No i dobra, no i cześć…[Naftą po oczach]

Sezon 2023/24 przeszedł już do historii. Wprawdzie trwają jeszcze baraże, jednak Nafciarze mają już wakacje, a jak wakacje to pora podsumowań. A jak podsumowania to ciężko nie wyrażać swojej subiektywnej opinii na kilka spraw.

W Wiśle rozpoczął się „czas rozliczeń”. Pracę stracił już trener Dariusz Żuraw. Wśród piłkarzy krąży plotka, że nikt nie może czuć się bezpieczny. Aktualnie na wszystkie decyzje kadrowe czekamy do momentu podpisania kontraktu z nowym trenerem. To może potrwać jeszcze chwil kilka, więc grupka piłkarzy spędzi zapewne nerwowe wakacje.

W poszukiwaniu przyczyn – czyli grzechy główne

Wisła w minionym sezonie miała jasny cel. Włączyć się skutecznie w walkę o powrót do Ekstraklasy. Celem minimum były, z tego co wiemy, baraże. I to ten cel stał się pierwszym grzechem głównym Wisły. Nafciarze stali się zakładnikami wymagań postawionych przed klubem przez właściciela. Nikt nam chyba nie wmówi, że Piotr Sadczuk przyszedł do Wisły w lipcu, rzucił okiem na Stajnię Augiasza jaką niewątpliwie rok temu Wisła była i stwierdził – „IDZIEMY PO EKSTRAKLASĘ!” W sumie nie wiem co prezes wtedy pomyślał, wydaje mi się jednak, że bliżej mu było „Piotrek, i na co Ci to było?„. Po roku wiemy na pewno, że pomimo bałaganu jaki w klubie panował, Prezes Sadczuk zakasał rękawy i zaczął mozolnie, dzień po dniu wywozić taczki gnoju z Wisły. Wisła w rok zaczęła stawać na nogi. Fakt, miasto musiało zasypać krater w finansach jaki pozostawiły po sobie poprzednie władze. Jednak jak pokazała historia, nawet TIR pieniędzy mógł zostać przepalony na wielu frontach, a dług mógł nie zmaleć. Tu pożar wygląda na ugaszony. Jednak nie ma nic za darmo. Magistrat długi zasypał, jednak w zamian oczekiwał sukcesu. Sukcesu, który był potrzebny marketingowo włodarzom miasta. Po gigantycznej tragedii jaka wydarzyła się rok temu, potrzebny był jakiś promyk nadziei, który rzuciłby jaśniejsze światło na miasto w roli właściciela klubu. A co w Fortuna 1. Lidze może być sukcesem dla takiego klubu jak Wisła Płock? Jedynie realna walka o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej!

Taki właśnie cel został postawiony przed wszystkimi w Wiśle. Począwszy od prezesa przez dyrektora sportowego, sztab szkoleniowy, i na piłkarzach skończywszy. Cel z jednej strony realny. Z drugiej, patrząc na to jak umeblowany został klub przez poprzednie władze, niełatwy. Spójrzmy więc najpierw na to co zastali panowie Sadczuk i Sztylka w Wiśle z dniem 1 lipca 2023 roku. Skupmy się na stronie wyłącznie sportowej.

  • Marek Saganowski, czyli trener ratownik, któremu nic się uratować nie udało, a który do prowadzenia Wisły nadawał się jeszcze mniej niż jego następca. Niestety, trener Saganowski w Wiśle otrzymał spory kredyt zaufanie i kontrakt do czerwca 2024.
  • Drużyna! Właściwie zlepek piłkarzy którym bliżej w znakomitej większości było do gabinetów psychologów, niż do boiska treningowego.
  • Transfery! Ten kto wpadł na to, żeby pozwolić ustępującemu dyrektorowi sportowemu na pozyskiwanie piłkarzy i to za niemałe pieniądze, ten powinien się poważnie nad sobą zastanowić.
  • Budżet transferowy wynoszący jakieś okrągłe ZERO złoty.

I tak oto mamy cel i wszystkie możliwe kłody pod nogami. Teraz wymówek koniec, pora na faktów kilka. Czy prezes cel przyjął? Wyjścia nie miał. Czy musiał na początku rozgrywek powtarzać jak mantrę, że Nafciarze będą walczyć o awans, a baraże to cel minimum? Moim zdaniem warto było zachować większą powściągliwość. A tak, cel przez właściciela narzucony stał się też obietnicą daną kibicom. Pętla zaczęła się zaciskać. Tutaj na scenę wkracza dyrektor sportowy Dariusz Sztylka. Przypomnę tylko, że mieliśmy 7 lipca kiedy to poznaliśmy oficjalnie nazwisko następcy Pawła Magdonia. 16 dni przed pierwszą kolejką ligową. Letnie transfery autorstwa dyrektora Sztylki prezentują się następujaco:

  • Jorge „Jime” Jimenez
  • Emil Thiakane
  • Sebastian Strózik
  • Marcin Biernat
  • Kacper Laskowski
  • Jakub Grić
  • David Niepsuj

Piłkarze z których pozyskaniem nie miał nic wspólnego:

  • Milan Spremo
  • Nikola Srecković
  • Fabian Hiszpański.

Bez większej analizy: 2 transfery bardzo udane (Grić, Biernat), jeden dobry (Niepsuj), dwa przyzwoite (Thiakane, Laskowski), oraz jeden który oczekiwań nie spełnił (Jime). W przypadku Hiszpana można mówić jednak o dwóch sprawach. Po pierwsze Jime długo na swoją szansę czekał. Po drugie jak już udało mi się zagrać to często następnie doznawał drobnych urazów, dało to w sumie 13 spotkań poza kadrą, 12 występów, 4 razy Jime nie podniósł się z ławki rezerwowych.

Wracając do piłkarzy sprowadzonych do Wisły latem mamy jeszcze Sebastiana Strózika, o którym wiele można powiedzieć, ale nie to czy on się kiedyś w Wiśle odnajdzie czy nie. Ja takiej oceny aktualnie nie mam zamiaru się nawet podejmować. Pewnie zaraz część zacznie wykrzykiwać gdzie jest w tym zestawieniu Filip Gryglak. Spieszę więc z odpowiedzią, w drugim zespole. Tutaj staram się jednak skupić na transferach do pierwszej drużyny. Reasumując, kadra zbudowana przez dyrektora wydawać się mogła kompletna i jesienią pokazała kilka razy, że jest w stanie o baraże powalczyć. Niestety wiosną kolejny raz zobaczyliśmy zespół, który nie dorósł chyba do rywalizacji o najwyższe cele.

Zmiana trenera czyli grzech największy.

Trener Saganowski sezon zaczął od serii trzech remisów. O ile podział punktów w Bielsku-Białej i Sosnowcu, patrząc na nie przez pryzmat Nafciarskiej klątwy wyjazdowej, można uznać za jakiś krok naprzód, tak remis z tragiczną na starcie sezonu Lechią, sromotną porażkę z GKS-em Katowice czy tęgie lanie od Arki przed własną publicznością oraz Miedzią Legnica na wyjeździe to już kompromitacje poprzedniego szkoleniowca Wisły. Ta ostatnia przelała czarę goryczy i Marek Saganowski musiał z Nafciarzami się rozstać. Na jego następce wybrany został Dariusz Żuraw. Trener z dużo większym doświadczeniem zarówno w boiskach Ekstraklasy jak i Fortuna 1 Ligi. Ruch z jednej strony wydawał się sensowny, z drugiej budził wiele wątpliwości. Na korzyść trenera Żurawia miał przemawiać fakt, że umiejętnie potrafi on wprowadzać do drużyny młodzież i nie boi się na piłkarzy młodych stawiać. Takie też zadanie zostało przed nowym szkoleniowcem postawione, oprócz celu nadrzędnego czyli walki o powrót Wisły do Ekstraklasy. Czy wywiązał się z któregokolwiek zadania? Nie ulega wątpliwości – poległ na całej linii. Czy miał szanse na sukces? Śmiem twierdzić, że tak. Jednak on również stał się zakładnikiem celu nadrzędnego i tym samym zadania poboczne porzucił w imię mitycznego hasła o grze w barażach.

Początek pracy w Wiśle trener Żuraw miał umiarkowanie udany. Do końca roku przegrał jedynie raz. Warto jednak podkreślić, że uległ nieoczekiwanie drużynie Znicza Pruszków i to na Orlen Stadionie. W Pozostałych spotkaniach jedynie dwukrotnie remisował i czterokrotnie zdobywał komplet punktów. Trzynaście na osiemnaście punktów możliwych dawało pewne podstawy do optymizmu jeśli chodziło o rundę wiosenną. Jak się później okazało, im dalej w las tym mroczniejsza stawała się Wisła. Dwadzieścia dwa punkty zdobyte w 2024 roku to zdecydowanie zbyt mało, żeby myśleć o czymkolwiek więcej niż tylko spokojny ligowy byt. Czy tak słaby wynik to jedynie wina sztabu szkoleniowego? Mam bardzo duże wątpliwości. Czy trener Żuraw pomógł zespołowi w walce o baraże? Tu też ciężko odpowiadać twierdząco.

Zimowe wzmocnienia czyli światełko w tunelu

Zimą trener Żuraw jasno dawał do zrozumienia które formacje wymagają największych wzmocnień lub podniesienia rywalizacji. Formacja defensywna, wobec urazu jakiego nabawił się we wrześniu Marcin Biernat oraz wyjątkowo krótkiej w tym aspekcie ławki, była problemem najbardziej palącym. W przerwie zimowej pojawiło się więc w Płocku dwóch środkowych obrońców. Szwed – Marcus Haglind Sangre oraz były reprezentant Polski Jarosław Jach. Na papierze obaj wydawać się mogli sporym wzmocnieniem szeregów defensywnych. Niestety rzeczywistość udowodniła nam kolejny raz, że na papierze to i Olek Pawlak jest graczem na poziomie ligi mistrzów. O ile Marcus niemal z marszu stał się piłkarzem od którego Żuraw zapewne zaczynał ustalanie składu. Tak wypożyczony z Lubina Jach pokazał, że umiejętności piłkarskie to jedno ale jeśli nie idzie za nimi odpowiedni mental to wiele z tego na boisku nie będzie. Swoją drogą słowo „mental” wiosną w kontekście Wisły pojawiało się nad wyraz często.

Trener potrzebował też klasowego zmiennika dla Łukasza Sekulskiego oraz zwiększenia rywalizacji w środku pola. Z pierwszego zadania, moim zdaniem dyrektor sportowy wywiązał się wyśmienicie. Do Płocka trafił król strzelców drugiej ligi szwedzkiej, Jesper Westermark oraz młody i bardzo perspektywiczny Oskar Tomczyk (o obu trochę więcej za chwilę.) Tak w środku pola dostaliśmy Mieszko Lorenca. Chyba największą pomyłkę Dariusza Sztylki pomijając samą osobę trenera Żurawia.

Wiosenne grzechy główne Dariusz Żurawia:

  • Awans albo śmierć – wydawać się może, że takie hasło przyświecało trenerowi przez całą wiosnę. Jak widać, z awansu nic nie wyszło, więc trenera już w Płocku nie ma.
  • Całkowity brak emocji i pozorny brak energii życiowej – Kto z nas nie dostawał apopleksji jak patrzył na trenera Żurawia podczas meczu? Ot, stał sobie przy ławce facet i analizował. Analizował, myślał, przechadzał się. No nie widać było żeby szkoleniowiec Nafciarzy żył meczem w jego trakcie. Jedyne spotkanie kiedy to uległo zmianie to wiosenne spotkanie w Tychach. Spotkanie wyjazdowe, wygrane przez Nafciarzy 1:0. Wydawać by się mogło, że ten mecz będzie przełomem w postawie trenera. Niestety, nic bardziej mylnego.
  • Jedna formacja i brak pomysłu na grę. Kiedy zimą do Wisły trafili Jesper Westermark oraz Oskar Tomczyk w głowach Nafciarzy jasno rodziła się wizja gry dwójką napastników. Zimowe sparingi pokazały, że trener też ma taki pomysł na grę. I nagle przyszły rozgrywki ligowe i nasze marzenia zostały rozwiane niczym dym z płockich kominów. Łukasz Sekulski został tak skutecznie przyspawany do pozycji jedynego napastnika w wyjściowym składzie, że wiosną zdołał zdobyć jedynie cztery ze swoich piętnastu bramek w tym sezonie. Warto dodać też, że na koniec sezonu kapitan Nafciarzy zanotował serię dziewięciu spotkań bez gola i z marzeń o koronie króla strzelców zostało tyle samo co z baraży czy awansu.
  • Jesper Westermark, czyli jak historia o tym jak Dariusz Żuraw wpadł w błędne koło. Kiedy zimą usłyszeliśmy o nowym napastniku, królu strzelców drugiej ligi szwedzkiej, wielu z nas myślało, że to będzie strzał w dziesiątkę. Niestety chyba trener Żuraw miał inne zdanie o sympatycznym Szwedzie. Najpierw grał Lukasz Sekulski bo walczył o koronę króla strzelców. Gdy Sekul z powodu kartek musiał pauzować Jesper odwdzięczył się za wyjściową jedenastkę golem. Nagroda od trenera ? W kolejnym meczu dostał dwadzieścia minut. Swoją drogą, Szwed zdobył w tym sezonie dwa gole, dokładnie tyle ile razy wyszedł na murawę od pierwszej minuty. Przypadek? Nie sądzę. Wraz z biegiem czasu Sekul wyglądał coraz gorzej, a Westermark grał coraz mniej. W końcówce sezonu trener Żuraw bał się w tak ważnych meczach postawić na Szweda, który nie grał w większym wymiarze czasowym wcześniej, a nie grał bo trener bał się na niego postawić. Na ryzyko zdecydował się dopiero w ostatniej kolejce. Jesper gola zdobył, jednak nie uchroniło nas to przed porażką.
  • Młodzież skutecznie palona. Przychodząc trener Żuraw dostał za zadanie wprowadzić do Wisły młodych piłkarzy. Sam osobiście miałem ogromną nadzieję, ze Oskar Tomczyk i Gleb Kuchko staną się, chociaż żelaznymi jokerami w talii nowego szkoleniowca. Pierwszy spędził na boisku 223 minuty drugi zawrotne dziesięć. O ile u Oskara na początku chociaż można było mieć złudzenie, że jego wejście do gry idzie w dobrym kierunku. Tak w przypadku Gleba mieliśmy do czynienia z jawnym sabotażem. Dwa występy, oba nie na swojej nominalnej pozycji, w obu wypadkach pojawiał się na murawie kiedy to Nafciarze byli „na musiku” i w obu przypadkach jedyne co z meczu wynosił to potężna doza frustracji.

Można by jeszcze wymienić chociażby dobór wyjściowej jedenastki czy zmiany dokonywane w trakcie spotkań jednak te pięć grzechów głównych wydaje mi się decydującymi na przestrzeni całej kariery Dariusza Żurawia w Wiśle. Ostatecznie po ostatnim meczu sezonu jasne się stało, że pozycja trenera jest nie do obrony. Dariusz Żuraw ze stanowiskiem pożegnał się już w poniedziałek a klub rozpoczął przygotowania do sezonu 2024/25 od negocjacji z kandydatami na nowego szkoleniowca.

Mentalna masakra, czyli piłkarze na cenzurowanym

Wiele wiosną mówiło się o sferze mentalnej drużyny. Im bliżej końca rozgrywek tym częściej przewijało się stwierdzenie że piłkarze grają tak, jak gdyby im nie zależało. Przed sezonem wielu kibiców powtarzało, że Wisła potrzebuje zawodników którzy klub mają nie tylko na przelewach, ale też w sercu. Do Płocka wrócił po kilku latach tułaczki Fabian Hiszpański, rolę kapitana powierzono Łukaszowi Sekulskiemu, w bramce na stałe zagościł wychowanek Nafciarzy Bartek Gradecki. Nikt nie przypuszczał, że zawodnicy na boisku będą wyglądali jak gdyby mieli klub i kibiców w poważaniu. Niestety, jeśli spojrzymy na trzy ostatnie kolejki to nie sposób nie wrócić z pytaniem czy zawodnikom na pewno zależało na barażach tak bardzo jak kibicom. Najlepiej będzie jak na to pytanie każdy odpowie sobie samodzielnie.

Jedno jest pewne, nowy szkoleniowiec Nafciarzy, ktokolwiek by nim nie został, w pierwszej kolejności będzie musiał przywrócić charakter tej drużynie. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy w przyszłym sezonie znowu zadawali sobie pytanie „Czy piłkarzom zależy?”. Niewątpliwie czeka nas potężna rewolucja kadrowa. Zdecydowanie większa niż ta, o której mówiło się jeszcze miesiąc temu. Do startu nowego sezonu mamy półtora miesiąca, najpierw należy uporządkować sprawy kadrowe. Żeby to zrobić trzeba najpierw zakończyć negocjacje z nowym szkoleniowcem. Później razem z nim należy usiąść i ustalić kogo z obecnej kadry widzi on w Wiśle, a z kim nie chce kontynuować współpracy. Dalej, pozostaje uzupełnić braki kadrowe nową, ambitna grupą zawodników. Do startu przygotowań jest dokładnie dwadzieścia jeden dni. Przed włodarzami Wisły zatem, bardzo pracowite trzy tygodnie.

Kopnij dalej

Ten post ma jeden komentarz

  1. renegat

    dobry tekst p. Michale. trudno sie nie zgodzic z ta ocena, a problemy klubu i druzyny opisane w niezlym stylu.

Dodaj komentarz