klubami. W każdym razie nie zniechęca to nas i na pewno nie będziemy z kierunku polskiego całkowicie rezygnować. Nadal na pierwszym miejscu będziemy stawiać na polskich zawodników, ale ten trudny rynek nas weryfikuje. Musimy być do danego piłkarza w 100% przekonani, musimy porozumieć się z jego klubem. Jeżeli wszystko zagra to ok, jeżeli nie to musimy odpuścić, bo sprowadzanie na siłę Polaka też nie ma sensu. Mamy określony pułap finansowy i jeżeli będą takie okazje jak z Gono, Kapuadim czy Šulkiem to będziemy z nich korzystać. To nie jest wielkie ryzyko dla klubu a potencjalnie zyski mogą być duże.

Jak z perspektywy władz klubu wyglądał transfer Damiana Michalskiego. Staraliście się spokojnie wytłumaczyć, że to jeszcze nie ten moment?

Braliśmy pod uwagę wszystkie plusy i minusy tego transferu. Zaraz po otrzymaniu oferty, podczas pierwszej rozmowy na ten temat, w ogóle nie rozmawialiśmy o pieniądzach. Analizowaliśmy jaki jest ten klub, jaką ma bazę treningową, jakie mają plany w stosunku do Damiana, jak chcą go wkomponować w zespół. Chcieliśmy dowiedzieć się też jak najwięcej o trenerze tamtej drużyny: jaką piłkę gra, jak prowadzi treningi itp. To było dla nas kluczowe, bo chcemy, żeby zawodnicy, którzy odchodzą z Wisły Płock szli do takich klubów, w których będą mogli się rozwijać.  Do negocjacji przeszliśmy dopiero po tym, jak te informacje uzyskaliśmy. Pierwsze trzy oferty odrzuciliśmy i dopiero w końcówce wszystko nabrało tempa.

Foto nn.de

Oczywiście rozmawialiśmy też z Damianem. On zaakceptował ten transfer, chociaż przesadnie mocno na niego nie napierał. Zdawał sobie sprawę, że będzie mógł tam się pokazać trochę innej publice i na tle innych klubów. Mieliśmy już dwa takie przypadki, gdzie klub zaakceptował warunki, a sami zawodnicy nie chcieli odchodzić, więc dla nas zdanie zawodnika było w tym kontekście bardzo ważne. 

Zrobiliśmy też bilans wszystkich zysków i strat w kontekście wpływu tego transferu na naszą kadrę. Analizowaliśmy kto może zastąpić Damiana, czy poradzimy sobie w tych 10 czy 11 meczach do końca roku. Pojawiła się też opcja sprowadzenia jednego z polskich stoperów z naszej ligi, ale nie dogadaliśmy się z jego klubem. To nie było problemem, bo jesteśmy pewni, że poradzimy sobie w obecnym składzie osobowym.

Oczywiście można zakładać, że mogliśmy poczekać i za pół roku sprzedać go za dużo większe pieniądze. Tyle, że nikt nie wie co będzie za pół roku. W międzyczasie, odpukać, Damian mógł np. złapać kontuzję. Nie było też tak, że mieliśmy 24 propozycje na stole, Gruther Furth był jedynym klubem, który w tym momencie taką ofertę złożył. W styczniu otrzymaliśmy propozycję transferu Damiana sześciokrotnie niższą niż teraz z Niemiec. Dla naszego klubu ten transfer to jest solidny zastrzyk pieniędzy, który pozwoli nam dalej się rozwijać. Taki transfer był nam też potrzebny ze względów wizerunkowych, żeby pokazać innym młodym zawodnikom, którym się przyglądamy i z którymi rozmawiamy, że z Wisły Płock można wyjechać za granicę. Ostatnim zawodnikiem, którego udało się tak wytransferować był Damian Szymański ponad 3 lata temu.

Czy w bonusach możemy zarobić jeszcze 50% ceny podstawowej? Mniej czy więcej?

Więcej. 😊

Kilka słów o oknie transferowym, które w Polsce jest zamknięte, natomiast są jeszcze pewne miejsca, które, że tak powiem są „czynne”. No to moim zdaniem przynajmniej dla klubu jest to niewątpliwy plus przynajmniej w teorii. Kim interesowały się jeszcze kluby i z jakich lig? 

Oficjalne zapytania, czyli takie konkretne, na piśmie, dostaliśmy tylko jedno. To była oferta za Michalskiego. W temacie innych zawodników były różne sygnały od agentów i klubów, ale to były czysto wstępne zapytania, np. od Lecha Poznań w sprawie Łukasza Sekulskiego. Pojawiały się też takie kierunki jak Izrael, Turcja, Belgia czy Holandia.

Piszemy dla kibiców, więc trochę w spekulacjach trzeba się umoczyć. Czy słyszał Pan coś na temat zainteresowania Legii Rafałem Wolskim, bo pojawiają się opinie, że Rafał Wolski swoim zachowaniem naciska na klub, żeby za darmo puścił go do Warszawy. 

O tym temacie wiem tylko tyle, ile przeczytałem w wywiadzie z dyrektorem sportowym Legii, Jackiem Zielińskim, że ten widziałby go u siebie w klubie. Moim zdaniem na tym to zainteresowanie się skończyło.  Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że każdy klub w Polsce życzyłby sobie takiego zawodnika jak Rafał Wolski, ale jeżeli ktoś spekuluje w temacie sprowadzenia go teraz przez Legię, to moim zdaniem nie ma on o tym temacie pojęcia i chce zaszkodzić klubowi jak i samemu zawodnikowi.

Rafał w Wiśle Płock czuje się dobrze, odbudował się, pod względem umiejętności to jest jeden z najlepszych zawodników w lidze i to, że jego nazwisko pojawia się w kontekście powołania do reprezentacji Polski to nie jest przypadek. 

Ostatnie sytuacje, które miały miejsce nie powinny się zdarzyć, ale nie wpływają na jego status transferowy. Z Rafałem zarówno ja, jak i dyrektor sportowy, mamy bardzo dobry kontakt i zakładam, że pierwsi dowiedzielibyśmy się o tym, że zawodnik myśli o transferze. Dlatego nie sądzę, żeby taki temat istniał. Szczególnie, że okienko już się zakończyło, więc nawet gdybyśmy rozwiązali z nim umowę za porozumieniem stron to i tak on nie mógłby pójść do innego klubu w Polsce. Jestem w szoku, że takie plotki w ogóle się pojawiają.

Kończąc sprawy takie bezpośrednio kadrowe dotyczące pierwszego zespołu. Rozpoczęły się już ewentualnie, kiedy się rozpoczną rozmowy przedłużające kontrakty zawodnikom, którym one się kończą w czerwcu oczywiście dotyczy to tych, których klub chciałby zatrzymać i jak w tym wszystkim wygląda w tej chwili sytuacja Damian Rasaka?

Foto Wisła Płock

Pierwsze spotkania z zawodnikami w tym temacie zaczęły się 2 września. Z Damianem również takie rozmowy w celu przedłużenia kontraktu się rozpoczną.

Generalnie interesuje mnie osobiście bardzo ten przypadek, bo stosunkowo niedawno Damian, jak to określił, trochę się już w Płocku zasiedział. Nie ma co ukrywać, że zwłaszcza poprzednia runda była bardzo dobra w jego wykonaniu. Nie chodzi oczywiście o konkrety, bo można zacząć rozmowy. Można się dogadać, a można się nie dogadać, bo takie jest życie. Czy Damian wysyła jakieś sygnały, że bierze pod uwagę pozostanie w Płocku?

Zakładaliśmy, że do końca tego okienka transferowego jakaś oferta dla Damiana Rasaka się pojawi. Tak się jednak nie stało, więc teraz sądzę, że perspektywa z punktu widzenia klubu i samego Damiana jest jakby inna. Na ten moment ciężko mi powiedzieć, jak rozmowy się potoczą i jak zawodnik podejdzie do tego tematu. Jestem jednak przekonany, że to co się w tym momencie dzieje pozytywnie napędza zawodników. Ta praca, która jest wykonywana, wynik sportowy itd. Damian jest inteligentnym człowiekiem i na pewno mocno się zastanowi czy gdzieś indziej będzie mu lepiej niż Wiśle Płock.

To jasne, bo ja jestem cały czas zdziwiony tym, że Odense za Manneh zapłaciło 800000 €, a zawodnik pokroju Damiana Rasaka, który moim zdaniem nie jest gorszy, a jest o poziom lub dwa wyżej w porównaniu do niego, nie otrzymuje ofert.

Po prostu czasem trzeba znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie.  

Czy w umowie z trenerem Staňo jest jakakolwiek furtka dla niego na wcześniejsze rozwiązanie kontraktu. 

Nie, nie ma czegoś takiego.

Jeszcze jedno: rozumiem poufność umów z zawodnikami, ale na jakim poziomie określiłby pan średnią płacę czystego kontraktu?

W porównaniu do innych klubów ekstraklasy? 

Powiedzmy, że mamy w kadrze pierwszego zespołu 30 zawodników. Wiadomo, że jedni mają ten poziom taki, drudzy mają ten poziom taki, jak wygląda ta średnia?

Średniej nie mogę zdradzić, ale mogę powiedzieć, że od 2 lat pensje zasadnicze są znacznie mniejsze niż były wcześniej. W tym momencie zawodnicy mają mniejszą podstawę, ale większe pieniądze mogą podnieść z boiska. Premiowany jest wynik sportowy, wygrany mecz, strzelona bramka, asysta. Są to premie indywidualne. Nie było łatwo przeforsować taką zmianę, bo wiadomo, że “czy się stoi, czy się leży…” <śmiech>, ale wspólnie z dyrektorem sportowym postanowiliśmy przekonać zawodników do takiego systemu i to się udało. Teraz widać po wynikach sportowych, że to ma sens. Każdy chce wyjść w pierwszej jedenastce, każdy chce, żeby zespół wygrywał, bo dzięki temu też większe są premie indywidualne.

Czyli tzw. złość sportowa spowodowana siedzeniem na ławce, to nie tylko sport, ale i finanse? 

Nikt nikomu nie gwarantuje miejsca.

Nikt ma wejściówki czy jest również wejściówka za podstawowy skład?

Nie ma. Jest za zdobyty minimum jeden punkt, a zawodnik musi zagrać określoną ilość minut. Inaczej to jest liczone w przypadku młodego, a inaczej w przypadku starszego zawodnika.

Do tego dochodzi premia, ewentualnie za wygrany mecz?

Nie, premię liczymy za punkt. To, że ktoś zagrał np. 15 minut mnie w kontekście wypłacenia premii nie interesuje. Ale jak zdobędziemy punkty, to wtedy już tak. Do tego dochodzą nagrody na koniec sezonu za dane miejsce w tabeli. Zespół będzie miał wypłaconą premię drużynową, która potem będzie podzielona na poszczególnych zawodników.

Jak wygląda budżet Akademii, Stowarzyszenia. Czy to jest wydzielona część budżetu Wisły Płock? Czy oni mają zupełnie inną?

Foto Wisła Płock

To jest złożony temat. Od dwóch lat idą większe inwestycje w Akademię. Stowarzyszenie Sportu Młodzieżowego ma swój budżet, ale to są pieniądze przeznaczone w większości z Wisły Płock. Do tego oni mają różne dotacje, swoich celowych sponsorów i tak dalej. Są też dodatkowe rzeczy, które są robione dla Akademii, ale płaci za to klub. Na przykład umowa na psychologa dla młodych zawodników jest podpisana z Wisłą Płock, a nie ze stowarzyszeniem, bo tak łatwiej to formalnie przeprocesować. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby Akademia się rozwijała. Nieważne czy to będzie płacone z tego czy innego budżetu, bo dla mnie to jest de facto jedna pula pieniędzy.

Czego, a może kogo, w tej chwili najbardziej brakuje w klubie? Zakładajmy, że Święty Mikołaj przychodzi do prezesa Wisły Płock we wrześniu, kładzie jakieś środki, pan nie musi regulować za to zobowiązań, na co te pieniądze by teraz były przeznaczone?

Najbardziej potrzebni są ludzie. Mamy super dział marketingu, ludzi, którzy potrafią być bardzo kreatywni, ale potrzebowaliśmy dużo czasu na to, żeby taką ekipę zbudować. Potrzebowaliśmy też w pewnym momencie decyzji, pozwalającej nam zatrudnić tam więcej osób niż do tej pory i między innymi dzięki temu ten dział tak się rozwinął. Teraz tak naprawdę w każdym obszarze w klubie potrzebne są dodatkowe osoby do pracy. Czy to jest księgowość, czy to jest sprzedaż, dział sportowy – z doświadczenia wiemy, że jeżeli ludzi będzie więcej to będziemy też mieli odpowiednie efekty. Trzeba przy tym pamiętać, że praca w klubie sportowym na tym poziomie jest bardzo stresująca, chociaż na zewnątrz tak tego nie widać. Bez rozrzucenia obowiązków można się w pewnym momencie “zakopać”, o czym też mieliśmy się okazję przekonać, bo byliśmy zmuszeni tak działać przez kilka lat.

Tak więc kolejne osoby są mile widziane. Tylko muszą to być ludzie, którzy chcą pracować i tej pracy się nie boją. Najlepiej tacy, którzy mają pasję, to jest dla mnie niezwykle ważne. Rozmawiałem z ekipą marketingu i oni podkreślali, że pieniądze nie są głównym motorem napędowym ich działań. Dla nich to jest pasja i to widać w efektach ich działań. Jeżeli więc ktoś ma chęć, taka praca byłaby jednocześnie jego pasją, to taka osoba miejsce u nas znajdzie. Obracamy się w pewnym pułapie zarobkowym. Jeżeli poczujemy, że z kimś nadajemy na tych samych falach i ta osoba będzie dla nas znaczącą wartością dodaną to ze swojej strony zrobimy wszystko, żebyśmy mogli się dogadać. Oczywiście z dokładnością do tego, że raczej nie będziemy w stanie zagwarantować zarobków na poziomie Roberta Lewandowskiego <śmiech>

Ja osobiście przeczytałem kilkanaście opinii osób, które bardzo chętnie pomogłyby. Przeznaczyły własne środki na nagrody, odnosiło się to do działu marketingu. Czy nie nadszedł czas, żeby klub dał impuls, żeby na zewnątrz powstała jakaś Fundacja? Czy coś takiego. która generalnie. Nie porównywałbym tego do socios, bo nie, nie chodzi o udziały w klubie, czy jakieś głosy, ale która pomogłaby w utrzymaniu tych ludzi w pozyskaniu w pozyskaniu nowych może przedstawieniu też jakiś pomysłów.

Powiem szczerze, że wcześniej o tym nie myślałem, ale na pewno jest to ciekawy pomysł. Taka formuła jak socios oczywiście odpada, ale fundacja z przekazaniem środków na konkretny cel? Ciekawe i z pewnością do rozważenia.

Chętnie po pomożemy i osobiście włączymy się w to. 

Właścicielem stadionu jest czy będzie miasto, kto zajmuje się poszukiwaniem ewentualny ewentualnego sponsora tytularnego i jak ta sprawa wygląda? 

Rozmowy w sprawie sponsora tytularnego są prowadzone w 100% przez miasto. Wiemy, że rozmowy z dwoma potencjalnymi sponsorami są zaawansowane, ale nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy się zakończą. My ze swojej strony doradzamy w temacie reklam na nowym obiekcie. Chcemy uniknąć sytuacji, w której miasto sprzeda jakąś reklamę, którą my w trakcie meczu moglibyśmy pokazać. Była taka sytuacja w SPR, tam chodziło o mecze w Lidze Mistrzów, my chcielibyśmy tego błędu uniknąć. 

Czy jest jakiś zarys tego, jak będą wyglądały rozliczenia na linii miasto klub za wynajmowanie obiektu?

To będzie standardowa umowa. Najważniejsza kwestia jest taka, kto będzie zarządcą obiektu. Na dziś wygląda na to, że będzie to MOSiR, tak jak w przypadku Orlen Areny, gdzie klub wynajmuje halę na mecze mistrzowskie.

Czy bierzecie pod uwagę, czy w ogóle jest taka opcja, że powiedzmy klub będzie dzierżawił lub też zarabiał na powierzchniach, które będą przeznaczone na gastronomię, coś w rodzaju pubu piłkarskiego?

Tu nawet nie chodzi konkretnie o restauracje czy sale konferencyjne, ale o cały obiekt. W tym momencie czekamy na uchwałę, która miała wyjść z Sejmu. Nawet dziś wysłałem w tej sprawie zapytanie. Jeżeli będzie tak, że możemy pozyskać dodatkowe środki na infrastrukturę tylko w przypadku, kiedy to my będziemy zarządcą obiektu, to będziemy musieli porozmawiać z miastem na ten temat. Jest jeszcze kilka innych tematów, o których nadal rozmawiamy. Jest też kwestia lóż sponsorskich, restauracji i generalnie szeroko rozumianej gastronomii. Chcielibyśmy mieć jakiś wpływ na to, co tam będzie, komu to będzie podnajęte itd. Jako klub nie jesteśmy w stanie sami tego ogarnąć, ale mamy pomysł na to, w jaki sposób to mogłoby funkcjonować, żeby to miejsce tętniło życiem. Treningi dzieciaków, turnieje, mecze – myślimy już o tym. Ale tak jak powiedziałem, w tym momencie nie jestem w stanie powiedzieć, kto będzie zarządcą obiektu.

Skąd pomysł na trenera Pavola Staňo? To znaczy tak czy czym was czym was ujął? Czy obserwowaliście, w jakim systemie gra Žilina? Czy to jest piłka widowiskowa, czy to była młodzież, na którą bardzo odważnie, z konieczności postawił?

Przede wszystkim zdecydowaliśmy, że nie chcemy trenera z tzw. “karuzeli”. O trenerze Staňo już wcześniej czytałem różne artykuły, że z młodą drużyną robi dobre wyniki. To zwróciło naszą baczną uwagę na Żylinę, na to jak ten zespół gra i bardzo mocno nam się to spodobało. Z resztą już wcześniej mieliśmy jakiś zalążek tego przy okazji oglądania Kristiana Vallo. Więc to był pierwszy stopień do tego, że Pavol Staňo w ogóle pojawił się u nas na liście. Kolejna rzecz to była rozmowa, którą przeprowadziliśmy z trenerem wspólnie z Pawłem Magdoniem oraz Bartłomiejem Sielewski. Pavol dał się wtedy poznać bardzo dobrej strony pod kątem merytorycznym, ponadto szybko złapaliśmy dobry kontakt. Ten moment był dla nas kluczowy. Oczywiście styl, wyniki, stawianie na młodzież, to wszystko było ważne, że po tej rozmowie wiedzieliśmy, że on ma pomysł na każdego zawodnika indywidualnie. Jasno wskazywał na czym powinni pracować poszczególni piłkarze itd. Przedstawił też swoją metodologię pracy, tą którą stosował też w Żylinie. Wskazał na przykład, że interesuje go nie tylko pierwszy zespół, ale też to jak rozwija się klub, jak rozwija się II zespół, jak pracuje Akademia. To było dla nas niezmiernie istotne, że trener chciał się angażować w każdy aspekt rozwoju Wisły. 

Kolejne rozmowy tylko nas utwierdzały w przekonaniu, że zatrudnienie Pavola Staňo to będzie dobra decyzja. Oczywiście gwarancji nigdy nie ma, zawsze jest jakieś ryzyko przy tego typu wyborach, ale na ten moment wydaje się, że było warto. W praktyce potwierdziło się też to, że jest to trener, który nie patrzy tylko na siebie, ale ważne są też dla niego nasze niebiesko biało niebieskie barwy. A to jest w tym wszystkim niezmiernie istotne.

W krótkich 2-3 zdaniach co zdecydowało, że pożegnano trenera Bartoszka, bo miejsce w tabeli nie było złe?

To nie była spontaniczna decyzja. Analizowaliśmy pracę, jaką wykonaliśmy w zimie na obozie w Turcji, byliśmy przekonani, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty. To jak prezentował się zespół, wyniki meczów sparingowych, brak osłabień zespołu. Sądziliśmy, że zbudowaliśmy coś fajnego. Może nie na, dajmy na to 4. miejsce, ale że w ósemce spokojnie będziemy. Przyszedł sezon i każdy mecz nie wychodził tak, jak to sobie wyobrażaliśmy. W pewnym momencie uświadomiliśmy sobie, że ten zespół nie idzie do przodu, że doszliśmy jakby do ściany. Ok, z trenerem Bartoszkiem pewnie byśmy się utrzymali, ale nie widzieliśmy wtedy w drużynie takiej iskry. Czegoś, co by zapowiadało, że za chwilę wygramy 2-3 mecze z rzędu. Naszym zdaniem formuła się wyczerpała i patrząc na to, jaki naszym zdaniem ten zespół miał potencjał, nie był on wykorzystywany w 100%.

Jadąc ciągiem personalnym: jaka jest prawda o zwolnieniu dyrektora Jóźwiaka? On twierdzi, że wstawił się za trenerem Sobolewskim i taki był powód zwolnienia?

Z tego co pamiętam, to dyrektor Jóźwiak opuścił szeregi Wisły Płock przed trenerem Sobolewskim. Tutaj również mogę powiedzieć, że formuła się wyczerpała. W momencie, kiedy ja przejmowałem stery w Wiśle dyrektor Jóźwiak miał ważną umowę i powiedzieliśmy sobie, że popracujemy razem i zobaczymy jak ta współpraca będzie się układać. Natomiast wszyscy pamiętamy, jak wyglądały tamte okienka transferowe. Oczywiście nie zrzucam całej winy na dyrektora Jóźwiaka, bo ja też podpisywałem te dokumenty. Ale było to jakby firmowane przez dyrektora sportowego. W piłce ważne jest wzajemne, stuprocentowe zaufanie i oddanie. W pewnym momencie czegoś mi tutaj zabrakło.

Foto Wisła Płock

Z Markiem zawodowo w jakiś tam sposób się poróżniliśmy, ale nie zmienia to faktu, że relacje mamy do dzisiaj. Wtedy, dla mnie, to był ostatni moment przed kolejnym okienkiem transferowym, żeby zrobić zmianę na stanowisku dyrektora sportowego. Do tego dochodziły pewne kwestie związane z umową z Markiem, które też wpłynęły na to, że stało się to akurat w tym okresie.

Tamto okno transferowe było dla nas bardzo ważne jako klubu. Czułem, że nie możemy go zmarnować, bo się “zakopiemy”. W końcówce sezonu doszły też kwestie związane z roszadami w sztabie szkoleniowym. Markowi nie mogę odmówić zaangażowania i tak dalej, ale jego polityka transferowa nie szła w parze z moimi oczekiwaniami. Na temat trenera Sobolewskiego mieliśmy różne wymiany zdań, ale w pewnością to nie był powód zwolnienia. Tak jak powiedziałem na początku – głównym powodem było to, że zbliżało się okienko transferowe, które uważałem za bardzo ważne i patrząc na plany dyrektora sportowego, chciałem poprowadzić je inaczej.

co zadecydowało, czy kto zadecydował, że podczas pełnienia funkcji przez poprzednika był wiceprezes, a w tej chwili nie ma takiej funkcji w klubie, takiego stanowiska?

Wyłącznie właściciel.

 z czego wynikały problemy finansowe na początku tego roku? Czy było to wyłącznie spowodowane tym, że został wpisany do budżetu jakiś transfer wychodzący?

To jest jeden z powodów. Tak jak powiedziałem, wcześniej w tym roku zainwestowaliśmy trochę więcej w nowych piłkarzy. Cielemęcki, Kryvociuk, Vallo, kilku młodych itd. – to nie były w pełni darmowe transfery. Do tego nałożyły się zwiększone nakłady na II zespół. Chcieliśmy stworzyć im możliwie najlepsze warunki, aby mogli awansować do 3. ligi. Duże środki zostały przeznaczone nie tylko na zawodników, ale również na całą organizację tej drużyny, tj. odnowa biologiczna, siłownia, odpowiednie wyżywienie, obozy i tak dalej.

Czy są jakieś cele, jakie przed prezesem? Wisły Płock postawił właściciel. Jest jakiś cel minimum? 

Dla właściciela ważne jest przede wszystkim to, żeby Wisła Płock grała na poziomie Ekstraklasy oraz to, żeby w tej lidze spokojnie funkcjonowała, bez corocznego drżenia o utrzymanie. Oczywiście każdy chciałby, żeby to miejsce było jak najwyższe, ale musimy mierzyć siły na zamiary. Nie mamy postawionego konkretnego celu typu zdobycie mistrzostwa czy zajęcie 4. miejsca. Prezydent jest rozsądną osobą, miejsce w pierwszej ósemce uważa w tym momencie za dobry wynik.

Realna data otwarcia stadionu: marzec?

Jasne, marzec to byłaby dobra data <śmiech> Według mojej wiedzy to będzie marzec lub kwiecień przyszłego roku. To wszystko jest uzależnione od tego, kiedy zakończy się budowa, kiedy będą odbiory. Wtedy też zobaczymy w jakim miejscu my będziemy, bo jeżeli będziemy gdzieś w połowie tabeli, to nie będziemy się napinać, żeby już następnego dnia, kiedy będzie to formalnie możliwe, otwierać dla publiczności cały stadion, bo chcemy się tego obiektu nauczyć. Oczywiście, z drugiej strony, jeżeli będziemy wtedy walczyć o najwyższe miejsca, to zrobimy wszystko, żeby stadion był otwarty w całości jak najszybciej. Musimy jednak pamiętać, że to otwarcie to ma być WOW, a taki efekt robi się tylko raz. Dlatego, kiedy stadion się zapełni, my musimy być w stu procentach przygotowani do tego, jak ten stadion ma funkcjonować. Będziemy się starali zrobić to jak najszybciej, ale też, skoro wytrzymaliśmy tyle czasu, to ten tydzień czy dwa nas nie zbawi. Najważniejsze dla nas jest to, żeby to zrobić to dobrze.

W tej chwili trwają prace nad zwiększeniem liczby dostępnych dla kibiców krzesełek na mecz z Piastem bądź Legią. Nie będzie to dużo, bo 600-800 miejsc, ale myślę, że dla naszych kibiców będzie to dobra wiadomość, jeżeli będzie się nas mogło zgromadzić 4300 a nie jak obecnie 3500. Mamy nadzieję, że nam się to uda.

Widzimy jak ten stadion rośnie, wiemy, że każdy jest wkurzony, że w tym momencie nie może usiąść na innym miejscu na całym obiekcie, że nie zawsze uda się kupić bilet, bo w tym momencie zapotrzebowanie jest bardzo duże w stosunku do udostępnionej pojemności stadionu. My ze swojej strony staramy się więc robić wszystko co w naszej mocy, żeby było lepiej.  

Myślę, że połączę te dwa ostatnie już pytania. Kilka zdań na temat kolejnych etapów kariery w Wiśle. Jak to się zaczęło i jak układała się współpraca między Panem a prezesem Jackiem Kruszewskim, bo w środowisku kibicowskim temat nie do uniknięcia. Czy w pana odczuciu w waszych relacjach w tej chwili coś się zmieniło?

Pracę w Wiśle rozpocząłem od działu marketingu, konkretnie od stanowiska referenta ds. marketingu. Pojawiło się kiedyś ogłoszenie na stronie Wisły, na które przypadkiem trafiłem, bo pracowałem wtedy zupełnie gdzie indziej. Złożyłem podanie, byłem na dwóch rozmowach i zostałem przyjęty. Nie da się porównać tego, jak wtedy wyglądał ten dział z tym, co mamy obecnie. Tak naprawdę w dwie osoby ogarnialiśmy wszystko, co można było plus pomagał nam wtedy jeszcze Jacek Kruszewski. Wtedy nie myślałem o tym, że moja kariera w tym klubie tak może się potoczyć. Skupiałem się na swojej pracy, w którą wkładałem całe swoje serce. Od poniedziałku do niedzieli dawałem z siebie wszystko, żeby ten klub rozwijał się pod kątem marketingowym i organizacyjnym. Nie zagłębiałem się w relacje pomiędzy właścicielem a ówczesnym zarządem.

Foto plock.wyborcza.pl

W pewnym momencie zapadła decyzja, że z funkcji wiceprezesa odwołany ma zostać Grzegorz Kępiński i to mi zaproponowano to stanowisko. Patrząc na to, że znałem ten klub od podszewki, zdecydowałem się przyjąć tę propozycję. Po jego objęciu w zasadzie pracowałem tak samo jak wcześniej, to znaczy koncentrowałem się przede wszystkim na rozwoju klubu. Wychodziłem z założenia, że jeżeli Wisła będzie się rozwijać, to ja też będę szedł do przodu. 

Tamten okres funkcjonowania nas jako zarządu, współpracę z Jackiem Kruszewskim, z perspektywy czasu oceniam bardzo pozytywnie. Oczywiście mieliśmy swoje wymiany zdań na różne tematy, ale to Jacek Kruszewski był prezesem i to on podejmował ostatecznie decyzję. W wielu kwestiach mieliśmy różne zdanie, ale zawsze wyjaśnialiśmy to sobie w cztery oczy. Na koniec współpracy podaliśmy sobie ręce, nikt do nikogo nie miał pretensji. Jeżeli ja teraz słyszę, że czyhałem na stanowisko prezesa, to mi się to w głowie nie mieści. Jacka wspierałem przez cały jego okres pracy w Wiśle, chociaż były różne momenty i zdarzenia, o których wiemy tylko my dwaj. Na zewnątrz zawsze stawałem po jego stronie, a pewne kwestie z nimi związane wyjaśnialiśmy pomiędzy sobą. Nie będę komentował niektórych kwestii, które miały miejsce po tym jak Jacek odszedł z klubu. Mogę tylko powiedzieć, że szanuję go za te wszystkie lata, które przepracował w Wiśle Płock, za to jak wiele dla tego klubu poświęcił.

Ostatnie pytanie i to tylko nie ma możliwości ucieczki w bok. Jest odpowiedź A i odpowiedź B. 

  1. Mistrzostwo i mecze wygrywane w stosunku jeden do zera z 3000 kibiców na stadionie 
  2. Szóste miejsce 10 000 na trybunach i świetne, emocjonujące mecze. 

B.

Dziękujemy za rozmowę.

Kopnij dalej

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz