Wielkimi krokami zbliża się otwarcie w całości nowego domu Nafciarzy. Czekamy wszyscy z niecierpliwością na ten moment, a w międzyczasie zapraszamy was do dzielenia się wspomnieniami związanymi z obiektem przy ulicy Łukasiewicza 34.
Swoimi wspomnieniami podzielił się z nami kibic Nafciarzy – Tomasz.
Czytam wspomnienia innych Nafciarzy, i stwierdziłem, że czas i na mnie, żeby dołożyć swoją ” cegiełkę” do tej Naszej „Nafciarskiej Wielkiej Księgi Wspomnień”.
Przy Łukasiewicza 34 bywałem, odkąd pamiętam, a podobno nawet już będąc w brzuchu mojej Mamy 😝
Moje pierwsze świadome uczestniczenie w meczach Wisły to druga połowa lat 80- tych, gdy Tata zabierał mnie na mecze. Siadaliśmy na tych długich, drewnianych ławkach na ” Wschodniej „. Wraz z moim Ojcem było jeszcze kilku jego kolegów, więc oczywiście, co było wówczas normą, panowie urozmaicali sobie oglądanie spotkań pijąc piwko, lub nawet polewając wódeczkę, i mieli do tego zagrychę. Taki ówczesny catering…
Cóż, ja wtedy jeszcze byłem za mały by ogarniać sprawy sportowe, kto z kim gra itd., więc się nudziłem.
Natomiast w końcówce lat 80- tych, i na początku 90- tych już bardziej świadomie bywałem na Ł34 niemal codziennie, ale głównie by pograć w piłkę nożną z kolegami na tym asfaltowym boisku, czy też na samym stadionie, gdzie ławki dla drużyn były wpuszczone w ziemię, i tam z kolegami przesiadywaliśmy nieśmiało podrywając koleżanki, które nie wiedzieć czemu też upodobały sobie to miejsce.
Jako że mieszkałem blisko stadionu, który widziałem z okien, to gdy się na niego wybierałem, musiałem przejść przez wielki plac, na którym obecnie stoi Orlen Arena, i często trzeba było tam uważać na… krowy, które się tam pasły tak jeszcze do początku lat 2000.
Moje całkowicie świadome kibicowanie, to już rok 1991 lub 1992, gdy jako jeszcze szczyl, wchodziłem na mecze za darmo, bo wtedy młodzież szkolna do lat 15 miała wstęp wolny. Oczywiście pierwsze awanse do 2 ligi (obecna 1), a potem ekstraklasa. Gorycz spadku, pamiętny mecz z Widzewem w Pucharze Polski, gdzie Wisła była lepsza od Mistrza Polski, ale … grała także przeciwko sędziemu Zioberowi. Pamiętne mecze przy pełnych trybunach. Szczególnie utkwiły mi w pamięci mecze z GKS KATOWICE, gdzie w ulewnym deszczu Wisła wygrała, i było potem w gazetach ” Gocejna jak profesor”, czy też mecz w obecnej 1lidze, niestety nie pamiętam rywala, gdy liga była podzielona na dwie grupy, i Wisła (Petrochemia wówczas), grała o awans, i ktoś podał fałszywy wynik spotkania konkurentów do awansu, przy którym to Wisła miała mieć awans, a cały stadion się cieszył. Niestety jak się okazało niepotrzebnie…
Później to już w pełni świadome, w zasadzie dorosłe kibicowanie, choć przyznaję, że jako tak zwany ” piknik”, ale za to przez wiele sezonów, jeśli tylko mogłem to byłem na każdym meczu bez względu na pogodę i ligę, w której Wisła grała. Na dobre i na złe. Teraz też będę na otwarciu stadionu, i mimo goryczy, że to pierwsza liga, i że chłopakom, póki co nie idzie, to mam nadzieję poczuć atmosferę święta, i oczywiście zobaczyć wygraną naszej Wisły.
Wiele mam wspomnień, i związanych z Ł34 anegdot, ale na to by zbrakło i miejsca, i czasu.
Chodźmy wszyscy na stadion w sobotę, bo drugiego takiego otwarcia prawdopodobnie nie zobaczymy za naszego życia.
Za swoje wspomnienia Tomasz dostaje od nas „Peszkografię”. Gratulujemy.
Od zawsze Wisła Płock i Real Madryt. Szczęśliwy ojciec. Fan muzyki z lat 80 i polskiego hip-hopu. Siłownia to moje drugie imię.